Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 30, 2024, 15:03:01


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 [2] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Równouprawnienie - fakty i mity  (Przeczytany 13648 razy)
0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
arteq
Gość
« Odpowiedz #25 : Sierpień 22, 2009, 17:00:34 »

Pierwsze słyszę aby KK NAKAZYWAŁ żonie współżycie gdy tylko sobie mąż zażyczy - to zwyczajne kłamstwo.

Kamil - czy Ci się to spodoba czy tez nie to Wiki ma rację. Nie dodała tylko, że równie często kobiety "kupczą" bliskością aby coś uzyskać, wymóc pewne zachowanie, czy też czynności.

Szkoda, bardzo szkoda bo tak nie powinno być i niestety bardzo negatywnie wpływa to na związki. Mężczyźni nie rozumieją kobiet, ale tragicznym jest to, że często po prostu nawet nie starają się zrozumieć. Oczywiście występuje zjawisko odwrotne, ale przyznam, że w mniejszym stopniu. 
Zapisane
wiki
Gość
« Odpowiedz #26 : Sierpień 22, 2009, 18:02:26 »

Cytuj
Pierwsze słyszę aby KK NAKAZYWAŁ żonie współżycie gdy tylko sobie mąż zażyczy - to zwyczajne kłamstwo.

Artek napisałam, że kk wymaga posłuszeństwa, a może nie wymaga tylko nakazuje jakoś tak " będziesz mu posłuszna" a mężczyźni i kobiety często to stosują również do seksu.

Pytałam kiedyś babci po byłaś z dziadkiem jak był katem i po co miałaś z nim 3 dzieci? W tych czasach nie do pomyślenia? chyba e znów mi się tylko wydaję....
Babcia i odpowiedziała, że była z tym problemem u księdza i podczas spowiedzi jej powiedział( babcia jest bardzo zaślepiona religijnie niestety), że odejście od męża to grzech, odmawianie mu sexu również, więc jak to jest grzech czy nie? Czy to prawda, że małżeństwo nieskonsumowane nie jest małżeństwem?Czy na tej podstawie można dostać rozwód kościelny? czy nie?
 Jeżeli spowiednik tak mówi to chyba wie co mówi....... albo znów mi się wydaje..


Tak masz rację że kobiety wymuszają seksem i bliskością na mężczyznach różne rzeczy i to sie nazywa też prostytucja w związku czy komuś sie to podoba czy nie..........

http://www.dlalejdis.pl/milosc_i_seks/artykul/Malzenska_prostytucja,2133.html

Pozdrawiam Uśmiech

a to dorzucam żeby mi znów kłamstwa nie zarzucano :

  św. Pawła na temat współżycia: "Niech mąż oddaje powinność małżeńską żonie, a żona mężowi. Żona nie może swobodnie dysponować własnym ciałem, lecz jej mąż. Podobnie i mąż nie może swobodnie dysponować własnym ciałem, lecz jego żona. Nie uchylajcie się od współżycia małżeńskiego, chyba za wspólną zgodą i tylko na pewien czas, aby poświęcić się modlitwie. Potem znowu podejmijcie współżycie, aby nie kusił was szatan, wykorzystując waszą niepowściągliwość" (1 Kor 7,3-5).

  Akt małżeński nie jest ewentualną możliwością, nie jest jakimś luksusem. Bóg nakazuje regularność w pożyciu, wzajemną dyspozycyjność seksualną. Zarówno mąż jak i żona tracą w małżeństwie prawo do swobodnego rozporządzania swoim ciałem. Mają sobie nawzajem służyć aktem małżeńskim.

B ó g nakazuje Coś coś tu chyba nie gra, a może tylko mi nie gra................




Kan. 1151 - Małżonkowie mają obowiązek i prawo zachowania współżycia małżeńskiego, chyba że usprawiedliwia ich zgodna z prawem przyczyna.




