Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Marzec 29, 2024, 14:54:46


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Myśli  (Przeczytany 14115 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Skala
Gość
« : Listopad 17, 2008, 16:19:34 »

 Ma ktoś może problem z natarczywymi myślami;niechce oczymś myśleć i myśli o tym
Zapisane
Septerra
Gość
« Odpowiedz #1 : Listopad 17, 2008, 16:32:48 »

Pewnie wszyscy. Takie nasze sprośne umysły są, że jak powiesz sobie "nie będę myślała o latających czajnikach" to ci będą latały przed oczami.

Aż w końcu skupisz uwagę na czymś innym, co innego pochłonie myśli, zapomnisz, i tyle. Taka teoria:)
Zapisane
wiki
Gość
« Odpowiedz #2 : Listopad 17, 2008, 16:33:16 »

Poczytaj U.G Krishnamurti`ego, ten to dopiero miał problemy z myślami:)) polecam sczególnie "Myśl jest twoim wrogiem"
Zapisane
Michał
Gość
« Odpowiedz #3 : Listopad 17, 2008, 17:30:34 »

Ma ktoś może problem z natarczywymi myślami;niechce oczymś myśleć i myśli o tym

ja tak mam - są to myśli negatywne, których nie chce "mieć" w głowie...
Zapisane
Skala
Gość
« Odpowiedz #4 : Listopad 17, 2008, 17:32:16 »

To fakt kiedyś nie chciałem myśleć o czymś i myślałem o tym jak bym sobie robił na złość co robić w takiej sytuacji
Zapisane
Dariusz
Gość
« Odpowiedz #5 : Listopad 17, 2008, 17:40:29 »

W linku poniżej zawarty jest pierwszy rozdział książki Potęga Teraźniejszości, całość dostępna jest na stronie SMN, do której również zamieszczam linka. Bardzo ciekawie wyjasnia jak można uporać się z tego rodzaju problemami.
Polecam

http://www.sm.fki.pl/index.php?nr=Potega_terazniejszosci_2

http://www.sm.fki.pl/index.php?nr=Faktor_Majow

i pozdrawiam
Zapisane
Andaren
Gość
« Odpowiedz #6 : Listopad 17, 2008, 18:45:05 »

Sztuka nie leży w pozbyciu się tych myśli ale w zrozumieniu(nawet tych złych) ich i przeanalizowaniu a dopiero potem rozwiązać je tak samo jak rozwiązuje się problemy.

Pozdro
Zapisane
tom1ek

Gaduła


Punkty Forum (pf): 47
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 946


yeah! ;)


Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : Listopad 17, 2008, 19:30:20 »

ja też mam, chyba podobnie jak każdy, świetne metody pracy z myślami są jak dla mnie opisane w książce "Rozmowy z Bogiem" (do pobrania m.in. na mojej stronie) - gdy nauczysz się je stosować, żadne niechciane myśli nigdy ci już nie przeszkodzą
Zapisane

Konto na cheops4.org.pl o tym samym nicku i awatarze należy do mnie. Pozdrawiam starych znajomych Uśmiech
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #8 : Listopad 17, 2008, 19:40:37 »

Ja mam doskonala metode, zaczynam spiewac lub nucic, najlepiej cos lubianego. Dziala bardzo dobrze, czlowiek ktory spiewa lob nuci, niewiele sie zlosci.
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : Listopad 17, 2008, 19:48:01 »

Rafaelo ja uwielbiam nucić piosenki i robie to wszedzie hahaha.....np w pracy,przy sprzątaniu i gotowaniu,czasem w autobusie lub tramwaju.To silniejesze ode mnie Uśmiech
Nawet mam takie motto:  Lubię śpiwać,lubię tańczyć,lubię zapach pomarańczy Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 17, 2008, 19:49:15 wysłane przez chanell » Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
arteq
Gość
« Odpowiedz #10 : Listopad 17, 2008, 22:05:10 »

"śpiewam i tańczę i jjem pomarańcze"  :]
Zapisane
Septerra
Gość
« Odpowiedz #11 : Listopad 17, 2008, 22:15:48 »

zdrowia szczescia pomaranczy niech wam chanell nago tańczy
Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #12 : Listopad 17, 2008, 22:23:57 »

Niech zagra tera...
gęślarz Septera Duży uśmiech
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #13 : Listopad 17, 2008, 22:49:47 »

ha ha ha !!  Język Język może w przyszłym życiu Język
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
Skala
Gość
« Odpowiedz #14 : Listopad 18, 2008, 21:15:40 »

Prawda o wierze
Masz słabą wiarę? Martwi cię to, że nie widać skutków twojej wiary? Gorliwie zanosiłeś w modlitwie prośbę, wierząc w jej wysłuchanie całym sercem - i nic z tego nie wyszło? Gorzej nawet, sprawy potoczyły się zgoła odwrotnie? Umiłowana osoba nie została uzdrowiona. Pragnienie twego serca nie ziściło się - przynajmniej na miarę twoich oczekiwań. Cud, na który się nastawiłeś, jeszcze nie nastąpił. Czas biegnie do przodu, a problemy wcale nie ustępują. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że Słowo Boże wystawia ciebie na próbę w takich chwilach. Czytasz bowiem te wszystkie chwalebne obietnice: "Wszystko jest możliwe dla wierzącego". "Ale niech prosi, bez powątpiewania, a będzie mu dane". "Wszystko, o cokolwiek byście się modlili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam". Zaczynasz powoływać się na te obietnice. Wiesz, że Bóg nie jest kłamcą, i nie będzie ciebie mamił nieosiągalnymi celami. Jednak mimo twoich najgorętszych starań, aby wierzyć - autentycznie, prawdziwie wierzyć - często popadasz w rozterkę, a to dlatego, że odpowiedź albo się opóźnia, albo nie ma na nią wcale widoków. Według teologii niektórych osób istnieją tylko dwie przyczyny, że nie otrzymałeś tego, o co prosiłeś. Albo twoja wiara kuleje, albo jest grzech w twoim życiu. Sugeruje ci się, że Bóg musiał wstrzymać się z odpowiedzią, dopóki twoja wiara nie poprawi się na tyle, by Go zadowolić. Albo jakość, albo ilość twojej wiary nie spełnia Bożych kryteriów, aby twoja modlitwa była wysłuchana. Sugeruje ci się, że Bóg jest zobowiązany Swoim Słowem, aby wysłuchać każdą prośbę - w momencie, jak osiągniesz właściwy wierzchołek wiary. Oznacza to usunięcie z twojego słownika jakichkolwiek negatywnych myśli, słów lub wyznań. Rozumiesz, nie wolno ci obrazić Boga. Był On już prawie gotów spełnić twoje pragnienie - ale, bum! Złożyłeś negatywne wyznanie. Wypowiedziałeś złe słowa, zatem Bóg "musi" ci to wszystko zabrać! W jednym momencie wszystko stracone!

