Rafaela
Gość
|
|
« : Kwiecień 05, 2011, 14:05:59 » |
|
Mówiące tabliczki Ouija
Wojciech Chudziński
Gdy je wymyślono, nikt nie zakładał, że rekwizytem tym można się posłużyć w kontaktach z zaświatami. Miała to być zwyczajna gra towarzyska, taka jak Scrabble. Dopiero z upływem czasu ouija zaczęły pełnić funkcję pośrednika w rozmowach z duchami.
Znano je już w Chinach ok. 600 roku p.n.e. oraz w Egipcie, gdzie przyjęły postać okrągłej płytki z symbolami i zawieszonego na nici pierścienia. Sto lat później w Grecji uczniowie Pitagorasa organizowali seanse, podczas których mistyczny stolik poruszający się na kółkach podjeżdżał w kierunku znaków, które filozof i jego uczeń Filolaos interpretowali całemu zgromadzeniu jako objawienie pochodzące z niewidzialnego świata.
ImageTego rodzaju przyrządy były też popularne w Rzymie w III wieku naszej ery. Tertulian pisał w Apologii o wirujących stołach, które wieszczą, udzielając pytającym rozumnych odpowiedzi. Podobne opisy znajdujemy u Orygenesa. Pierwszy patent na tabliczkę do rozmów z duchami otrzymał w londyńskim urzędzie Adolphus Theodore Wagner, profesor muzyki i mieszkaniec Berlina w Królestwie Prus. 23 stycznia 1854 roku zaprezentował on urządzenie nazywane psychografem lub aparatem do wykrywania myśli ludzi poprzez czynnik elektryczności nerwowej. W przedłożonym patencie czytamy m.in. Aparat ten zawiera kombinację prętów czy kawałków drewna połączonych tak, że umożliwiają poruszanie się wszystkich części. Z jednej z podstaw instrumentu zwisa wskaźnik, na jednej lub więcej podstawach jest ulokowany dysk, na którym operator umieszcza dłoń, a z owej podstawy lub podstaw wychodzi kolejny wskaźnik. Pozostałe części aparatu zawierają szklaną płytkę albo inny izolator oraz alfabet i zestaw rysunków czy liczb. Gdy dana osoba, charakteryzująca się pewną elektrycznością nerwową, kładzie dłoń na dysku, instrument zaczyna natychmiast działać, a wskaźnik wybiera z alfabetu litery składające się na słowa i opisuje to, co operatorowi przychodzi na myśl. Trzy lata wcześniej
twórca nowożytnego spirytyzmu
Francuz Allan Kardec tak pisał w Księdze Mediów o będących w użyciu mówiących tabliczkach: …niektóre osoby używają czegoś w rodzaju malutkiego, specjalnie skonstruowanego stoliczka, o długości od dwunastu do piętnastu centymetrów oraz wysokości od pięciu do sześciu centymetrów, opierającego się na trzech nóżkach, z których jedną stanowi ołówek; dwie pozostałe nóżki są zaokrąglone lub zakończone kulkami, co ułatwia ich przesuwanie po papierze. Jeszcze inni posługują się trójkątną, podłużną lub owalną „deseczką” o wymiarach od piętnastu do dwudziestu centymetrów kwadratowych. Na jednym z jej końców, na brzegu znajduje się ukośny otwór do umocowania ołówka; przygotowana do pisania deseczka stoi nierówno na papierze, opierając się z jednej strony. Strona ta posiada niekiedy dwa kółeczka ułatwiające ruch. Zresztą można zrozumieć, że forma tych urządzeń nie ma żadnego znaczenia – najlepsze z nich jest to najwygodniejsze. We Francji najpopularniejsze było urządzenie skonstruowane przez spirytualistę M. Planchette`a, bardzo podobne do opisanych przed chwilą. We wczesnych planszetach jedną z jej nóżek stanowił ołówek, który zapisywał wiadomości przekazywane z zaświatów. Około roku 1886 producenci zaczęli modyfikować kształt tabliczek. Usunęli ołówek, a w końcu uzupełnili treść planszy o nadrukowane litery alfabetu, numery od 1 do 10 oraz słowa: tak i nie. Pojawiały się nawet zwroty: dobry wieczór i dobranoc, co stanowiło kwintesencję wiktoriańskiej elegancji. ImageW roku 1891 siedmiu mężczyzn: Charles W. Kennard, Harry Welles Rusk, pułkownik Washington Bowie, Elijah J. Bond, William H. A. Maupin, E.C. Reiche i William Fuld otrzymało nowy patent na magiczną grę. Dziś trudno ustalić, czy zaprojektowali ją jako nowy produkt, czy zwyczajnie skopiowali popularny na rynku hit. Tak czy inaczej powołali do istnienia firmę o nazwie Kennard Novelty Company i zaopatrzyli sklepy w pierwsze komercyjne tabliczki do prowadzenia dialogów z duchami. Sprzedawano je po 1,50 dolara za sztukę; były to artefakty wykonane solidnie, z naturalnego drewna. Charles Kennard nazwał je tabliczkami ouija, gdyż – jak twierdził – tak właśnie brzmiało w języku egipskim słowo oznaczające szczęście. Chociaż nie miało to nic wspólnego z prawdą, nazwa przyjęła się i z czasem nowa gra zaczęła być bardziej znana jako egipskie tabliczki szczęścia. Siedmiu odkrywców zastawiło swoje ziemie, nieruchomości oraz pieniądze. Łączyły ich dwie rzeczy: nie bali się ryzykować i
należeli do loży masońskiej.