« Ostatnia zmiana: Sierpień 22, 2009, 19:51:22 wysłane przez wiki » Zapisane
Val Dee
Gość
« Odpowiedz #27 : Sierpień 22, 2009, 20:14:31 »

no ale nie rozumiem...
to jak żona nie chce seksu to niech przed ślubem powie narzeczonemu że z numerków nici...
bo po fakcie to już chyba coś nie tak by było...
Zapisane
Betti
Gość
« Odpowiedz #28 : Sierpień 23, 2009, 12:34:00 »

A oto co sadza o ròwnouprawnieniu inni


50 tys. protestujących przeciwko równouprawnieniu

Sobota, 22 sierpnia (17:51)

Ok. 50 tys. ludzi zebrało się w stolicy Mali, Bamako, na mityngu zorganizowanym przez najwyższą radę islamską, żeby zademonstrować sprzeciw wobec nowego kodeksu rodzinnego, zrównującego kobiety i mężczyzn.

Zorganizowana na największym stołecznym stadionie impreza przebiegła spokojnie. Na przyniesionych przez manifestantów transparentach można było przeczytać: "Nie dla kodeksu, który dzieli Malijczyków", "Kobieta jest kobietą, a mężczyzna mężczyzną" i "Zachodnia cywilizacja to grzech".

W spotkaniu uczestniczyło wiele kobiet w islamskich zasłonach. Religijne śpiewy były regularnie przerywane przez animatora, któremu na hasło "Szanujcie Boga" zebrani odpowiadali "Allah jest wielki".

 

Kodeks, który m.in. zastępuje wyrażenie "władza ojcowska" pojęciem "władzy rodzicielskiej" i podnosi do 18 lat minimalny wiek do zawarcia małżeństwa, został na początku sierpnia przyjęty przez Zgromadzenie Narodowe; brakuje jeszcze zatwierdzenia przez prezydenta.

Z tego powodu przewodniczący najwyższej rady islamskiej imam Mamud Diko wezwał, aby prezydent Amadou Toumani Toure nie zatwierdzał kodeksu dla "zachowania pokoju w naszym kraju".

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
http://fakty.interia.pl/ciekawostki/news/50-tys-protestujacych-przeciwko-rownouprawnieniu,1356681

Chcieli pozbyć się problemu - okaleczyli 300 tys. kobiet

Ponad 300 tysięcy kobiet zostało wysterylizowanych pod przymusem przez rząd Peru. Kampanię popierały m.in. ONZ i Bank Światowy. Ofiary tej zbrodni ciągle oczekują sprawiedliwości. Ale mogą się jej nigdy nie doczekać.

Alberto Fujimori, prezydent Peru, staje na scenie. Podchodzi do mikrofonu, opiera się dłońmi o mównicę i zaczyna: - Mój rząd wdroży całościową strategię planowania rodzinnego. Program ten otwarcie stawi czoło brakom w zakresie informacji i opieki. Kobiety będą mogły decydować o swoim życiu, ciesząc się pełną autonomią i wolnością.

Oklaski. Słowa Peruwiańczyka robią wrażenie. Szczególnie, że wśród przybyłych głów państw jest jedynym mężczyzną. Konferencja ONZ ws. Kobiet w Pekinie w 1995 roku nie przyciągnęła innych prezydentów. Rozmowy o edukacji seksualnej czy opiece ginekologicznej nie są dla nich wystarczająco ważne.

Ale Alberto Fujimori nie jest tamtego dnia szczery. W ciągu następnych czterech lat jego rząd zmusza - przy pomocy kłamstw, gróźb, a nawet siły - kilkaset tysięcy Peruwianek do poddania się sterylizacji. Większość ofiar to Indianki z najuboższych regionów kraju. Podwiązywanie jajowodów to główny - i właściwie jedyny - element rządowego planu kontroli urodzeń. Zwłaszcza wśród biedoty.

Kampania jest brutalna i przeprowadzona w pośpiechu. Co najmniej 18 kobiet umiera w trakcie operacji. Tysiące cierpią z powodu powikłań. Wielu obserwatorów nazywa wydarzenia w Peru zbrodnią przeciwko ludzkości, a nawet ludobójstwem. Mimo to, ONZ i światowe organizacje finansowe przez długi czas popierają tę politykę.

W 2000 roku Alberto Fujimori traci władzę. Oskarżony o korupcję i morderstwa polityczne, ucieka z kraju. W 2007 roku zostaje ekstradowany do Limy. Wyrok peruwiańskiego sądu jest surowy. Dwadzieścia pięć lat więzienia dla leciwego Fujimoriego to praktycznie dożywocie.

