Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 30, 2024, 01:39:52


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Co bys zrobil, gdybys znal swoja date smierci?  (Przeczytany 7793 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Rafaela
Gość
« : Listopad 10, 2009, 21:15:20 »

Jak wygladalby czas twojego zycia na ziemi, gdybys znal date swojej smierci. Czy zyl bys tak jak obecnie, nie myslac o tym.
Zapisane
kamil771
Gość
« Odpowiedz #1 : Listopad 10, 2009, 21:40:27 »

Jak wygladalby czas twojego zycia na ziemi, gdybys znal date swojej smierci. Czy zyl bys tak jak obecnie, nie myslac o tym.


Naprawdę myślisz,że choć jedna osoba na twoje pytanie nr 2 odpowiedziała by "tak"  Coś

Temat pesymistyczny,dołujący i smutny.....
Nie podoba mi się
Zgłaszam do usunięcia.

edit

V 771



Nie widzę żadnego powodu, aby temat zamykać/usuwać. Janneth.
« Ostatnia zmiana: Listopad 10, 2009, 22:03:35 wysłane przez janneth » Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #2 : Listopad 10, 2009, 21:49:10 »

To fakt, nie powinno tu się zasilać ani choroby ( grypy i nie grypy...), ani śmierci, ani wojny i żadnej innej destrukcji, zboczenia etc...

Idea tego forum bardzo, ale to bardzo zobowiązuje...Nie mówiąc jak to się odbije na każdym z nas. Wolałbym, aby tu było o wiele bezpieczniej...

Z serdecznym pozdrowieniem dla przedmówców Uśmiech


koliberek33
« Ostatnia zmiana: Listopad 10, 2009, 22:27:48 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
komandos040
Gość
« Odpowiedz #3 : Listopad 10, 2009, 22:08:45 »

Nic bym nie zrobił, gdyż moja wiara i silna wola jest wielka!.
Po prostu tak jak Ojciec św. Jan Paweł II czekał bym spokojnie na ascendencję na wyższy wymiar.Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 10, 2009, 22:09:12 wysłane przez komandos040 » Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #4 : Listopad 10, 2009, 22:12:10 »

Jak wygladalby czas twojego zycia na ziemi, gdybys znal date swojej smierci. Czy zyl bys tak jak obecnie, nie myslac o tym.

Żyłabym dokładnie tak jak teraz, bo mam przy sobie wszystko, co kocham i chciałabym być taka szczęśliwa już zawsze Uśmiech
Krótko, ale treściwie.
Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
arteq
Gość
« Odpowiedz #5 : Listopad 10, 2009, 22:21:57 »

Krótko, ale treściwie.
r'n'r?
żyj szybko, kochaj mocno, umieraj młodo?  :]
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #6 : Listopad 10, 2009, 22:23:15 »

To prawda, jest to temat ktory zmusza do myslenia. Kiedy wedruje po forum i czytam  czego nalezy sie spodziewac do 2012 roku, jak zyc, co robic, jak to bedzie wygladalo?. Prosze,  nie widze niczego zlego w tym temacie. Smierc nalezy do zycia.
Czytalam  informacje na temat smierci w domu, wlosy stoja na gowie ze to wstyd umierac w swoim lozku, co powiedza ludzie.
Dlatego postanowilam ze powinnismy o smierci i zyciu rozmawiac tu na forum.
  Juz jako dziecko uczylam sie na religii, ze Bog dal nam zycie ale i do tego sposob ze podczas zycia /codziennie/ nie mysli
sie o smierci, ale to nie znaczy ze jej nie ma. Ja nie pisze o chorobach, moj temat  mowi o czyms co nalezy do zycia.
Koliberku, tygodniami mamy na forum bardzo zla atmosfere, czy znasz powody, dlaczego tak sie dzieje. Czy ktos z was natychmiast zglosil ze ze nalezy temat zamknac, uwazaliscie za bardzo pozytywne zjawisko utrzymywanie ciaglych swarow.
Teraz mamy temat ze nalezy pomyslec, natychmiast mamy osoby ktorym sie nie podoba ten temat, bo moze przyciagac
negatywne sily.  Czytajac rozne wypowiedzi o koncu swiata, przychodzi mysl ze to oznacza nasza smierc. W takim przypadku
przychodzi na mysl jaki sens ma moje zycie dzisiaj, moze jutro, a moze to wszystko stanie sie w nocy, czy zobacze jeszcze moje dzieci. Co robic, pracowac, zyc, uczyc sie czy czekac na koniec dla nas wszystkich. Dzisiaj znamy wszyscy nasza date konca, najpozniej 22.12.2012 .
Sa ludzie ktorzy staraja sie o swoj rozwoj duchowy, nie chca czekac bezmyslnie co sie stanie, pragna aby miedzy ludzmi
zapanowala milosc i wewnetrzny spokoj. Rozmawiajmy  o naszych przemysleniach, podzielcie sie waszymi spostrzezeniami i uczuciami.
Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #7 : Listopad 10, 2009, 22:34:18 »