Moi przyjaciele, taki rodzaj teologii jest niedorzeczny i jest policzkiem dla mądrego miłującego Ojca Niebiańskiego. Gdziekolwiek się dzisiaj udaję, wszędzie spotykam chrześcijan, którzy żyją w strachu wypowiedzenia niewłaściwej rzeczy, przez co tamują przepływ błogosławieństw, jak gdyby Bóg miał być uzależniony od każdego słowa, jakie Jego dzieci wypowiadają, nerwowo przestępując z nogi na nogę, gotowy wymierzyć klapsa każdemu, kto się za mocno wychyli. Wszędzie spotykam chrześcijan, którzy stali się rozbitkami w wierze wskutek rozczarowania i ran. Poszli oni za nauką "wiary", która sugeruje, że spełnienie wszelkiego pragnienia serca zależy tylko od znalezienia poprawnej formuły. Zostali wezwani, aby u Boga zainwestować w pomyślność, doskonałe zdrowie i cokolwiek innego, co podsunie im wyobraźnia. "Wyobraź sobie, a potem uwierz", powiedziano im. Nakłaniano ich, aby wymazali ze swoich umysłów wszelkie myśli o cierpieniu, bólu, ubóstwie - lub czymkolwiek negatywnym. Dali się porwać świadectwom tych z ich otoczenia, którzy otrzymywali nowe samochody, domy, posady, futra, pierścienie diamentowe - na cokolwiek tylko serce miało ochotę - wszystko przez "pozytywną wiarę". Ale kiedy żadne z tych rzeczy nie stały się ich udziałem kiedy, zamiast pomyślności, rosły tylko sterty rachunków kiedy, zamiast uzdrowienia, nadszedł czas próby, łez, smutku itp. wpadli ostatecznie w zamęt! Co się dzieje? U nauczyciela sprawdza się. U ewangelisty sprawdza się. Powodzi im się dobrze. Otrzymują, co tylko chcą i kiedy tylko chcą. Rodzą się wówczas pytania: "Sprawdza się u innych - dlaczego nie u mnie?" "Co takiego złego ja robię? Przyczyna musi tkwić we mnie - moja wiara musi być słaba, niedoskonała. Musi być jakiś ukryty grzech, który blokuje odpowiedź"?

Pozwólcie, że podzielę się z wami kilkoma zdrowymi myślami o wierze i miłości. Wierzę, że Bóg dokonuje cudów w odpowiedzi na modlitwę wiary. Wierzę w każdą obietnicę w Słowie Bożym, w nienaruszonej postaci! Ale, dzięki sporej dozie cierpienia i łez dokonałem odkrycia, że sposób, w jaki Bóg działa, jest czymś cudownym. To, co za chwilę przeczytasz, powinno przyczynić się do odnowienia twojej ufności w Panu i do uwolnienia ciebie z niewoli usiłowania sprowadzenia wiary do kategorii kalkulacji matematycznej.

Lekcja pierwsza. Nasza wiara nie jest jedyną motywacją działania Boga na naszą korzyść. Bóg jest miłością i ona właśnie nakłania Go do działania. Przypuśćmy, że mój syn Greg dostał się w szpony niedźwiedzia, w lesie, nieopodal naszego domu. Słyszę jego wołanie o pomoc. Otrzymał rany, krwawi i woła mnie z całej siły. Czy jako ojciec, zanim cokolwiek uczynię, analizuję jakość jego wiary? Czy zadaję sobie pytanie: "Jestem ciekaw, czy Greg wierzy, że go wysłucham? Czy ma dostateczną wiarę we mnie ufność, że przyjdę mu z pomocą?" Po tysiąc kroć nie! Biegnę na ratunek memu dziecku bez żadnych dywagacji. Wiara nie wchodzi tu zupełnie w rachubę, ponieważ motywacją moją jest ojcowska miłość do rannego dziecka. Jego wiara jest w tym momencie bez znaczenia. Nie ma to związku z niczym, co on robi. W grę wchodzi wyłącznie moja miłość do niego. Jakiż ziemski ojciec zostawiłby na pastwę losu swoje zranione i krwawiące dziecko w ostępach leśnych, tylko dlatego, że dziecko to nie wyraziło określonego rodzaju wiary w niego? Bóg przecież nigdy nie dopuści, aby chociaż jedno z jego dzieci miało cierpieć w pojedynkę. Nigdy nie zatka Swoich uszu na ich wołanie, tylko dlatego, że mają słabą wiarę w Niego. Moja wiara, twoja wiara, wszelka wiara musi opierać się na łaskawości i troskliwości naszego Niebiańskiego Ojca. Mamy rozkaz, aby chlubić się miłością i wieczną dobrocią naszego Ojca. "Lecz kto chce się chlubić, niech się chlubi tym, że jest rozumny i wie o mnie, iż Ja, Pan, czynię miłosierdzie, prawo i sprawiedliwość na ziemi, gdyż w nich mam upodobanie." (Jer.9,23)

Bóg bardzo miłuje Swoje dzieci, słyszy dźwięk ich słów, zanim one jeszcze wołają, niczym matka, która zawczasu przewiduje płacz swojego niemowlęcia. On mnie miłuje i przychodzi mi z pomocą, gdy mam słabą wiarę, gdy niczym nie zasługuję na jakąkolwiek odpowiedź a dzieje się tak ze względu na jego czułość i dobroć. "Miłosierny i łaskawy jest Pan, cierpliwy i pełen dobroci. Nie prawuje się ustawicznie, nie gniewa się na wieki" (Ps.103,8-9). Wielki pokój niczym powódź zalał moje życie, od kiedy uzmysłowiłem sobie, że Bóg mnie miłuje. Zatem tym bardziej będzie mi śpieszyć z pomocą i zrobi, co należy w każdej okoliczności mojego życia. Bez względu na to, czy mam słabą wiarę, czy nie, ciągle mnie miłuje i nic nie może powstrzymać tej miłości.

