Tropiąc grzechy Kościoła
Manuel Roig-Franzia | The Washington Post | 28 Wrzesień 2011 | Komentarze (0)
Jason Berry od blisko 25 lat pisze o wykorzystywaniu seksualnym dzieci przez duchownych i finansowych nadużyciach w Kościele. A przy tym cały czas jest osobą wierzącą. Jak udało mu się pogodzić wiarę z wiedzą, którą zdobył jako dziennikarz?
Berry nadal potrafi się modlić. Nadal znajduje spokój w liturgii katolickiej mszy. Oznacza to, że można kogoś kochać, nawet jeśli znaczną część życia poświęciło się na ujawnianie jego najciemniejszych sekretów. Jest to możliwe, jeśli posiada się wiarę. Wiara jednak nie rozkwita sama z siebie w sercu ani w umyśle – trzeba ją pielęgnować.
Dołącz do nas na Facebooku
Właśnie dlatego niemal w każdą niedzielę Jason Berry przyklęka do modlitwy w parafialnej ławce kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Boleściwej, Mater Dolorosa, na przedmieściach Nowego Orleanu.
Mater Dolorosa? To, że głośny autor i dziennikarz uczęszcza na msze do kościoła właśnie pod tym wezwaniem wydaje się szczególnie znaczące, biorąc pod uwagę, że Berry poznawał rany i ból swojego Kościoła przed ponad ćwierć wieku. Odkąd uzyskał informacje o występkach katolickiego duchownego w Luizjanie w połowie lat 80., przeprowadził długie rozmowy z ponad 60 ofiarami molestowania przez księży. Liczba osób, jakie skontaktowały się z nim telefonicznie, mailem lub na krótką wymianę zdań idzie w setki.
Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników
W miarę, jak coraz bardziej zagłębiał się w tę tematykę, zmuszony był zwrócić się do psychoterapeuty, by ten pomógł mu uporać się z „okresami niepohamowanego gniewu”. Jednak to księża i zakonnice pomogli mu w pogodzeniu życia duchowego i zawodowego po tym, jak dla wielu ludzi Kościoła stał się przedmiotem drwin. Określano go bowiem mianem „dziennikarza prasy bulwarowej” i łowcy sensacji.
Jason jednak nie przestaje pisać – i modlić się. - Z czasem zacząłem redefiniować swoją tożsamość katolika jako kogoś znacznie ściślej niż dotąd związanego z parafią, mszą świętą i liturgią – tłumaczył w jednym z przemówień na swej macierzystej uczelni, Georgetown University.
Stanowczość Berry’ego zaowocowała szeregiem tekstów o wykorzystywaniu seksualnym dzieci przez duchownych i budzących wątpliwości operacjach finansowych, w jakie zamieszani byli ludzie Kościoła. Jego dziełem są dziesiątki publikacji w prasie codziennej i czasopismach oraz trzy książki, w tym opublikowana ostatnio „Render Unto Rome: The Secret Life of Money in the Catholic Church” (Przekażcie w ręce Rzymu: sekretne życie pieniędzy w Kościele katolickim).
Kwestią przypadków nadużyć seksualnych w Kościele zajmowały się rzesze dziennikarzy, niewielu jest jednak autorów, którzy zajmują się nią tak długo jak Berry. Jego wiara dodatkowo zapewnia mu wiarygodność w oczach wielu wiernych.
Obraz Kościoła, jaki szkicuje Berry w swojej ostatniej książce, niepokojąco przypomina niedawne relacje o skandalach na Wall Street. Amerykański autor oskarża ludzi Watykanu o wyprowadzanie środków ze zbiórek na cele dobroczynne z zamiarem załatania dziur w budżecie, zaś wysoko postawionych kardynałów o przyjmowanie łapówek w zamian za ułatwienie audiencji u Ojca Świętego. Nie zabrakło nawet historii o jednym z wpływowych hierarchów, który zorganizował system sprzedaży budynków kościelnych należących do opustoszałych parafii, którego beneficjentem był jego siostrzeniec. Szereg diecezji w USA zostało oskarżonych o przejmowanie przychodów zamożnych parafii i ukrywanie dokumentacji finansowej przed wiernymi.