Tyran może jednak wyjść na wolność znacznie wcześniej. W 2011 roku do wyścigu o prezydencki fotel staje jego córka - Keiko Fujimori. W pierwszej turze wyborów juniorka uzyskuje drugi wynik. Jej szanse na zwycięstwo w czerwcu są więc realne. Jeśli wygra - oczyści ojca z zarzutów. Również tych o wydanie wojny kobiecemu łonu.

Za dużo

Na początku lat 90. sytuacja w Peru jest fatalna. W dżungli ciągle grasują partyzanci Świetlistego Szlaku (czytaj więcej). Hiperinflacja i zadłużenie dobijają gospodarkę. Połowa ludności żyje w ubóstwie. Nowy prezydent Alberto Fujimori wierzy, że będzie potrafił naprawić swój kraj.

Do walki z rebeliantami wysyła wojsko i szwadrony śmierci. To bezwzględny, ale skuteczny sposób. Chociaż giną setki cywilów, Świetlisty Szlak pada na kolana. Politycy uważają, że było warto.

Rząd Fujimoriego nie ociąga się z reformami. Ogłasza decentralizację i prywatyzację gospodarki, otwiera rynek dla zagranicznych firm. Ulice zapełniają się szyldami znanych marek. W miastach wyrastają biznesowe wieżowce i centra handlowe. Pozornie wszystko idzie w dobrym kierunku. Inflacja przyhamowuje, zadłużenia spada, a PKB rośnie. Peru "włącza się do światowej gospodarki", jak określa to Bank Światowy.

Tak gwałtowne zmiany mają jednak ogromne koszty społeczne. Rzesze ludzi tracą pracę. Pensje są obniżane, za to ceny podstawowych produktów podskakują. Skrajna nędza zakrada się do coraz większej ilości domów.

Fujimori zwraca się o pomoc do organizacji, które nakłoniły go przeprowadzenia reform. Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie odmawiają. Oferują potężne pożyczki, które pozwolą załagodzić skutki kryzysu. Ale jest kilka warunków. Główny: rząd Peru musi zmniejszyć liczbę urodzeń w swoim kraju.

Zachodnie potęgi, które kontrolują organizacje finansowe, boją się wysokiego przyrostu naturalnego w ubogich państwach. Uważają go za zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa. Logika jest prosta: więcej biedaków, to więcej frustratów. A więcej frustratów, to więcej rewolucjonistów, ekstremistów i terrorystów.
To podejście ma również drugie, bardziej złowrogie oblicze. Przewija się przez historię od zawsze. W słowa ubierają je jednak dopiero XIX-wieczni ekonomiści i antropolodzy szukający usprawiedliwienia dla kolonializmu. Liczba ludzi na świecie rośnie szybciej niż ilość jedzenia, którą mogą wyprodukować - twierdzą. Jeśli to się nie zmieni, czeka nas globalna klęska głodu. Dla gatunku ludzkiego najlepiej będzie zatem, jeśli rozmnażanie stanie się przywilejem najsilniejszych ras - tych, które potrafią zdominować inne. Te słabsze są, w dłuższej perspektywie, zbyteczne, a wręcz niepożądane.

W Peru na potomków skolonizowanych Keczua czy Ajmarów od wieków patrzy się z góry. Jednocześnie to Indianki rodzą w tym kraju najwięcej dzieci - przeciętnie między sześcioro a dziesięcioro, chociaż dorosłości nie dożywa nawet połowa z nich. Peruwiański rząd ma więc pomysł, jak spełnić wymagania instytucji finansowych. Powstaje Program Planowania Rodzinnego, o którym Fujimori opowiada w Pekinie. Zakłada on, że w ciągu pięciu lat średnia ilość dzieci w peruwiańskiej rodzinie spadnie z 3,4 do 2,5.

Takie liczby podobają się ekonomistom. Bank Światowy i MFW wypłacają pierwsze pożyczki. Amerykańska Agencja Międzynarodowej Pomocy Rozwojowej (USAID) rezerwuje 30 mln dolarów na wsparcie w realizacji programu. Walka z płodnością peruwiańskich kobiet wchodzi w pierwszą fazę.

