Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 20, 2024, 05:30:31


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Wyjscie ze strefy Euro,  (Przeczytany 3176 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
greta
Gość
« : Wrzesień 13, 2012, 19:50:54 »

W jaki sposób racjonalnie opuścić strefę euro
13 Wrzesień 2012 Dodaj komentarz Przeskoczenie do uwag

źródło: http://gonzalolira.blogspot.com/2012/07/how-country-rationally-exits-eurozone.html

Znajdujemy się w obliczu doświadczeń z wychodzeniem z kryzysu wywołanego przez euro. Kto będzie pierwszy? Włochy czy Hiszpania? W każdym wypadku będzie z tym niezły galimatias.

Cała kwestia wychodzenia ze strefy euro ma miejsce, ponieważ konkretne państwo nie ma już pieniędzy na to, aby finansować swoje działania. W każdym z tych przypadków: Hiszpania, Grecja i pewnie Włochy, ten moment nadchodzi, a co do Hiszpanii, to jest to tylko kwestia dni. Gdy suwerenne państwo osiąga ten stan rzeczy, nie ma innego wyjścia, tylko opuścić EMU i powrócić do swej narodowej waluty, którą rząd może potem zdewaluować.

Czyniąc tak, rząd jednocześnie ma wszystkie zasoby pieniężne, jakich potrzebuje na swoje działania, a także może spłacać swoje długi. Sektor prywatny otrzymuje na wstępie zastrzyk adrenaliny, bowiem dotyczy go przecież handel zagraniczny, a jego towary i usługi staja się wiele tańsze na rynkach zagranicznych. Sytuacja z zatrudnieniem mocno się poprawia, gdyż producenci sprzedający swoje dobra za granicę zatrudniają więcej pracowników, aby realizować zamówienia. Rząd zostaje odcięty od zagranicznych rynków finansowych, jego sektor finansowy doznaje wielkiego ciosu, ceny podstawowych produktów i usług rosną dramatycznie uderzając po kieszeni biednych, niższą klasę średnią, osoby starsze i nieprzygotowane na szok.

Mimo tych negatywów, wymuszona konwersja walutowa i dewaluacja jest dobrodziejstwem dla zbankrutowanych państw. Zasadniczo jest to reset ekonomiczny: doświadczenie historyczne pokazuje, że choć w perspektywie krótkoterminowej to zaboli, to jednak pomaga na nowo rozbudzić gospodarkę. Okazało się to pomocne w przypadku USA w 1933 r., Niemiec w 1948 r., w Ameryce Łacińskiej w latach 80-tych, w Argentynie i Urugwaju w 2001 r.

Jest to zasadnicza sprawa niezbędna do zrozumienia zarówno sekwencji, jak też mechanizmów procesu, aby móc przewidzieć co się stanie, a w ten sposób poczynić prawidłowe decyzje inwestycyjne. Gdy decyzja polityczna w sprawie opuszczenia EMU zostanie podjęta, oto co należy robić dalej:

1. Rząd postanawia stworzyć nową walutę krajową oraz tworzy podstawy jej wymiany w stosunku do euro (niech tą nową walutą będzie nueva peseta).

2. Rząd zasila tymi nuevas pesetas miejscowy sektor finansowy i zarządza dokonanie wymiany. W ten sposób Bank Centralny przejmuje wszystkie denominowane w euro depozyty w bankach lokalnych i dokonuje ich zamiany na nuevas pesetas. A wszystkie banki lokalne z kolei również dokonują konwersji euro swoich klientów detalicznych na nuevas pesetas as well—wszystkie te operacje zamiany mają miejsce na podstawie określonego kursu wymiany. Rząd wymienia wszystkie nowoemitowane nuevas pesetas na euro, w ten sposób euro znajdzie się teraz w sejfie rządowym.

3. W tym samym czasie, gdy dokonywana jest przemiana sektora finansowego na posługiwanie się nueva peseta, rząd zobowiązauje się spłacać wszelkie długi krajowe w nuevas pesetas. Każde denominowane w euro zobowiązanie albo umowa automatycznie i bezwarunkowo płacone jest w nuevas pesetas. Wszystkie zobowiązania emerytalne i pensje rządowe również wypłacane są w nuevas pesetas.