Na spotkaniu w Georgetown Berry nakreślił obraz współczesnego Kościoła: to monarchia, powiedział, z „konstelacją średniowiecznych feudalnych księstw” w postaci diecezji. Te argumenty przypominają trochę te, które podnoszono w Waszyngtonie po kryzysie finansowym w 2008 roku: więcej przejrzystości, mniej władzy w rękach nielicznych (w tym wypadku – biskupów) i więcej wkładu ze strony wiernych i parafian. – Kościół jest w kryzysie – mówił dziennikarz.
Berry – mimo że przyszło mu eksplorować mroczne zakątki natury ludzkiej i instytucji kościelnych – nadal potrafi dostrzegać w życiu piękno. Poszedł na terapię, bo nie chciał, by „przytłoczyła go zdobyta wiedza”. Dlatego sięga po pióro jako krytyk jazzowy („Pisanie o kulturze to prawdziwe święto”), ostatnio zaś skończył pracę nad powieścią „Last of the Red Hot Poppas” która – jak podkreśla – jest humoreską.
Dla 62-letniego dziś Berry’ego „dochodzeniowy” rozdział jego życia rozpoczął się w połowie lat 80., w stanie Luizjana. Był już cenionym, niezależnym dziennikarzem, autorem dwóch zbiorów reportaży i poczytnych artykułów, miał jednak kłopot ze znalezieniem wydawcy zainteresowanego opublikowaniem dogłębnego śledztwa w sprawie Gilberta Gauthe, księdza oskarżanego o molestowanie seksualne chłopców w kilku miasteczkach na południu stanu. W końcu zdecydowali się na to wydawcy niewielkiego tygodnika „The Times of Acadia”, publikując dwa przejmujące i świetnie udokumentowane reportaże Berry’ego o charyzmatycznym duchownym, zabierającym na wycieczki chmary dzieciaków – po czym wykorzystującym seksualnie ministrantów. Jako pierwszy zareagował konkurencyjny dziennik lokalny „The Lafayette Advertiser”, w artykule wstępnym potępiając „dziennikarskie sępy” i „łowców taniej sensacji”. Ks. Gauthe przyznał się jednak ostatecznie do winy. Była to jedna z pierwszych tak nagłośnionych w USA spraw o molestowanie, w którym oskarżonym był duchowny.
Przyszły lata, gdy Berry z trudem zmuszał się, by wejść do kościoła. Zawsze jednak wracał, kierując się do miejsc i rytuałów, które kochały jego matka i babka. Zdarzało mu się „odczuwać chłód” w zachowaniach innych wiernych, nigdy jednak nie doszło do bezpośredniego sporu. – Wiadomo – uśmiecha się Berry. – Nowy Orlean: jeśli w jadalni leży trup, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie „Ależ macie piękny trawnik!”.
Śledztwa dziennikarskie prowadzone przez pasjonata z Południa zapewniły mu rozgłos, przez dłuższy czas jednak miał problem ze znalezieniem wydawcy dla książki, pisanej o księżach-pedofilach i chroniących ich biskupach. Gotowy maszynopis książki został odrzucony aż 30 razy, zanim oficyna Doubleday wydała go w sierpniu 1991 pod tytułem „I nie wódź nas na pokuszenie: księża katoliccy i molestowanie seksualne dzieci”.
W trzy miesiące po tym, jak Berry podpisał wymarzoną umowę z wydawnictwem, jego żona urodziła córeczkę. Ariel przyszła na świat z zespołem Downa. - Znalazłem się w stanie, który można opisać jedynie jako czystą furię. Miotałem najgorsze bluźnierstwa, przeklinałem na kolanach Boga, powtarzałem "Dlaczego? Dlaczego?", tłukąc pięściami w dywan, krzycząc i szlochając – aż nagle z mocą pioruna dotknęło mnie zrozumienie, oślepiająca prawda – wyznał pisarz na łamach "Chicago Tribune". – Nagle z całą mocą uświadomiłem sobie, że Ariel jest nowym życiem, zesłanym nam przez Boga. W tej samej chwili, okryty wstydem, przepełniony myślą o małym dziecku i rozpaczy, jaka towarzyszyła jej przyjściu na świat, zacząłem błagać Boga o wybaczenie.
Po narodzinach Ariel Berry częściej niż dawniej zaczął trafiać do małych kościołów, modląc się o zdrowie dla małej – nawet, jeśli w życiu zawodowym skupiał się na reporterskich śledztwach, których przedmiotem był Kościół. To, że córka przeżyła aż 17 lat, wpłynęło na umocnienie jego wiary.
