Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 29, 2024, 03:45:12


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 2 3 4 [5] 6 7 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Tajemnicze Księgi  (Przeczytany 136602 razy)
0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #100 : Styczeń 25, 2010, 22:05:15 »

Dr M. Doreal, założyciel amerykańskiego zakonu o nazwie Bractwo Białej Świątyni.
Tablice Thotha, przetłumaczył w roku 1925 na język angielski.
Tablice te — jak twierdził — wydobył spod Wielkiej Piramidy w Egipcie i przetłumaczył z języka Atlantydów. Utrzymywał także, że otrzymał tajemne inicjacje od mnichów tybetańskich.
Morris Doreal (1902-1963)w swojej pracy Maitreya, Lord of the Word (Maitreja, Pan Świata) napisał, że Shamballa (Szambala) to Wielka, Biała Świątynia Tybetu mieszcząca się na głębokości 75 mil pod Himalajami. Wejście do niej znajduje się pod ziemią, a przestrzeń wokół niej jest zakrzywiona i prowadzi do innego wszechświata. Według Doreala Szambala składa się z dwóch połówek. Południową połowę zamieszkują mistrzowie i wielcy guru, zaś część północna to kraina, w której przebywa Maitreja, awatar czy nauczyciel świata. W przyszłości Maitreja przybędzie z wojownikami Szambali, którzy są „nosicielami światła Ery Wodnika”, aby pokonać siły ciemności i zła na świecie.
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #101 : Styczeń 26, 2010, 00:04:02 »

Wiesz Janusz , ja mysle iz oni sa juz na ziemi i caly czas "walcza" z silami ciemnosci ( na sposob dostosowany do naszych czasow), bo w innym wypadku nie zdazyli by przed 2012.
A szkoda by byla wielka.

My mamy rozne oczekiwania z wyobrazeniami uksztaltowanymi przez mity i rozne opowiesci. One to blokuja nam oglad rzeczywistosci , oraz dziejacych sie obok nas zdarzen , ktore zupelnie normalnie i naturalnie zmieniaja przeszlosc w przyszlosc tak pieknie opisywana przez roznych wizjonerow.

Czas plynie , zdarzenia istnieja w zwyczajnym zyciu w codziennosci , oraz prostocie , ktorej wiekszosc z nas nie chce i nie potrafi zaakceptowac czekajac na bajkowe ksiezniczki i wielkich zbawcow.

No coz? Zycie po raz kolejny wypelni swoj scenariusz  zaskoczeniem.
I niech bedzie , niech tak sie stanie.

Kiara Uśmiech Uśmiech
Zapisane
Enigma
Gość
« Odpowiedz #102 : Styczeń 26, 2010, 16:32:29 »

.. Południową połowę zamieszkują mistrzowie i wielcy guru, zaś część północna to kraina, w której przebywa Maitreja, awatar czy nauczyciel świata. W przyszłości Maitreja przybędzie z wojownikami Szambali, którzy są „nosicielami światła Ery Wodnika”, aby pokonać siły ciemności i zła na świecie.

Z pewnością Szambala wywija teraz ostro (co zresztą zapowiada także jak mu tam David Icke). Nie miałabym nic przeciwko aby taka świątynia sie odnalazła, tylko czy aby 75 mil to nie za głęboko? A może jakieś ufo tam zaparkowało?

Przypomina mi się taki motyw, jak Ole Nydahl przekraczając granice Tybetańską, stwierdził ze zdziwieniem że podczas pieszej wędrówki miał przed oczami (tzn ukazywał mu się) postać któregoś z Devów lub Maitrei (niestety nie pamiętam dokładnie co to było za bóstwo - czytałam tą książkę dość dawno). Ponieważ Istota nie chciała dać się 'przegonić' z oczu, Ole po dotarciu do klasztoru zapytał jakiegoś mistrza, co ma znaczyć taki widok? Na to usłyszał że to zupełnie zwyczajne wrażenie, gdyż jest to duch opiekuńczy tych okolic i jeśli mu się pokazał, znaczy to ze przybył go przywitać  Chichot . Historia ta wydaje się dość optymistyczna, biorąc pod uwagę że w późniejszym czasie Ole zaszczepił w Europie zalążki buddyzmu, a jego żona (z którą wówczas podróżował) podjeła się przekładu tekstów na j.angielski. Wiec było kogo z radością przywitać  Uśmiech

Tak w ogóle to dzięki Janusz za świetną robotę. Nie ma nic lepszego dla mola książkowego, niż odrobina wiekowej celulozy choćby i w formie elektronicznej  Duży uśmiech
« Ostatnia zmiana: Styczeń 26, 2010, 16:58:41 wysłane przez Enigma » Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #103 : Styczeń 26, 2010, 16:45:55 »

w końcu mnie olśniło(to było niesamowite- po prostu karmiczne fraktale)- czytając białe bractwo,-
już lata temu otarłem się o te historie, no i to nazwisko Helena Bławatska"
http://pl.wikipedia.org/wiki/Helena_Bławatska
http://chomikuj.pl/ParsivAL418?fid=96611835
http://www.yangua.friko.pl/blawatski/hblawatski.htm#0

PS. sam muszę trochę odświeżyć pamięć..;-))
« Ostatnia zmiana: Styczeń 26, 2010, 17:25:12 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #104 : Styczeń 27, 2010, 00:05:19 »

Faktem jest to,że dostęp do informacji w naszych czasach jest większy niż w minionym
XX wieku. Duży uśmiech a książki elektroniczne ułatwiają nam dostęp do nieosiągalnej kiedyś
wiedzy.Dzięki za współpracę w odświeżaniu pamięci i proszę o więcej. Uśmiech

Śpiący rycerze to według legendy: zaklęci rycerze, śpiący w jaskiniach górskich i podziemnych grotach. Mają w odpowiednim momencie obudzić się i przywrócić
porządek na świecie,tak jak wojownicy Szambalii.
W Tatrach jest za Kościeliskami taka turnia, czyli skała i o niej górale mówią, że tam w głębi leży wojsko uśpione.Taka sama legenda związana jest ze Ślężą oraz innymi miejscami
w Europie.Ciekawe jest w tych opowieściach to,że ''śpiochy'' mają się obudzić w momencie tzw.końca świata.Może chodzi tutaj o uśpione dotąd telluryczne miejsca mocy.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 27, 2010, 00:15:21 wysłane przez janusz » Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #105 : Styczeń 27, 2010, 00:28:56 »

Janusz:) Wyglądana to że i my w Polsce mamy swoich rycerzy Szambali.W każdym micie jest trochę prawdy .
O to nasz "spiący rycerz"

Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #106 : Styczeń 27, 2010, 00:42:03 »

Faktycznie śpiący olbrzym w zbroi. Szok
Czyli w księgach jest ukryta jakaś prawda. Uśmiech
Zapisane
komandos040
Gość
« Odpowiedz #107 : Styczeń 27, 2010, 13:54:49 »

Nasz stary dobry Giewont.Uśmiech
Zapisane
Enigma
Gość
« Odpowiedz #108 : Styczeń 28, 2010, 02:51:53 »

Janusz:) Wyglądana to że i my w Polsce mamy swoich rycerzy Szambali.W każdym micie jest trochę prawdy .