4. Rząd dekretuje również, że wszelkie długi prywatne, w tym wszystkie zobowiązania konsumenckie wobec sektora bankowego (tj. z kart kredytowych, hipoteczne, etc.) zostają przekonwersowane na nuevas pesetas na podstawie ustalonego kursu wymiany.

5. Rząd obowiązkowo wprowadza przepisy o zamrożeniu płac i zamrożeniu cen. Gdyby tego nie zrobił, ceny poszybowałby na księżyc, wywołując gwałtowną inflację. Nie da się powiedzieć, że nie nastąpi owczy pęd, owszem – będzie, niezależnie od zamrożenia płac i cen. Czarny rynek także będzie się rozwijał. Ale zamrożenie płac i cen zatrzyma możliwy wybuch paniki inflacyjnej; albo przynajmniej zwolni jej skalę na tyle, aby powstrzymać sytuację przed wybuchem histerii.

Kontrola nad kapitałem nie będzie konieczna w związku z tym, że euro deponentów zostało zamienione na nuevas pesetas. Na pewno depozyty dolarowe uciekną w sekundę po tym, jak pojawi się ogłoszenie o konwersji, ale rachunek dolarowy będzie wymagał względnie niewielkich rozmiarów dla zbilansowania płatności w obliczu prognozowanego opuszczenia strefy euro.

6. Rząd podejmie także próbę zamiany wszystkich zobowiązań na nuevas pesetas. To może okazać się niekonieczne, zwłaszcza że część kredytodawców nie zechce zwrotu pożyczek skonwertowanych. Może się zdarzyć, że zagraniczni posiadacze obligacji będą mieć polityczne mechanizmy powstrzymania wymuszonej konwersji euro-obligacji na obligacje w nueva peseta. Lecz rząd z całą pewnością będzie próbować dokonać konwersji swych długów zagranicznych z euro na nuevas pesetas—i prawdopodobnie osiągnie jakiś sukces przynajmniej co do jakiejś transzy tych nieuregulowanych obligacji.

7. Gdy rząd przeprowadzi konwersję tylu obligacji, ilu zdoła na nową walutę krajową, dokona wtedy dewaluacji nueva peseta—dużej dewaluacji. Początkowa dewaluacja w zakresie 20-30 % jest historycznie rzecz biorąc całkiem uzasadniona (patrz kraje Ameryki Łacińskiej w latach 80-tych), zaś ostateczny jej wymiar osiągnąć może nawet rozmiar 100 % w ciągu 6 do 18 miesięcy.

Ja twierdzę: to jest racjonalny sposób opuszczenia eurostrefy.

Zatem, jeżeli postulujemy racjonalność takiej decyzji i jej wprowadzenia, wówczas aby było to skuteczne, i aby zminimalizować ryzyko paniki, wszystkie opisane uprzednio działania (za wyjątkiem pkt 6) winny być zrealizowane jak najszybciej się da: powiedzmy w czasie weekendu.

Jest to całkiem wykonalne: współczesna technologia finansowa z łatwością pozwoli rządowi na wymuszenie zamiany bankowych depozytów w euro na depozyty w nueva peseta niemal w jednej chwili. Jak wyżej zastosowanie będzie miało to rozwiązanie do lokat i zadłużeń klientów detalicznych banków.

Krok 7 – dewaluacja nueva peseta—również nastąpi niezwłocznie: w niedzielę wieczór po całym tygodniu pracy. Dewaluacja nueva peseta jest oczywiście kluczowym punktem całej tej operacji: rząd opuszczając strefę euro, dokonuje dewaluacji nueva peseta po to, żeby na nowo pobudzić gospodarkę do działania.