Kiedy w 1992 roku książka ukazała się i zaczęła zdobywać rozgłos, Berry spodziewał się, że jego rozmówcy będą pytać o to, w jaki sposób zachował wiarę. Przygotował nawet odpowiedź: - No cóż, nie zwątpiliśmy w demokrację z powodu Watergate, ja zaś nie zamierzam odstąpić od Kościoła ze względu na przekupnych biskupów. Okazuje się jednak, że nikt nie zadał tego pytania. W kolejnych wywiadach powraca za to pytanie, czy sam jest ofiarą molestowania. Nie, nie jest.
Problemem Kościoła – pisze Berry – jest „instytucjonalne zakłamanie”. Obieg środków finansowych w wielu parafiach pozostaje nieprzejrzysty. - Katolicy – ubolewa – historycznie tkwią w kulturze pasywizmu, bliska im jest mentalność skłaniająca do modlitwy, jałmużny i posłuszeństwa, połączona z wiarą, że datki, trafiające do kierujących Kościołem duchowych, podobnie jak pozostawianie w ich rękach kluczowych decyzji, to najlepsze rozwiązanie.
Kiedy jednak na zakończenie spotkania pytam go, czy sam wrzuca ofiarę do koszyka, potwierdza bez wahania. – Co niedziela – precyzuje. – Różne kwoty, raz trzy, raz pięć dolarów.
Ufa, że proboszcz, z którym jest zaprzyjaźniony, wykorzysta te pieniądze w najwłaściwszy sposób. To Berry, człowiek wiary.
http://religia.onet.pl/publicystyka,6/tropiac-grzechy-kosciola,5348,page1.html.....................................
Irlandia otwarcie krytykuje Watykan
Sarah Lyall | New York Times | 26 Wrzesień 2011 | Komentarze (7)
Zielona Wyspa, ostatnio pochłonięta głównie walką z kryzysem gospodarczym, przechodzi jednocześnie ogromną transformację. Irlandia rewiduje swoje stosunki z Kościołem rzymskokatolickim, instytucją, która od pokoleń miała przemożny wpływ na niemal każdy aspekt życia w tym kraju.
Aborcja w Irlandii jest wciąż zakazana, rozwody legalne są dopiero od 1995 roku, Kościół prowadzi ponad 90 proc. tutejszych szkół podstawowych, a 87 proc. mieszkańców deklaruje wyznanie katolickie. Jednak podziw, szacunek i strach, jakie budził niegdyś Watykan, ustąpiły miejsca nowym postawom – wściekłości, obrzydzeniu i buntowi. To konsekwencja ujawnienia szokującej prawdy o wieloletnim wykorzystywaniu dzieci powierzonych opiece Kościoła przez nabożny lud.
Dołącz do nas na Facebooku
Podobne skandale splamiły reputację Watykanu także w innych krajach, ale prawdopodobnie nigdzie nie wstrząsnęły społeczeństwem równie mocno, jak w Irlandii. Kiedy dobrotliwy na co dzień premier kraju, Enda Kenny, niespodziewanie wystąpił tego lata w parlamencie i skrytykował Kościół, wyraził nie tylko własną frustrację, ale zarazem odczucia całego narodu. Jego przemowa stanowiła wyraźną deklarację zwierzchnictwa państwa nad Kościołem. Tak ostre słowa oburzenia nie padły nigdy wcześniej z ust irlandzkiego przywódcy.
– Raport dotyczący molestowania seksualnego dzieci ujawnił próbę udaremnienia śledztwa w suwerennej, demokratycznej republice Irlandii przez Stolicę Apostolską. Miało to miejsce zaledwie trzy lata temu, nie przed trzydziestu laty – powiedział Kenny, nawiązując do Raportu z Cloyne, w którym szczegółowo opisano nadużycia duchownych w południowej Irlandii i ich tuszowanie przez kościelnych funkcjonariuszy przed 2009 rokiem.
Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników
Przytaczając ustalenia raportu, według których Kościół zachęcał biskupów do ignorowania przyjętych przez nich samych wytycznych w kwestii ochrony dzieci, premier zaatakował „wynaturzenie, znieczulenie i elitaryzm, dominujące w kulturze Watykanu”. – Gwałty i tortury na dzieciach były bagatelizowane, bądź też „wyciszane”, by ocalić hegemonię instytucji – jej władzę, pozycję i reputację – powiedział.