Byle szybciej

Zmniejszenie przyrostu naturalnego można osiągnąć na wiele sposobów. Podstawowe to zadbanie o edukację seksualną obywateli i promowanie - oraz refundowanie - nowoczesnej antykoncepcji. Jest to droga, która wymaga czasu, cierpliwości i stałych nakładów finansowych. Rząd Peru stawia na inną metodę - sterylizację chirurgiczną. To rozwiązanie szybkie, tanie i ostateczne.

Podczas gdy Fujimori przemawia w Pekinie, jego sojusznicy w parlamencie głosują za ustawą, która wykreśla ubezpłodnienie z listy zakazanych metod antykoncepcji. Znajduje się na niej już tylko aborcja.

W pierwszym momencie zmiana zostaje przyjęta jako krok ku nowoczesności. Od teraz to Peruwianki same będą mogły zadecydować o swoim ciele - cieszą się kobiety. Nie wiedzą jeszcze, że rząd odmówi tego prawa tysiącom z nich.

Ośrodki zdrowia w całym kraju reklamują nową usługę. "Bezpłatne podwiązywanie jajowodów i wazektomia", krzyczą plakaty i szyldy na szpitalach i przychodniach. Akcja jest szczególnie nasilona na terenach zamieszkałych przez Indian, którzy stanowią prawie połowę Peruwiańczyków. - Żeby nas przekonać, organizowali wielkie kampanie - opowiada twórcom filmu "Zniewolone łono" Lorenza, jedna z pacjentek. - Gromadzili ludzi z całej wioski. Pytali, ile z nas zechce się wysterylizować. W tym nastroju ożywienia i w zamieszaniu namawiałyśmy się nawzajem. Dodawałyśmy sobie odwagi. Szłyśmy jak na bal - ciągnie dalej.

Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia opisują zabieg w samych superlatywach. Rzadko mówią o jakichkolwiek skutkach ubocznych. Ubogie, przeważnie niepiśmienne Indianki wierzą w każde ich słowo. Dlaczego nie? Przecież to wysłannicy rządu. - Powiedzieli, że zabieg jest podobny do brania pigułki albo zastrzyków i, jeśli kiedyś będę chciała zajść w ciążę, podwiązanie jajowodów da się usunąć - wspomina Lorenza. - Ale to wcale nie było tak jak mówili. Okaleczyli nas, okłamywali nas, bo jesteśmy prostymi wieśniakami - żali się.

Gdy pojawiają się pooperacyjne komplikacje, kobiety są bezradne. Sterylizacja jest bezpłatna. Badania i opieka po niej - już nie. Bez pieniędzy pacjentki nie mogą liczyć na żadną pomoc.

Aby przyśpieszyć realizację programu, rząd ustawia minimalne progi ilościowe. W 1996 roku należy wykonać 120 tysięcy sterylizacji. Rok później - o 30 tysięcy więcej. Do wykonywania zabiegów poducza się lekarzy rodzinnych, później także pielęgniarki. Ministerstwo Zdrowia wypłaca im bonusy za każdą przeprowadzoną operację - od 5 do 11 dolarów. Niektórzy lekarze wykonują do 20 sterylizacji dziennie. Placówki z najlepszymi wynikami otrzymują co roku nagrodę. Medycy, którzy odmawiają lub przeprowadzają zbyt mało zabiegów, mogą stracić pracę.

Raporty o postępach programu regularnie trafiają do Funduszu Ludnościowego ONZ, Banku Światowego i innych organizacji międzynarodowych. Wszystkie są zadowolone z rezultatów.
Za wszelką cenę

Początkowy entuzjazm szybko opada. Peruwianki coraz częściej opierają się sterylizacji. Dowiedziały się już, że zabieg jest nieodwracalny. Słyszały również o nieprzygotowanych i nieuprzejmych lekarzach, improwizowanych i brudnych salach operacyjnych. Boją się bólu. Boją się okaleczenia.

Władza zwiększa siłę nacisku. Wysłannicy Ministerstwa Zdrowia zaczynają regularnie odwiedzać płodne rodziny w ich domach. Namawiają, zachęcają, kuszą. - Przychodzili z obietnicami jedzenia i leków. Nic z tego nie zobaczyliśmy, został tylko ból - mówi reporterowi "El Publico" pokrzywdzona Cleofl Neira. Część zdesperowanych kobiet zgadza się oddać swoją płodność za obietnice zapomóg i leczenia. W rzeczywistości dostają co najwyżej kilogram ryżu lub wodnistą zupę po zabiegu.