Problemem nie będzie wprowadzenie takiego schemata, problemem będzie natomiast sprawa przecieków: jeśli jakiś sektor publiczny zostanie uprzedzony o tym, co nadchodzi, wówczas osiągnięty będzie skutek taki, jak to, co wydarzyło się w Argentynie w 2001 r. – ogromne konwoje opancerzonych pojazdów, wyworzące pieniądze oligarchów z kraju, zanim rząd zdążył je zamienić na nową walutę.

Zatem, jeżeli rząd podejmie decyzję wyjścia ze strefy euro, musi to być decyzja szybka i zaskakująca. Jeśli rozpatrywanie za i przeciw przeciągnie się zbyt długo lub taka decyzja będzie rozciągnięta w czasie, albo pojawią się przecieki, wtedy nastąpi masowy odpływ kapitału tak samo, jak w Argentynie w 2001 r., co spowoduje straszne zawirowania i szkody dla gospodarki.

Krytycy nieustannie twierdzą, że żaden kraj nie może opuścić eurostrefy, gdyż jeśli to zrobi, to tym samym będzie odcięty od rynków obligacji, a tym samym również nie będzie w stanie pożyczać pieniędzy, aby dokonywać zakupu koniecznych dóbr z importu, jak zboża, ropy, itp.

Jest to głupie zastrzeżenie, ponieważ nie bierze ono pod uwagę mechanizmów opuszczenia EMU i dokonania powrotu do krajowej waluty:

Jeżeli rząd poprzez przymusową zamianę przejmie euro z depozytów banków i ludności, a w zamian wyda depozyty w nueva peseta, to rząd skonfiskuje niemal w całości środki w euro. Oczywiście: rozpocznie się drukowanie nuevas pesetas i przymusowa wymiana dla każdego.

A dokąd trafią te euro? Do rządowego skarbca.

W ten oto sposób, w kategoriach krótko-średnioterminowych, rząd nie będzie potrzebować rynku euroobligacji, gdyż będzie mieć pod dostatkiem euro na realizację swych potrzeb.

(To wyjaśnia również potrzebę szybkości działania oraz zachowanie w sekresie decyzji o wprowadzeniu nowej waluty: jeśli nastąpi przeciek, kapitał postawi rząd w bardzo trudnej sytuacji, rząd zostanie bez euro, na co absolutnie nie może sobie pozwolić. Pewnie od razu pojawi się argument, że rząd kradnie euro od ludzi, co w rzeczy samej tak wygląda. Lecz nie zajmuję się tutaj rozważaniami moralnymi co do takiej decyzji, zajmuję się praktycznymi aspektami zagadnienia z punktu widzenia zdecydowanego na wszystko rządu, jaki staje w obliczu bankructwa, a podjął decyzję o opuszczeniu strefy euro).

Chociaż rząd, jaki wychodzi ze strefy euro i dokonuje przymusowej wymiany walut na walutę krajową, będzie mieć tyle euro, ile mu potrzeba do pokrycia płatności w rozliczeniach międzynarodowych w warunkach krótko-średnioterminowych, w tym do zakupu koniecznych towarów importowanych, jak zboża i ropa, to nie oznacza to automatycznie, że nigdy nie będzie potrzebować międzynarodowych rynków obligacji: to oznacza, że w kategoriach krótko-średnioterminowych, rząd opuszczający EMU będzie na wstępie zajmował dobrą pozycję posiadania twardej waluty do rozliczeń zewnętrznych, a tym samym zdolność do pokazania środkowego palca wszystkim oburzonym z rynków euroobligacji.

I dalej, przechodząc do tego racjonalnego scenariusza: euro potrzebne będzie po to, żeby kupować konieczne dobra importowane. Aby zabezpieczyć się przed hiperinflacją nueva peseta, rząd prawdopodobnie będzie musiał subsydiować niektórych większych importerów zbóż, pory i innych podstawowych dóbr importowanych, aby zamortyzować nagły wzrost cen żywności dotykający szerokie warstwy społeczeństwa.

