Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 19, 2024, 08:27:34


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: „Pij mleko, będziesz wielki” kto i co nas truje.  (Przeczytany 33057 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
diabolicq
Gość
« : Marzec 19, 2009, 10:35:06 »

 „Pić, albo nie pić? Oto  jest pytanie.” Ta trawestacja słynnego hamletowskiego „To be or not to be” nabiera specyficznego znaczenia – naprawdę „Być, albo nie być” .


Mleko dzisiaj – to źródło zdrowia, czy źródło chorób?


Dla ogromnej większości P.T. Czytelników z pewnością problem nie istniał – przynajmniej do tej pory, ponieważ prawda wydawała się zupełnie oczywista.


Jak to? Czy mleko może być źródłem chorób? Cóż za pytanie?Przecież na mleku wychowały się całe pokolenia w wielu krajach. Mleko zawiera dużo białka, wapń i inne składniki. Mleko jest tak reklamowane. „Pij mleko, będziesz wielki” – mówili w reklamówkach telewizyjnych znana piosenkarka i znany aktor. Półki sklepowe uginają się od produktów mlecznych: twarogi, sery twarde, kefiry, jogurty, biojogurty z bakteriami kwasu mlekowego. Jest tego mnóstwo.


Jaka jest więc prawda o mleku?


Czy zauważyłeś ciekawą prawidłowość w naturze polegającą na tym, że żaden ssak (oprócz człowieka, oczywiście) będąc dorosłym osobnikiem nie ma w swoim jadłospisie mleka?

Każdy ssak odżywia się cudownym wszakże pokarmem, jakim jest mleko matki, ale pochodzącej z tego samego gatunku. Dla człowieka takim cudownym pokarmem jest również mleko kobiece – mleko matki.


Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nasz ludzki organizm jest przystosowany do spożywania innego rodzaju mleka – poza ludzkim.

Tym innym rodzajem mleka jest mleko krowie i jego przetwory spożywane w ogromnych ilościach przez ludzi wywodzących się z zachodnioeuropejskiego kręgu kulturowego.


Mleko krowie zawiera przede wszystkim ponad 2,5 razy więcej białka niż mleko kobiece. Jest to typowe mleko kazeinowe, ponieważ w ogromnym procencie białko to stanowi kazeina, niezbędna cielęciu do budowy rogów i kopyt. Mleko kobiece zaś jest tzw. mlekiem albuminowym, ponieważ zawiera przede wszystkim białka albuminowe, a kazeiny zaledwie 0,2% (w całej ilości białka).

 Czy człowiekowi nie jest potrzebne białko? Ależ jest! Tyle tylko, że dzisiaj żywieniowe normy są zawyżone. Dorobiona została więc do tego „ideologia”, że źródłem wartościowego białka są produkty mleczne (to zrozumiałe – chodzi przecież o interes rolnictwa i całego przemysłu mleczarskiego).


Prawdę mówiąc, człowiek potrzebuje znacznie mniej białka, niż zwykle nam się wydaje. Jego najlepszym źródłem jest pokarm roślinny, ponieważ niektóre z bakterii naszej „dobrej” mikroflory jelitowej posiadają zdolność syntetyzowania białka z węglowodanów.


Spożywanie mleka krowiego sprzyja  nieprawidłowej pracy śledziony, w wyniku czego następuje widoczny nadmiar produkcji śluzu. Składniki mleka krowiego, częściowo tylko strawione (wskutek zaniku w organizmie enzymów trawiących po ok. 4-ym roku życia), wędrują wraz z krwią zostawiając w naczyniach wieńcowych wspomniany już śluz oblepiający wnętrze serca, oskrzela i płuca blokując prawidłową ich pracę. Może to skutkować w efekcie mukowiscydozą.

Białko mleka krowiego jest dla żołądka dziecka  (i osób dorosłych również) bardzo ciężko strawne ze względu na znaczną zawartość kazeiny i nieorganicznego wapnia.

Po dostaniu się do żołądka mleko ścina się pod wpływem kwasów żołądkowych, tworząc substancję przypominającą twaróg – gąbczastą kazeinę. Proces trawienia jakiegokolwiek innego składnika pokarmowego nie rozpocznie się dopóty, dopóki najpierw ten „twaróg” nie zostanie strawiony. A oblepia on dokładnie inne cząstki pokarmu znajdujące się w żołądku. Tracony jest czas i olbrzymie ilości energii na strawienie tej całej mieszanki. . Spożywanie mleka blokuje więc pracę żołądka, a  w efekcie również jelit.

Kazeina znajdująca się w mleku jest rozkładana w organizmie przy pomocy  enzymu zwanego podpuszczką. Jednak ludzki układ trawienny przestaje wydzielać ten enzym po osiągnięciu przez dziecko wieku zaledwie kilku lat.

Podobnie jest z enzymem laktazą, którą organizm dziecka produkuje w celu trawienia cukru laktozy. Dlatego mleko jest potrzebne dziecku do 3-go roku życia i najlepiej, aby było to mleko matki. Po tym okresie dziecko powinniśmy odżywiać zwykłym, urozmaiconym pokarmem.


Pewnie słyszałeś, że kazeina jest surowcem do wyrobu kleju kazeinowego. „W naszym organizmie niestrawiona kazeina „klei” kamienie w nerkach, powoduje powstawanie guzów w nogach, deformację palców rąk, a inne niestrawione składniki mleka osiadają w naszych tkankach i ścięgnach pod postacią śluzu.” (M.Tombak, „Droga do Zdrowia”)”.


 Ktoś może powiedzieć jednak: „Ale np. Masajowie piją duże ilości mleka!”. Zgadza się, piją, ale jest to mleko surowe, a nie pasteryzowane lub gotowane, a w dodatku często wymieszane ze świeżą krwią krów (pozyskaną poprzez lekkie nacięcie na ciele zwierzęcia) zawierającą mnóstwo witamin, enzymów i innych składników ułatwiających trawienie mleka.


Proces pasteryzacji mleka prowadzi do wytrącenia się soli wapniowo-fosforowych, skutkiem czego przyswajalne sole organiczne zawarte w surowym mleku zamieniają się na praktycznie nieprzyswajalne sole nieorganiczne w mleku pasteryzowanym lub gotowanym.

I tu kryje się źródło nieporozumień, ponieważ skład mleka nie ulega zmianie. Zmienia się postać składników. Spożywanie zaś w nadmiarze produktów  z dużą ilością nieorganicznego wapnia – żółtych serów, jogurtów, twarogów, lodów jest niekorzystne dla przyswajania witaminy D, magnezu, żelaza i sprzyja powstawaniu alergii, astmy i przeziębień.

Dodatkowo przedłużone ogrzewanie ogranicza potencjalne właściwości zdrowotne mleka i niszczy pewne jego zalety.

Mleko zawiera również tłuszcze. W przypadku mleka kobiecego są to tłuszcze z przewagą nienasyconych kwasów tłuszczowych (linolowy, oleinowy). W przypadku zaś krowiego w przewadze są nasycone kwasy tłuszczowe.

 Tłuszcz zwierzęcy powoduje zwiększenie ilości cholesterolu i wypłukuje wapń z organizmu. Dlatego mleko odtłuszcza się. Zresztą przyswajalność takiego tłuszczu sięga zaledwie 20% w porównaniu z bardzo wysokim stopniem przyswajalności w wysokości 80% tłuszczów roślinnych (orzechy, ziarno). Przez zabieg odtłuszczania traci się jednak nie tylko tłuszcz, ale i witaminy w nim rozpuszczalne – np. A, D, E oraz mnóstwo biopierwiastków (mangan, selen, molibden, połowę zawartosci chromu).

Mleko kobiece obfituje w witaminy rozpuszczalne w tłuszczach: A, D, E, K (szczególnie ważne dla systemu odpornościowego małego dziecka), zaś krowie – przede wszystkim w witaminy rozpuszczalne w wodzie.

To mleko kobiety zawiera wszelkie składniki przystosowane dla delikatnego, niedojrzałego jeszcze i niewykształconego przewodu pokarmowego dziecka. Pamiętasz pewnie z lektury rozdziału poświęconego układowi odpornościowemu, że w takim mleku znajduje się cała masa ciał odpornościowych.

Dodaj do tego lekkostrawne białko, odpowiednią ilość węglowodanów i tłuszczów, selen w ilości 2-krotnie większej niż w mleku krowim i witaminę E w ilości 6-krotnie większej niż w krowim. Oprócz tego mleko kobiety zawiera 2 razy więcej cholesterolu w porównaniu do mleka krowiego, ponieważ jest to niezbędne m.in. do zdrowego rozwoju mózgu dziecka.