Żeby teraz tylko te ziarenka odpowiednio połączyć  Z politowaniem
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #109 : Styczeń 29, 2010, 21:18:47 »

Janusz, mam nadzieję ze nie namącę Ci w temacie informacją o tajemnicy, którą próbował rozszyfrować Juliusz Verne.
Oto fragment, który mam nadzieję zainteresuje Cię:


...
Chyba każdy z nas czytał książkę Juliusza Verne’a Wyprawa do wnętrza Ziemi [Voyage au centre de la Terre], którą po raz pierwszy wydano w 1864 roku. Dwójka bohaterów, hamburski profesor Otto Lidenbrock i jego siostrzeniec Axel wyprawiła się w niej wraz z przewodnikiem Hansem Bjelkem do krateru islandzkiego wulkanu, która to droga zawiodła ich do podziemnego świata, w którym poczynili oni wiele unikalnych odkryć i spostrzeżeń naukowych. Po wielu karkołomnych przygodach, powrócili oni wreszcie cali i zdrowi na powierzchnię Ziemi poprzez krater wulkanu Stromboli na Wyspach Liparyjskich we Włoszech. Dokładnie w sto lat później, znany czeski pisarz i badacz Nieznanego dr Ludvik Souček opublikował swą przebojową powieść „Tajemnica ślepych ptaków” , w której rozwija on przygodowy motyw powieści Verne’a do niesamowitego finału, który rozgrywa się już w rzeczywistości lat 60. i 70. XX wieku.
Powodem, dla której profesor i jego siostrzeniec odbyli tak nieprawdopodobną podróż, było znalezienie runicznego rękopisu niejakiego Arne Saknussemma opisującego jego wyprawę do wnętrza Ziemi. Kimże był ten Arne Saknussemm, o którym pisze Verne na stronie 18?:
... Arne Saknussemm! - zawołał z tryumfem - Przecież to nazwisko i w dodatku islandzkie! Nazwisko uczonego z XVI wieku, sławnego alchemika!
Dalszą wzmiankę o nim znajdujemy na stronie 66 w dialogu pomiędzy prof. Lidenbrockiem a prof. Frikrikssonem, który rozegrał się w czterech ścianach jego domu w Reykjaviku:
- Chciałbym wiedzieć panie Fridriksson, czy pośród waszych starych ksiąg nie ma przypadkiem dzieł Arne Saknussemma?
- Arne Saknussemm! - zawołał profesor z Reykjaviku. - Ma pan zapewne na myśli uczonego z XVI wieku, który był jednocześnie wielkim przyrodnikiem, wielkim alchemikiem i wielkim podróżnikiem?
- Tak jest.
- Chlubę literatury i kultury islandzkiej?
- Nie inaczej.
- Człowieka najsławniejszego ze sławnych?
- Zgadzam się z panem w zupełności.
- I którego śmiałość dorównywała geniuszowi?
- Widzę, że dobrze go pan zna. [...]
- Więc jak, czy macie jego dzieła? - zapytał wuj.
- Niestety nie.
- Jak to, nie macie ich tu, na Islandii?
- A dlaczegóż to?
- Bo Arne Saknussemm był prześladowany za herezję i w 1573 roku wszystkie jego dzieła zostały spalone przez kata w Kopenhadze.
- Bardzo dobrze! Doskonale! - wykrzyknął wuj ku niesłychanemu oburzeniu profesora przyrody.
Zostawmy rozgoryczonego prof. Fridrikssona, który obraził się na słowa swego słynnego kolegi i dla formalności trzeba dodać, że późniejszy komentator dzieł Juliusza Verne’a - dr Ludvik Souček przypisuje islandzkiemu alchemikowi fragmenty rękopisu, które się udało wydać w roku 1820 jako „Pozostałości dzieła Arne Saknussemma” - i nie jest wykluczonym, że chodzi tutaj o mistyfikację lub apokryf. Prowadząc poszukiwania tym tropem musimy zadać podstawowe pytanie: Czy Arne Saknussemm był postacią historyczną XVI wieku? Runowy rękopis Arne Saknussemma i jego przekład dokonany przez prof. Lidenbrocka prowokuje do postawienia następnego pytania: Czy napis reprodukowany w „Podróży do wnętrza Ziemi” jest rzeczywiście runiczny i czy znaki runiczne odpowiadają swym łacińskim odpowiednikom?

Według powieści Verne’a, skrawek pergaminu z rękopisem Saknussemma wypadł z grzbietu książki „Heims Kringla” pióra Snorre Turlessona, napisanej przez znakomitego islandzkiego autora w XII wieku. Jest to kronika norweskich konungów panujących na Islandii. Na stronie tytułowej tej księgi, jak głosi verne’owska tradycja, w wpółzatartych znakach runicznych prof. Lidenbrock rozpoznał podpis - a raczej może ekslibris - samego Arne Saknussemma. I od tego począł szukać odpowiedzi...

Co się zaś tyczy samego autora „Heims Kringla”, to moje poszukiwania w pewnym czasie błądziły po błędnym kole, póki nie natrafiłem na nazwisko znanego islandzkiego polityka, historyka i poety Snorri Sturlusona (ur. 1179 w Hvamm - zm. 1241 w Reykjaholt). Był on autorem jednej z najpiękniejszych sag Północy - „Eddy Młodszej”, w której chciał ożywić umierającą poezję skaldów i to on najprawdopodobniej jest autorem „Heims Kringli”. To właśnie w tej kronice - spisanej na modłę skandynawskich sag - opisał dzieje norweskich królów od czasów mitycznych aż do roku 1177. Wyjaśnijmy jeszcze jedną rzecz, a mianowicie - czy znaleziony rękopis w książce Verne’a jest rzeczywiście runiczny i jak to jest z jego transkrypcją. Na początek musimy przyjąć do wiadomości jedno: pochodzenie pisma runicznego nie jest do dziś dnia znane. Większość badaczy wychodzi z założenia, że pochodzi ono od Germanów, którzy zetknęli się z Rzymianami i zaczęli oni wzorować na nich swe pismo.  Najstarszy runiczny alfabet „Futhark” - mający 24 znaki - używały wszystkie germańskie plemiona i składał się on z trzech grup znaków - „Rodoo”. Używało się go do VII wieku, w którym ilość znaków zmniejszyła się do 16. Alfabet runiczny zachował się bardzo długo i np. w Szwecji ostatnia kobieta posiadająca znajomość czytania i pisania Futharkiem zmarła w 1895 roku. A zatem, czy napis w książce Verne’a jest naprawdę runiczny? Oto on, podaję go z francuskiego oryginału - patrz Dodatek 1. A tak to wygląda w transkrypcji run na litery alfabetu łacińskiego:

MM.rnlls          esreuel           seecJde
sgtssmf           unteief            niedrke
kt,samn           atrates            Saodrrn
emtnael           nuaect            .rrilSa
Atvaar             .nscrc              ieaabs
ccdrmi             eeutul             frantu
dt,iac               oisebo            KediiY

 - które to litery teraz zapiszemy w Futharku - patrz Dodatek 2.
Dziwi was mnóstwo niezgodności pomiędzy tekstem podanym przez Verne’a, a tekstem zapisanym Futharkiem? - nie jest tak, jak myślicie. Pomiędzy najstarszym pismem runicznym, a „Testamentem Saknussemma” jest odstęp 1.500 lat, z biegiem których pismo to zdążyło się zmienić.  Autor wskazuje nam na to wkładając w usta swego bohatera te słowa:
...

http://www.sm.fki.pl/Lesniakiewicz/Z-Archiwum-H&X-jtx.doc
Od podtytułu: TESTAMENT SAKNUSSEMMA
« Ostatnia zmiana: Styczeń 29, 2010, 21:19:15 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #110 : Luty 07, 2010, 23:25:56 »

Necronomicon

Necronomicon – fikcyjna mroczna księga wymyślona przez Howarda Phillipsa Lovecrafta na potrzeby swoich opowiadań. Chociaż autor w swoich listach przyznał, że księga jest tylko wytworem jego wyobraźni, wielu ludzi na całym świecie przekonanych jest o tym, że istnieje kilka jej egzemplarzy.
W wykreowanym przez pisarza świecie autorem księgi był szalony Arab Abdul al-Hazred, który napisał ją w 730 roku. Oryginalny tytuł Necronomiconu to Kitab al-Azif, którym to wyrażeniem Arabowie określali, przypisywane demonom, dziwne dźwięki wydawane nocą przez owady. W roku 950 Teodorus z Filetu, mieszkaniec Bizancjum, przetłumaczył księgę na grekę, nadając jej tytuł Necronomicon, co oznacza ‘rzeczy odnoszące się do zwyczajów lub praw umarłych’ (gr. νεκρός, nekros – umarły; νόμος, nomos – prawo; εικών, eikon – rzecz), bądź, bardziej poetycko, Księgę umarłego prawa. Księga opisuje różne rytuały magiczne i uznawana jest za kamień węgielny czarnej magii.