Zamiast z pokorą wysłuchać wstrząsających świadectw „upokorzenia i zdrady”, podkreślił premier, „Watykan wolał skrupulatnie zanalizować je chłodnym okiem specjalistów od prawa kanonicznego”.
Przemówienie premiera wywołało natychmiastowe, emocjonalne reakcje. – To był doniosły moment – uważa Patsy McGarry, dziennikarka działu religii „The Irish Times”. – Żaden irlandzki premier nie zwracał się wcześniej w podobny sposób do Kościoła katolickiego. Służalczość irlandzkiego państwa wobec Watykanu odeszła do przeszłości. Poważanie też się skończyło.
Choć obie strony konfliktu złagodziły ostatnio swoje wypowiedzi, nie ulega wątpliwości, że oskarżenia Kenny’ego mocno rozsierdziły Watykan. Stolica Apostolska błyskawicznie odwołała swojego ambasadora z Dublina, rzekomo po to, by pomógł w napisaniu formalnej odpowiedzi. (Później został on wysłany do Czech).
Stanowisko ambasadora Irlandii w Watykanie również jest obecnie nieobsadzone; Dublin rozważa podobno połączenie tej placówki z ambasadą we Włoszech. Przedstawiciele rządu twierdzą wprawdzie, że nastąpiłoby to w ramach szerszej restrukturyzacji budżetu dyplomacji, ale krok taki z pewnością zostałby odebrany jako jawny afront wobec Stolicy Apostolskiej, suwerennego państwa, w którym działają odrębne ambasady większości krajów.
Wojna na słowa rozgorzała na dobre, a ciosy padają z obu stron. Kościół wysłał ostatnio Dublinowi oficjalną odpowiedź – 24 strony zwartego tekstu – w której krytykuje zarówno autorów Raportu z Cloyne, jak i Kenny’ego, tłumacząc, że w toku śledztwa „błędnie zinterpretowano” dokument o kluczowym znaczeniu, a twierdzenie premiera, jakoby Watykan usiłował „udaremnić dochodzenie” w sprawie molestowania, jest „bezpodstawne”.
Zwolennicy Kościoła wskazują, że Watykan przedstawił słuszne i dobrze uzasadnione argumenty. W ich odczuciu Kenny posunął się za daleko. – Osobiście uważam, że przesadził – podsumował przemowę premiera David Quinn, założyciel Iona Institute, sympatyzującej z prawicą organizacji religijnej.
Podkreślił on w wywiadzie, że stosunki między Watykanem a irlandzkim rządem „przechodzą poważny kryzys”. Na domiar złego, jak dodał Quinn, słowa Kenny’ego cytowały chińskie gazety, wykorzystując je jako argument w artykułach propagujących „kontrolę Kościoła przez państwo”.
Kenny, który objął urząd w marcu tego roku – gdy rządząca od wielu lat partia Fianna Fail straciła władzę w następstwie gospodarczego krachu – oskarżany jest przez część krytyków o oportunizm. Premier ma jednak moralne prawo do takich opinii, zwłaszcza jako praktykujący katolik z konserwatywnego regionu. Bezkompromisowa postawa jego rządu zyskała szerokie poparcie społeczeństwa, które czuje się podwójnie zdradzone – najpierw przez winnych molestowania duchownych, a potem przez Kościół, zdaniem wielu Irlandczyków tuszujący afery i broniący się przy pomocy mętnych, prawniczych formułek.
– Można popierać finezyjne dyplomatyczne gry i zabiegi, ale Kenny chciał powiedzieć, że należy przede wszystkim otoczyć troską ofiary przemocy. Trzeba bardzo wyraźnie podkreślić, że nasz kraj jest republiką, a prawo cywilne ma pierwszeństwo przed kanonicznym – mówi Diarmaid Ferriter, profesor współczesnej historii Irlandii na University College w Dublinie.
Podczas gdy większość Irlandczyków nie porzuciła religii katolickiej, wielu najwyraźniej zrezygnowało z jej praktykowania. Arcybiskup Dublina, Diarmuid Martin, oszacował niedawno, że zaledwie 18 proc. katolików w jego archidiecezji uczestniczy co tydzień w mszy.
Rząd ogłosił, że wprowadzi nową legislację, chroniącą dzieci przed wykorzystywaniem i zaniedbaniami. Jedna z ustaw – rozważana przez poprzednie rządy, choć odrzucona z uwagi na zbyt duże kontrowersje – ma nakazywać informowanie władz o domniemanym popełnieniu przestępstwa. Rząd powołał także komisję, która zbada możliwość odebrania Kościołowi władzy nad połową prowadzonych przez niego irlandzkich szkół podstawowych.