Mówiliśmy już w części poświęconej układowi odpornościowemu, że mleko matki jest najzdrowszym i niezastąpionym pokarmem dla noworodka i niemowlęcia. Podsumujmy więc (mam nadzieję, że wybaczysz mi te „poetyckie wzloty”):


 

MLECZKO DLA DZIDZIUSIA


JEDYNIE


Z MAMUSI SŁODKIEGO CYCUSIA!

 
 

 

I jeszcze jeden mit związany z mlekiem.

Mleko nie jest w żadnym wypadku lekiem na osteoporozę! Przyczynami osteoporozy są zaburzenia hormonalne, zakwaszenie i złe przyswajanie wapnia (m.in. wskutek zaburzeń równowagi wapniowo-magnezowej, niedostatecznego poziomu witaminy A i D).


To, że zwiększymy ilość wapnia wprowadzanego do organizmu wraz z pożywieniem nie oznacza, że więcej wchłonie się go  do organizmu (przypomnij sobie odpowiednie wiadomości na temat wapnia i jego bioprzyswajalności).


 Badania wpływu warunków życia i pracy na zdrowie wskazują, że mieszkańcy Europy, Ameryki Północnej i Oceanii (wpływ Ameryki!) zużywają ponad 900 g wapnia dziennie, z czego 70-90% pochodzi z mleka i jego przetworów.


Mieszkańcy Japonii, Indii, Chile, Turcji zużywają zaledwie 300-350 g wapnia na dobę, przy czym mleko stanowi 10-30% składu ich menu. Pozostałą część stanowią, ziarna, orzechy, ryby, owoce, warzywa. Okazuje się mimo to, że stopień przyswajania wapnia u tych narodowości jest znacznie wyższy.


Nadmiar serów, twarogów, mleka – to nadmiar białka, które przy niedoborach witaminy C gnije, zatruwa i zakwasza organizm. Ten broni się przy pomocy układów buforowych, a po wyczerpaniu ich pojemności „ściąga” wapń z kości i zębów. Czyż to nie jest paradoks? W ten sposób mleko i jego przetwory przyczyniają się do powstawania osteoporozy.


Prawda, że wydaje się to aż nieprawdopodobne? Przecież tyle lat uczono nas, że mleko, to źródło wapnia.

Oczywiście, jest to prawda, ale ... I to „ALE” już poznałeś. Jak wspominaliśmy, mleko piją przede wszystkim mieszkańcy globu wywodzący się z zachodnioeuropejskiego kręgu kulturowego. Pozostałe 2/3 ludzkości mleka nie pije i ... nie choruje na osteoporozę.


Nadmiar produktów mlecznych w jadłospisie, to nadmiar białka i nadmiar nieorganicznego wapnia. Te nadmiary wywołują zaburzenia w pracy wielu narządów i trudności z przyswajaniem wielu substancji niezbędnych do prawidłowej pracy organizmu. Do tego dochodzi, że nadmiar wapnia w pożywieniu – to niedobór wapnia w organizmie.


Czy to oznacza, że powinieneś zrezygnować zupełnie z produktów mlecznych? Ależ nie. Nie bądźmy fanatykami.

Może powiesz, że autor wymądrza się, ale autor ma własne doświadczenia z mlekiem.

Od małego dziecka byłem żywiony mlekiem (ale było to mleko „prosto od krowy” – jeszcze ciepłe, wprost z udoju). Do tej pory uwielbiam mleczne zupy i to mocno słodzone.

W pewnym okresie życia, tuż przed „40-tką”, zacząłem mieć problemy z układem pokarmowym. Do tego dołączały częste bóle głowy (zwłaszcza wcześnie rano), nudności i ogólnie złe samopoczucie.


Dużo czasu kosztowało mnie skojarzenie prostych dzisiaj faktów: 1,5-2 litrów zupy na „słodko” wieczorem (przecież „lekkostrawna”!) i ból głowy rano.

Dopiero obserwacje zachowań własnego organizmu i bolesne „próby” w postaci poważnych zatruć spowodowały, że zacząłem poszukiwać przyczyn złego samopoczucia. Dzisiaj już wiem: MLEKO! Zresztą byłbym niesprawiedliwy – nie tylko mleko.


Ciężko strawna, słodka mleczna zupa zatruwa organizm i dokładnie go zakwasza. Wątroba nie jest w stanie oczyścić krwi z toksyn, zwłaszcza w nocy, kiedy krążenie słabnie i maleje zaopatrzenie organizmu w tlen. Zanieczyszczona krew trafia do mózgu i zatruwa go produktami procesów fermentacyjnych, co objawia się bólami głowy.

 Czy to oznacza, że nie piję mleka, nie jem serów i twarogów? Nic z tych rzeczy. Nie mogę przecież dopuścić do tego, aby puścić z torbami rolnictwo i cały przemysł mleczarski ...


A na poważnie: zasadą stało się dla mnie ograniczenie spożycia tych produktów. I moją ulubioną zupę mleczną gotuję sobie raz na 2-3 tygodnie albo jeszcze rzadziej, aby tylko spełnić „zachciewajki”. Do tego dochodzi odkwaszanie suplementacyjne i dieta alkalizująca. Zapomniałem już, co to ból głowy.



Fragment książki z cyklu "Barwy Twojego Zdrowia"  - "Tajemnice suplementacji odzywiania".

Autor:  Janusz Dąbrowski



michał: scalanie postów




"Sprzężony kwas linolowy (C.L..A..) jest dość istotny dla naszych organizmów jest on kwasem tłuszczowym zawartym w mięsie i produktach nabiałowych. W organizmach zwierzęcych – przede wszystkim bydlęcych – jest tworzony pośrednio poprzez przyswajanie ze spożywanej trawy.

I tu dotykamy pewnego problemu, charakterystycznego dla dzisiejszych czasów. Otóż "nowoczesne" metody hodowli bydła powodują, że zwierzęta coraz częściej nie pasą się na otwartej przestrzeni, a są trzymane w zamkniętych pomieszczeniach i karmione suchą karmą (często z dodatkami mączek pochodzących z przerobu kości – i nie tylko – zwierzęcych).

Ponieważ nie otrzymują świeżej trawy, nie są w stanie „wyprodukować” takiej ilości sprzężonego kwasu linolowego, jak przy tradycyjnych metodach hodowli. Wielu ekspertów uważa, że zawartość C.L..A. w obecnych produktach spożywczych pochodzenia zwierzęcego spadła nawet o 80% w porównaniu do lat 60-tych czy 70-tych XX wieku.

Zwykły schemat – my, „mądrzy” ludzie, w pogoni za zyskiem nauczyliśmy krowy jeść to, czego nie przewiduje ich jadłospis. Jest przecież faktem, że w krajach Unii Europejskiej dozwolono prawnie skarmianie bydła paszą z dodatkami przemysłowo przetworzonej padliny zwierzęcej lub tzw. pozostałości poubojowych. A później dziwimy się, że krowy „oszalały”. Doprawdy? Czy to krowy oszalały?"

Pozdrawiam! Uśmiech)
« Ostatnia zmiana: Marzec 19, 2009, 12:13:58 wysłane przez Michał » Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #1 : Marzec 19, 2009, 14:04:15 »

O mleku i innych żywieniowych truciznach!
Ludzkie organizmy przystosowane są głównie do jedzenia pokarmu roślinnego, a dodatki odzwierzęce znoszą zwykle tylko w niewielkich ilościach, popadając w niezliczone choroby z powodu spożywania pokarmu takiego jak mięso ssaków, ryb czy ptaków oraz innych żyjątek. W świecie bardzo przemysłowej cywilizacji problemem jest jednak chemicznie przetwarzana, konserwowana, paste- ryzowana i radioaktywnie napromieniowana żywność, której w żaden sposób nie da się zakwalifikować jako jedzenia naturalnego i zdrowego.
 Jarstwo czy wegetarianizm to przede wszystkim jedzenie zdrowe, całościowe, spożywane w naturalnej postaci bez trujących chemicznych konserwantów czy nie poddawane bardzo szkodliwym technologiom przetwarzania i na to ludzie szukający osobistego czy wewnętrznego rozwoju powinni być szczególnie wyczuleni.
Woda chlorowana, zatruta chloraminą jest trującym problemem, chociaż w czasie epidemii może być pewną pomocą, bo jednakoż chlor jest silną trucizną i jedną z kilku podstawowych przyczyn pandemii alergii, podobnie jak fluor w pastach do zębów, będący podstawową przyczyną wyniszczenia uzębienia u ludzi.