Najbardziej znanym cytatem z Necronomiconu jest dwuwiersz Nie jest umarłym ten, który spoczywa wiekami, nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami (ang. That is not dead which can eternal lie, yet with strange aeons even death may die). Cytat ten odnosi się do Cthulhu, a w dosłownym przekładzie oznacza: To, co ma zdolność wiecznego istnienia, nie jest martwe, jednak z dziwnymi eonami nawet śmierć może umrzeć.
Lovecraft często wymienia księgę w swoich dziełach opisując mitycznych Wielkich Przedwiecznych. W Necronomiconie zawarte są tajemnice o pradawnych bóstwach, które kiedyś rządziły Ziemią, a teraz czekają na moment, aby wrócić. Jednym z Wielkich Przedwiecznych jest Cthulhu – bóstwo śpiące na dnie oceanu

Opublikowane Necronomicony 
Na fali popularności stworzonych przez Lovecrafta legend, opublikowano kilkanaście fikcyjnych Necronomiconów, jednakże prawie wszystkie z nich traktowane są w kategorii żartu. Autorem jednego z nich jest L. Sprague de Camp, biograf Lovecrafta i pisarz science-fiction, który przedstawił historię odnalezionego w Iraku tajemniczego manuskryptu, wywiezionego następnie do USA. Najwięcej kontrowersji wzbudził wydany pod koniec lat 70. XX wieku Necronomicon autorstwa osoby ukrywającej się pod pseudonimem Simon, rzekomo stanowiący tłumaczenie na język angielski autentycznej starogreckiej księgi. Brakuje jednak jakichkolwiek dowodów na autentyczność księgi, która w rzeczywistości jest mieszaniną różnych dostępnych tłumaczeń mitów i magicznych tekstów z Mezopotamii. Autor miesza ze sobą teksty sumeryjskie, akadyjskie, babilońskie i asyryjskie, a tam, gdzie nazwy bóstw są niejasne, umieszcza nazwy z mitów Cthulhu. Simom stara się także pokazać zadziwiające, według niego, podobieństwo między mitologią Lovecrafta a systemem magicznym Aleistera Crowleya. Oprócz tego opublikowano jeszcze kilka innych Necronomiconów, traktowanych jednak jako żart, w dużej mierze stanowiących syntezę z księgi Simona.
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #111 : Luty 13, 2010, 00:02:12 »

Klucz Salomona

Klucz Salomona, zwany też Większym Kluczem Salomona, powstał najprawdopodobniej w okresie wczesnego Średniowiecza: 1000-1453 r., czyli podczas wypraw krzyżowych. Wtedy w Europy przedostały się wpływy żydowskiej kabały i arabskich alchemików. W księdze są głównie szczegółowe opisy różnych rytuałów magicznych. Salomon król Izraela był uważany przez stulecia za maga, który posiadał władzę nad demonami, której używał do leczenia ludzi i odprawiania skutecznych egzorcyzmów. Salomon nie jest prawdziwym autorem księgi, ale jego imię na pewno uwiarygodniało w średniowieczu zapisane w niej zaklęcia i magiczne wskazówki.
Klucz Salomona zawiera wskazówki jak obchodzić się z demonami, jak je przywoływać, chronić się przed nimi lub zmusić, aby były posłuszne. W księdze zawarte są też wskazówki, jakie dobrać składniki aby przyrządzić talizmany, a także opis stroju maga. Możemy w niej przeczytać, jak sporządzić magiczny atrament z krwi nietoperza zmieszanej ze specjalnymi składnikami, aby pisać nim magiczne symbole podczas rytuałów. Najbardziej kontrowersyjna część Klucza zawiera opisy, jak uprawiać nekromancję, jak stać się niewidzialnym, jak znaleźć zagoniony skarb czy sprowadzić nieszczęście na wroga.


Goecja czyli księga Lemegetonu

Inną księgą, którą przypisywano królowi Salomonowi, była kabalistyczna księga Goecja, zwana też Małym Kluczem Salomona lub księgą Lemegetonu. Zachowały się do naszych czasów cztery jej wersje. Powstała najprawdopodobniej na przełomie XVI i XVII wieku. Główną treścią Goecji jest obszerny opis 72 demonów, które Salomon, jak głosi legenda, zamknął za pomocą magicznych zaklęć w mosiężnym naczyniu. Musiały one służyć i pomagać każdemu, kto znał odpowiednie zaklęcia i sposób ich wypowiadania. Ta księga również wywarła wielki wpływ na magów i okultystów na przestrzeni kilku wieków. Wielu z nich próbowało przywoływać różne duchy i byty astralne za pomocą formuł z tej księgi.

Księga Świętej Magii Maga Abramelina

Kolejna słynna księga opowiada historię egipskiego maga, Abramelina, który uczy magii niemieckiego Żyda, Abrahama. Księga Świętej Magii Maga Abramelina powstała prawdopodobnie w połowie XV wieku. Przedstawia cały kabalistyczny system magiczny i skomplikowaną drogę, która prowadzi do poznania go i wcielenia w czyn. Jest to pierwszy tego typu grimuar, który przedstawia szczegółowe wskazówki, jak stać się magiem. Księga zawiera też przełomowe dla europejskiego okultyzmu pojęcie egzekwowania swojej Woli na inne istoty, zarówno ludzi, jak i demony czy duchy, dzięki czemu mag może stać się nie tylko panem samego siebie, ale i świata. Korzystali z niej m.in. Aleister Crowley i Mathers, członkowie słynnego Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku, którzy wiele założeń i wskazówek dotyczących praktyki adepta magii wykorzystali przy tworzeniu swoich własnych systemów i zakonów magicznych.
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #112 : Luty 21, 2010, 22:44:17 »

ZAKAZANE KSIĘGI
Książki były nieraz tajemnicze z prostego powodu,bo były
poprostu zakazane.
Cenzura świecka i kościelna rozszalała się na dobre, gdy Jan Gutenberg wynalazł druk.
Niebezpieczne dla rządzących teksty coraz łatwiej docierały do niepowołanych rąk. Jedynym ratunkiem wydawało się być ustanawianie zakazów. Ale czy rzeczywiście skutecznym?
W 1493 roku zakazano rozpowszechniania "Kroniki Norymberskiej" Hartmana Schedela, ilustrowanej historii świata oraz opowieści o Joannie, która podobno została papieżem w 855 roku.
Podobny los spotkał dzieła Giordano Bruno. Myśliciel tułał się po całej Europie, publikując swoje teorie na temat kosmologii i religii. Były bardzo niewygodne, więc nie znajdowały nigdzie akceptacji. Prześladowany za to uczony skarżył się: "Cenzorzy chcieli zakuć w okowy mojego ducha, z człowieka wolnego, służącego cnocie, chcieli uczynić niewolnika nędznej i głupiej hipokryzji". Wreszcie - by się pozbyć mąciciela - Kościół zafundował mu stos.
Widząc, że z Kościołem nie ma żartów, Galileusz odwołał "herezję", którą zawarł w swej książce. Potwierdzał w niej teorię Kopernika, że Ziemia obraca się wokół Słońca, co wówczas było sprzeczne z prawem i nauką Kościoła.
W 1599 roku opublikowano pierwszy indeks ksiąg zakazanych - "Index Librorum Prohibitum". Kto chciał przeczytać którąś z ksiąg umieszczonych na liście, musiał uzyskać pozwolenie władz. Późniejsza wersja "Indexu", autorstwa hiszpańskiego inkwizytora generalnego Sotomayora, zawierała nawet opis technik cenzury. Jeśli książkę uznano za całkowicie zakazaną, palono ją. Gdy była zakazana częściowo, wówczas specjalnym tuszem zamazywano wybrane fragmenty.