Krótko, ale treściwie.
r'n'r?
żyj szybko, kochaj mocno, umieraj młodo?  :]

Uśmiech Chichot Niekoniecznie, chociaż to, co napisałeś nawet przypadło mi do gustu. Mówiąc "krótko, ale treściwie" odniosłam się do swojej wypowiedzi na temat pytania zadanego przez Rafaelę.
Skłoniło mnie do refleksji i jak zwykle chciałam napisać tasiemcowego posta, ale to było pierwsze i ostatnie zdanie, które przyszło mi na myśl. Że tak jak teraz jest najlepiej... Uśmiech
A z "żyj szybko, kochaj mocno, umieraj młodo?" zgodzę się tylko w 2/3. "Umieraj młodo" niekoniecznie musi znaleźć zastosowanie w moim życiu, za to dwa pozostałe powinny być jego nieodłącznymi elementami.
Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #8 : Listopad 10, 2009, 22:36:24 »

Widzisz, Droga i Miła, pełnych dobrych intencji Rafaelo, ale to najwyższa już pora, by rozmawiać o NIEŚMIERTELNOŚCI. A zapewniam, że i sporów byłoby o wiele mniej. Zresztą, nie watro ucinać łba hydrze, bo jak nic odrośnie...  Wystarczy,  by się przeorientować na inne myślenie. Koliberkowi takie właśnie odpowiada jak najbardziej! Uśmiech
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #9 : Listopad 10, 2009, 22:41:37 »

OK,
żyj prawdziwie, kochaj mocno, umieraj szcześliwy



Dokładnie tak. Teraz jest jeszcze treściwiej Mrugnięcie Janneth.
« Ostatnia zmiana: Listopad 10, 2009, 22:45:30 wysłane przez janneth » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #10 : Listopad 10, 2009, 22:50:02 »

Ja tez stoje przy tym, ze bede do konca mojego zycia zyla moim codziennym dniem. Co mi przyniesie, to przezyje.
W moim codziennym dniu zawsze staram sie aby ten dzien byl dobrym dniem dla mnie i dla ludzi z ktorymi mam do czynienia.
Uwazam ze zycie jest piekne, choc nie zawsze lekkie, dlatego jesli moge to tez pomagam ludziom i nie oczekuje niczego w zamian. To jest bardzo dobry sposob na pomoc tez duchowa dla mnie i osoby potrzebujacej. Czesto ludzie pytaja , powiedz mi dlaczego to zrobilas, w dzisiejszych czasach to sie nie zdaza czesto, a moze nie wszyscy zauwazaja czyjes dobre checi.
Mysle, ze jesli bedziemy postepowac godnie i sprawiedliwie, pozwolimy ludziom miec swoje prawdy i okazemy szacunek
czlowiekowi  to bedzie juz bardzo duze osiagniecie.


Drogi Wspanialy Koliberku przyniosles wspaniale wiesci, jak przystalo na ptaszynke- NIESMIERTELNOSC  wspanialy material na nowy temat. Niesmiertelnosc, moze naprawde jestesmy niesmiertelni, smierc- to zzucenie tylko ciala, a dusza przeciesz
zyje wiecznie. Nie wiem czy to dobra mysl tylko przeorientowac sie na inne myslenie. Moze lepiej urwac leb hydrze i bedzie
spokoj.
« Ostatnia zmiana: Listopad 10, 2009, 23:01:09 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #11 : Listopad 10, 2009, 23:15:19 »

Życie, pełne życie potrzebuje pieszczot w każdym momencie, nie ważne ile masz lat, zawsze potrzebujesz miłości, opieki i wsparcia.
Zastanów się nad sobą, pomyśl że jesteś częścią toczącego się koła, które jest zależne od sposobu myślenia i postępowania całej Twojej rodziny. Nikt nie żyje i nie umiera tylko dla siebie, wszyscy jesteśmy powiązani w relacjach rodzinnych.
Nie ważna jest data śmierci członka rodziny, ważne są tylko uczucia miłości , miłosierdzia i wybaczenia.