Społecznym problemem dla bardzo wielu ludzi jest spożywanie mleka, bo bardzo duża grupa ludzi nie jest w stanie ani pić mleka, ani spożywać mleczarskich wyrobów i przetworów. Najzdrowszym dla człowieka jest świeże mleko prosto od krowy, co najwyżej doprowadzone do wrzenia, bo nie wolno mleka pasteryzować poprzez gotowanie. I tak w różnych populacjach od 20-40 procent osób jest choć lekko uczulonych na różne substancje zawarte w mleku i jego przetworach nie mogąc z tego powodu spożywać mleka. Większym problemem jest mleko odtłuszczone, pasteryzowane, chemicznie przetwarzane i konserwowane, gdyż skutkiem spożywania takiej trucizny są nie tylko rozliczne dolegliwości alergiczne, ale i takie ciężkie choroby jak astma, bronchity, rak płuc, biegunki czy wzdęcia brzucha.

Społeczeństwo powinno być o tych faktach informowane, a na produktach mleczarskich przetwórni powinny być ostrzegawcze napisy i trupie czaszki, podobnie jak na papierosach, alkoholu i podobnie ciężkich narkotykach. Człowiek podobnie jak inne ssaki roślinożerne przystosowany jest do picia mleka tylko w okresie niemowlęctwa, we wczesnym dzieciństwie, a to do 2-3 roku życia, i później winien być karmiony pokarmem roślinnego pochodzenia, oczywiście z produktów całościowych, bez zubożenia stosowanych. Ludzkie dziecko najlepiej znosi ludzkie mleko z kobiecej piersi i każda matka powinna dbać o karmienie dzieci piersią, a jeśli nie jest to możliwe z powodu zaburzeń jak brak pokarmu to należy starać się szukać mamki zastępczej, która wykarmi niemowlę. Dla dzieci lepsze od krowiego jest mleko kozy lub owcy, o ile nie ma innego sposobu wykarmienia, ale to w ostateczności!

Wiele dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym nie toleruje krowiego mleka i nie cierpi mleka, a ponieważ może to być reakcja alergiczna, nie należy w ogóle dzieci zmuszać do picia mleka, szczególnie jak jest to pasteryzowana trucizna czy chemiczny wytwór w sproszkowanej postaci. Objawy nietolerancji mleka mogą objawiać się nawet po wielu latach przymuszania się do spożywania produktów mlecznych pod naciskiem pseudorodziców, którzy kierują się interesami szkodliwych koncernów mleczarskich zamiast dobrem dziecka. Jedną z przyczyn osteoporozy jest spożywanie produktów mlecznych pomimo sprzeciwu organizmu i alergicznych skutków mlekopijstwa, takich jak zakatarzenie czy bronchitoza, a także wysypki. Jeżeli dziecko po spożyciu mleka cierpi na wymioty, biegunki i wysypki, należy szukać do karmienia dziecka innych produktów niż mleko krowie i jego fabryczne przetwory. W szczególności można wypróbować mleko kozy czy owcy, zaczynając od małych dawek pokarmowych. Kilka składników zawartych w mleku powoduje u większości ludzi liczne uszkodzenia różnych narządów wewnętrznych, w układzie naczyniowym, sercu i układzie kostnym. Białko zawarte w mleku wypłukuje wapń z organizmu, osłabiając układ kostny, przyczyniając się do łatwych złamań, zwichnięć czy osteoporozy, która jest cywilizacyjnym problemem.
Nie należy słuchać hałaśliwych reklam szkodliwego przemysłu mleczarskiego, a wszystko, co pasteryzowane odrzucić w pierwszej kolejności, gdyż proces ten powoduje szkodliwe zmiany chemiczne w spożywanych produktach i wie o tym każdy dietetyk i każdy technolog żywienia, tyle, że zwykle na usługach koncernów i farmacji oszukują tacy społeczeństwo. Jakiekolwiek objawy alergii u dzieci muszą skutkować ograniczeniem bądź odstawieniem produktów z koncernów mleczarskich, a przecież dla 20-40% ludzi jedyną alternatywą jest zdrowa, nie chlorowana woda, soki warzywne i owocowe oraz mleko sojowe i podobne produkty. Białko zawarte w mleku krowim jest jedną z podstawowych przyczyn chorób serca, to chorzy na serce muszą unikać nabiału, a podobnie i jajek z ich zabójczą ilością cholesterolu! Wymienia się od 5 do 7 alergenów, bardzo groźnych, które są składnikami mleka oraz jego przetworów. Dodatkowo niektóre leki i pasze podawane bydłu skażają mleko i jego przetwory, jak penicylina, mączki zwierzęce czy białka pszenicy po przetworzeniu ich przez krowę.
 
Osteoporoza to ciężka choroba pokrywająca się na świecie dokładnie z wysokim spożyciem mleka w krajach, gdzie przemysł mleczarski dominuje na rynku i omamia ludzi, którzy w ogóle nie powinni sięgać, nawet po mleko prosto od krowy.
Pasteryzacja zamienia mleko i jego przetwory w szkodliwą zupę pełną martwych, toksycznych bakterii, które zatruwają cały organizm i niszczą przewód pokarmowy. Alergia na mleko może się skończyć zarówno gwałtowną śmiercią poprzez uduszenie jak i poważną chorobą serca, kości czy oczu, a powikłania zapalenia rogówki to często skutek mlekożerstwa. Już starożytni hindusi wiedzieli, że masło z krowiego mleka jest toksyczne i niezdrowe, a do spożycia dopuszczali je po procesie przetopienia zwanego klarowaniem, w czasie, którego wytrąca się od 1/3 do połowy całej masy masła jako toksyczne zanieczyszczenia i szkodliwe substancje, to łatwo sobie wyobrazić, co spożywa bardzo wielu ludzi. Charakterystyczne, że społeczeństwa czy plemiona długowieczne spożywają bardzo małe ilości produktów mlecznych, albo nie spożywają ich wcale żywiąc się pokarmem jarskim, czyli roślinnym! Najwięcej mleka i jego przetworów na osobę spożywają Finowie i Amerykanie i tam najwięcej ludzi ma uszkodzone serca, choruje na serce, a także na cukrzycę, która u mlekopijców bardzo często występuje. Zmiany chorych i szkodliwych sposobów odżywiania na roślinne JARSTWO jest absolutnie konieczna, a kiedy nawet wegetarianie mówią o piciu mleka to jest to mały dodatek do zasadniczego żywienia, często też od zwierząt innych niż krowa. Jeśli mówimy, żeby dzieci karmić mlekiem, to chodzi o karmienie mlekiem matki, prosto z piersi, a karmienie nawet do 4-5 roku życia nie jest niczym nagannym, bo lepiej dłużej niż za krótko w tym akurat wypadku!
 
Przymusowe podawanie mleka dzieciom w wieku szkolnym, mleka krowiego i jego przetworów skazuje je na wiele niepotrzebnych chorób i cierpień, szczególnie ta najbardziej alergicznie wrażliwą grupę 20-40% w różnych społecznościach. A przecież już kultura staropolska uważała, że najzdrowsza postać mleka to mleko zsiadłe, a resztki po zebraniu masła na klarowanie czy śmietany do ciast często dawano zwierzętom jako paszę, a nie ludziom! Miliony ludzi cierpi na objawy osteoporozy, osłabienia serca, cukrzycę, a co gorsza na ciężkie postacie depresji, których częstą przyczyną jest nadmierne spożywanie mlecznych wytworów. Insulinozależna cukrzyca, zapalenie uszu, anginy i bronchity, choroby dróg oddechowych, zawały i miażdżyce leczy się drastycznie ograniczając lub kategorycznie odstawiając wszelki nabiał od krowy! Szkodliwy wpływ krowiego mleka, pogarszany przez pasteryzację i konserwanty odkrył dla ludzi Zachodu naukowo dr Max Bircher-Benner, pionier dietetyki już w drugiej połowie XIX wieku i to jest wiedza, którą Szwajcaria ma do dania Europie, zamiast szkodliwych reklam trującej Milka. Biała śmierć, to biały cukier, biała mąka, biała sól i białe mleko, cztery podstawowe trucizny współczesnego świata, trucizny szkodliwe dla większości ludzi, których każdy człowiek powinien unikać. Żyjcie ludzie w dobrym zdrowiu! (LM)

Znalezione w necie...
Pozdrawiam - Thotal Uśmiech

Zapisane
Hans Olo
Gość
« Odpowiedz #2 : Marzec 19, 2009, 15:07:14 »

Nie pisze się "znalezione w necie", tylko podaje się linka.
« Ostatnia zmiana: Marzec 19, 2009, 15:07:24 wysłane przez Hans Olo » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #3 : Marzec 19, 2009, 15:15:12 »