ImagePrawdopodobnie spotykali się na tajnych zebraniach i, siedząc wokół stołu przy cygarach i gatunkowej whisky, pewnej nocy postanowili dokonać czegoś w biznesie. O to, by inwestycja przynosiła spodziewane zyski, dbał pułkownik Bowie. Prezesem został wybrany Rusk, ponieważ miał największe doświadczenie w prawie patentowym. Kennard, który wcześniej prowadził interes nawozowy, udostępnił ziemię i budynki. Bond wprost kipiał od pomysłów i podkreślał, że firma musi wytwarzać nowe gry i zabawki tak, by skutecznie zdystansować rywali. Sam nie był oficjalnym udziałowcem spółki, ale jako twórca większości patentów odgrywał w niej znaczącą rolę. Produkcją zajął się William Fuld – człowiek bardzo ambitny, który jednak nie mógł pochwalić się majątkiem i na swój sukces musiał dopiero zapracować. Patent na zmodyfikowaną tabliczkę ouija wydano 18 lutego 1891 roku (nr 462,819). Otwiera go zapis o następującej treści: Niechaj będzie wiadome, że ja, Charles W. Kennard, mieszkający w Baltimore, stan Maryland, wynalazłem całkiem nowe i pożyteczne poprawki w „Tabliczkach do Rozmów”, których dotyczą poniższe specyfikacje. ImageNiestety produkcja magicznego przedmiotu osobie podpisanej pod tym dokumentem nie przyniosła szczęścia. Charles W. Kennard stał się bowiem – rzec można – jedną z pierwszych ofiar feralnej tabliczki. Już dziewięć miesięcy później, poprzez tzw. wrogie przejęcie utracił firmę, a jej nowym właścicielem stał się jego dawny pracownik, William Fuld. Kennard został usunięty, mimo że w nazwie przedsiębiorstwa figurowało jego nazwisko, a siedziba firmy znajdowała się na należącej do niego ziemi. Syn Kennarda, Edward napisał we wspomnieniach, że zawsze mu powtarzano, iż ojca wysadził z interesu Fuld. Nowy prezes zmienił nazwę firmy na Ouija Novelty Company i wymyślił nową historię pochodzenia tabliczek, aby przydać im aury tajemniczości. Utrzymywał mianowicie, że nazwa ouija jest zbitką francuskiego i niemieckiego słowa tak. Pod kierunkiem Fulda firma zwiększyła produkcję gry, chcąc wyjść naprzeciw zapotrzebowaniu rynku. Pokrzyżowała też plany Kennarda, który parokrotnie przymierzał się do wytwarzania bliźniaczych tabliczek. Aby wygrać z konkurencją, Fuld wymyślił tańszą wersję własnego produktu i w 1920 roku zaczął sprzedawać mistifying oracle – dokładną kopię ouija, tyle że za niższą cenę. Uruchomił także linię produkcyjną biżuterii ze znakiem firmowym ouija i oleju ouija pomagającego na reumatyzm (!). Zarejestrował też znaki towarowe na sformułowania: egipska tabliczka szczęścia, hinduska tabliczka szczęścia oraz WE-JA, jako że w ten sposób wymawia się słowo ouija w języku angielskim. Ale
przekleństwo magicznej gry
dotknęło również Fulda. W roku 1898 William i jego brat Isaac utworzyli przedsiębiorstwo o nazwie Issac Fuld & Brother. Issac był starszy od Williama o 5 lat i miał już spore doświadczenie w biznesie. Jednak w kwietniu 1901 roku po burzliwej kłótni dotyczącej kierunków rozwoju firmy bracia poróżnili się i już nigdy ze sobą nie rozmawiali. Procesowali się w sądzie przez 18 lat! W międzyczasie starszy z braci Fuld złamał zakaz sądowy i w 1904 roku wypuścił na rynek tabliczkę o nazwie oriole, która była de facto dokładną kopią oryginalnych ouija. ImagePrzekleństwo tabliczki dało o sobie znać ponownie 24 lutego 1927 roku. Wówczas to William Fuld wspiął się na dach trzypiętrowego gmachu fabryki, aby na miejscu nadzorować instalację masztu radiowego. Gdy poręcz, której się przytrzymywał, nieoczekiwanie pękła, spadł z dużej wysokości. Podczas transportu ułamany kawałek żebra przebił mu serce i William, nie odzyskawszy przytomności, zmarł w szpitalu. W roku 1927, już po jego śmierci interes przejęły dzieci i sprzedawały tabliczki aż do roku 1966. Wówczas prawa do produkcji ouija odkupiła znana firma zabawkarska Parker Brothers. Szacuje się, że od tego czasu w Ameryce i Europie sprzedano ponad 25 milionów sztuk ouija! Popyt na nie wzrósł w okresie obydwu wojen światowych: kupowały je głównie kobiety pragnące