W przypadku bardziej upartych kobiet władza używa mocniejszych środków. - Policjanci powiedzieli mojemu mężowi: jeśli ona nie da się wysterylizować, aresztujemy cię tak jak stoisz i wykastrujemy zamiast niej - opowiada reporterce "Insight News TV" Rudesinda Quillawamang. - Związali mnie i wrzucili do bagażnika. Potem zawlekli na salę operacją - kończy.

Przymusowa sterylizacja obejmuje nie tylko mieszkanki wsi. Mary Elena w wieku 17 lat trafia do szpitala w Limie, gdzie ma "cesarkę" i rodzi syna. Po zabiegu orientuje się, że lekarze podwiązali jej jajowody. Kiedy mąż Mary się o tym dowiaduje, zostawia ją. - W szpitalu zrujnowali mi życie - mówi. - Myślę, że rząd chciał pozbyć się takich biedaków jak ja - ocenia.

Lekarze często wykorzystują analfabetyzm pacjentek. Podsuwają im pod nos dokumenty, które mają być zezwoleniem na rutynowe czynności. O tym, że wydały na siebie wyrok, dowiadują się, gdy jest już za późno. - Powiedzieli, że zrobią mi dokładniejsze badania. (…) Dostałam zastrzyk znieczulający. Co było potem, nie pamiętam - opowiada w "Zniewolonym łonie" Peruwianka, która w momencie operacji miała być w trzecim miesiącu ciąży. - Gdy się obudziłam, miałam rozcięty brzuch. Czułam ból. Zaczęłam krzyczeć jak oszalała: co mi zrobiliście?! Przecież byłam w ciąży. Co zrobiliście z moim brzuchem? Nic nie rozumiałam. Nie umiem czytać. Skąd mogłam wiedzieć, że chcą mi zabrać dziecko? - pyta zanosząc się płaczem.

Zapomnienie?

W 1997 roku dramat Peruwianek zostaje nagłośniony. Zaczyna się od organizacji praw człowieka. - Pewnego dnia weszłam do szpitala i zobaczyłam 20 dopiero co zoperowanych kobiet klęczących na podłodze w kałużach krwi. Wtedy rozpoczęłam walkę przeciwko tej zbrodni - mówi dziennikowi "Publico" Josefa, jedna z aktywistek. Działacze docierają do ofiar, spisują ich opowieści, publikują pierwsze raporty. Po nich docierają tam zagraniczni dziennikarze. Przeciwko sterylizacji występują także peruwiańscy duchowni.

Prawdziwa bomba wybucha jednak w Stanach Zjednoczonych. Media odkrywają, że część funduszy przekazywanych Limie przez USAID wykorzystywana jest do prowadzenia kontrowersyjnej kampanii. Chrześcijańskie organizacje pozarządowe zwołują masowe protesty w największych miastach. Kilku senatorów żąda wszczęcia śledztwa. USAID wyraża w końcu swój niepokój z powodu "godnych ubolewania nadużyć", jak formułuje to w liście do Fujimoriego. Zawstydzeni Amerykanie domagają się, by peruwiański rząd zrezygnował z ustalania progów ilościowych i zadbał o przestrzeganie praw człowieka.

Krytyka odnosi skutek. W 1998 roku liczba przeprowadzonych sterylizacji spada do 28 tysięcy. Utrzymuje się na tym poziomie jeszcze przez dwa lata, do ucieczki Fujimoriego. Łącznie zabiegowi podwiązania jajowodów poddano ponad 300 tysięcy Peruwianek. Piętnaście tysięcy mężczyzn przeszło wazektomię.

Nowy rząd rozpoczyna oficjalne dochodzenie. Szybko okazuje się, że poprzednia administracja w swych ostatnich chwilach próbowała zatrzeć dowody. Wiele dokumentów zostało zniszczonych, a lekarze nadzorujący akcje w poszczególnych okręgach przeniesieni do innych miejsc. Śledczy jednak nie ustępują. Ruszają pierwsze procesy. Na ławie oskarżonych staje m.in. czterech ministrów zdrowia z czasów Fujimoriego.