Jak zauważyłem popularne wśród niektórych jest także "gdzieś było napisane na forum, znajdź sobie." Powalająca elokwencja.
Zapisane
Bonifacy1
Gość
« Odpowiedz #4 : Marzec 19, 2009, 15:17:06 »

 Mleko lubie, ale tylko z
Zapisane
Hironobu15
Gość
« Odpowiedz #5 : Marzec 19, 2009, 15:54:14 »

Ja zwykle pijam sojowe, zwykłego nie znosze no... ewentualnie czekoladowe.
Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #6 : Marzec 19, 2009, 17:48:35 »

Większośc wyprodukowanej soi na świecie jest modyfikowana genetycznie... Zły
W poprzednim poście nie podałem linka, bo nie został wcześniej zapisany.
Wszystkich niedopieszczonych serdecznie przepraszam. Mrugnięcie

Pozdrawiam - Thotal Uśmiech
Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #7 : Marzec 19, 2009, 18:21:37 »

No i tak zeby juz calkiem dokopac mleku, jeszcze jeden artykul:
http://integra.xtr.pl/teksty/PijMleko.htm
« Ostatnia zmiana: Marzec 19, 2009, 18:23:33 wysłane przez diabolicq » Zapisane
Neo Killuminati
Gość
« Odpowiedz #8 : Marzec 19, 2009, 22:09:13 »

FAjnie bybyło jak by jakiś *mądry człowiek spisał grupe produktów , w większości modyfikowanych genetycznie a dostępnych ogólnie ..

Jak np Thotal stwierdził że soja w większości modyfikowaną jest ..
Bo ostatnio zastanawiam sie już przed zjedzeniem jabłka każdego , witamina .. ? Modyfikowana trucizna .. ? Witamina .. ? Tru ....... I zawsze stawiam na witamina Duży uśmiech ale zastanawiam sie nad wegetarianizmem Uśmiech

pozdro dla tych co też ich gnębią myśli czy jedzą zdrowe rzeczy czy modyfikacje od naszych *ojców Nowego Porządku Mrugnięcie
Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #9 : Marzec 20, 2009, 11:05:00 »

CUKIER

Cukier jest niewątpliwie jedną z najbardziej niebezpiecznych substancji, jakie znajdują się dzisiaj na rynku. Mówimy tutaj o sacharozie: białej, krystalicznej substancji rafinowanej z soku trzciny cukrowej lub buraka, co odziera ją z wszelkich witamin, minerałów, protein, włókien, wody oraz innych synergetyków, czyli substancji wzajemnie wzmacniających swe działanie. Biały cukier jest przemysłowo przetworzonym związkiem chemicznym, a nie naturalnym produktem żywnościowym, nie nadaje się więc do spożycia. Inne cukry: fruktoza (występująca w owocach i miodzie), laktoza (w mleku) i maltoza (w ziarnach zbóż) są substancjami naturalnymi o wartości odżywczej. Surowy cukier, melasa, jest gruboziarnistą, brązową, lepką substancją, która powstaje podczas najzwyklejszego gotowania soku z trzciny cukrowej, i także jest zdrowym produktem spożywczym, jednak na Zachodzie niezwykle trudno dostępnym. Tak zwany cukier brązowy, sprzedawany w supermarketach, nie jest niczym innym jak rafinowanym cukrem białym z niewielką domieszką melasy, nadającej mu smak i kolor. Nie jest to „zdrowa żywność".





Cukier tłumi działanie układu odpornościowego, zmuszając trzustkę do wydzielania dużych ilości insuliny, która konieczna jest do jego rozłożenia. Insulina pozostaje w krwiobiegu jeszcze długo po rozkładzie cukru, co utrudnia przysadce mózgowej wydzielanie hormonu wzrostu. Hormon ów pełni funkcję głównego regulatora układu odpornościowego, a więc każdego objadającego się codziennie cukrem prędzej czy później czeka ostry niedobór tego hormonu, w konsekwencji zaś obniżenie odporności na skutek nieustannego nadmiaru insuliny we krwi. Rafinowany, biały cukier traktowany jest przez układ odpornościowy jak obce ciało z uwagi na swą nienaturalną strukturę chemiczną oraz obecność przemysłowych zanieczyszczeń powstałych w procesie przetwórczym. Tym samym cukier niepotrzebnie wywołuje reakcje obronne, osłabiając odporność organizmu, jest dla niej jak miecz obosieczny.

Cukier jest głównym winowajcą odpowiedzialnym za wywoływanie wielu chorób i stanów degeneracyjnych. Z łatwością może stać się przyczyną cukrzycy, jest głównym czynnikiem prowokującym kandydozę. Obydwie te przypadłości w zindustrializowanym świecie Zachodu nabierają cech epidemii. Ponieważ cukier jest z odżywczego punktu widzenia „pusty", organizm zmuszony jest przy jego trawieniu „pożyczać" brakujące witaminy i minerały oraz inne substancje synergiczne z własnych narządów i tkanek. Objadanie się cukrem wyczerpuje zapasy odżywcze organizmu. Ostatnio zebrano dowody, że powoduje on próchnicę nie tyle poprzez kontakt z zębem, ile przez wysysanie wapnia od wewnątrz. Cukier ograbia organizm z potasu i magnezu, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania serca, z czego wynika, że jest jednym z głównych sprawców chorób tego narządu. Uszczuplenie przez cukier zapasu składników odżywczych może wyzwalać silne łaknienie - organizm chce bowiem uzupełnić swą ograbioną „spiżarnię".

Większość ludzi zjada więcej cukru, niż ich organizm jest w stanie przetworzyć na energię. Wątroba przetwarza wówczas jego nadwyżki na trójglicerydy i odkłada je w postaci tłuszczu albo z produktów ubocznych cukru produkuje osadzający się w żyłach i tętnicach cholesterol. Wynika z tego, że cukier jest głównym sprawcą otyłości i arteriosklerozy.

Cukier także uzależnia. W Sugar Blues William Dufty pisze: „Różnica pomiędzy uzależnieniem od cukru a narkomanią polega w znacznej mierze na stopniu". Nagłe zrezygnowanie z cukru nieodmiennie wywołuje symptomy odwykowe, które zwykliśmy przypisywać odstawieniu narkotyków: zmęczenie, znużenie, depresję, niestałość nastrojów, bóle głowy, kończyn. Uzależniającą naturę cukru odzwierciedla bieżące jego spożycie w USA- średnia wynosi 130 funtów na głowę rocznie, czyli około 1/3 funta dziennie, co można już zakwalifikować jako „nadużywanie substancji". Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jaką ilość cukru codziennie spożywa, bo ukryty jest w różnych potrawach. Puszka typowego napoju chłodzącego zawiera około dziewięciu łyżeczek rafinowanego, białego cukru.

Spożycie cukru w USA jest tak wielkie, że staje się to przyczyną napięć społecznych wywoływanych przez zgubny wpływ, jaki ma na ludzi cukier. Szczególnie dotyka to dzieci, u których występują coraz ostrzejsze objawy zaburzeń w zachowaniu i obniżenie zdolności uczenia się. Doktor C. Keith Connors z Children's Hospital w Waszyngtonie ustalił, że istnieje „śmiertelny" związek pomiędzy spożyciem cukru wraz z węglowodanami (należą do nich między innymi wszelkiego rodzaju płatki, ciasta i herbatniki) a gwałtownym zachowaniem, nadciśnieniem i trudnościami z nauką. W innych badaniach stwierdzono, że w więzieniach po wyeliminowaniu z więziennej diety cukru i skrobi zmniejsza się liczba aktów gwałtu. Rząd Singapuru zabronił w 1991 roku sprzedaży słodzonych napojów chłodzących w szkołach i ośrodkach młodzieżowych, powołując się na niebezpieczeństwo, jakie ze strony cukru zagraża zdrowiu psychicznemu i fizycznemu dzieci.


Pousówałem posty, które wyczyściła Kiara, skutkiem czego niektóre teksty innych forumowiczów sprawiają wrazenie "spamu". Proszę ich nie scalać.
Darek.

« Ostatnia zmiana: Kwiecień 12, 2009, 19:12:32 wysłane przez Dariusz » Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #10 : Marzec 20, 2009, 11:07:04 »

SYNTETYCZNE WITAMINY

Syntetyczne witaminy "To strata pieniędzy" - twierdzi prof. Rory Collins z Uniwersytetu Oksfordzkiego, szef zespołu, który przez pięć lat badał 20 tys. osób w wieku od 40 do 80 roku życia, faszerujących się preparatami witaminowymi.