Pozdrawiam - Thotal Uśmiech
Zapisane
Szmer
Gość
« Odpowiedz #12 : Listopad 10, 2009, 23:56:56 »

Zapewne większość z nas, znając datę swojej śmierci poczyniłaby pewne plany w związku z tym faktem.
Osobiście nie jestem mimo wszystko w stanie odpowiedzieć co bym zrobił i jak zmieniłoby się moje życie... to wszystko raczej zależałoby od samej daty a mówiąc dokładniej - ile mi pozostało życia i co przez ten czas byłbym w stanie zrobić...

Rafaela, powiedz mi kiedy umrę to powiem Ci co zrobię Uśmiech
Zapisane
komandos040
Gość
« Odpowiedz #13 : Listopad 11, 2009, 08:20:57 »

Śmierć to dopiero "początek" naszej wielo wiekowej? Uśmiech Ascendencji na wyższe wymiary.Uśmiech
Człowiek z "bagażem" - jakim jest Jego ciało, jest zdany na "wożenie" jego, aż do momentu -zakończenia misji , bytowania w nim.
To bogaczom się nie śni po nocach ,z przerażenia o tym , iż mogą wszystko stracić, i nie uchować się od śmierci.
Więc żyją w przepychach , bogato, i na maxa.
Ale są inni, którzy tak jak Dalaj-Lama, są gotowi zawsze na przejście nie zapierając się nogami i rękoma.
Piękny przykład "odejścia " pokazał J.P.II. To był przykłd- że już nastąpił kres śmierci, i nie należy się jej bać, gdyż to tylko "hologram nicości", który nas straszy.
A tak naprawdę - to przejście do innych piękniejszych wymiarów.Uśmiech
Następnym tu aspektem jest -sumienie. Kto ma je czyste- niczego się nie obawia. I żyje dla innych, służąc im pomocą i dobrą radą. krocząc "drogą" Jezusa.
Pozdrawiam. Cool
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #14 : Listopad 11, 2009, 09:55:07 »

Szmer, mysle ze nie ma potrzeby abym Ci powiedziala ile ci pozostalo zycia albo kiedy odejdziesz. Z Twojej odpowiedzi wynika
ze zyjesz swiadomie bez strachu. Zycze Ci z calego serca, abys kozystal z zycia pelnymi garsciami w szczesciu i radosci do
poznej starosci. Szczesliwa Rafaela.
Zapisane
blekitnyadam
Gość
« Odpowiedz #15 : Listopad 11, 2009, 11:11:41 »

Uśmiech Pogodziłbym się z kierowniczką Uśmiech a po za tym starałbym się żyć tak normalnie ale czy by mi się to udało nie wiem
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #16 : Listopad 11, 2009, 12:14:42 »

To ja trochę od innej strony, może niezupełnie na temat.
Od lat sądziłam, że problem śmierci mam już za sobą, tzn. problem strachu przed nią. Swoją świadomością postrzegałam ją przecież tylko jako przejście …

Od jakiegoś czasu miewam sny, gdy umieram … są tak realistyczne i przepełnione uczuciami oraz głębokimi myślami …
Podejrzewam, że moja podświadomość wyrzuca to, co było głęboko, na samym dnie, co świadomie niby zostało przepracowane. Być może jest to też wyższy zamysł mojej jaźni , by ukazać śmierć z perspektywy umierającego człowieka z jej wieloma aspektami.

Początkowe sny zawierały olbrzymią dawkę bólu, rozpaczy za traconym życiem, bunt i niepogodzenie. Scenerie umierania  były różne, od łóżka w domu i żegnającymi mnie bliskimi, po samotność umierania na marmurowym katafalku w cmentarnej kaplicy, gdzie byłam sama z sobą i demonami … ten chyba był najbardziej dramatyczny …
Zawsze jednak, było to umieranie bez efektu końcowego … świadomość wciąż była … choć wiedziałam o nieodwracalności procesu w materii …

Ostatni z tej serii snów, był nad wyraz optymistyczny, umierałam na próbę, wiedziałam o tym, choć bliscy żegnali mnie na zawsze. Przekazałam im swoją wolę, by nie robili mi pogrzebu, bo za trzy dni wrócę … i znalazłam się po drugiej stronie, gdzie spotkałam wielu znajomych, z niektórymi witałam się bardzo serdecznie, jednocześnie informując, że jestem tu tylko tymczasowo, że wracam za trzy dni …