Nawet Biblii nie pozostawiono w spokoju.
Jak pisze Jerzy Gracz w książce "Archiwa Watykanu", najbardziej energicznie zabrał się za nią papież Sykstus V (1585--1590).
Łacińska wersja Biblii z IV wieku naszej ery - Wulgata - była dziełem św. Hieronima. Zajmowała nadrzędną pozycję nad innymi przekładami. Jej prymat potwierdził dodatkowo sobór trydencki w 1546 roku, stwierdzając, że jest wiernym przekładem pism świętych. Sykstus V doszedł jednak do wniosku, iż najwyższy czas opracować naprawdę doskonałą wersję. Powołał do tego celu specjalną komisję. Kiedy ta, po dwóch latach wytężonej pracy, przedstawiła mu swoje propozycje, wyrzucił uczonych mężów twierdząc, że sam to zrobi najlepiej.
Nad dziełem siedział osiemnaście miesięcy, po dwanaście godzin dziennie. Trzymał się głównie tekstu z Louvain, który był jednym z gorszych. Przy niejasnych fragmentach Sykstus V bez skrępowania dodawał kilka słów lub zdań od siebie. Całe fragmenty układał kierując się jedynie własną fantazją. Pomijał też całe wersy, jeśli nie pasowały do jego wizji. W twórczym zapędzie pozmieniał też układ rozdziałów i numerację wersów. Im więcej teologów rwało sobie włosy z głowy, tym bardziej Sykstus zdawał się być zadowolony.
Kiedy ukończył swe dzieło, wydał natychmiast bullę uznającą je za jedynie prawdziwe. W cztery miesiące później zmarł.
Nowy papież, Grzegorz XIV (1590- -1591) nie mógł spać, myśląc jak całą tę aferę odkręcić. A sprawa nie była łatwa. Mocą papieskiej władzy, pod groźbą ekskomuniki, dzieło Sykstusa zostało narzucone całemu światu chrześcijańskiemu. A pierwsze egzemplarze wyszły już z drukarni. Trzeba też było za wszelką cenę bronić nieomylności papieża. Sposób wybrnięcia z tej nader trudnej sytuacji znalazł dopiero kardynał Bellarmine. Zaproponował Grzegorzowi XIV zorganizowanie "małej" mistyfikacji. Według tego planu należało jak najszybciej wydać nową wersję Biblii i ogłosić, iż Sykstus, już po wydaniu swojej wersji, odkrył wiele błędów popełnionych przez drukarzy i "inne osoby", i że trzeba to poprawić. Tym bardziej że prosił o to na łożu śmierci.
W tym samym czasie przeznaczono ogromne sumy na wykupienie pierwszej wersji. Akcja "Biblia Sykstusa" trwała aż do 1592 roku. Dopiero za Klemensa VIII (1592-1605) udało się radosną twórczość Sykstusa wykorzenić.
Ci, którzy próbowali przetłumaczyć Biblię na język ojczysty, także mieli kłopoty z cenzurą.
Wydanie Roberta Estienne'a z 1528 roku zaatakowali paryscy teolodzy, którzy chcieli powstrzymać jego rozpowszechnienie. Trzy lata wcześniej Anglik Tyndall opublikował tłumaczenie Pisma Świętego. Większość egzemplarzy skutecznie zniszczono - do dziś przetrwały jedynie fragmenty. Autora skazano na śmierć.

Problemy z głupotą decydentów miał sam William Szekspir.
W 1597 roku napisał on dramat "Ryszard II". Fragmenty dotyczące oddania przez Ryszarda tronu Bolingbrokowi kazała wykreślić królowa Elżbieta, uznając je za nieodpowiednie. Sama sztuka też się jej nie podobała, bo była grana "w celu zachęcenia poddanych do bycia niezadowolonymi". Również tragedia "Król Lir" okazała się niesłuszna politycznie. Szaleństwo tytułowego władcy odczytywano jako aluzję do króla Anglii Jerzego III. Fakt, że Jerzy był kompletnie sfiksowany: nie mył się, każde zdanie kończył słowem "paw" i śmiertelnie obawiał się własnej żony. Szekspir, choć wiedział, że sztuka przysporzy mu kłopotów, nie zrezygnował z pokazania mechanizmów, jak władza niszczy ludzi i związki między nimi.
Podobnie naraził się władcy William Prynne. Wydał legalnie, w 1633 roku, książkę o głupocie i bezsensowności teatru jako sztuki. Na jego nieszczęście, kilka tygodni później na angielskim dworze grano pastorałkę, królowa zaś dowiedziała się o książeczce. Dzieło publicznie spalił kat, a w całym kraju skonfiskowano kopie. Autora wsadzono do więzienia, nałożono nań wysoką grzywnę i obcięto mu uszy. Kara jednak nie zamknęła mu ust. Kilka lat później, wraz z kompanami, znowu stanął przed sądem z powodu książki. Ponownie skazano go na... obcięcie uszu. Wyrok wykonano, usuwając to, co pozostało po pierwszej egzekucji.
Jak bardzo władcy bali się krytyki, świadczy chociażby przypadek Clauda Carlomana de Rulhiere, sekretarza francuskiej ambasady w Petersburgu.
Wspomnienia z pobytu w Rosji zawarł w książce "Historie i anegdoty o rewolucji w Rosji: rok 1762". Przed wydaniem czytywał je głośno paryżanom na spotkaniach towarzyskich. Caryca Katarzyna II na wieść o tym najpierw wysłała swoich ludzi, by wykupili manuskrypt. Kiedy autor odmówił, postraszyła go swoimi wpływami we Francji i zagroziła Bastylią. Ale de Rulhiere pozostawał nieugięty. W końcu zgodził się nie wydawać wspomnień za życia Katarzyny. Słowa dotrzymał i książka ujrzała światło dzienne dopiero rok po jej śmierci - w 1797 r.

"Sztuka" cenzury została doprowadzona do absurdu za czasów władzy sowieckiej.
Książki nie tylko konfiskowano, wręcz przepisywano je na nowo, tak jak Wielką Encyklopedię Sowiecką. W niej dokonywano zmian za każdym razem, gdy zmieniał się przywódca. Po egzekucji Berii, w grudniu 1953 roku, trzeba było usunąć z encyklopedii peany na jego cześć. Biblioteka Uniwersytetu Kalifornijskiego otrzymała w 1954 r. nową wersję książki. Po Berii nie było już śladu, za to można było przeczytać bardzo długi i wyczerpujący artykuł o... Morzu Beringa.
Po drugiej stronie Atlantyku, w krainie Wuja Sama, cenzorzy działali równie sprawnie. Tam niczym diabła obawiano się Rosji i komunizmu. Zatrzymywano więc wszelkie materiały propagandowe. W 1927 roku w Bostonie zakazano dystrybucji "Państwa a rewolucji" autorstwa Lenina jako książki "obscenicznej". Trzynaście lat później w Oklahoma City grupa śmiałków dbających o wolny od komunizmu świat wpadła do księgarni niejakiego Roberta Wooda. Przejęte książki, m.in. dzieła Lenina (w tym "Państwo a rewolucję"), "Deklarację Niepodległości" oraz Konstytucję Stanów Zjednoczonych, publicznie spalono! Zatrzymanych w księgarni ludzi, włącznie z Bogu ducha winnym cieślą, który naprawiał półki, oddano w ręce wymiaru sprawiedliwości. Kilkoro z nich spędziło trzy lata w więzieniu, zanim Sąd Apelacyjny nie zmienił wyroku.
Zabawne, że jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych amerykańska poczta nie chciała doręczyć tej książki bibliotece Uniwersytetu Browna. Zrobiła to dopiero po zapewnieniu, że myśl wielkiego Iljicza będzie użyta w celach jedynie naukowych.