Sztuczne witaminy to zwykle krystaliczna nieorganiczna substancja obca dla organizmu. Wchłania się ona do organizmu z trudnością, lub też nie jest w ogóle przyswajana, a szczególnie jeśli mają miejsce zaburzenia jelitowe. Łatwo się o tym przekonać obserwując mocz po spożyciu witamin. Zmienia on kolor i wręcz przyjmuje zapach spożytych witamin. Nierzadko po spożyciu sztucznych witamin mają miejsce różne formy nietolerancji organizmu, a w szczególności mdłości, osłabienie, swędzenie . Przeciążane są nerki i wątroba, oraz naruszana równowaga i proporcje składników mineralnych w organizmie. Nie przeszkadza to wielu firmom sprzedawać takie suplementy ...


Jest stosunkowo dużo dowodów na to, że syntetyczne witaminy nie działają tak jak można by od nich oczekiwać, aczkolwiek fakty na ten temat nie są powszechnie znane, a wręcz utajniane. Ponieważ jest to wbrew interesom ogromnemu lobby farmaceutycznemu, dokładają oni wiele starań, aby nie dokonywano wiarygodnych badań i nie udostępniano wyników już przeprowadzonych badań. Jeżeli by znaczna część społeczeństwa poznała te informacje, oznaczałoby to w ewidentny sposób dochody tych firm.

Tymczasem, takowe badania istnieją i każdy kto o nich wie i chce się z nimi zapoznać ma takową możliwość. Kilka przykładów:

Amerykański Instytut Badań nad Rakiem przeprowadził badanie znane w świecie medycznym jako ATBK. Grupie mężczyzn w wieku powyżej 49 lat podawano syntetyczny betakaroten, innej grupie sztuczną witaminę E, grupie kontrolnej nie podawano żadnych witamin. W pierwszej grupie - palaczy, gdzie spodziewano się zmniejszenia ilości chorób, a w szczególności chorób nowotworowych efekt doświadczenia był zaskakujący. Zachorowalność na raka płuc wzrosła o 18 %. W grupie, w której podano sztuczną witaminę E (alfatokofertol) nieco rzadziej zdarzały się nowotwory prostaty, jelita grubego i zawały serca, jednakże stwierdzono ewidentnie więcej przypadków raka pęcherza moczowego i kilku innych nowotworów. W grupie, której podawano syntetyczny beta-karoten śmiertelność wzrosła o 8 %.

Inne badanie, przeprowadzone 2 lata później, upowszechniane w piśmiennictwie medycznym jako Caret, dokonane na grupie ponad 18.000 osób palących papierosy, które paliły, lub pracowały przy azbeście, polegało na podzieleniu na dwie grupy. Jednej podawano syntetyczny beta-karoten, oraz sztuczną witaminę E, druga grupa otrzymywała placebo. Założono okres trwania badań na 8 lat, lecz zaistniała konieczność ich przerwania znacznie wcześniej , ponieważ u przyjmujących syntetyczny betakaroten ilość przypadków zachorowania na raka płuc wzrosła o 28%, a śmiertelność ogólna zwiększyła się o 17%. Podano również, że tenże betakaroten spowodował wzrost zawałów serca o 26%.

Opublikowane w 2000 r. wyniki badań na grupie 573 ochotników, którym podawano 500 mg. sztucznej witaminy C przez okres 12-18 miesięcy. Zaobserwowano zwiększoną szybkość postępowania zmian miażdżycowych, a szczególnie większą szybkość zawężania się tętnic szyjnych. Dodatkowo, u palaczy tytoniu proces ten postępował nawet 5 razy szybciej.

Sztuczna witamina C, może prowadzić do powstawania substancji uszkadzających DNA - wynika z badań opublikowanych w znanym naukowym miesięczniku "Science". Tenże kwas askorbinowy, był przedmiotem badań biologów molekularnych badających wpływ antyutleniaczy na DNA. Nasz materiał genetyczny jest niezwykle wrażliwy na działanie tzw. wolnych rodników, które przyczyniają się do powstawania uszkodzeń w DNA i w konsekwencji do mutacji. Następstwem mutacji może być zapoczątkowanie różnych procesów chorobowych, takich jak np. nowotwory. Takie wnioski wynikają z opublikowanych tamże naukowców amerykańskich z Center for Cancer Pharmacology – Uniwersytetu z Filadelfii, kierowanych przez Iana Blaira wykazały, witamina C może przyczyniać się do powstawania niezwykle szkodliwych dla DNA substancji - tzw. genotoksyn. Niekoniecznie więc witaminy musi oznaczać zdrowie .

Po drugiej stronie naszej planety inny wybitny znawca ludzkiego organizmu, G.P Małachow w sposób bardzo prosty i jednoznaczny stwierdza:

„Aktywność witamin zależy w wielkiej mierze od składnika białkowego. Bez tej drugiej połowy nie są one efektywne i w ogóle w procesie wyprodukowania ich w sposób sztuczny z formy organicznej przechodzą w krystaliczną, która w swojej istocie jest formą nieorganiczną i w takiej postaci nie jest przyswajana. Takie "leczenie" obciąża wątrobę i nerki, naruszając niezbędny bilans w organizmie, wprowadzając chaos zamiast struktur uporządkowanych. Gdy zażywamy witaminy naturalne w większej ilości niż jest to nam potrzebne, drobnoustroje rozkładają i wyprowadzają zbędne z nich z organizmu. Praktycznie nie jest możliwe przedawkowanie witamin naturalnych, inaczej się dzieje z witaminami sztucznymi. Znam osobiście przypadek, gdy dziecko zjadło paczkę takich "witamin” i umarło. Jako przykład szkodliwego oddziaływania dużych dawek witamin sztucznych. proponuję fragment artykułu: "witamina C ma reputację preparatu nieszkodliwego. Jednak ostatnio lekarze coraz częściej zaczęli wykrywać u ludzi skutki uboczne zażywania zbyt dużych dawek witaminy C. Wszystkie wirusowe choroby układu oddechowego, grypa i niektóre inne schorzenia, przebiegają i powstają częściej u ludzi, którzy biorą 4-6 a nawet 10 g na dobę witaminy C przy normie 100 mg." Uczeni wielu krajów są solidarni w swojej opinii, że zażywanie witaminy C nie zwiększa odporności organizmu"na przeziębienia, a zbyt wielkie dawki tej witaminy zdecydowanie utrudniają leczenie niektórych schorzeń zakaźno-alergicznych, np. reumatyzmu. Najbardziej niebezpiecznym skutkiem przedawkowania witaminy C jest zwiększona krzepliwość krwi, na skutek, czego powstają skrzepliny. Zbyt duże ilości witaminy C podrażniają błonę śluzową układu żołądkowo-jelitowego, z czym wiążą się mdłości, wymioty, zgaga, biegunki. Olbrzymia salaterka surówki z kapusty, marchwi, pietruszki, zawierająca furę naturalnej witaminy C, nie spowoduje niczego podobnego. Oto, dlaczego amatorzy "sztucznych witaminek" miewają często zapalenie żołądka, wrzody żołądka i dwunastnica, Witamina C może sprzyjać tworzeniu się kamieni w nerkach, pęcherzu z soli kwasów szczawiowego i moczowego. Chorzy na cukrzycę powinni wiedzieć, iż duże ilości witaminy C hamują produkowanie insuliny przez trzustkę i podnoszą poziom cukru w moczu i krwi. Najświeższe badania wykazały, że duże dawki witaminy C zwalniają przekazywanie impulsów nerwowo-mięśniowych, wskutek czego powstaje zmęczenie w mięśniach, narusza się koordynacja odruchów wzrokowych i nerwowych. Wniosek jest jednoznaczny: zażywajcie tylko naturalne witaminy”

Przeskoczmy znowu na drugą półkulę i spójrzmy co mówi gr. Joel Wolles, nominowany do nagrody Nobla w dziedzinie medycyny:

Wykładając na uniwersytecie w stanie Michigan, poznałem człowieka, który jest właścicielem przenośnej ubikacji. Opowiedział, co w nich znajduje wśród nie strawionych przez ludzki żołądek resztek. Zawartość pojemnika przenośnej toalety, zanim zostanie wpuszczona do kanału przechodzi przez filtry, na których zatrzymują się rzucane przez dzieci do muszli kamienie oraz wszelkie nie rozpuszczone sokami żołądkowymi substancje. Mój rozmówca zaprowadził mnie do swojego warsztatu i pokazał stertę czegoś, co nazwał witaminami i minerałami. Zapytałem go skąd on to wie, że to witaminy. Odpowiedział, że na tym jest przecież napisane np. multiwitamina. Wiele firm produkuje witaminy, które źle rozpuszczają się zarówno w wodzie, jak i w soku żołądkowym





Obserwacje mieszkańców Los Angeles wykazały, że u osób, które zażywały megadawki syntetycznej witaminy C, złogi w tętnicach szyjnych powstawały 2,5 razy szybciej niż u ludzi nie stosujących żadnych witamin. Jeszcze gorzej na przyjmowaniu preparatów witaminowych wyszli palacze papierosów - miażdżyca rozwijała się u nich aż pięciokrotnie szybciej niż u innych. "Takiej zależności nie zaobserwowaliśmy jedynie u tych, którzy dbali o dietę bogatą w warzywa i owoce" - twierdzi dr James H. Dwyer z Uniwersytetu Karoliny Południowej.