Co dały mi te sny? Myślę, że został dokończony jakiś proces transformacji … że teraz wiem jakby od środka jak to jest, że świadomość została dopuszczona do tej cząstki wewnętrznej wiedzy, która często śpi … która odgrodzona jest od „żywych” za życia …

A kiedyś „modliłam się” o śmierć kliniczną, by wiedzieć … przyszło w łagodniejszej formie, w snach …
I teraz wiem … chociaż nie znam godziny …  Uśmiech

Pozdrawiam

Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #17 : Listopad 11, 2009, 13:08:03 »

Kiedy bylam mloda dziewczyna bardzo balam sie smierci . Czesto tez racilam przytomnosc, bez znanego powodu. Pewnego razu stracilam przytomnosc, ten przypadek zostal mi w pamieci. Doznalam wspanialego uczucia wolnosci i szczescia. Poruszalam sie w strone cieplego swiatla, wiedzialam ze nie moge dalej isc w strone tego swiatla, bronilam sie wrocic, po przywroceniu mnie do zycia wydawalo mi sie ze byl to bardzo ponury dzien, ze ja nie chcialam, nie bylam zadowolona ze znowu tu jestem. Czesto wracalam myslami do tego co mi sie przytrafilo, do dzisiaj pamietam jak cudownie to bylo, uczucie szczescia nie do opisania. Pomyslalam sobie, ze moze po tej drugiej stronie wcale nie jest tak zle jak sie slyszalo na religi, od innych ludzi.
Po jakims czasie znowu stracilam przytomnosc, ale maz szypko mnie ocucil, po obudzeniu widzialam piekne slonce, wydawalo mi sie ze to byl bardzo szczesliwy dzien w moim zyciu. Opowiedzialam to wszystko mojemu
mezowi. On powiedzial mi, ze wtedy, kiedy czulam takie szczescie byl piekny dzien, sloneczny, a dzisiaj popatrz, jest pochmurno i bedzie padal deszcz. To bylo wszystko niesamowite. Od tego czasu nie boje sie
smierci, czesto mysla sobie ze tak naprawde to powinnam byc szczesliwa, bo udalo mi sie w tym zyciu miec rodzine, wychowalam dzieci, doczekalam sie byc babcia, moje zycie zostalo wypelnione. Kiedy przyjdzie dzien, to moge spokojnie przejsc na druga strone, a teraz jest czas dla mnie na rozwoj duchowy, poznanie
wszystkiego tego co kiedys bylo mi niewiadome.
Zapisane
Silver
Gość
« Odpowiedz #18 : Listopad 11, 2009, 14:42:35 »

   Napiszę coś, ale nie zlinczujcie mnie za offtop.
Jak każdego roku 1 listopada tzw. ''wszystkich świętych'' przypomina mi się pewne wydarzenie.
Otóż zmarł mąż mojej ciotki, było to końcem lat siedemdziesiątych.
Został pochowany, a za trzy miesiące ciotka zrobiła mu grobowiec.
Trumnę odkopano celem włożenia do grobowca.
Ale wpadł jej pomysł, aby otworzyć na moment trumnę, bo chciała koniecznie zobaczyć męża.A to co zobaczyła i poźniej w rodzinie opowiadała przeszło jej wszelkie wyobrażenia.Jak mówiła, to co zobaczyła  to coś czego człowiek nie jest wstanie znieść.Pamiętam coniektóre jej słowa - kupa błota, smrodu i ogólnie nie do opisania przerażający widok.Z tego co pamiętam miała poźniej problemy psychiczne i chodziła do psychiatry.
I gdy jest ten dzień zmarłych narzuca mie się wciąż ta sama refleksja.
Oto bańka mydlana o nazwie życie.Pogoń, aby zdobyć trochę majątku a następnie zrobić wszystko, aby tego nie stracić.Walka o wpływy, stanowiska, pieniądze, edukację, a ta listę można dowolnie rozszerzyć.
Ale w tym wszystkim wciąż brakuje mi jednego.Nie wiem kim jestem i po co właściwie tu przychodzę.Więc na pytanie kim jestem i co właściwie tu robię i jaki właściwie w tym wszystkim jest większy cel, ''człowiek'' zna tylko częściową odpowiedź. Ogólnie ludzie uważają, że nie muszą znać odpowiedzi na takie pytania.Mają się rodzić, rozmnażać, a gdy przyjdzie czas, przysypią ich gruzem, a potem robaki rozłożą ich ciała na czynniki pierwsze.
Przychodzą i odchodzą.I tak to trwa....
Jednak budzi się w człowieku coś co nie pozwala istnieć w tak nieświadomy sposób.
Zaczyna poszukiwać. Szuka większego sensu, większego celu.
Więc zadaje pytania i nachodzą odpowiedzi.
Nadchodzą takie odpowiedzi, na jakie jest przygotowany, dojrzały, aby je unieść, aby zrozumieć.
I wszytkie odpowiedzi jakie nadchodzą są takie, że nie można się z nikim nimi podzielić.Powiesz, że po latach zrozumiałeś, masz świadomość, ale to Ty zrozumiałeś, Ty masz świadomość.
Będąc na cmentarzu, stojąc przy grobach przodków, przewijają sie refleksje.I tak wygląda ten świadomy sen.Sen, który jest snem nie znającym odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczącym swojego bytu.
Przychodzimy i odchodzimy.
I problem nie jest w tym, że przychodzimy i odchodzimy.Problem w tym, że w tym przemijaniu nie wiemy skąd przychodzimy i dokąd odchodzimy.
Cel tej ''podróży'' wydaje się być zupełnie nieznany.
Stąd poszukiwania swojego świadectwa, swojej tożsamości, swojego sensu.
Poszukiwania ponieważ nic co tu się dzieje nie ma wiele wspólnego z człowiekiem.
Ma,... ale wiele wspólnego z wyobrażeniami na temat ludzi, świata, życia, istnienia....
Z wyobrażeniami !
Oto świadomy Sen - błogi i ... przyjemny.