Obsesja komunizmu osiągnęła szczyt bodaj w 1953 roku, kiedy to pewien mieszkaniec Indianapolis zażądał usunięcia z listy lektur szkolnych "Robin Hooda".
Argumentował, że zabieranie bogatym i dawanie biednym jest szerzeniem idei socjalistycznych. Żądań nie spełniono.
Również bajki Andersena znalazły się na cenzurowanym. W rok później w bibliotece publicznej w stanie Illinois umieszczono je na półce z napisem "Tylko dla dorosłych", by dzieci "nie miały dostępu do sprośności". Natomiast sowieckim cenzorom Andersen się nie spodobał i w latach trzydziestych zakazali sprzedaży bajek, bo gloryfikowały książęta i księżniczki.
Nie wiedzieć czemu cenzorzy na świecie wyjątkowo chętnie pastwili się nad historiami dla dzieci. W Chinach w 1911 roku zakazano wydawania "Alicji w krainie czarów" Carrolla, bo zwierzęta nie powinny mówić ludzkim głosem, stawianie ich na równi z ludźmi jest hańbą. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku grupa młodzieży socjalistycznej "spontanicznie" spaliła we wschodnim Berlinie kilka dekadenckich książek z Zachodu. Wśród popiołów znaleziono resztki komiksu o Kaczorze Donaldzie. Z kolei w Kalifornii w 1989 roku wycofano ze szkolnych bibliotek bajkę o Czerwonym Kapturku, ponieważ miejscowe władze zaniepokoiły się obecnością w niej alkoholu (wino dla babci).
Tematem zakazanym - nie tylko w średniowieczu - była magia. Doświadczył tego Jonathan Swift, autor "Podróży Guliwera". Napisał on satyrę na Johna PartridgeŐa, wydawcę popularnych almanachów astrologicznych. Przepowiadał w niej, że Partridge umrze 29 marca 1708 roku. Pomysł podchwycili jacyś żartownisie i w wyznaczonym dniu zjawili się w domu "denata" z trumną i procesją żałobników. Żart i książka zrujnowały karierę wydawcy. Wkrótce potem dziełko Swifta publicznie spalono w Portugalii, argumentując, że "tak niezwykła dokładność przepowiedni wskazuje na działanie samego Złego".
Również w niektórych książkach Artura Connan Doyle'a doszukano się magii. W 1929 roku kilka opowieści o Sherlocku Holmesie uznano w Rosji za nieodpowiednie, ponieważ zawierały elementy okultystyczne i spirytystyczne.

Jednakże głównym powodem cenzury po dziś dzień pozostają kwestie obyczajowe - zbyt ostre bądź niemoralne wypowiedzi czy swobodne zachowanie bohaterów.
Kiedy Margaret Sanger wydała w 1915 roku "Ograniczenie rodziny", rozpętała się w Ameryce prawdziwa burza. Książka mówiła bowiem o problemach przyrostu naturalnego i antykoncepcji. Sąd stanu Nowy Jork uznał książkę za przeciwną nie tylko prawu ludzkiemu, ale i boskiemu. Sanger trafiła do więzienia. Jednak świat medyczny ujął się za lekarką i w końcu została zwolniona.
Cenzura istnieje po dziś dzień. Książki usuwa się z bibliotek, zatrzymuje ich dystrybucję. Wszystko w imię dobra społeczeństwa. Jak jednak traktować próby usunięcia z bibliotek "Przygód Tomka Sawyera" czy "Przygód Hucka"? Te znakomite książki Marka Twaina wielokrotnie znajdowały się w Ameryce na cenzurowanym, bo niekorzystnie przedstawiały Murzynów i nazywały ich "czarnuchami". Chociaż słowo to może ranić, zostało użyte w dobrej wierze. Twain opisywał tylko rzeczywistość. Równie absurdalne jest wycofanie w 1983 roku z listy lektur w Alabamie pamiętników Anny Frank. Jak stwierdziła Komisja do Spraw Lektur, książka zawiera wątki seksualne, a poza tym "jest dołująca". Może i jest, ale cała II wojna światowa taka była...
Jedna z amerykańskich bibliotek, Modern Library, opublikowała listę 100 najważniejszych książek XX wieku. 34 spośród nich próbowano kiedyś cenzurować lub wstrzymać ich dystrybucję.
 Należą do nich niekwestionowane klasyki światowej literatury, dzieła wspaniałe i o głębokiej wymowie, między innymi: "Ulisses" Joyce'a, "Nowy wspaniały świat" Huxleya, "Grona gniewu" Steinbecka czy "Kiedy umieram" Faulknera.
Choć w większości krajów świata uznaje się prawo obywatela do wolności słowa, nie zawsze jest ono egzekwowane. Jak pokazuje historia, próby ograniczania tej wolności zawsze zakończą się fiaskiem, obnażając hipokryzję i głupotę cenzorów. Warto wierzyć, że nigdy nie spełni się przestroga niemieckiego poety Heinricha Heinego: "Tam, gdzie palą książki, wkrótce zaczną płonąć ludzie.
http://www.wrozka.com.pl/03_01/42.html
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #113 : Marzec 03, 2010, 17:38:38 »

JĘZYK ANIOŁÓW

W Biblii jest wzmianka o Enochu, jednym z pierwszych ludzi, który twarzą w twarz rozmawiał z Jahwe. Postać Enocha zawsze fascynowała żydowskich myślicieli. Wtajemniczeni w święte pisma rabini utrzymywali, jakoby Bóg powierzył Enochowi swoje tajemnice i mądrość, która przewyższała wszystko, co kiedykolwiek było dostępne śmiertelnym. Enocha uważano za pierwowzór oświeconych mędrców, za pierwszego z "wielkich wtajemniczonych". Jeżeli jemu dana była boska wiedza, to, być może, również i inni, dzięki wysiłkowi woli, rozumowi i dzięki szczególnej dyscyplinie mogliby po tę wiedzę sięgnąć?