Syntetyczna witamina C zakwasza organizm, a nasze organizmy zwykle i tak są zbyt mocno zakwaszone.

Z jakiego powodu medycyna akademicka, a w szczególności firmy farmaceutyczne bardzo nie chcą, aby znane były fakty dotyczące witaminy C i towarzyszących jej bioflawonoidów (naturalnych suplementów)? Z bardzo prostego powodu: informacje są dość skutecznie skrywane przed opinią publiczną, ponieważ każdy myślący człowiek szybko dochodziłby do wniosku, że skoro naturalna witamina C w otoczeniu bioflawonoidów może leczyć nawet zachorowania spowodowane wirusem Ebola, polio, ptasią grypę, gorączkę zachodniego Nilu, hemofilię, szkorbut, gościec stawowy, zapalenie nerek, to co może zdziałać w przypadku innych, nieco mniej niebezpiecznych patologii w rodzaju przeziębienia ...

Jedno z najważniejszych czasopism w dziedzinie farmakologii "Trends in Pharmacological Science" doniosło, że "Naturalne flawonoidy wykazują silne działanie antyalergiczne, przeciwzakaźne, i przeciwwirusowe. Zazwyczaj substancje te występują w codziennym pożywieniu, co sugeruje, że pełnią one ważną rolę w modyfikowaniu reakcji organizmu na naturalne, biologiczne substancje."

Zwolennik medycyny naturalne, lekarz, który tysiące pacjentów yleczył metodami nieinwazyjnymi, a poprzez swe książki pomógł kolejnym tysiącom, o witamonach syntetycznym mówi tak:

 

Syntetyczne witaminy jest to krystaliczna, nieorganiczna substancja obca dla organizmu. Jest z trudnością przyswajana przez organizm, albo wręcz nie jest w ogóle przyswajana (szczególnie w zaburzeniach metabolizmu).

 

Zapisane
waldii88
Gość
« Odpowiedz #11 : Marzec 21, 2009, 22:56:45 »

A ma ktoś jakieś informacje na temat soli i mąki?

Pozdrawiam !!!
Zapisane
Dariusz
Gość
« Odpowiedz #12 : Marzec 23, 2009, 21:09:10 »

O soli znajdziesz coś w "Leki z bozej apteki".
Mąka tez nie bardzo nam sprzyja. Zresztą wszystko w nadmiarze jest przeciw nam.
Zapisane
waldii88
Gość
« Odpowiedz #13 : Marzec 23, 2009, 21:28:57 »

Dzięki Dariusz Uśmiech Jak przeczytałem ten wątek to zacząłem bardziej się interesować tym co jem i piję... Trzeba teraz ograniczyć niektóre produkty, z początku będzie trudno ale jakoś dam radę Uśmiech
Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #14 : Marzec 23, 2009, 22:51:38 »

Prawie wszystko co jemy nam szkodzi, taki juz urok naszego "zycia".
Ale jest cos co mnie bardzo zastanawia:

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Muzyka aniołów, seks i kundalini.

David Hudson postanowił sprawdzić, jak duże dawki białego proszku złota podziałają na zdrowego człowieka - czy rzeczywiście wprowadzą go na wyższy stopień oświecenia. W eksperymencie wziął udział pewien mężczyzna (nazwisko nie zostało ujawnione). Zaczął przyjmować duże dawki jednoatomowego rodu i irydu - po 500 miligramów dziennie przez 30 dni, zgodnie z egipskim rytuałem przejścia. Po 5-6 dniach zaczął słyszeć w głowie dźwięk o wysokiej częstotliwości, który nie milkł nawet na chwilę, a który był tak potężny, że często zagłuszał inne dźwięki. (Podobno to ten dźwięk, który wschodni mistrzowie polecają znaleźć w swojej głowie podczas medytowania.) Przy czym dźwięk ten zupełnie mężczyźnie nie przeszkadzał, określał go nawet słowem „nektar”. Po 60 dniach od przyjęcia pierwszej dawki do dźwięku, coraz potężniejszego, doszły sny, objawienia i wizje. Mężczyzna twierdzi, że przychodzą do niego świetliste istoty, by go uczyć, a nawet uprawiać z nim miłość. Hudson uznał, że choć to dziwne, to nie niedorzeczne: kiedyś podobno ludzie kochali się z aniołami. Lecz to nie wszystko. Mężczyzna opowiadał, że zaczął miewać orgazmy - najpierw jeden dziennie, potem więcej, po kilkanaście. Były zupełnie poza jego kontrolą. Aż w końcu pewnego dnia poczuł, jak kolejny orgazm pojawił się w okolicach lędźwi i zaczął przesuwać się w górę poprzez kolejne czakramy, aż wreszcie wytrysnął czubkiem głowy.

To zupełnie przypomina wspominane przez nauki wschodu przebudzenie kundalini - energetycznego węża, który śpi w każdym człowieku przy czakramie korzenia, a którego obudzenie ma nam dać oświecenie.
Słynne Ryty Tybetańskie, których celem było zharmonizowanie czakramów w celu przywrócenia zdrowia i młodości, kończyły się Rytem Szóstym, seksualnym, którego odpowiednie wykonanie
miało obudzić kundalini. Jednak nieprzygotowani do oświecenia mogli nawet stracić rozum.

Zainteresowanym polecam calosc:  http://www.eioba.pl/a76806/czy_kamien_filozoficzny_naprawde_juz_istnieje
« Ostatnia zmiana: Marzec 24, 2009, 09:48:45 wysłane przez diabolicq » Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #15 : Marzec 24, 2009, 09:52:50 »

Newiem skad Tobie przyszlo takie porownanie do glowy.
Kiaro zapoznaj sie z caloscia dokumentu to jest tylko fragment. Wyciagasz mylne wnioski.


Według teorii Stitchina-Gardnera, „co to jest” było substancją produkowaną przez sumeryjskich bogów, która dawała oświecenie, zdrowie i niezwykle długie życie. Bogowie karmili nią swoich ulubieńców, pierwszych ludzi-królów, a ci żyli po kilkaset lat (np. Adam żył ponoć 980 lat, jeśli wierzyć Staremu Testamentowi). Potem bogowie odeszli, skończyła się dostawa Ma-Na, ludzcy władcy żyli coraz krócej. Ale podobno niektórzy z nich byli przeszkoleni w produkcji Ma-Na. Nie był to ponoć oryginalny Gwiezdny Ogień Annunaki - substancja robiona z krwi miesięcznej bogini - ale i ta produkowana na ziemi z alchemicznego (czyli jednoatomowego) złota też spełniała swoje zadanie.

Z czasem zapomniano, jak produkować Ma-Na. Nad odzyskaniem zapomnianej wiedzy przez wieki mozolili się alchemicy, próbując otrzymać kamień filozoficzny - biały proszek złota, z którego można zrobić eliksir zdrowia i nieśmiertelności. Który jest światłem życia i prowadzi do oświecenia.
« Ostatnia zmiana: Marzec 24, 2009, 10:00:10 wysłane przez diabolicq » Zapisane
Neo Killuminati
Gość
« Odpowiedz #16 : Marzec 24, 2009, 11:24:02 »

No tak i tekst nie mówi o zewnętrzności , złoty proszek podobno oddziaływał na DNA które jest dosyć "wewnęrzne" Mrugnięcie .
Tak więc mógł dużo pomóc organizmowi..
Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #17 : Marzec 24, 2009, 11:51:12 »

Niemozna dbac o swoj rozwoj duchowy z pominieciem swojego rozwoju fizycznego(zewnetrznego).
Często zapominamy o ciele, nie dbamy o jego  rozwój. Jednocześnie dążymy do czegoś, co jest gdzieś bardzo daleko, nie teraz. Wszędzie jest lepiej, ale nie tutaj, a na pewno nie w ciele.