« Ostatnia zmiana: Listopad 11, 2009, 16:46:40 wysłane przez Silver » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #19 : Listopad 11, 2009, 14:54:34 »

Dlatego ten temat jest bardzo gleboko ciekawy. Ludzie z roznych powodow boja sie myslec o smierci, o rozstaniu. Odsuwaja ten problem jak by wogole nie istnial, ale on istnieje, jest w naszym programie zycia.
Niekiedy mysle sobie, ze gdyby ludzie zajmowali sie tez tematem smierc, moze zyli by by bardziej swiadomie, zgodnie, doceniali by ten czas.Moze milosc i szacunek mialoby inna wartosc.
Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #20 : Listopad 11, 2009, 16:24:55 »

Byłam przy śmierci najbliższej mi osoby. Może nie tyle, co przy śmierci, bo wydaje mi się, że ona już chwilę nie żyła, ale wtedy tak nie myślałam, mimo że wszystko na to wskazywało. Próbowałam coś robić, reanimować, nie byłam wtedy sama, ale głosy innych mówiących "już za późno" do mnie nie docierały. Gdy po jakiejś chwili (nie wiem ile to trwało, dla mnie wieczność) zdałam sobie sprawę, że moje działania są bezcelowe, przyszło coś czego się nie spodziewałam i czego nawet teraz nie potrafię zrozumieć.
Ogromna złość nie na to, co się stało, ale na to, że ta osoba zdecydowała się mnie zostawić i odejść. Tak bez pożegnania... Tak to wtedy odczuwałam... Po dłuższym czasie, gdy już nieco ochłonęłam zdałam sobie sprawę, że do pożegnania jednak doszło. Kilka godzin wcześniej, gdy Ona zawołała mnie do siebie, weszłam do pokoju i wyczuwałam strach w Jej głosie. Poprosiła, bym zapaliła światło i powiedziała, że się boi. Usiadłam obok i mocno Ją przytuliłam, powiedziałam, że Ją kocham. Wtedy nie odebrałam tego w negatywny sposób... Ja nie wiedziałam, a Ona chyba tak.
Wydaje mi się, choć nie wiem czy tak jest w wielu przypadkach, że ludzie coś przeczuwają przed śmiercią.
Może i Wy znacie takie sytuacje, dla mnie niepojęte, ale ponieważ to przeżyłam - wiem, że się wydarzyło.
Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
kot
Gość
« Odpowiedz #21 : Listopad 11, 2009, 19:37:56 »



Pisała kiedyś w tym temacie Caliel. Uśmiech Uśmiech

http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=80.msg25510#msg25510
« Ostatnia zmiana: Listopad 11, 2009, 19:43:35 wysłane przez kot » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #22 : Listopad 11, 2009, 22:18:29 »