Sposób, w jaki dokonywane będzie to subsydiowanie winien być oparty na sprzedaży euro, jakie rząd skonfiskował dla tych właśnie krajowych importerów po specjalnym kursie, lepszym niż na rynku ogólnym oraz ze zrozumieniem, że importerzy zboża i paliw, którzy kupują je na rynkach zewnętrznych, będą je potem sprzedawać na rynku krajowym po cenach odpowiednio regulowanych, aby były dostępne dla ludności.

Nie wszystko jest słodkie i jasne w opisanym scenariuszu: całe mnóstwo firm małego i średniego biznesu przeżyje krach i zostaną zamknięte, co odbędzie się też z równoległym skokiem bezrobocia, ponieważ te firmy będą mieć zobowiązania w walutach zagranicznych, jakich nie będą mogły spłacić, bo ich lokalnie sprzedawane produkty będą obecnie o wiele tańsze w związku z dewaluacją nueva peseta.

Jednak, sprawa, jaka ma naczelne znaczenie, jest taka, że rząd w tym momencie będzie w posiadaniu rezerw walutowych, zarówno euro, jak też nuevas pesetas, i będzie mógł je wpuścić na rynek, aby zaczęły cyrkulować wśród ludności, a to wprowadzi kraj w nową fazę funkcjonowania.

www.stopsyjonizmowi.worldpress.com
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #1 : Wrzesień 14, 2012, 12:27:12 »

A teraz odwrotnie, wyobraźmy sobie, że to ludzie ustalają sami walutę, której nie muszą drukować, bo ona istnieje od zawsze . Tą walutą jest ZAUFANIE wyrażone w "godzinie czasu" zapisanej w "banku czasu".
Każdy człowiek coś potrafi robić, co potrzebuje ktoś inny. Nie rząd, nie korporacja, ani market, ale po prostu drugi człowiek.

Niech wszystkie towary i usługi zostaną wycenione w tej nowej walucie. Idę na zakupy i płacę rolnikowi "godzinami czasu" na kredyt. W ciągu 8 godzin dziennie odpracowuję ten kredyt wznosząc komuś dom, czy dając lekcje nauki na gitarze, albo jeszcze inaczej , to na czym się znam i co lubię robić.

Rzecz jasna cały "problem" rozbija się o to, iż za rzeczy , półprodukty i surowce trzeba płacić firmom, korporacjom czy Państwu jak dotychczas, ale .. od czego wiedza i pomysłowość ?
Ktoś wie jak wybudować samowystarczalny dom, zaopatrzyć go w energię i wszystkie wygody, ktoś inny udostępnia ziemię, reszta swoją pracę i powstaje dom przy domu dla każdego.
A co z Państwem ? Niechby nie przeszkadzało , nie regulowało , nie decydowało za ludzi ograniczając wszystko i wszystkich stertą przepisów. Przyjazne Państwo to przyjazny i niezależny urzędnik, który wie o czym decyduje i umie to jasno wyartykułować obywatelowi mając na uwadze tego obywatela właśnie, a nie odgórne dyrektywy.

Wszystko to zmierza do samych podstaw, do wzrostu świadomości ludzkiej. Świadomy człowiek nie wyrzuca śmieci czy skażeń do lasu, nawet, jak nikt tego nie widzi, ani nie spotka go za to kara. Po prostu jest świadom połączenia z ekosystemem i współzależności od niego, nie będzie krzywdził sam siebie. Ani innych , bo współ-czuje tak samo i to samo co czyni wraca do niego.

Tak czy inaczej powinno się zatem rozpocząć całą zmianę rzeczywistości od wzrostu świadomości. I to się chyba dzieje.

Nawet bez rewolucyjnej zmiany Systemu sam wzrost świadomości już wiele zmieni.  "Nie zabijaj " nie dlatego że to jest zakazane odgórnie, czy przez jakiegoś "boga" , ale dlatego, że czynisz to świadomości, którą też jesteś. "Nie kradnij" nie dlatego, że Policja czuwa, ale dlatego, że bez sensu jest zabierać coś, o co poprosisz i dostaniesz Duży uśmiech (bo jest współodczuwanie) bo i tak to nie należy do nikogo .. bo jak nie ma Ciebie , ani jego to nie istnieje potrzeba posiadania dla siebie. Ba, nawet nie poprosisz o coś, co jest  i tak zbędne. A jeśli nawet poprosisz to "odpracujesz " to swoim działaniem, pomocą , zaangażowaniem w coś o co zostaniesz poproszony w zamian. 