Eamon Gilmore, wicepremier kraju, powiedział w niedawnym wywiadzie, że Irlandia wreszcie stała się „nowoczesną demokracją”.
Kościół nie będzie już cieszył się tak wielkimi przywilejami i władzą, jak w czasach, gdy za przyzwoleniem rządu „de facto dyktował politykę społeczną państwa”, stwierdził Gilmore. – Kościół katolicki przez wiele lat uważał, że w Irlandii obowiązuje równoległe prawo, a on jako instytucja podlega wyłącznie własnym regulacjom – wskazał. – W rezultacie nie rozumiano i nie stosowano się do wymogu pełnej zgodności z prawem państwowym.
Wicepremier dodał: – Kościół katolicki ma pełne prawo do własnych opinii, zasad i oceny sytuacji zgodnie ze swymi przekonaniami. Ale to jest republika, a prawo jest jedno.
Jeżeli chodzi o ochronę dzieci, przekonywał Gilmore, „każdy w tym kraju – bez względu na to, czy jest zwykłym, pracującym codziennie obywatelem, czy też księdzem lub biskupem – musi respektować prawo”.
http://religia.onet.pl/publicystyka,6/irlandia-otwarcie-krytykuje-watykan,5329,page1.html ...................................
Czarna lista oskarżonych o pedofilię
pb / ms | EKAI | 30 Sierpień 2011 | Komentarze (1)
Kard. Sean O’Malley opublikował listę 159 kapłanów i diakonów archidiecezji bostońskiej, którzy zostali oskarżeni o pedofilię w ciągu minionych 60 lat.
Ta bezprecedensowa decyzja jest kolejnym krokiem w podejmowanych przez niego działaniach na rzecz przyjęcia odpowiedzialności za „popełnione w przeszłości grzechy”. Stanowi także kolejne potwierdzenie „naszego zaangażowania w ochronę dzieci” – wyjaśnił hierarcha.
Na liście ogłoszonej na platformie internetowej poświęconej aferom nadużyć seksualnych, znalazły się zarówno nazwiska osób osądzonych przez amerykański wymiar sprawiedliwości, jak i tych duchownych, których wina nie została udowodniona, ale poprosili o przeniesienie do stanu świeckiego. Uwzględniono nazwiska księży, którzy zmarli przed zakończeniem śledztw i tych, których procesy kanoniczne wciąż trwają. Wymieniono też 25 duchownych podejrzanych, a następnie uniewinnionych.
Dołącz do nas na Facebooku
Archidiecezja bostońska była pierwszą diecezją w USA, w której ujawniono przypadki molestowania seksualnego dzieci i młodzieży przez osoby duchowne. Afera wybuchła w 2002 r. Wyszły wówczas także na jaw próby wyciszania tych spraw przez poprzedników kard. O’Malley’a.
Nowy arcybiskup Bostonu, mianowany w 2003 r. po dymisji kard. Bernarda Law’a, wprowadzał w życie zalecenia przyjęte rok wcześniej przez episkopat Stanów Zjednoczonych, w tym m.in. obowiązek odwołania z placówek duszpasterskich księży oskarżonych o pedofilię. Kard. O’Malley osobiście spotykał się z wieloma ofiarami. Archidiecezja wypłaciła 550 ofiarom odszkodowania w wysokości 85 mln dolarów. Przeszkoliła 175 tys. osób do wykrywania sygnałów molestowania seksualnego dzieci, a także uwrażliwiła na ten problem 300 tys. dzieci.
Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników
Adwokaci ofiar wyrazili radość z powodu publikacji listy, uznając że dzięki temu upewniły się one, że agresorzy nie będą mogli już nikomu zagrażać. Natomiast organizacja BishopAccountability.org wyraziła ubolewanie, że lista nie jest wyczerpująca, gdyż jej zdaniem podejrzanych o czyny pedofilskie jest 350 duchownych. Ze swej strony kard. O’Malley wyjaśnił, że pominięto na niej 91 osób rozliczanych przez ich zgromadzania zakonne lub zmarłych zanim zostały oskarżone.
http://religia.onet.pl/swiat,18/czarna-lista-oskarzonych-o-pedofilie,5146.html