Działania sądów nie przynoszą ulgi ofiarom. Sterylizacja rujnuje życie tysięcy kobiet. W andyjskich wioskach - świecie bez maszyn rolnych, ale też rent i emerytur - dzieci są zabezpieczeniem. Zabezpieczeniem przed brakiem rąk do pracy w polu i przed samotną śmiercią w nędzy. Kobieta, która nie może rodzić dzieci, w oczach sąsiadów i bliskich traci wartość. Wielu mężczyzn porzuca bezpłodne żony, pozbawiając je środków do życia.

W 2009 roku peruwiański wymiar sprawiedliwości umarza śledztwa przeciwko ludziom odpowiedzialnym za kampanię. Prokuratora stwierdza, że sprawa - zbrodnia przeciwko ciału i zdrowiu - uległa przedawnieniu. Państwo ma w tym swój interes - rząd Alana Garcii nie chce płacić odszkodowań za czyny Fujimoriego i jego ludzi. Ale peruwiańskie organizacje kobiece twierdzą, że program sterylizacji był zbrodnią przeciwko ludzkości. A takie nigdy się nie przedawniają. Dziesiątki pozwów trafiają do Międzyamerykańskiego Trybunału Praw Człowieka. Napływają cały czas.

Działacze obawiają się jednak, że przegrają również tam. Czerwcowe wybory prezydenckie może wygrać Keiko Fujimori. Córka byłego prezydenta wielokrotnie powtarzała, że wszystko, co zrobił jej ojciec, "służyło dobru Peru". I nie uważa go i jego sojuszników za zbrodniarzy. - Jeśli zwycięży Keiko, nie będziemy mogli oczekiwać sprawiedliwości. Zostaniemy zapomniane na zawsze - obawia się Cleofl Neira.

Michał Staniul, Wirtualna Polska
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 15, 2011, 11:42:25 wysłane przez Betti » Zapisane
dczion
Gość
« Odpowiedz #29 : Grudzień 05, 2009, 21:14:25 »

http://wiadomosci.onet.pl/138231,21,0,pokaz.html

Kto tak naucza szacunku do kobiet do zycia do drogiego czlowieka  Zły  jezeli to religa tak naucza to nie powinna miec wiernych bo wiare i nauke jaka przekazuje to calkowite zaprzeczenie istoty religi .
Jezeli to natura meska pozwala na takie wyobrazenie wlasnej wyrzszosci to rowniez jest jej calkowitym zaprzeczenie i dowodem na miano braku czlowieczenstwa.
Jezeli dzisieszy swiat i rzady pozwalaja na takie nauczanie i wobrazenie wyrzszosci meskiej to sens ich istnienia powinien byc widoczny kazdym ludzkim sercem.
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #30 : Grudzień 05, 2009, 22:18:56 »

Moim zdaniem temat ten jest bardzo skomplikowany. Dzisiejsze zycie kobiety i mezczyzny wyglada zupelnie
inaczej jak sprzed stu lat naprzyklad. Kazdy ma inne obowiazki, rodzina wyglada zupelnie inaczej.
Kobieta nie siedzi w domu i wychowuje dzieci, musi isc do pracy, bo srednio z jednej pensji nie ma mozliwosci
przezycia .Kazdy sobie zyczy nie tylko przezyc, ale tez kozystac z innych udogodniej ktore sa w zasiegu
reki jesli sie ma pieniadze. Rozklad obowiazkow w rodzinie wyglada tez zupelnie inaczej. W obecnym czasie
ludzie w wieku zawodowym tak kobiety jak i mezczyzni musza sie ciagle douczac aby nadazyc za technika.
Sprawa dzieci, to tez duzy znak zapytania, jak to wszystko z soba pogodzic. Wszystko mozna uzadzic, jesli
oboje partnerzy sa dla siebie wyrozumiali i podzial obowiazkow funkcjonuje ogolnie bez zadnych problemow.
Jednak wiemy ze zycie jest czesto trudne i problemy zawsze towazysza. Tak wiec dlatego uwazam ze temat jest nieco skomplikowany.
Zapisane
Betti
Gość
« Odpowiedz #31 : Czerwiec 15, 2011, 11:39:07 »


Zabijane, gwałcone, poniżane - to nie kraje dla kobiet

Przemoc, ograniczony dostęp do służby zdrowia i głębokie ubóstwo sprawiają, że Afganistan to kraj, w którym kobiety są najmniej bezpieczne - wynika z sondażu przeprowadzonego dla agencji Reutera. Kolejne pozycje w zestawieniu zajęły Demokratyczna Republika Konga, Pakistan i Indie.