Świadomi urzędnicy, świadomi obywatele, świadome społeczeństwo nawet bez zmian systemowych nie będzie szkodzić samo sobie. Po prostu wszystko, co szkodzi zostanie samoocenzurowane i "spalone" zanim się wykluje.

Do tego potrzebna jest jedna, jedyna rzecz. Globalne Współodczuwanie, bez JA. Nie jesteś ......... a w tym nie jesteś ważniejszy, nie masz większych potrzeb niż inni, a zatrzymywanie czegoś dla "siebie" na wyłączność nie jest wcale zaletą, a nawet nie ma sensu zbytnio.

Rozliczanie się "osobistą godziną" jest fair, służy wymianie i utrzymaniu porządku bo nie każdy wie wszystko. Ba, nawet pieniądze nie będą tu problemem kiedy gromadzenie ich stanie się ewidentnie zbędne, bo przez to nie stajesz się lepszy. Nie ma komu gromadzić i nie ma po co, bo wszystko, czego potrzeba jest na wyciągnięcie ręki. Dostaniesz, ponieważ dawanie i dzielenie się wzbogaca , a nie zubaża więc każdy otrzyma ciepło, kąt do spania , opiekę jak trzeba, serdeczność ludzką i poczucie sensu istnienia - nie dla siebie przecież.

Dziś też jest to możliwe, ale raczej z gwarancją braku zwrotu tego, czym się dzielisz. Bo ludzie są podzieleni barierami "JA" i strachem, a System to utrwala.
Nie otrzymasz towaru , bo nikt nie wierzy Tobie, nikt CI nie ufa, że odpracujesz to, oddasz z nawiązką.

"Jak dostaniesz to uciekniesz i tyle Cie zobacze " - tak rozumują ludzie i to jest tak powszechne, że stanowi obowiązującą normę. I rzeczywiście, tak się dzieje ,bo JA , z poczucia braku i osamotnienia ma potrzeby aby mieć za darmo, a od siebie nie dać nic. Nie zmienisz tego. Możesz tylko rozpuścić to JA, a wtedy w to miejsce wpłynie Świadomość , bo jej wzrost następuje tak czy inaczej.

Przy czym JA które pragnie  stać się bardziej świadome ma w tym wielką trudność, bo musi cały czas ryzykować zaufanie, uważnie rozgląda się w poszukiwaniu wrogów, oraz czy przypadkiem ktoś nie zrobi z niego frajera. Pilnuje czy aby dostało tyle ile dało oraz czy podział jest sprawiedliwy, a jeśli nie jest to musi być kara i wyrównanie . To kosztuje je spory wydatek energetyczny i tworzenie kolejnych barier.
Bardzo łatwo je wznieść.

Oto niedawna sytuacja w Banku : gość wpycha się przed kolejkę do okienka (czemu są tylko dwa czynne? to inna sprawa), a ludzie oburzeni, wyzywają. Gość na to, że on ma platynową kartę co daje mu prawo obsługi bez kolejki. I faktycznie taki podział na lepszych i gorszych ów Bank wprowadził bez otwarcia dodatkowych okienek oczywiście. To nie ów gość jest bydlakiem , on tylko korzysta z przysługującego mu prawa.

Taka jest ludzka natura ,niestety, że ogląda się na siebie najpierw , a innych ma gdzieś. Tylko dlatego , że ma takie prawo. ViP ma pieniądze i wypoczywa na Wyspach Kanaryjskich , a szary obywatel nie ma i nigdy nie zobaczy tych Wysp. Czy to znaczy ,że VIP jest zły ? Nie, to znaczy tylko, że VIP owskie JA otrzymało szereg przywilejów. System właśnie tak wygrywa ludzi przeciwko sobie wzajemnie, bo najpierw dostajesz poczucie własnej wartości a później już łatwo jednych nastawić przeciwko drugim poprzez nakręcanie potrzeb oraz dzielenie na lepszych i gorszych.