Lekcja druga. Poprawne wyznanie nie jest żadną rękojmią odpowiedzi; z kolei sama niepoprawna formuła wyznania nie musi wcale powstrzymać Bożej odpowiedzi! Żona Hioba złożyła najgorsze wyznanie w historii świata. Powiedziała do niego: "Złorzecz Bogu i umrzyj!" Jednak mimo tego stały się jej udziałem dokładnie te same błogosławieństwa, które spłynęły na jej wiernego małżonka. Jeden z teologów zadał następujące pytanie: "Dlaczego Bóg nie zabrał Hiobowi żony, skoro zabrał mu wszystko inne?" Weź do ręki dowolny komentarz, a natrafisz na ten sam rodzaj pogardy dla żony Hioba. Ale niedawno zrewidowałem "na plus" swoje nastawienie do tej cierpiącej kobiety. Myślę, że dotychczas byliśmy dla niej za surowi. Bo przecież, dla tych dziesięciorga dzieci, co zginęły, była rodzoną matką. Nic więc dziwnego, że zachwiała się w wierze. Diabeł nie przypuścił ataku bezpośrednio na nią; jednak ucierpiała tyle samo, co Hiob, albo i więcej. Kobieta z reguły mocniej przeżywa od mężczyzny śmierć dzieci. Dodatkowym bólem napawał ją widok męża, który powoli umierał wskutek słoniowacizny, choroby nieuleczalnej. Żona Hioba roniła potoki łez nad dziesięcioma trumnami, wszystkie ustawione w jednym rzędzie. Nadzieje na wnuki rozwiane. Wspólne wakacje z całą rodziną - sprawą przeszłości. Z całej rodziny pozostał tylko Hiob, i on też umiera. Słoniowacizną określa się chorobę, która powoduje wysoką gorączkę, powoduje zapalenie i opuchliznę wskutek wrzodów i zrakowaceń; pokrywając skórę sękowatą strukturą podobną do kory drzewnej, co wyglądem przypomina skórę słonia. Choroba stopniowo przechodzi w coraz dalsze fazy, atakując organa rozrodcze. Oznaczało to, że Hiob nie mógł mieć więcej dzieci w takim stanie. Jego żona nie miała nawet żadnych widoków na założenie nowej rodziny. Co za rozpacz musiała ją ogarnąć. Jestem pewien, że straciła jakąkolwiek nadzieję. Musiała być wściekła na Boga. Nie usprawiedliwiam tego, co powiedziała i myślę, że jest to przykre, iż nie zdała się na Bożą miłość i nie uchwyciła się swej wiary. Ale mogę zrozumieć ten rodzaj smutku i bólu, jaki ją tak mocno oszołomił. Mogę zrozumieć, że w swoim ludzkim smutku nie mogła ogarnąć tego, co się w jej życiu wydarzyło. W jej świadomości krążyło widmo totalnej straty. Doszła do wniosku, że nie ma niczego, dla czego mogłaby żyć. I dlatego zasugerowała Hiobowi, aby popełnił samobójstwo i wyparł się wiary w Boga. Czy Bóg uniósł się zawiścią na nią? áGdy problemy ustąpiły, a Hiob wrócił do zdrowia, czy Bóg wypomniał jej złe wyznanie? Czy Bóg odmówił jej błogosławieństwa tylko dlatego, że dała ujście bardzo ludzkiemu strachowi? Nie! Bóg pobłogosławił tę niewiastę! Myślę, że Bóg ją rozumiał. Wiedział, że w gruncie rzeczy nie miała na myśli tego, co powiedziała! Przejrzał na wylot jej "kruche ulepienie", dostrzegł płacz jej serca i pobłogosławił ją wbrew jej postawie. "Jeżeli będziesz zważał na winy, Panie, Panie, któż się ostoi? Lecz u Ciebie jest odpuszczenie aby się Ciebie bano" (Ps.130,3-4) "Nie postępuje z nami według grzechów naszych ani odpłaca nam według win naszych. Jak się lituje ojciec nad dziećmi, tak się lituje Pan nad tymi którzy się go boją" (Ps.103.10.13) "Słyszeliście o wytrwałości Hioba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan" (Jak.5.11) "Bo ocali biedaka, który woła o ratunek, i ubogiego, który nie ma pomocy" (Ps.72.12) Nie czuj się potępiony przez to, co wypowiedziałeś w porywie lub strachu. Służymy takiemu Ojcu, który przebacza i puszcza w niepamięć wszelkie zwątpienie i słowo lęku, które zostało wypowiedziane w rozpaczy. Bądź szczery przed Bogiem. Jak żona Hioba. Nie udawaj. Jeśli nie możesz zrozumieć, dlaczego nie otrzymujesz odpowiedzi na swoje modlitwy albo dlaczego musisz cierpieć - jeśli twoje serce pełne jest pytań, obaw i zamętu, powiedz to Bogu! Wylej swoje najskrytsze uczucia, negatywne lub pozytywne. Nasz Ojciec pozwoli ci wyżalić się, cierpliwie wysłucha twoich skarg i obaw, i ani razu nie potępi cię za to. W sumie potrzebujesz zwrócić się do Niego i powiedzieć: "Teraz Panie, uzdrów mnie od niewiary. Usuń obawy i zamęt. Objaw mi Swoją miłość, skoro potrzebuję jej tak bardzo. Pomóż mi ugiąć się." Bóg, któremu służę, nie jest mściwy.