"To co jemy ma również dużo wspólnego z neuroprzekaźnikami, czyli substancjami chemicznymi, które przekazują sygnał przez synapsę (połączenie między komórkami nerwowymi). Nasz mózg wytwarza około siedemdziesiąt różnych neuroprzekaźników, w tym adrenalinę oraz endorfiny. W książce „Brain Food”, Brian i Roberta Morgan piszą, że „jakiekolwiek niedobory składników odżywczych mogą obniżyć poziom pewnych neuroprzekaźników, a tym samym niekorzystnie wpłynąć na zachowania, za które są one odpowiedzialne. Ma tu również miejsce sytuacja odwrotna: można wyeliminować problemy fizyczne lub psychiczne, podnosząc poziom odpowiednich neuroprzekaźników poprzez proste zmiany w składzie diety”."

Jesli ta nasza energia(moc) jest slaba to jak moze sobie poradzic z regeneracja naszego ciala tak zniszczonego i zatrutego, z duzymi brakami mikroelementow tak potrzebnych naszemu rozwojowi.

Tak wiec dbajac o wlasne cialo dbamy o nasz rozwoj duchowy - energetyczny. Od tego nalezy zaczac.
Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #18 : Marzec 24, 2009, 12:12:21 »

Zgadzam się w stu procentach, dodam tylko, że oczyszczanie organizmu z toksyn jest równie ważne co suplementacja. Nasze ciało, nasza ŚWIĄTYNIA jest też jakby światem zewnętrznym i traktować go trzeba elementami zewnętrznymi; odpowiedniej wibracji wodą, pokarmem i dodatkami uzupełniającymi niedobory.
Niedoskonałość genetyczna naszego ciała powinna być "uzbrojona" dodatkowo, jeśli są ku temu możliwości.


Pozdrawiam - Thotal Uśmiech
Zapisane
Michał
Gość
« Odpowiedz #19 : Marzec 24, 2009, 14:07:44 »

a to był taki miły temat o mleczku.. i jak zwykle bitwa o orgazmy oświeceniowe i temu podobne złote proszki..

czy to aby jeszcze leży w tematyce tego topika?  Mrugnięcie
Zapisane
Michał
Gość
« Odpowiedz #20 : Marzec 24, 2009, 14:16:08 »

powtórzę dla poniektórych "gapciów"..


koniec offtopa  Cool  ... bo już chwytam za nożyczki  Cool
« Ostatnia zmiana: Marzec 24, 2009, 14:16:26 wysłane przez Michał » Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #21 : Marzec 24, 2009, 14:22:22 »

Masz racje Michal.
 
                                WODA

To, co leci z kranów większości miast, to ciecz a nie woda. Jest to „coś” w miarę klarownego, przezroczystego.

Czy jest to jednak życiodajna woda? Jeśli tak, to dlaczego herbata z tej  „wody”  jest Ci wstrętna?

Dlaczego na powierzchni herbaty tworzy się „kożuch”?

Dlaczego kubek, szklanka od herbaty pokrywa się ciemnym nalotem, który tak trudno jest usunąć?

Dlaczego kupujesz wodę w sklepach nie mając w dodatku żadnej  pewności, że jest to coś, co chciałeś kupić?


Dlaczego polecają Ci zmywać twarz mleczkiem kosmetycznym, tonikiem, a nie wodą?


http://www.eioba.pl/a78136/o_zanieczyszczeniach_wody_pitnej_i_wielu_innych_sprawach
Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #22 : Kwiecień 11, 2009, 09:48:08 »

Pić albo nie pić - oto jest pytanie

Nawet niewielkie spożycie alkoholu zwiększa u kobiet ryzyko zachorowania na wiele rodzajów nowotworów - dowodzą badacze z Uniwersytetu w Oxfordzie. O wynikach ich badań informuje czasopismo Journal of the National Cancer Institute.

Niezwykle istotną cechą przeprowadzonego studium jest fakt, iż objęło ono niemal 1,3 mln pacjentek. Ich stan zdrowia obserwowano średnio przez 7 lat (pierwsze panie zapisano do udziału w badaniu w roku 1996, ostatnie - w 2001 r.). Na różnego rodzaju nowotwory zachorowało w tym czasie 68 775 pań.

Związek pomiędzy częstotliwością występowania chorób nowotworowych i umiarkowaną konsumpcją alkoholu nie był dotychczas znany, nie licząc odkrytej kilka lat temu zależności pomiedzy spożywaniem napojów wyskokowych i wzrostem liczby zachorowań na raka piersi. Najnowsze badania potwierdziły tę zależność, a także dostarczyły nam nowych, niepokojących danych na temat raka innych narządów: odbytnicy oraz wątroby. Sytuacja wyglądała jeszcze mniej korzystnie, gdy dana kobieta była jednocześnie palaczką. Znacznie wzrastało wówczas prawdopodobieństwo zachorowania na raka jamy ustnej, gardła i przełyku oraz krtani.

Badacze z Oxfordu obliczyli, że każdy dodatkowy drink dziennie oznacza wzrost prawdopodobieństwa zachorowania na raka piersi przed 75. rokiem życia o 11 przypadków na tysiąc osób z całej populacji (tzn. osób zdrowych i chorych). Ryzyko zachorowania na raka odbytnicy, przełyku, krtani i wątroby wzrastało o od 0,7 do 1 przypadku na 1000.

Zaobserwowaną różnicę można uznać za wyraźną, gdyż łączna liczba kobiet chorujących na nowotwory wynosi w krajach rozwiniętych około 118 na 1000 pań z populacji ogólnej. Ryzyko raka wzrastało przy tym wyraźnie wraz z ilością spożywanego alkoholu (każda kolejna porcja dziennie zwiększała je o ok. 15 przypadków na 1000), lecz rodzaj przyjmowanych napojów nie grał roli.

Choć wzrost ryzyka związanego ze spożywaniem dodatkowego drinka dziennie może się wydawać niewielki dla niektórych typów nowotworów, powszechność umiarkowanego spożycia alkoholu wśród kobiet z wielu populacji oznacza, że liczba przypadków nowotworów związanych z alkoholem jest istotnym problemem z punktu widzenia zdrowia publicznego - podkreślają w swojej publikacji autorzy.

Zebrane informacje mogą wpędzić niejedną kobietę w poważne dylematy związane z własnym zdrowiem. Wiadomo bowiem doskonale, że spożywanie niewielkich ilości napojów wyskokowych znacząco poprawia kondycję układu krążenia. Decyzja należy do samych zainteresowanych...


Co bardziej szkodzi wątrobie: regularne picie z umiarem, czy weekendowe imprezy "na całego"? Wbrew powszechnemu mniemaniu okazuje się, że zdecydowanie to pierwsze. O odkryciu informują naukowcy z Uniwersytetu Southampton.

Studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Addiction, objęło 234 osoby z chorobami wątroby. 106 z nich cierpiało na alkoholową chorobę wątroby, która w 80 przypadkach przerodziła się w marskość lub postępujące włóknienie tego narządu.

Jak wynika z przeprowadzonej analizy, aż 71% pacjentów z alkoholową chorobą wątroby piło alkohol niemal codziennie, choć z różną intensywnością. W grupie dotkniętej innymi chorobami tego narządu zdecydowana większość piła alkohol okazjonalnie, a zaledwie 8% jej członków zaglądało do kieliszka co najmniej 4 razy w tygodniu.

Kolejna istotna informacja uzyskana dzięki studium dotyczy wieku, w którym rozpoczynano konsumpcję napojów wyskokowych. Okazuje się, że pacjenci z alkoholową chorobą wątroby zaczynali swoje przygody z etanolem w wieku około 15 lat, zaś od 20. roku życia spożywali napoje alkoholowe znacznie częściej i w większej ilości.

Główny autor badania, dr Nick Sheron, podsumowuje uzyskane wyniki: jeśli mamy odwrócić trend dotyczący śmierci z powodu chorób wątroby, oprócz ogólnego zmniejszenia konsumpcji alkoholu - czyli walki z piciem na umór oraz nieuregulowanym marketingiem - musimy znaleźć sposób, by zidentyfikować osoby najbardziej narażone na rozwój chorób związanych z [konsumpcją] alkoholu na znacznie wcześniejszym etapie. Prawdopodobnie powinniśmy też przywiązywać uwagę do częstotliwości picia równie pilnie, co do okazjonalnego picia dużych ilości alkoholu.

Zdaniem autorów osoby narażone na konsumpcję znacznych ilości alkoholu powinny być edukowane w taki sposób, by ograniczyć regularne spożywanie napojów wyskokowych i zapewnić wątrobie chociaż kilka dni "odpoczynku" w tygodniu. Idealnym etapem życia, na którym powinno się podejmować tego typu interwencje, jest według badaczy moment zmiany zwyczajów z weekendowego picia "na całego" na picie mniej intensywne, lecz znacznie bardziej regularne.