Póki  nie spłonie to JA póty ludzkość nie stanie na nogi.
Zapisane
greta
Gość
« Odpowiedz #2 : Wrzesień 17, 2012, 10:12:56 »

Islandia daje przykład dla innych, jak przetrwać bankructwo
16 Wrzesień 2012 Dodaj komentarz Przeskoczenie do uwag

źródło: http://reason.com/archives/2012/09/07/iceland-provides-a-blueprint-for-survivi

Podatnicy w Europie (i w Stanach też), którzy zostali sterroryzowani począwszy od roku 2008 przez urzędników rządowych snujących ostrzeżenia na temat gospodarczego armageddonu, katastrofy czy też epidemii, powinni popatrzeć na maleńką Islandię, aby poczuć, jak niewielki strach należy czuć, gdy się okazuje, że eksperci nie mogą uratować ludzi.

Christine Lagarde, szefowa MFW, ostatnio określiła Islandię i jej dokonania gospodarcze mianem „robiących wielkie wrażenie”. W ciągu tych kilku ostatnich lat ta mała wyspa na północnym Atlantyku zdołała zmniejszyć swój deficyt, zredukować bezrobocie i dokonać działań wiodących do wzrostu gospodarczego.

Tymczasem w Europie kontynentalnej ledwo można zaobserwować jakikolwiek wzrost gospodarczy, a kraje które przyrzekły wprowadzić konieczne reformy oszczędnościowe, prawie na pewno nie są w stanie tego zrobić.

Rozrost rządu, fiskalny aktywizm w celu znalezienia dodatkowych źrodeł podatkowych i narodowe niechęci wzajemne stały się normą. Oficjele z eurostrefy starali się pomóc ogromnie zadłużonym narodom, jak Grecy, Portugalczycy, czy Włosi z zamiarem zapobiegnięcia rozpadowi systemu bankowego oraz wyjścia z euro na rzecz waluty krajowej. Gdyby przeanalizowali islandzki przykład, mogliby znaleźć takie fakty, jak to, że czasowy upadek finansów państwa oraz przywrócenie suwerenności walutowej tworzą lepszą mapę drogową na poprawę sytuacji gospodarczej niż dofinansowania uzależnione od niepopularnych i niewykonalnych warunków „oszczędnościowych”.

Islandia, jak reszta Europy, stanęła w obliczu niemal bezprecedensowej sytuacji gospodarczej w 2008 r. Islandzi bank centralny podjął próbę ratowania niektórych największych banków, bankrutujących w tym okresie. Największe banki Islandii miały wtedy aktywa własne warte prawie 10 % całego islandzkiego PKB (wiele z nich było pochodzenia zagranicznego). Bank centralny był zmuszony do podjęcia próby ratowania ich, po tym jak zgodził się na to w umowach zawartych w 2001 r., a dotyczących ich przyszłego dofinansowania. Z bankiem centralnym, który nie posiadał żadnych pełnomocnictw do działania w imieniu własnym i kulejącym sektorem finansowym, islandzki PKB zanurkował gwałtownie w dół.

Z tego powodu, że wiele aktywów w bankach islandzkich było zagranicznego pochodzenia, doszło do bardzo poważnego ochłodzenia stosunków dyplomatycznych, osiągnięto stan tak poważny, jak kryzys w tym kraju. Brytyjski premier, Gordon Brown, potrafił nawet przyzywać do ustawodawstwa anty-terrorystycznego, aby dokonać zamrożenia aktywów islandzkiego banku znajdujących się w UK.