nawiązać kontakt z synami i mężami poległymi na froncie. Pierwsze tabliczki Parker Brothers były dobrej jakości, ale później zaczęto wytwarzać je z kartonu i tektury. Obecnie tabliczki z drewna wykonują jedynie indywidualni rzemieślnicy. Chociaż plansze do rozmów z duchami produkuje dziś wiele firm, bez wątpienia najlepszy slogan reklamowy dla ouija wylansowali Parker Brothers. Brzmiał on: To tylko gra – czy tylko? Co ciekawe, gdy wymyślono tabliczkę ouija, nikt nie zakładał, że można się nią posłużyć w kontaktach z zaświatami – miała to być zwyczajna gra towarzyska, taka jak Scrabble. W jaki sposób ten artefakt działa – i dlaczego – pozostaje tajemnicą także dla jej twórców. Współczesna ouija wyglądem przypomina szachownicę. Na planszy, w półokręgu, widnieją cyfry, litery alfabetu oraz słowa tak i nie. Do tabliczki przymocowany jest wskaźnik, zwany planszetą, na którym uczestnicy seansu opierają czubki palców. Po zadaniu pytania planszeta zaczyna wskazywać litery, które układają się w logiczne zdania. Profesjonalne media podważają wartość ouija, uważają bowiem, że przyrząd ten zbyt łatwo daje się kontrolować przez
pospolite duchy.
ImageTe zaś, jak wiadomo, są bardziej zainteresowane psotami i zabawą niż przekazywaniem istotnych informacji. Inni sądzą, że za pośrednictwem ouija ujawniają się treści obecne w naszej podświadomości. Jedna z teorii zakłada, że otrzymywane informacje co prawda pochodzą ze sfery nadprzyrodzonej, lecz ich źródłem są siły demoniczne, a nie osoby zmarłe. Znawca okultyzmu, lekarz, teolog i egzorcysta ewangelicki dr Kurt Koch pisze: Psycholodzy chcieliby, żebyśmy uważali tę grę za nieszkodliwą. Twierdzą, że wydobywa ona na światło dzienne jedynie sprawy ukryte w naszej podświadomości. Szybko można wykazać nieprawdziwość takiego poglądu. Przy pomocy tabliczki ouija objawiane są zakryte fakty z przeszłości i przepowiednie dotyczące przyszłości. A takie sprawy nie mogą mieć źródła w naszej podświadomości. Trudno się z tym nie zgodzić. Dowody na to, że treść przekazów tabliczek ouija nie może pochodzić wyłącznie ze świadomości lub podświadomości obserwatora, przedstawił na początku XX wieku angielski fizyk William F. Barret. Poddał on tabliczkę testom, które w sposób jednoznaczny potwierdziły jej paranormalny charakter. W roku 1914 Barret napisał, że ouija działa skutecznie nawet wtedy, gdy operatorzy mają zawiązane oczy, albo gdy na planszy inaczej rozmieści się litery, a następnie zakryje ją przed wzrokiem uczestników seansu. Nie przeszkadza to ouija funkcjonować ze zwykłą prędkością i dokładnością! Podsumowując rezultaty badań – stwierdził angielski fizyk – jestem przekonany o nadprzyrodzonym charakterze omawianego zjawiska oraz o tym, że mamy tu do czynienia z działaniem jakiejś inteligentnej, pozbawionej ciała istoty, która łączy się z osobowością jednego lub kilku uczestników seansu, kierując ruchami ich mięśni. William Crookes, znakomity brytyjski chemik i badacz mediumizmu, wspomina w jednej z książek, że pewnego razu tabliczka sama przysunęła się do jego ręki, po czym zaczęła w nią uderzać, jakby domagając się rozmowy. Dobrze – powiedział wtedy – lecz tym razem to ja sam wskażę ci sposób, w jaki będziemy się porozumiewać. Żądam mianowicie, abyś mi odpowiedziała wedle alfabetu telegraficznego. Inteligentna tabliczka z miejsca zaczęła wybijać uderzenia według wskazanego kodu. Ksiądz Marian Nitecki w książce Zjawiska spirytystyczne w oświetleniu Nauki i Objawienia (data wydania 1920) pisze: Te martwe przybory, używane do rozmowy na seansach – stoliki i ekierki – nieraz ukazują widoczne upodobanie do wprowadzania rozmaitości w ich automatycznej roli (...). Chcą żyć i bawić się z ludźmi! Inny badacz mediumizmu, Mikołaj Aksakow, zauważył, że tabliczki dość często udzielają odpowiedzi zdaniami, w których wyrazy ułożone są odwrotnie, albo robią to w innym języku – jakby dla hecy. Niektórzy badacze uznają tabliczkę za grozne narzedzie.które nie powinno znaleźć się w niepowołanych rękach.
|