« Ostatnia zmiana: Kwiecień 11, 2009, 09:51:11 wysłane przez diabolicq » Zapisane
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #23 : Kwiecień 16, 2009, 14:00:52 »

Alkohol... Używka czy miękki narkotyk?

Spirytus otrzymano przez destylację wina już w XI wieku. Ale co tam XI wiek jeśli najstarsze ślady browarnictwa pochodzą już sprzed 6 tysięcy lat. Wino jest przy tym stosunkowo niedawno odkrytym trunkiem, jeśli nastrasza butelka świata z winem liczy 1602 lata. Jak odkryto alkohol – nie wiadomo. Najbardziej prawdopodobna hipoteza zakłada, że zdecydował przypadek.

Piwo narodziło się gdzieś pomiędzy Eufratem a Tygrysem a wino w Grecji i Rzymie. Piwo było traktowane jako substytut wina i pito je gdy wina aktualnie nie było a Rzymianie dodatkowo twierdzili, że piwo żłopią barbarzyńcy. Niektóre współczesne kobiety uważają zresztą tak samo. A to właśnie one w starożytności wyrabiały piwo do czasu kiedy kasę zwietrzyli mnisi. Oni zaczęli pierwsi masowo produkować piwo i wino. Dziś alkohol otrzymuje się przez hydratację z ropy naftowej albo fermentację alkoholową.

Słowo „alkohol” prawdopodobnie pochodzi z języka arabskiego – od słów al ghul oznaczających: zły duch. Choć z drugiej stronie zmieniło się znaczenie – pierwotnie oznaczało bowiem barwnik do brwi używany przez piękności haremowe. Później zaś określano nim wszelkie proszki drobnoziarniste. Piwo było nazywane także „boskim napojem” u nas znany był „miód pitny”. Obecnie słowem „alkohol” określa się wszystkie napoje alkoholowe (piwo, wino, wódka, brandy, likier itp.).

A właściwie alkohol, to nazwa związku chemicznego zawierającego wiązanie kowalencyjne pomiędzy grupą -OH a atomem węgla. Najbardziej znane z alkoholi do etanol, metanol, propantriol czy glicerol. Etanol może być używany w medycynie, przemyśle farmaceutycznym, chemicznym, kosmetycznym czy jako paliwo napędowe. Nazywany jest także alkoholem spożywczym. Drugi bowiem najbardziej popularny z alkoholi to metanol. Ten, używany jest tak samo, za wyjątkiem picia bo dla człowieka jest jednak śmiertelną trucizną. Wypicie jedynie kilku cm³ powoduje najpierw zatrucie i ślepotę a przy większej dawce – śmierć.

Alkohol jako zły duch nie powinien dziwić – zabija on więcej ludzi niż wszystkie inne narkotyki (wyłączając heroinę, kokainę, amfetaminę i inne) razem wzięte – nie licząc nikotyny. Jeśli najbardziej uzależniającym narkotykiem jest nikotyna (100) to miara mocy uzależnienia dla alkoholu wynosi – 81. Dla przykładu dla kokainy – 72, dla amfetaminy wciąganej – 78 i 99 palonej. Dla niektórych leków uspokajających aż 85, u kofeiny aż 68. Co ciekawe moc uzależnienia dla marihuany, haszyszu to 21 i 18 dla grzybów halucynogennych. Chroniczne przekraczanie dziennej dopuszczalnej dawki alkoholu prowadzi do spustoszeń organizmu i śmierci. Systematyczne picie małych dawek prowadzi do alkoholizmu również wyniszczającego organizm.

Jednak niektóre napoje alkoholowe spożywane nie są szkodliwe a nawet mogą pozytywnie oddziaływać na zdrowie. Szczególnie wino i piwo. Mogą one działać antybakteryjnie, zawierają ponadto wapń, żelazo, fosfor, potas, magnez witaminę B. Picie alkoholi wysokoprocentowych bez rozcieńczenia nie jest polecane z uwagi na uszkodzenia układu pokarmowego. Alkohol przede wszystkim rozszerza naczynia krwionośne – i tak poprawia krążenie, zapobiega miażdżycy (czerwone wino), może ograniczać powstawanie kamieni (piwo), poprawiać trawienie i działać uspokajająco na układ nerwowy. Dodatkowo alkohol odurza – wiec człowiek używa alkoholu jako rekreacyjnej używki

Alkohol jest mimo to bardzo niebezpieczny. Przede wszystkim dlatego, że po pierwsze – bardzo silnie odurza, silnie uzależnia i łatwo go przedawkować. Zachowanie człowieka w upojeniu może być niebezpieczne dla jego samego lub innych – upojony często jest agresywny. Ponadto silne odurzenie charakteryzujące się zaburzeniem w odbieraniu bodźców może być przyczyną wypadku a nawet śmierci. Już czterokrotne przekroczenie dawki potrzebnej do odurzenia może zabić człowieka a przekroczenie jej dziesięciokrotnie zabije na pewno.

Fazy odurzenia alkoholem określa się następująco: dobry nastrój, rozluźnienie, niezręczność, chwiejny krok, trudności z mówieniem, senność i upojenie, otępienie pijackie, skrajne upojenie, śmierć. Tylko 6...8 g na 1 kg masy ciała – czyli 45 – 60 ml dla 75 kilogramowego człowieka to zazwyczaj koniec, choć znane są w tym zakresie znaczne różnice osobnicze.

Historia alkoholu to także czas prohibicji alkoholowej, która obowiązywała w latach 1920 - 1933 w USA. Prohibicja to klasyczny przykład tego, że piekło może być wybrukowane dobrymi chęciami. Z uwago na społeczne skutki alkoholizmu – rozbite rodziny, wypadki, choroby, bieda i przestępczość postanowiono zakazać jego sprzedaży co miało uczynić USA krajem od alkoholu wolnym. Prohibicja poniosła jednak nieuniknioną porażkę. Ten eksperyment prawny pociągnął za sobą odwrotne skutki jak np. rozrost zorganizowanych grup przestępczych trudniących się przemytem i nielegalnym obrotem, co wyrządziło więcej szkód niż korzyści.

Powszechne społeczne przyzwolenie sprawia, że piją nie tylko dorośli, ale również młodzież i coraz częściej dzieci, gdyż wzorce postępowania czerpią z zachowania dorosłych. Dlatego starano się ograniczanie picia alkoholu. Sławetna prohibicja, monopolowe otwarte od godziny 13, zezwolenia na sprzedaż i cło za przewóz. Wszystko jednak zawodzi, co nie powinno dziwić bo jest to naturalne i nie trudne do przewidzenia przez najprostsze umysły.

Przede wszystkim dlatego że alkohol jako rekreacyjna używka, miękki narkotyk jest wrośnięty w naszą tożsamość kulturową niczym mech w leżący w lesie głaz. Upijanie się alkoholem jest powszechnie akceptowalną formą ludzkiej aktywności w naszej kulturze i nikogo nie dziwi. Tym którzy potrafią pić przynosić może wiele przyjemnych chwil, odprężenia, luzu i dobrej zabawy. Ci – którzy nie umiejąc radzić sobie ze sobą – tracą kontrolę nad alkoholem i państwo ich leczy za pieniądze czerpane z zysków za sprzedaż alkoholu. Państwo ma pieniądze z podatków a pijący radość z picia. Alkohol dla współczesnej cywilizacji jest najpopularniejsza używką choć oczywiście są kręgi kulturowe od alkoholu stroniące albo też nie pijące go z przyczyn religijnych.

Choć oczywiście picie alkoholu ma również liczne negatywnie skutki, w kraju nad Wisłą jest tak jak właśnie być powinno. Z tą różnicą że trzeba zdawać sobie także sprawę z tego, że alkohol jest narkotykiem – tak samo miękkim jak nikotyna, kofeina, marihuana, haszysz i grzyby halucynogenne i nie ma racjonalnych argumentów by twierdzić inaczej.
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 16, 2009, 14:01:23 wysłane przez diabolicq » Zapisane
tom1ek

Gaduła


Punkty Forum (pf): 47
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 946


yeah! ;)


Zobacz profil
« Odpowiedz #24 : Kwiecień 17, 2009, 09:26:48 »

z tego co pamiętam, to według WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) alkohol jest wliczony do grupy NARKOTYKÓW, fakt że w wielu krajach jest on legalny niczego tu nie zmienia - w Holandii np. marihuana też jest legalna
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 17, 2009, 09:27:38 wysłane przez tom1ek » Zapisane

Konto na cheops4.org.pl o tym samym nicku i awatarze należy do mnie. Pozdrawiam starych znajomych Uśmiech
Strony: [1] 2 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.117 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

eye wartune watahafarkas shaggydogss loki