Islandzki PKB per capita (w amerykańskich dolarach) w 2007 r. wynosił niewiele ponad 65.500. $; w 2009 r. wyniósł prawie 38.000. $ Byłoby okrutne przeoczyć skutek nagłej straty w majątku narodowym, jaki spowodował kryzys drenujący kieszeń przeciętnego Islandczyka.  Jeśli znikają inwestycje, które uważałeś za bezpieczne, to jest to w najlepszym wypadku nieszczęście, w najgorszym zaś tragedia. Jednak przyszłość ekonomiczna młodych Islandczyków prawie na pewno będzie znacznie lepsza niż ich rówieśników w Grecji.

Islandczycy będą mieć lepiej niż Grecy dokładnie z tej przyczyny, że instytucje finansowe, jakie upadły w Islandii, upadły częściowo z powodu mechanizmów, które zastępują domaganie się dofinansowań z islandzkiego banku centralnego. Upadek gospodarczy pozwolił na zastosowanie odpowiednich metod refinansowania. Grecja ucierpiała wskutek zbytniej uwagi, a ponieważ cała taka uwaga była na niej skupiona i jej sytuacji, prawdziwy rozmiar gospodarki greckiej umknął tej uwadze.

Grecki PKB jest z grubsza zbliżony do PKB Maryland, i wynosi ok. 300 mld $. Eurostrefa jako całość ma PKB wynoszące prawie 12 bilionów $. Takie liczby tylko naświetlają ścisłe polityczne motywacje stojące za próbami ratowania Grecji przez resztę państw eurostrefy. Na pewno, opuszczenie przez Grecję strefy euro byłoby wielkim wydarzeniem. Jednak przykład Islandii pokazuje, że udzielenie zgody na to, żeby instytucje finansowe upadły, pozwala dokonać silnego i stosunkowo szybkiego poprawienia sytuacji gospodarczej, co następuje po okresie trudności ekonomicznych.

Bez niespodzianki zatem okazuje się, że rządowe usiłowania naprawienia spraw związanych z europejskim kryzysem finansowym, spowodowały pogorszenie się sytuacji i rzucenie większości krajów ogarniętych kryzysem w jeszcze większe bagno. Jeżeli Grecja ogłosiłaby bankructwo i opuściła strefę euro wcześniej, to skutki gospodarcze i polityczne byłyby mniej bolesne w porównaniu do skutków opuszczenia eurostrefy przez Grecję teraz.

To, o czym zapomniano w przykładzie Islandii – że chociaż początkowa reakcja międzynarodowa na załamanie gospodarcze w tym kraju była wściekłość, po potem reputacja tego państwa poprawiła się. Animozje wrzące w stosunkach między Grekami a innymi Europejczykami (szczególnie Niemcami) nie zmniejszą się w skali kilku miesięcy. Zbyt często zmiany kulturalne, jakie mają miejsce obecnie w Europie, są przyćmiewane przez fiasko ekonomiczne.

Porównanie Grecji do Islandii nie jest doskonałe. Jeśli grecki PKB wynoszący 300 mld $, stawia to państwo na równi z Maryland, to islandzki PKB, około 15 mld $, stawia naród wyspiarzy poniżej nawet Vermont, amerykańskiego stanu z najniższym PKB. No i co z tego? Stagnacja ekonomiczna spowodowana przez Zbyt Wielkie, aby mogły upaść, czego „kryzys” euro jest tylko najbardziej monstrualnym przykładem, wynika z działań polityków uważających, że takie same wyliczenia matematyczne, jakie są prawdziwe na rynku lokalnym, nie mają zastosowania do modeli w skali makro. Bankierzy centralni mylą się co do tego, a przykład Islandii daje Grecji i reszcie Europy kontynentalnej wartościowy przykład.

Niestety wygląda na to, że będzie to lekcja, gdy już będzie po fakcie. Jak poważne będą skutki fiskalne i aktywizmu monetarnego w odniesieniu do eurostrefy, zależeć będzie w części od tego, jak szybko politycy z kontynentu porzucą swą polityczną agendę i skoncentrują się na sprawach gospodarczych.

www.stopsyjonizmowi.worldpress.com
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.056 sekund z 17 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

sherwood aespada quiero gl-life dragoria