Lekcja trzecia. Jeżeli wyznałeś i zaniechałeś swoich grzechów, nie mogą one dłużej hamować Bożego dzieła w twoim życiu. Co chwilę słyszę: "Masz grzech w swoim życiu, dlatego Bóg stroni od ciebie". Co za pomysłowe narzędzie szatańskie, aby trzymać Boży lud w strachu i niewoli! Rzecz zdumiewająca, całe rzesze szczerych dzieci Bożych utwierdziły się w przekonaniu, że Bóg albo rozsierdził się na nie, stroniąc od nich, albo przynajmniej zwleka z odpowiedziami na modlitwę - z powodu grzechu. Czy Biblia nie mówi: "Wasze grzechy oddzieliły was od Boga i sprawiły, że ukrył On swoje oblicze przed wami?" Istotnie mówi! W Starym Testamencie, pod Krzyżem, przed przelaniem krwi Chrystusowej dla zgładzenia wszystkich grzechów świata, za darmo. Jak Bóg może ukrywać się z powodów grzechów już odkupionych krwią Jego własnego Syna? A jeśli ktoś grzeszy, Chrystus, obrońca przebaczy wszystkie te grzechy i oczyści od wszelkiej nieprawości. Jeśli prawdziwie wyznałeś dotychczasowe grzechy, są one przebaczone, pod przykryciem krwi i już dłużej nie obciążają twojego konta! Dla chrześcijanina, którego grzechy są wymazane, zwłoka w odpowiedzi, cierpienie, testy, próby są wynikiem karcenia w miłości, a nie grzechu. Biblia mówi: "Kto żałuje swojej rózgi, nienawidzi swojego syna, lecz kto go kocha, karci go zawczasu" (Przyp.13,24). "I zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze; chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje." "Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami, bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami." "Ponadto szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali, czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni." "Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie..." (Hebr. 12,5-12). Słyszę, jak dzisiaj ludzie powiadają: "Tak, Pan karze i koryguje. Ale nie za pomocą cierpienia i bólu. Bóg nie zrobiłby tego. Prawdziwa wiara nie dopuszcza czegoś takiego." Prawda jest następująca, mój przyjacielu, przez całą historię do dnia dzisiejszego, pobożni ludzie cierpią i obecnie też cierpią. Kto temu zaprzecza, zaprzecza prawdzie. Paweł informuje nas o cierpieniu pierwotnych chrześcijan. Czy przypiszemy im brak wiary? Prawdą jest, że niektórzy z najbardziej świętobliwych ludzi dzisiaj żyjących cierpią wskutek raka, wrzodów, reumatyzmu, problemów z sercem, itd. itd. Cierpnie mi skóra na plecach, gdy słyszę co niektórzy powiadają: "Nie trzeba chorować. Winna jest temu słaba wiara." Żaden ze świętych, którzy cierpieli, nie zamieniłby się miejscami z tymi, co nie cierpieli. Jakiż wzrost i jaka głębia miłości Bożej odkrytej na świeżo, prawdziwych wartości i przestawionych priorytetów - a wszystko dzięki cierpieniu. Ci, którzy nie cierpieli z Chrystusem są płytcy, skoncentrowani na sobie, brakuje im tego rodzaju czułości, która wypływa ze spotkania Pana w rozżarzonym piecu doświadczeń. Ludzi, którzy nigdy nie cierpieli, cechuje także niecierpliwy rodzaj arogancji. Kiedyś broniłem się przed przyjęciem określenia: "wybrani, aby cierpieć". Byłem przerażony myślą, że Bóg dopuszcza, aby niektórzy cierpieli więcej niż inni, aby doprowadzić ich do głębszej znajomości Siebie. Ale później przyjrzałem się tym, co cierpią - i często są oni najwierniejsi, najufniejsi i najczulsi spośród Bożych dzieci! Prawdziwie są naczyniami wybranymi. Wiem, że niektórzy zgorszą się tym, co przed chwilą powiedziałem. A to dlatego, że daleko zboczyli od realiów Ewangelii Chrystusa. Jesteśmy tak zepsuci, tak zadufani w sobie, że zapominamy, że jesteśmy powołani przez Chrystusa do oddzielenia, prób, doświadczeń, tak - a nawet cierpienia. Dowód? Ależ owszem! Wiele dowodów! "Lecz Pan rzekł do niego: Idź, albowiem mąż ten jest moim narzędziem wybranym, aby zaniósł imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela, Ja sam bowiem pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego." (Dz.9,15-16). "Przez wiarę Mojżesz, kiedy dorósł, nie zgodził się, by go zwano synem córki faraona. I wolał raczej znosić ucisk wespół z ludem Bożym, aniżeli zażywać przemijającej rozkoszy grzechu..." (Hebr.11,24-25). "Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć..." (Flp.1,29).

Zakończenie.

1. Jeśli nie możesz ofiarować Bogu doskonałej wiary, ofiaruj Mu doskonałą miłość. "Doskonała miłość usuwa bojaźń". Nie doskonała wiara - ale doskonała miłość. Doskonała miłość jest odpocznieniem, jakie Bóg ma dla swojego ludu. On chce, abyśmy odpoczęli w Jego miłości, ufając, że przyjdzie nam zawsze z pomocą niczym ojciec zranionemu dziecku - wbrew naszej nieadekwatnej wierze. Przestań szacować i stopniować swoją wiarę. Przerwij próby sprowadzenia wiary do kategorii matematycznej. Biblia mówi: "Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy. Lecz z nich największa jest miłość. Dążcie do miłości..." (1Kor.13.13;14,1). Jeśli zamierzasz w czymś się "specjalizować" - wybierz miłość. Biblia mówi: "Wiara jest czynna w miłości". Bez miłości, wszelka wiara nie ma sensu.

2. Jeśli Bóg nie wysłuchał niektórych naszych modlitw, możesz być zupełnie pewien, że ma jakiś istotny wieczny powód, by tak postąpić. Wszystko sprowadza się do tego: Bóg ma wszelką moc i może czynić wszystko. Nic nie jest niemożliwe dla Niego. Obiecał dać odpowiedź na każdą modlitwę w imieniu Chrystusa. Musimy zatem prosić w niezachwianej pewności wiary - spodziewając się odpowiedzi. Ale w razie, gdy Bóg będzie zwlekał albo wybierze inne rozwiązanie dla nas, "musi" wówczas mieć jakiś niezwykle ważki powód po temu. I musimy wierzyć, że to, co Bóg dopuszcza w naszym życiu - w ostatecznym rozrachunku - obróci się ku naszemu dobru. "A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani." (Rzym.8,28). Nasz Niebiański Ojciec wie dokładnie, w którym kierunku podążamy, czego potrzebujemy i da nam to, co najlepsze - we właściwym czasie przez Ducha Świętego. "Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą." (Mat.7,11). "Kto mieszka pod osłoną Najwyższego, kto przebywa w cieniu Wszechmogącego, ten mówi do Pana: Ucieczko moja i twierdzo moja, Boże mój, któremu ufam. Bo On wybawi cię z sidła ptasznika i od zgubnej zarazy. Piórami swymi okryje cię. I pod skrzydłami Jego znajdziesz schronienie. Wierność Jego jest tarczą i puklerzem. Nie ulękniesz się strachu nocnego ani strzały lecącej za dnia, ani zarazy, która grasuje w ciemności, ani moru, który poraża w południe. Ponieważ mnie umiłował, wyratuję go, wywyższę go, bo zna imię moje. Wzywać mnie będzie, a Ja go wysłucham. Będę z nim w niedoli. Wyrwę go i czcią obdarzę. Długim życiem nasycę go i ukażę mu zbawienie moje." (Ps.91,1-6,14-16).