Taką właśnie nadzieją karmił się niejeden badacz wiedzy tajemnej, który usiłował pójść śladami Enocha. Jednym z nich był John Dee, potomek angielskiej, szlacheckiej rodziny, urodzony 13 lipca 1527 r. w Mortlake nad Tamizą, niedaleko Londynu. Dee był niezmiernie uzdolnionym i pracowitym młodzieńcem. Studiując w Cambridge, na sen przeznaczał zaledwie cztery godziny, na posiłki - dwie, pozostałe zaś osiemnaście godzin poświęcał nauce. Wkrótce po ukończeniu studiów wybrał się na dalszą naukę do Lovanium (w dzisiejszej Belgii), a następnie do Paryża, gdzie zasłynął swoimi wykładami z matematyki, na które przychodziło tylu słuchaczy, że brakowało dla nich miejsc na sali i studenci musieli się tłoczyć przy oknach.
Magia - najszlachetniejsza z nauk
John Dee był typowym człowiekiem Renesansu. Wszechstronnie wykształcony, znał nie tylko łacinę, ale również języki grecki i hebrajski. Był matematykiem i astronomem. Dla królowej Elżbiety (znanej później jako Elżbieta I) sporządził obszerny raport o wszystkich częściach i krainach świata, które z jakichś powodów mogłyby być interesujące dla Korony Brytyjskiej. (Pamiętajmy, że był to pionierski okres w historii Anglii, która pod rządami rudowłosej Elżbiety dopiero zaczynała budować swoje morskie imperium.) Pracował nad reformą kalendarza i ortografii. Był również medykiem, a przez pewien czas nawet nadwornym lekarzem, a także astrologiem królowej. Na jej zlecenie zgromadził wielki księgozbiór. Ale przede wszystkim był magiem.
Wiek szesnasty, epoka Renesansu, był to czas, kiedy nauka i magia nie zerwały jeszcze łączących je więzi i nikogo wówczas nie dziwiło, że ludzie nauki studiowali astrologię i ćwiczyli się w sztuce przywoływania planetarnych "mocy" i opiekuńczych duchów, że próbowali przemieniać metale w złoto i poszukiwali eliksiru nieśmiertelności. Co więcej, studia matematyczne, medyczne czy astronomiczne traktowano jako wstęp do wiedzy najwyższej, którą była magia. Właśnie w tych czasach narodziły się legendy o wszechmocnych czarownikach, którzy zaprzedali duszę diabłu. W Niemczech powstała opowieść o doktorze Fauście, u nas opowiadano o mistrzu Twardowskim. Jednakże, w przeciwieństwie do Fausta i Twardowskiego, John Dee był postacią autentyczną.
Prosty lud nie odróżniał uczonych od magików, wszystkich uważając za niebezpiecznych czarowników. John Dee doświadczył tego niemal na własnej skórze, kiedy podczas jego nieobecności (podróżował akurat po Europie) rozwścieczony tłum wdarł się do jego domu w rodzinnym Mortlake, zniszczył prawie cały jego księgozbiór oraz zgromadzone magiczne instrumenty. Na szczęście najcenniejsze spośród nich - między innymi słynne czarne zwierciadło z obsydianu, w którym ponoć ukazywały się widma zmarłych - ocalały, ponieważ mistrz woził je ze sobą.
Owa podróż jest interesująca także dla nas, Polaków, jako że w czasie, o którym tu mowa, czyli na początku roku 1582, Dee, wówczas uznany uczony, mag oraz wierny sługa królowej Anglii, za cel swojej kolejnej podróży obrał... Kraków, gdzie na dworze króla Polski, Stefana Batorego, gromadzili się znawcy wiedzy tajemnej. W niedalekiej zaś Pradze, gdzie rezydował cesarz Niemiec Rudolf II, działał znany ośrodek kabalistyczny, a sam Rudolf płacił wielkie sumy alchemikom, którzy łudzili go perspektywą pozyskania sztucznego złota.

Jak nawiązać osobisty kontakt z Bogiem?

Johna Dee nie interesowało złoto - on postanowił pójść drogą Enocha. Skoro patriarcha ze Starego Testamentu miał bezpośredni kontakt z samym Bogiem, to, być może, innym śmiertelnikom, o ile ci byliby wystarczająco biegli we wszelkich naukach i mieli odpowiednio otwarte serca, też by się to mogło udać. W tym celu należało poznać język, w którym przemawiają wysłannicy Boga, aniołowie, przywołać ich i nie ulęknąć się ich nadprzyrodzonej obecności. Dee postanowił ten język poznać. Poszukiwał więc mediów, które potrafiłyby nastawić swoje "duchowe ucho" na odbiór anielskich głosów. Z pierwszych prób nie był zadowolony i zapiski z owych sesji później zniszczył.
W marcu 1582 roku w jego domu pojawił się wreszcie odpowiedni człowiek. Był nim, dobiegający wówczas trzydziestki, Edward Kelley. Kelley był dotąd wędrownym magikiem sprzedającym cudowne eliksiry. Powiadano o nim (choć zapewne była to tylko złośliwa plotka), że nie miał uszu, bo kat obciął mu je za karę za fałszerstwo. Kelley okazał się medium o fenomenalnych zdolnościach. Z łatwością wchodził w trans i dyktował Dee długie ciągi liter, składające się na magiczne kwadraty, z których Dee odczytywał imiona dobrych i złych duchów. Wiosną roku 1582 obaj adepci wiedzy tajemnej wyruszyli na kontynent i dotarli do Krakowa. Właśnie w ówczesnej stolicy Polski, a potem w Pradze, miała miejsce większość przekazów, w których duchy objawiły Johnowi Dee (za pośrednictwem Kelley'a) tajemniczy dialekt, który stary mistrz uznał za zaginiony język, w którym Enoch rozmawiał z Bogiem.
Szczęśliwie dzienniki Dee, zawierające jego relacje z sesji z Kelleyem, w większości się zachowały. Zachowały się też jego własnoręczne notatki z tekstami w języku Enocha, szkice liter enochiańskiego alfabetu, uwagi odnośnie wymowy oraz tłumaczenia enochiańskich modlitw i inwokacji, które w umyśle Kelley'a pojawiały się wraz z niezwykłymi dźwiękami anielskiej mowy. Do naszych czasów dotrwały również magiczne pieczęcie, woskowe plakietki używane przez nich podczas ceremonii oraz tablice, nad którymi Edward Kelley wchodził w trans. Można je obejrzeć w British Museum w Londynie.

Boski alfabet

Alfabet enochiański składa się z zaledwie dwudziestu jeden liter, które swoim kolczastym i rogatym kształtem przywodzą na myśl raczej jakieś satanistyczne aniżeli anielskie zapiski. Można się w nich dopatrzyć podobieństwa do znanych alfabetów. Enochiańskie g, k i b przypominają zniekształcone g, k i b łacińskie. Enochiańskie a jest rysowane tymi samymi kreskami, co hebrajska litera alef. Enochiańskie x przypomina grecką literę gamma, u wygląda jak lambda, p - jak omega, z łudząco przypomina łacińskie p lub greckie ro.
Pewne fragmenty notatek Dee wskazują na to, że podczas swoich seansów Kelley płynnie recytował długie fragmenty w owym anielskim języku i nie miał kłopotów z wymową. Samogłoski tego języka (a, e, i, o, u) brzmiały podobnie jak we włoskim, spółgłoski - jak w angielskim. Głoska "r" była wymawiana mocno - bliższa była tej wymowy, jaka obowiązuje w języku polskim albo włoskim, aniżeli zanikającemu r angielskiemu. W języku enochiańskim pojawiały się często dziwaczne zbitki spółgłosek, np. w słowach Tdnim (imię demona), dodrmni (irytuje) - i w takich razach należało wstawiać pomiędzy nie, dla umożliwienia wymowy, krótką samogłoskę o nieokreślonej barwie. Ciekawe, że w owym języku aniołów litery p+h, t+h oraz s+h wymawiało się identycznie jak w angielskim; istniały także litery odpowiadające angielskim x oraz q, bez których można by się przecież obyć.
Enochiańskie słowa nie przypominają słów żadnego znanego języka. Są zupełnie bez związku z czymkolwiek, co mogliby znać Dee i Kelley. W zaledwie paru przypadkach można podejrzewać, że pierwowzorem pewnych enochiańskich słów były słowa hebrajskie czy pochodzące z dialektu szkockiego, albo że były wzorowane na biblijnych imionach. Większość natomiast jest do niczego niepodobna. Za to składnia jest właściwie identyczna z budową zdań w języku angielskim. Językoznawcy dopatrzyli się nawet pewnych powiedzeń, które istnieją tylko w angielskim, a które po enochiańsku brzmią tak, jakby zostały przetłumaczone z angielskiego słowo po słowie. Dodajmy też, że chociaż większość przekazów enochiańskich pojawiła się w Krakowie, to nie ma w nich najmniejszego nawet wpływu języka polskiego.