Badanie przeprowadził prawny serwis informacyjny agencji Reuters, TrustLaw. Poprosił on 213 ekspertów tematyki płci z całego świata, by pogrupowali kraje według sześciu kryteriów: zagrożenie dla zdrowia, przemoc na tle seksualnym, inne rodzaje przemocy, czynniki kulturowe lub religijne, brak dostępu do pieniędzy i handel.

- Konflikt w kraju, naloty NATO i zwyczaje kulturowe sprawiają, że Afganistan jest miejscem bardzo niebezpiecznym dla kobiet - powiedziała Antonella Notari, przewodnicząca grupy wsparcia dla kobiet-przedsiębiorców Women Change Makers.

- Kobiety, które chcą wyrazić swoje zdanie lub pełnić funkcje w życiu publicznym (...) np. jako policjantki, są często zastraszane lub zabijane - wskazuje. Eksperci zwrócili uwagę też na wysoki wskaźnik śmiertelności okołoporodowej, ograniczony dostęp do lekarzy i niemal zerowe prawa gospodarcze.

"Światowa stolica gwałtu"

Drugie miejsce w niechlubnym zestawieniu zajęła Demokratyczna Republika Konga. Co roku ofiarą gwałtu pada tu ponad 400 tys. kobiet - wynika z badań USA. ONZ określiło Kongo "światową stolicą gwałtu".

"Wojna, gwałt stosowany jako broń, wcielanie kobiet do armii i późniejsze ich wykorzystywanie jako seksualnych niewolnic" - wykazują statystyki Biura Pomocy Humanitarnej (ECHO) w Komisji Europejskiej.

Zagrożenie dla kobiet w Pakistanie (miejsce trzecie) wiąże się ze zwyczajami kulturowymi i religijnymi, które są dla kobiet krzywdzące. Są to m.in. oblewanie kobiet żrącym kwasem, małżeństwa zawierane między dorosłym a dzieckiem czy kamienowanie. Pakistan ma najwyższy na świecie wskaźnik tzw. zabójstw honorowych i wcześnie zawieranych małżeństw.

Mordowanie dziewczynek

Indie zajęły czwarte miejsce głównie ze względu na zabijanie żeńskich płodów, noworodków i handel żywym towarem. Wg szacunków indyjskiego MSW, w 2009 roku ok. 100 mln kobiet i dziewczynek stało się przedmiotem handlu. W indyjskich domach publicznych wykorzystywanych jest około trzech milionów prostytutek, z czego 40% stanowiły dzieci.

- To proceder równie często spotykany co dochodowy, więc policja i rząd przymykają na niego oko - ocenia Cristi Hegranes z Global Press Intitute, organizacji kształcącej dziennikarki w krajach rozwijających się.

Szacuje się, że przez ostatnie 100 lat w łonie matki lub krótko po narodzinach zabito ok. 50 mln dziewczynek.   

(mp, mj)
http://konflikty.wp.pl/title,Zabijane-gwalcone-ponizane-to-nie-kraje-dla-kobiet,wid,13509324,wiadomosc.html
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #32 : Czerwiec 15, 2011, 12:12:02 »

Te informacje sa przerazajace, ale niestety taka jest prawda.
Sa kraje na swiecie, ze trzeba bardzo duzo czasu, aby mozna  zmienic  warunki zycia danych obywateli.
To dobrze ze sie nareszcie mowi na glos o tych problemach. Trudno jest  cos zrobic szybko, ci ludzie musza uczyc sie
pracowac, temat higiena jest bardzo goracym tematem  w tych krajach, pomoc medyczna, wychowanie seksualne itp.
Zapisane
Strony: 1 [2] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.094 sekund z 17 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

naszegry eneaekstraliga2014 bbyfun ogrodowe moloromme