Dawid Wilkerson




 
 



Zapisane
michal2012
Gość
« Odpowiedz #15 : Listopad 19, 2008, 00:43:18 »

Panowie, Potrzebuje pogadać z kimś kto się zna na czakrach, bytach astralnych (duchach), demonach, energii, i spokrewnionych tematach:/ Moje GG to 6631658. Pilne. Postarajcie się odpisać jak najszybciej. Pozdro all. Piszcie nawet jak jestem nieostępny.
Zapisane
Bober
Gość
« Odpowiedz #16 : Listopad 19, 2008, 10:38:25 »

uuuuu dyskryminacja Szok Panowie..... kobieta to co, już nie może być hmmm....... oj tłumacz się tłumacz  Mrugnięcie
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #17 : Listopad 19, 2008, 12:13:23 »

oooo, czyżby kolegę coś dopadło i dusi?
Zapisane
Skala
Gość
« Odpowiedz #18 : Grudzień 05, 2008, 14:05:31 »

Poradnik dla pacjentów cierpiących na ZESPÓŁ NATRĘCTW

Krok pierwszy

Edukacja

Zespół natręctw to choroba z kręgu zaburzeń lękowych. W zależności od statystyk, uznaje się, iż cierpi na nią od 2% do 3% społeczeństwa(w przypadku Stanów Zjednoczonych jest to aż 4 miliony pacjentów). Bywa, że także osoby zdrowe miewają niegroźne i słabo nasilone natręctwa, jednak – jeśli nie kolidują one z właściwym funkcjonowaniem w pracy, szkole czy rodzinie – symptomy te nie wymagają leczenia i nie sposób uznać, iż są chorobą. Zespół natręctw jest często bardzo późno wykrywany (stąd bywa nazywany „ukrytą chorobą”), co wynika, ze wstydu, bądź z niewiedzy osoby cierpiącej.
Nie ułatwia to późniejszego leczenia, ponieważ podobnie jak w całej medycynie, tak i tu obowiązuje zasada: późno wykryte – trudniejsze do leczenia. Jednym z zadań tego poradnika jest wskazanie na konieczność podejmowania stałej i możliwie wczesnej terapii. Nie leczony, zespół natręctw może fatalnie upośledzić jakość życia i doprowadzić do rozpadu relacji małżeńskich, utraty pracy czy przerwanej nauki. Jakość życia nie leczonych osób z zespołem natręctw porównano do chorych cierpiących na cukrzycę, co obrazuje skalę nieszczęścia. Objawy zespołu natręctw, często wikłają przebieg innych schorzeń, co sprawia, że podstawowe leczenie wymaga poszerzenia, a cierpienie chorego jest bardziej nasilone. Najczęściej dotyczy to depresji, zaburzeń (anorexia i bulimia), zaburzeń lękowych i schizofrenii.

Pierwsze istotne pytanie, które należy sobie zadać brzmi:
Czy naprawdę jestem zupełnie bezradny?

ZDECYDOWANIE NIE!. Aby nie dopuścić do dalszego nasilania Twoich objawów, a w dalszej perspektywie zyskać ich ustąpienie, należy jednoznacznie podkreślić, iż w obecnych, istnieją skuteczne sposoby walki z tą chorobą. Leczenie często wymaga wielu miesięcy, a nawet lat, jednak pamiętaj, że zniechęcenie i zaprzestanie terapii, równa się oczekiwaniu na dalsze pogorszenie.
Uznają się, że najbardziej skutecznymi sposobami leczenia zespołu natręctw są leki przeciwobsesyjne i terapia behawioralno-poznawcza(CBT). O ile podstawowe zasady CBT omówione zostaną w dalszej części tego Poradnika, to warto przybliżyć także kwestię leków. Z doświadczenia wiem, że pacjenci cierpiący na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne są często bardzo niechętni zażywaniu jakichkolwiek leków, a już zwłaszcza tych, które nazywamy przeciwobsesyjnymi czy przeciwdepresyjnymi. Dlaczego tak się dzieje? Jak w innych tego typu przypadkach, tak i tu, odpowiedź jest stosunkowo prosta: przyczyną jest niewiedza chorego.
W strachu przed „psychotropami”, w obawie, iż „będą już uzależniony”, w panice przed „uszkodzeniem narządów wewnętrznych” pacjent często odmawia zażywania leków. Warto, zatem, przynajmniej w kilku zdaniach opisać biologiczne podłoże zespołu natręctw. Podobnie jak w większości zaburzeń psychicznych, tak i tu, objawy chorobowe są uwarunkowane deficytami jednego z neuroprzekaźników(serotoniny). Neuroprzekaźniki, to substancje produkowane w komórkach mózgu i wydzielane do przestrzeni pomiędzy tymi komórkami. Są bardzo ważne, ponieważ, to właśnie od nich zależy jakość naszych myśli i emocji. W przypadku zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, uznaje się, iż to właśnie zbyt mała produkcja serotoniny, przyczynia się do powstawania natręctw. Łatwo, zatem się domyślić, iż działanie leków przeciwobsesyjnych, polega na stopniowym wyrównywaniu niedoborów serotoninowych. W przypadku zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, proces ten może trwać nawet wiele miesięcy, a niekiedy i lat.
Ustąpienie objawów nazywamy stanem remisji. Aby nie dopuścić do nawrotu objawów, leczenie należy kontynuować przez dalsze miesiące (nie sposób ustalić jak długo akurat w Twoim przypadku). Korzyści związane ze zdrowieniem są oczywiste. A straty? Najczęściej żadne. Obecnie stosowane leki przeciwobsesyjne (tzw. Selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu seretoniny), charakteryzują się bardzo dobrą tolerancją, znikomą toksycznością i dobrą skutecznością. Leki te, nie mają możliwości uzależnienia, nie wpływają negatywnie na wątrobę czy serce i nie powodują (czy często tak myślałeś?) jakichś nieodwracalnych zaburzeń w mózgu. Wręcz przeciwnie – ich zadaniem jest wyrównywać to, co zaburzone.

Uwaga dodatkowa: Wszystkie z leków przeciwobsesyjnych, które wyprodukowane na świecie, są także dostępne w Polsce: oczywiście na receptę.

Obie formy terapii (leki przeciwobsesyjne i terapia behawioralno-poznawcza) są uważane za równe skuteczne. Jednak optymalną metodą leczenia jest kombinacja obu sposobów naraz. O ile w zażywaniu leków istotne decyzje podejmuje przede wszystkim Twój lekarz, a twoja rola jest raczej bierna, to w terapii behawioralnej, istotą pracy jest Twoja własna aktywność, poprzez czynne zaangażowanie w walkę z chorobą.
Zespół natręctw, czyli zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne

Aby zrozumieć istotę tego zaburzenia, należy posiadać możliwie obszerną wiedzę na temat symptomów chorobowych występujących w zespole natręctw. Natręctwa dzielą się na obsesje i kompulsje. Spróbujmy się im dokładnie przyjrzeć.