Klucz do anielskiej potęgi
Cóż takiego duchowe istoty przekazały Johnowi Dee głosem Kelley'a? Przede wszystkim długie listy imion aniołów dobrych i aniołów upadłych, pozwalające owe istoty przywoływać i nakłaniać do współpracy. Przekazały też wskazówki, jak przeprowadzać magiczne ceremonie. W notatkach z seansów znajdują się też inwokacje, czyli wezwania do owych nadprzyrodzonych mocy, brzmiące trochę jak modlitwy. Na ich podstawie John Dee opracował system magicznych działań nazwany "magią enochiańską".
Wśród tych przekazów były również przepowiednie, które w pewnym stopniu się sprawdziły. Były wreszcie rady dotyczące osobistego życia Dee i Kelley'a. Wśród nich najbardziej bulwersująco brzmiało polecenie, aby Dee i Kelley zamienili się żonami! (Zarówno Jane Dee, żona Johna, jak i Joan Kelley miały po dwadzieścia parę lat.) Po pierwszej nocy, która minęła w nowym układzie, duchy dopytywały się, czy zamiana się udała i czy usatysfakcjonowała zainteresowanych. Miało to miejsce w Pradze. Jednakże to dziwaczne "grupowe małżeństwo" nie przetrwało długo. Przygoda z zamianą żon stała się punktem zwrotnym w znajomości Dee i Kelley'a. Ich drogi wkrótce potem się rozeszły. Kelley pozostał w Pradze, usiłując spreparować złoto dla cesarza Rudolfa II, Dee w 1589 roku powrócił do Anglii. Edward Kelley zmarł w Pradze w 1595 roku, w niejasnych okolicznościach. Opowiadano, że dostał się do więzienia, a podczas ucieczki stamtąd wypadł z okna.
Dee, po rozstaniu z Kelley'em próbował jeszcze współpracować z innymi mediami, nikt jednak nie umiał "nadawać" w języku aniołów choćby w części tak biegle, jak Kelley. John Dee zmarł w roku 1608, w wieku 81 lat. Ostatnie lata życia spędził w nędzy.

Triumfalny marsz języka enochiańskiego.
Po śmierci Johna Dee jego zapiski stały się własnością jego rodziny. W niespełna sto lat po odkryciu języka enochiańskiego zainteresował się nim angielski mason i okultysta, Elias Ashmole, który próbował za jego pomocą nawiązać kontakt z aniołami. Prawdziwa kariera języka enochiańskiego (i magii enochiańskiej) zaczęła się jednak dopiero po trzystu latach - pod koniec wieku XIX-go, kiedy to dzienniki Johna Dee ponownie odkryli Wynn Westcott i S. L. MacGregor Mathers, założyciele Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku (Golden Dawn). Magowie Złotego Brzasku włączyli objawienia Dee i Kelley'a do kanonu swojej wiedzy i traktowali jako zbiór wskazówek do własnych praktyk.
Również najsłynniejszy z brytyjskich magów XX w., Aleister Crowley, pilnie studiował anielski język, a także próbował go ulepszać i rozwijać. Znawcą tego języka był również niedawno zmarły założyciel Kościoła Szatana Anton La Vey.
Obecnie język enochiański (podobnie jak wszelkie przekazy dotyczące magii) cieszy się rosnącą popularnością. Oprócz miłośników magii i alchemii, zainteresowali się nim także językoznawcy. Anielskie inwokacje poddano statystycznym i gramatycznym analizom. Wpływy języka enochiańskiego widoczne są w anglojęzycznej literaturze fantasy i science-fiction. Wiele istot pochodzących z kosmosu lub ze światów równoległych nosi imiona, które wyraźnie wzorowane są na enochiańskich imionach aniołów!
Język enochiański nie jest jednak kompletny. Istoty nie z tego świata nie wyjawiły Johnowi Dee wszystkich słów w ich języku. "Sześć" po enochiańsku to norz; "osiem" to p (czytać zapewne trzeba "pi"). Jak brzmi "siedem", nie wiadomo. Gdyby ktoś z Czytelników nawiązał kontakt z duchami, które przemawiały kiedyś do angielskiego maga w Krakowie, niech koniecznie je o to zapyta. Mrugnięcie
http://www.gwiazdy.com.pl/48_98/2.htm
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #114 : Marzec 14, 2010, 22:07:34 »

Protokoły Mędrców Syjonu

Protokoły Mędrców Syjonu (ros. Протоколы Сионских мудрецов) – dokument opisujący rzekome plany osiągnięcia przez Żydów globalnej dominacji. Protokoły, jak zgodnie twierdzą historycy, zostały sfabrykowane przez rosyjską tajną policję Ochranę, w celu przeniesienia odpowiedzialności za ówczesne problemy polityczne i społeczne Rosji na społeczność żydowską. Zostały napisane przez Matwieja Gołowińskiego, rosyjskiego współpracownika cara Mikołaja II i były oparte na wczesnej publikacji Maurycego Joly'ego łączącej Napoleona III z Niccolò Machiavellim.

Encyklopedia Britannica opisuje protokoły jako sfałszowany dokument, który służył za pretekst i uzasadnienie antysemityzmu na początku XX wieku. Znaczna większość historyków w Stanach Zjednoczonych i Europie zgadza się od dawna, że dokument jest fałszywy, a w 1993 roku sąd okręgowy w Moskwie wydał nawet w tej sprawie formalne orzeczenie, stwierdzające, że Protokoły zostały sfabrykowane, oddalając powództwo o oszczerstwo wytoczone przez ultranacjonalistyczną organizację Pamjat, która posługiwała się nimi w swoich antysemickich publikacjach.

Protokoły przyjmowane są jako prawdziwe w tych rejonach świata, gdzie dominują krytyczne opinie na temat Żydów czy Izraela, a także m.in. w Japonii, gdzie wiele osób uważa je za podręcznik przejmowania władzy. W obecnych konfliktach na Bliskim Wschodzie Protokoły są wykorzystywane jako dowód żydowskiego spisku. Dały też one początek współczesnej literaturze spiskowej, jak "None Dare Call it Conspiracy" (Nikt nie waży się nazwać tego spiskiem) czy "Conspirators Hierarchy: the Committee of 300" (Hierarchia konspiratorów: Komitet 300).

Historia 

Pochodzenie większości tego, co składa się na Protokoły, wywodzi się z broszury zatytułowanej "Dialogue aux enfers entre Machiavelli et Montesquieu ou la politique de Machiavelli au XIXe siecle par un contemporain" (Rozmowy w piekle między Machiavellim i Monteskiuszem), francuskiego satyryka Maurice'a Joly, który atakuje polityczne ambicje Napoleona III, posługując się diabolicznymi intrygantami w piekle. Z kolei Joly zaczerpnął znaczną część swojej broszury z popularnej powieści Eugene'a Sue "Les Mystères du peuple" (Ludzkie tajemnice). W dziele Sue spiskowcami byli Jezuici, a Żydzi w ogóle się tam nie pojawiają. Oficjalne dokumenty mówią, że Joly został pozwany i skazany za napisanie broszury na karę więzienia.

Hermann Goedsche, antysemita i niemiecki szpieg pracujący na rzecz pruskiej tajnej policji, który został usunięty z posady urzędnika pocztowego po spreparowaniu dowodów na rzecz oskarżenia reformatora politycznego Benedicta Waldecka w 1849 roku, włączył Dialogi Joly'ego do swojej napisanej w 1868 książki Biarritz, napisanej pod nazwiskiem Sir John Retcliffe. W rozdziale "Żydowski Cmentarz w Pradze i Rada Przedstawicieli Dwunastu Plemion Izraela" wymyślił tajną rabiniczną kabałę, która spotyka się na cmentarzu co 200 lat, aby zaplanować terminarz żydowskiej konspiracji. Aby przedstawić to spotkanie, zaczerpnął scenę z powieści Józef Balsamo, Aleksandra Dumasa, gdzie Cagliostro i jego towarzysze wymyślają intrygę diamentowego naszyjnika, a także sceny z Dialogów, jako rezultat tego spotkania.

Książka Goedsche'a została przetłumaczona na rosyjski w 1872 roku, a w 1891 urywek z rozdziału zawierającego opis fikcyjnego spotkania rabinicznej "rady przedstawicieli", łącznie ze splagiatowanymi Dialogami Joly'ego, krążyła już po Rosji. Rosyjska tajna policja uznała go za użyteczne narzędzie w swoich próbach zdyskredytowania liberalnych reformatorów i rewolucjonistów, którzy zyskiwali w owym czasie społeczne poparcie. W czasie afery Dreyfusa we Francji, w latach 1893-1895, gdy polaryzacja stosunku do Żydów w Europie osiągnęła szczyt, Dialogi zostały wydane w swojej ostatecznej postaci, która ukazała się w Rosji w 1895 roku i począwszy od 1897 roku zaczęły być prywatnie wydawane jako Protokoły.