Ludzie z roznych powodow boja sie myslec o smierci, o rozstaniu. Odsuwaja ten problem jak by wogole nie istnial, ale on istnieje, jest w naszym programie zycia.
No właśnie . Jest .
Jeśli o mnie chodzi w śmierci najbardziej przerażało mnie w śmierci to , żebym nie zostawił w bólu i bezradności tych, których kocham, ale od jakiegoś czasu nad tym pracuję, żeby mogli sobie poradzić  i PORADZĄ SOBIE wiem to juz.
Ja sam wiem, że śmierć to tylko przejście. Nie ma się czego bać, a gdy nadejdzie to ewentualnie moje ciało będzie się bać oraz ego, że coś traci. Ja nie stracę nic i pozostawię po sobie ludzi, którzy sobie poradzą.

Przy okazji śledzenia tematu ORME, złotego proszku natrafiłem w sieci na informację o apoptazie. Jest to zjawisko dotyczące życia komórek. Okazuje się, że każda komórka naszego ciała ma ZAPROGRAMOWANE SAMOBÓJSTWO po, to aby mogła zostać wymieniona na nową komórkę. W ciągu życia naszego ciała kilkakrotnie zostaje całkowicie wymieniona każda komórka w każdym organie. Ostatecznie komórki umierają bez wymiany. Śmierć jest wprogramowana w nasze życie , w istnienie każdej komórki. Gdyby tego programu nie było , to ta sama komórka mogłaby trwać  ... nie wiem jak długo ?  w NIEŚMIERTELNOŚĆ ?  Kiedyś  ludzie nauczą się dowolnie wyłączać ( i włączać )ten program. O tym decyduje oczywiście DNA.
Kiedy myślę o sobie, że nie jestem tym ciałem i nie jestem tylko egotycznym umysłem, kiedy przypominam sobie, ze potrafię OBSERWOWAĆ siebie i śmiać się z siebie i nie czuć się winnym za ego, to przeczuwam , że nawet ta Świadomość, którą jestem to tylko część większej całości. Połączona z Wyższym Ja, a ono z czymś jeszcze większym. 
Lęk przed śmiercią to program według którego funkcjonuje nasze ciało. To naturalne ,że będę się bał kiedy przyjdzie czas przejścia. A może nie ?
Lepiej nie znać tego czasu. Uczyć się żyć świadomie i odkrywać dla siebie niepoznane.
Kiedy myślę o śmierci od razu pojawia się u mnie pytanie o kolejne narodziny. Mam niejasne przeczucie, że to obecne życie jest przedostatnim moim wcieleniem. Jest bardzo ważnym życiem w którym doświadczę przemian zachodzących w świecie.
Spoglądam wstecz i widzę jak otaczający mnie świat zmienił się z komunizmu w kapitalizm, jak doświadczam NWO , jak ludzie i ja sam walczę o niezależność i wolność od nowej dyktatury EU, WHO i koncernów, jak wielu ludzi uwalnia swoją świadomość , jak rodzi się New Age, jak w tyglu ściera się "stare"  i "nowe"  i dożyję czasu PRZEMIANY  2012 , będę świadkiem narodzin nowego ludzkiego gatunku. W całej tej historii jestem Obserwatorem, który wybrał dla siebie rolę "łącznika" między tym , co odchodzi i tym co nadchodzi.
Jako Obserwator nie czuję że cokolwiek w tym życiu muszę. Doświadczyłem już wielu przemian na planie fizycznym i nie napawają mnie one przerażeniem, dlatego i śmierć , jako przemiana , mnie nie przerazi.
Z obecnego punktu widzenia w którym się znajduję mam niejasne uczucie, że niezadługo śmierć przejdzie przeze mnie, a ja będą to obserwował na żywca : umieranie i odradzanie się , a raczej - przepoczwarzanie się.
Na tę myśl naprowadza mnie żelazna  konsekwencja dotychczasowych wydarzeń w moim życiu. Tu gdzie jestem odnalazłem odpowiedni kokon w którym się przepoczwarzam Uśmiech
Nawet miasto w którym mieszkam ulega przepoczwarzeniu. Istnieje podskórna , wysoce-energetyczna wibracja, która ma potencjał by fizycznie przemienić to miasto w wir ze świętą "czarną dziurą" w samym środku .  W sobotę idę na spotkanie z animatorami tego wiru.
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.057 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

st-fu rekogrupastettin k-l naprawiacze world-anime