Po pierwsze:
Obsesje to nawracające, natrętne myśli, pomysły i wyobrażenia, które, pomimo, że traktowane są jako własne, to jednak wymykają się spod Twojej kontroli. Obsesje charakteryzują się uporczywością, powtarzalnością i wyjątkową intensywnością. Co gorsza, potrafią zakłócić Twoje plany, pomysły czy też marzenia, ponieważ pojawiają się nagle i pomimo wysiłku woli, nie chcą ustąpić. Często są niezgodne z Twoim charakterem, co rodzi szczególnie przykre poczucie winy.
Obsesje można porównać do starej, dawno już zapomnianej płyty, która pomimo Twojej niechęci, nagle włącza się i powraca we wspomnieniach, aby zmuszać Cię do nieustannego przypominania sobie tego, o czym chciałbyś już dawno zapomnieć. Zatem obsesje, można porównać do intruzów panoszących się w twoich swobodnych myślach; tyle, że doskonale zdajesz sobie sprawę z faktu, iż to nie obce przekazy (pomimo niechęci, które rodzą), ale Twoje własne myśli bądź wyobrażenia. Nie wiesz, dlaczego pojawiają się takie myśli, jednak wiesz, że Cię dręczą i wiesz, że nie potrafisz się im przeciwstawić.
Obsesje można podzielić na kilka najczęściej występujących podgrup:
-obsesyjne wątpliwości, czyli przewlekłe, myślowe „przeżuwanie” odbytej kiedyś rozmowy, rodząca się niepewność i chęć przypomnienia sobie wszystkiego, w możliwie doskonały, czyli najczęściej niemożliwy do zrealizowania sposób. Obesysjne wątpliwości doprowadzają Cię do skrajnej rozpaczy, ponieważ często nie potrafisz podjąć prostej decyzji, a stale rozwlekasz i drążysz, w nieustannym poczuciu bezsensu i utraty czasu;
-obsesyjne poczucie błędu, czyli natarczywe myśli, które napierają w chwilach relaksu, dręcząc Cię mylnymi sugestiami pomyłek, błędów i uchybień, niezależnie od tego, co akurat robiłeś wcześniej. To stałe poczucie omyłki, rodzi trudności w podejmowaniu dalszych działań i wpływa na negatywną samoocenę. Niełatwo, zatem podjąć właściwą decyzję i zyskać ulgę;
- obsesje religijne, czyli szczególnie dokuczliwe, natrętne myśli bądź wyobrażenia zakłócające Ci spokój domowej modlitwy czy napastujące w kościele. Ich treści bywają często obrazoburcze, sprośne i hańbiące. Kontrastują z Twoją wiarą, co sprawia, iż czujesz się szczególnie upodlony. Jeśli masz takie objawy, pamiętaj, że nie jesteś „nawiedzony przez złego ducha”, a cierpisz na zespół natręctw;
- obsesje seksualne, czyli intruzywne myśli bądź wyobrażenia atakujące w chwilach intymnych, często fatalnie upośledzające te chwile, a w konsekwencji uniemożliwiające zyskanie jakiejkolwiek satysfakcji;
- obsesje kontrastowe, czyli napastliwe i często okrutne myśli na temat Twoich bliskich, podopiecznych czy innych, których kochasz lub szanujesz(„Jak ja ich nienawidzę”, „wbiję mu w plecy nóż”, „muszę zabić swojego kota”, „moja mama to...”). Dramatyczny wymiar tych obsesji sprawia szczególnie cierpienie, prowokuje panikę, a często objawy depresji i myśli samobójcze. Pacjenci, którzy przeżywają natręctwa kontrastowe cierpią szczególnie i bardzo często uznają się za złych ludzi.

Po drugie:

Kompulsje (natrętne czynności) to ruchowe przejawy zespołu natręctw, czyli czynności, które nie wiedzieć, czemu wykonujesz w sposób powtarzalny, przewlekły i niezgodny z logiką swobodnego planowania. Kompulsje często są rozbudowane do całych serii rytualnych zachowań i mogą zajmować Ci nawet klika godzin, chociaż inni ludzie wykonują te same działania w kilka minut czy sekund. Realizujesz je, ponieważ zdajesz sobie sprawę, że kiedy ich zaniechasz albo znacząco skrócisz, to natychmiast odczujesz niepokój(lęk).
Aby tego lęku uniknąć, uparcie realizujesz często coraz bardziej dziwaczne zachowania, pomimo dezaprobaty Twoich bliskich czy otoczenia w ogóle. Często jesteś zawstydzony, ale wolisz poczucie wstydu wobec niezrozumiałego niepokoju, który w tobie narasta, jeśli starasz się ich uniknąć.

Podobnie jak obsesje, także kompulsje można podzielić na te najbardziej częste:
- mycie i czyszczenie, czyli skrajne przesadne doszukiwanie się brudu na Twoim ciele bądź przedmiotach, z którymi obcujesz. Możesz myśleć, że jesteś perfekcjonistą w sprzątaniu bądź mistrzem w odpowiednim braniu prysznicu, jednak zauważasz także, że często nie jesteś w stanie wyjść z domu w obawie, iż pozostawiłeś brudną szklankę bądź niedokładnie spłukałeś z siebie mydło;
- sprawdzanie, czyli okrutne, niemal nieskończone kontrolowanie wykonywanych przez Ciebie czynności. Pomimo, że zdajesz sobie sprawę, iż zakręciłeś kurek gazu, wyłączyłeś światło czy właściwie napisałeś podanie, to jednak wracasz, aby sprawdzić czy na pewno i by odczuć chwilową ulgę, po czym uprzytamniasz sobie, że może jednak pomyliłeś się i sprawdziłeś niedokładnie...Jeśli pracujesz w biurze, komputer czy papier stają się Twoimi przeciwnikami, ponieważ (kiedy inni dawno już wyszli)
Ty stale wracasz do wykonanych wcześniej zadań, aż po raz kolejny nie upewnisz się czy wszystko zostało zrobione w bezbłędny sposób;
- porządkowanie i układanie, czyli irracjonalne, cykliczne przestawianie rozmaitych rzeczy na Twoim biurku, w kuchni czy pokoju (wszędzie gdzie dłużej jesteś). I te kompulsje zdają się nie mieć końca, a jeśli ktoś przypadkiem naruszy Twój porządek, wtedy biada jemu i Tobie (musisz układać ponownie, złościsz się);
- kompulsywne poruszanie się, czyli rytualne chodzenie po krawężnikach, niemożność nastąpienia na przerwy w chodniku (kostka brukowa staje się niemal piekłem), unikanie niektórych ulic i uporczywe wybieranie innych, nawet bardzo długich tras, na których czujesz się pewniej, pomimo, że spóźniasz się do pracy czy szkoły. Bywa, że wracasz, aby sprawdzić czy na pewno nie zgubiłeś pieniędzy bądź nie zauważyłeś czegoś istotnego, leżącego np. przy krawężniku;
- odliczanie, czyli namierzanie mijanych słupów telegraficznych, ludzi w okularach bądź wsłuchiwanie się w tykanie zegara, nawet, jeśli zaczyna już świtać i wiesz, że za chwilę będziesz musiał zacząć nowy dzień;
- kompulsje myślowe – to objawy niezauważalne dla innych, które prowokujesz w chwili przeżywania obsesji. Odliczasz wtedy w myślach, modlisz się lub odczyniasz lęk własnymi, sprawdzonymi sposobami. Itd.
Uwaga dodatkowa: możesz cierpieć z powodu innych natręctw. W Poradniku, z oczywistych przyczyn, podajemy kilka najczęstszych przykładów tej choroby
Jeśli uważnie przeczytałeś charakterystykę wybranych obsesji i kompulsji, to zauważyłeś zapewne, że zarówno kompulsje jak i obsesje charakteryzują się bezsensem, dziwacznością i długim czasem trwania. Ich wspólną cechą jest przekonanie, iż pomimo oczywistej pewności, że to ty jesteś ich autorem, to jednak nie potrafisz nad nimi zapanować. Masz też poczucie, iż tracisz czas i doskonale wiesz jak wiele innych, bardziej przydatnych rzeczy mógłbyś zrobić, gdybyś ich nie przeżywał. Zdarza się jednak, iż akceptujesz swoje natręctwa do tego stopnia, iż nie dopuszczasz możliwości życia bez nich. Jednak zadaniem tego Poradnika jest próba przeciwstawienia się zarówno obsesjom jak i kompulsjom.
Zatem, co sprawia, że wciąż je przeżywasz?
Poniższy schemat jest próbą odpowiedzi:


Jak zauważyłeś, cykle natręctw stale zamykają się, ale niestety jest to błędny okrąg. Schemat, który zamieszczono powyżej, jasno pokazuje, iż „dzięki” kompulsjom potrafisz zwalczać napięcie (lęk), ale niestety, tylko na krótką chwilę i bez nadziei na istotniejszą poprawę, czyli ustąpienie natręctw. Nie oszukuj się: Realizując kompulsje, prowokujesz ponownie obsesje, a mechanizm błędnego koła utrwala się i właściwie nie masz szansy na zyskanie jakiegokolwiek dystansu.
Dostrzegasz także, jak ważnym elementem tego schematu jest lęk. W przeciwieństwie do strachu, lęk nie jest spowodowany konkretnym zdarzeniem. Nie widząc sprawcy napięcia, odczuwasz silny dyskomfort, który często nazywasz niepokojem, jednak, kiedy zastanowisz się, co mogłoby się stać, gdybyś zaniechał wykonania natręctwa, poczujesz właśnie lęk. I zrobisz wszystko, żeby ten lęk stłumić. Niestety, jedynym sposobem, który znasz, jest wykonanie odpowiedniej kompulsji. W ten sposób, błędne koło choroby staje się kolejnym rytuałem.

Tylko, czy nie ma innego sposobu, aby sobie poradzić? I czy naprawdę coś Ci grozi?

Krok drugi

Ćwiczenia

Ćwiczenie powstrzymywania się

Zastanówmy się nad konkretnym przypadkiem natręctw, obrazującym 2 przykłady – pierwszy, zgodny z chorobą i drugi, w którym starasz się chorobie przeciwstawić.

1. Czyli poddajesz się rytuałom:

Wróciłeś z pracy. Masz dzisiaj dużo wolnego czasu i wreszcie możesz sobie pozwolić na przeczytanie bardzo ciekawiej książki. Jednak nie wiedzieć, czemu, odczuwasz przemożną chęć wymycia rąk(obsesja), która pomimo twojej niechęci, staję się z każdą chwilą intensywniejsza. Nie potrafisz skupić się na niczym innym. Ostatecznie, kiedy nie możesz już wytrzymać tego napięcia (wcześniej zwlekasz tak długo jak potrafisz), postanawiasz się uspokoić i zaczynasz przygotowywać się do mycia rąk. Zauważasz, że podjęcie tej decyzji, przyniosło pewną ulgę. Kiedy myjesz już dłonie, czujesz, że trzeba myć je długo, a najlepiej w ściśle określony sposób.
Nie myślisz już o niczym innym, tylko o taktyce namydlania palców, sposobie dotykania kurków i odpowiednim spłukiwaniu wodą. Jednak ulga okazuje się chwilowa. Nie jesteś pewien czy dokładnie wymyłeś ręce, ale wiesz, że kiedy wymyjesz je ponownie, będziesz czuł się bardziej pewnie (czyli w mniejszym lęku). Zaczynasz od nowa. A może i tym razem niedokładnie? Ostatecznie udaje Ci się opuścić łazienkę i ponownie siadasz nad książką. Nagle uprzytamniasz sobie, że niedokładnie dokręciłeś kurki kranu. Nie, chyba jednak dobrze. A może nie? Obsesje znowu atakują myśli. Idziesz to sprawdzić. Kiedy już solidnie dokręciłeś kurki, że zbrudziłeś nimi palce. Popadasz w rozpacz, bo wiesz, że znowu trzeba będzie je myć. Nie ma wyjścia. Trzeba to zrobić raz jeszcze, ale bardziej dokładnie. Książka poczeka. Godzinę później, możesz wreszcie usiąść w fotelu i powrócić do interesującej Cię lektury. Ale zaraz. Czy na pewno wyłączyłem...A może... Może jednak nie?
Tak, z pewnością zapomniałem. Trzeba iść sprawdzić. Kiedy po raz kolejny wracasz do łazienki, wiesz, że tego wieczoru, książki nie przeczytasz na pewno. Jutro się uda, pocieszasz się, myjąc ręce, które znowu zbrudziłeś dotykając włącznika światła. Jutro na pewno się uda...
Udajesz, że jutro będzie lepiej, chociaż nie dopuszczasz do siebie prawdy, że nie udało się wczoraj, nie udało się dzisiaj i najpewniej nie uda się jutro ani pojutrze. Błędne koło objawów trzyma Cię w szachu.

2. Czyli zaczynasz walczyć z rytuałami przez powstrzymywanie się.

Kiedy sięgasz po interesującą Cię książkę, zaczynają atakować obsesyjne myśli, które każą Ci wymyć ręce, chociaż dobrze wiesz, że myłeś je kilkanaście minut wstecz. Logiczne przekonanie o ich czystości nie działa. Obsesje nadal napierają („ A może wymyłem niedokładnie? Te kurki są takie brudne, mydło też mogło być zabrudzone, no i dotykałem jeszcze klamki, a teraz okładki książki”). Nie potrafisz się skupić, ale wiesz, że jeśli poddasz się przymusowi ponownego mycia rąk, nie poczytasz książki ani dzisiaj ani jutro (doskonale zdajesz sobie sprawę, że jutro będzie podobnie, a nie udajesz, że jutro wszystko się uda). Tym samym, dokonujesz pierwszego istotnego kroku: obiektywnie oceniasz sytuację i nie chcesz odwlekać na później. Cóż z tego: wobec intensywnych natręctw, które każą Ci wymyć ręce, zaczynasz odczuwać lęk (wcześniej był tylko niepokój). Co robić? Czy nie ma innego sposobu stłumienia lęku? Tylko realizowanie natręctw? Zadając sobie takie pytania, podejmujesz już walkę z chorobą!
Jeśli uda Ci się przeciwstawić obsesyjnej potrzebie mycia rąk i wytrzymasz następne kilkadziesiąt minut, zaczynasz odkrywać, iż nie doszło do żadnej katastrofy, chociaż rąk nie umyłeś. Ściany twojego pokoju stoją jak wcześniej, nie doszło także do kataklizmu pogodowego, nikt na Ciebie nie wrzeszczy, a Twoje ciało (pomimo pewnego napięcia) nadal funkcjonuje jak wcześniej. Powoli uspokajasz się. Lęk okazał się nie taki groźny, chociaż wcześniej nie dopuszczałeś nawet możliwości konfrontacji. Jesteś nieco pewniejszy siebie, ponieważ udało Ci się zapanować nad sytuacją (co przecież bardzo lubisz). Nie zmusiłeś się do wykonania irracjonalnych czynności, a pozostałeś cały i zaczynasz wreszcie inaczej oceniać sytuację.
Może i dzisiaj nie przeczytasz swojej ulubionej książki, ale przeczuwasz, że po kilkunastu dniach podobnych ćwiczeń, będziesz mógł ją czytać bez większych przeszkód. Stawiasz sobie inne niż dotąd zadanie:
Pokonać natręctwa! Zyskujesz pewność: Jeśli tak świetnie wykonywałem swoje natręctwa (bo chyba nikt inny nie potrafiłby wymyć rąk w podobnie doskonały sposób), to pewnie będą także świetnie się im przeciwstawiał! Potrafię to zrobić, chociaż nie od razu. Zdajesz też sobie sprawę, że to proste ćwiczenie (zaniechanie wykonywania rytuałów), nie spowodowało żadnej katastrofy, a wręcz przeciwnie: dzisiaj wygrałeś Ty.
Ten prosty przykład (który z powodzeniem możesz dopasować do swoich własnych natręctw), jest przykładem bezpiecznej terapii, którą z powodzeniem możesz stosować bez większego wsparcia osób drugich. Korzyści są oczywiste, ale spróbujmy raz jeszcze je powtórzyć:

- przejmujesz kontrolę nad sytuacją: to Ty zaczynasz kontrolować natręctwa, a nie one Ciebie;
- lęk, okazał się emocją, którą można nie tylko przeżyć, ale także opanować. W końcu to nie ktoś obcy go nasyła, ale rodzi się w Tobie i zmusza do podejmowania wrogich Ci działań (kompulsji), które pochłaniają tak ważny przecież czas;
- czujesz się pewniej, bo nie odłożyłeś zadania na później, zatem nie pozwalasz obsesjom na nieustanny atak. Tym samym (zgodnie z rysunkiem obrazującym schemat „błędnego koła”), nie prowokujesz kompulsji;
- jako, że podjąłeś walkę z rytuałami, dostrzegasz wreszcie, iż po raz pierwszy, świadomie, udało Ci się przerwać błędne koło symptomów chorobowych. Przypominasz sobie także, iż wcześniej, często nie realizowałeś natręctw zgodnie z ich oczekiwaniami, ale działo się to z powodów niezależnych od Twojej woli – ktoś Ci przerwał, coś się wydarzyło. O ile wcześniej czułeś się zagrożony i zły, to teraz, możesz czuć zadowolenie. Udało się świadomie i – przede wszystkim – samodzielnie;
- walcząc z chorobą, zyskujesz możliwość realizowania swoich właściwych potrzeb: w tym przypadku, będziesz mógł spokojnie czytać interesującą Cię książkę. Zyskujesz, zatem przekonanie, że to nie natręctwa są tu najważniejsze. Najważniejsze jest, aby ustąpiły;
- może zdarzyć się, że pierwsze próby konfrontacji z rytuałami okażą się miernie skuteczne, jednak czujesz, iż to dopiero początek Twojej walki. Nie staraj się poddawać. Z każdym dniem powinno być nieco lepiej, a kiedy wreszcie ćwiczenia znudzą Cię, okaże się, że Twoje natręctwa zostały pokonane.

Zapisane
Skala
Gość
« Odpowiedz #19 : Grudzień 10, 2008, 15:14:56 »

Te natarczywe myśli mogą być obsesją wiecie o tym?
Zapisane
t0m3k12
Gość
« Odpowiedz #20 : Grudzień 10, 2008, 16:31:34 »

Poprostu nie możesz sie zastanawiać nad myslami. Musisz dawać szybkie odpowiedzi. A jak za duzo myslisz o czyms to idz przekop mi dzialke Cool
Zapisane
Kapłan 718
Gość
« Odpowiedz #21 : Listopad 12, 2009, 10:11:07 »

ale stary wątek! a zauważył ktoś, że ten topic - w pasku adresu w przeglądarce ma numer 718:

http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=718.0

to nie spam ale ciekawa informacja  Duży uśmiech

718'
« Ostatnia zmiana: Listopad 12, 2009, 10:11:49 wysłane przez Kapłan 718 » Zapisane
Hutier
Gość
« Odpowiedz #22 : Listopad 12, 2009, 13:11:52 »

A ty Kapłan 718 masz jakieś natarczywe myśli,a jeśli tak to co z nimi robisz?
Zapisane
Kapłan 718
Gość
« Odpowiedz #23 : Listopad 12, 2009, 13:29:44 »

zaklinam je w liczbę 718 i dostaje odpowiedź na swoje myśli i DLACZEGO SĄ, w moim wypadku to działa Uśmiech

718'
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.09 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

obozyjenieckie julandia forumhumorystyczne radiomms panzerdivisiontiger