Protokoły przeżyły kolejną falę popularności po 1905 roku, gdy postępowym elementom politycznym w Rosji udało się utworzyć konstytucję i parlament – Dumę. Reakcyjna Unia Narodu Rosyjskiego, znana jako Czarna Sotnia, razem z Ochraną zrzuciły winę za tę liberalizację na "międzynarodowy spisek żydowski" i rozpoczęły program szerokiego rozpowszechniania Protokołów jako propagandowe wsparcie dla fali pogromów, które przetoczyły się przez Rosję w latach 1903-1906, i jako narzędzie do odwrócenia uwagi od społecznego aktywizmu.

Prawosławny duchowny Sergiej Aleksandrowicz Nilus rozpowszechniał Protokoły jako "Rozdział 18", pracę Pierwszego Kongresu Syjonistycznego w szwajcarskiej Bazylei, w 1897 roku. Gdy zauważono, że kongres był otwarty dla publiczności i uczestniczyło w nim wielu nie-Żydów, zaczął twierdzić, że Protokoły były wynikiem spotkań Mędrców Syjonu w latach 1902-1903, mimo sprzeczności z twierdzeniem, że zdobył kopię sprzed tej daty.

W 1901 (! – podkr. własne) udało mi się dostać, dzięki pomocy znajomego (marszałka dworu Aleksieja Nikołajewicza Sukotina), manuskrypt, który z niezwykłą dokładnością i jasnością przedstawiał przebieg i rozwój tajnego, żydowsko-masońskiego spisku, który miał przywieść niegodziwy świat do jego ostatecznego końca. Osoba, która przekazała mi manuskrypt, zapewniała, że jest to wierne tłumaczenie oryginalnych dokumentów, które zostały skradzione kobiecie należącej do najwyżej postawionych i najbardziej wpływowych osób prowadzących tajne spotkanie gdzieś we Francji – ulubionym miejscu wolnomularskiej konspiracji.
W tym samym czasie popularne wydanie opublikowane przez George'a Butmi utrzymywało, że Protokoły były dziełem spisku masońsko-żydowskiego.

Po rewolucji bolszewickiej z 1917 roku rozmaite zwalczające się frakcje wykorzystywały Protokoły, aby wzbudzać nienawiść i przemoc skierowaną przeciwko Żydom. Pomysł, że ruch bolszewicki był spiskiem żydowskim zmierzającym do światowej dominacji, wywołał na świecie zainteresowanie Protokołami. W samym 1920 roku w Anglii ukazało się pięć wydań. W tym samym roku Henry Ford opłacił wydrukowanie 500 tys. egzemplarzy i do 1927 roku opublikował w gazecie "The Dearborn Independent" serię antysemickich artykułów.

W 1920 roku historia Protokołów została prześledzona aż do dzieła Goedschego i Joly'ego przez Luciena Wolfa, a następnie opublikowana w Londynie w sierpniu 1921 roku. Historia Protokołów została podobnie wyłożona w serii artykułów w The Times, przez jego konstantynopolitańskiego reportera Philipa Grave'a, który zaczerpnął informacje z pracy Wolfa. W tym samym roku ukazała się cała książka dokumentująca oszustwo, opublikowana w Nowym Jorku przez Hermana Bernsteina. Pomimo szerokiej akcji demaskatorskiej Protokoły w dalszym ciągu są traktowane przez antysemitów jako ważne świadectwo.

Niektórzy naukowcy porównują Protokoły do Nauczania Alta Vendita, znalezionego jakoby przez włoską tajną policję i potwierdzonego przez kilku papieży. Natura planów w obu dokumentach jest podobna, choć Protokoły są bardziej szczegółowe, jeśli chodzi o projekt zastąpienia papieża jako głowy Kościoła katolickiego.

Inną, poza carską fałszywką, teorią popularną w środowisku naukowym była taka, że Protokoły zostały napisane przez jakąś uboczną gałąź loży masońskiej (z których wiele posługiwało się wtedy nazwą Syjon), jako rodzaj fantazji na temat kontrolowania biegu rzeczy.

Dowody zdają się dyskwalifikować tezę, że dokument został napisany przez Żydów. Przykładem jest na poły mesjanistyczna idea, która pojawia się stale w tekście, ustanowienia "Króla Żydów". To nigdy nie był żydowski termin i odnosił się wyłącznie do ukrzyżowania Jezusa.

Protokoły stały się w końcu częścią propagandowego arsenału nazistów w ich usprawiedliwianiu prześladowania Żydów. W 1934 szwajcarski nazista, dr Alfred Zander, opublikował serię artykułów przyjmujących Protokoły jako fakt, ale został pozwany do sądu przez dr J. Dreyfusa-Brodsky'ego, dr Marcusa Cohena i dr Marcusa Ehrenpreisa. Proces rozpoczął się w sądzie kantonalnym w Bernie, 29 października 1934. 19 maja sąd, po przeprowadzonym śledztwie, uznał Protokoły za fałszerstwo, plagiat i plugawą literaturę, wydając wyrok zgodny z kantonalnym prawem. W podobnym procesie, w południowoafrykańskim Grahamtown, w sierpniu 1934 roku, sąd nałożył grzywnę w wysokości 1775 funtów (ok. 4500 ówczesnych dolarów amerykańskich) na trzech mężczyzn rozpowszechniających jedną z wersji Protokołów.

Protokoły współcześnie 

W Stanach Zjednoczonych Protokoły zostały ponownie opublikowane w książce poświęconej teoriom spiskowym "Behold a Pale Horse" Williama Coopera. W 2002 roku mająca siedzibę w New Jersey arabskojęzyczna gazeta "Arabski Głos" opublikowała fragmenty Protokołów – uzasadniając wydrukowanie ich, wydawca Walid Rabah stwierdził, że niektórzy znani autorzy arabscy przyjmują książkę jako prawdę.

W przeszłości Protokoły były publicznie rekomendowane przez prezydentów Egiptu Nasera i Sadata, prezydenta Arifa z Iraku, króla Fajsala z Arabii Saudyjskiej i pułkownika Kadafiego z Libii, jak też innych liderów politycznych świata arabskiego. W marcu 1970 roku Protokoły stały się bestsellerem w Libanie. Niedawno państwowy dziennik w Egipcie al-Ahram w przedmowie do tłumaczenia książki Szymona Peresa o Bliskim Wschodzie napisał:

Gdy ponad 100 lat temu odkryto Protokoły Mędrców Syjonu i przetłumaczono je na wiele języków, łącznie z arabskim, Światowa Organizacja Syjonistyczna próbowała zaprzeczyć istnieniu spisku i twierdziła, że jest to fałszerstwo. Syjoniści starali się nawet wykupić wszystkie istniejące egzemplarze aby zapobiec ich rozpowszechnieniu. Ale dzisiaj Szimon Peres dowodzi jednoznacznie, że Protokoły są autentyczne, i że mówią prawdę.
Artykuł w państwowej gazecie egipskiej al-Akhbar stwierdzał 3 lutego 2002 roku:

Całe zło dotykające współczesny świat bierze się z syjonizmu. Nic w tym dziwnego, ponieważ Protokoły Mędrców Syjonu, sporządzone przez ich mędrców ponad 100 lat temu, to drobiazgowy i precyzyjny plan, i są one dowodem nawet w sytuacji, gdy stanowią oni mniejszość, że ich celem jest panowanie nad światem i całą rasą ludzką.
Tłumaczenia Protokołów są ogromnie popularne w Iranie. Pierwsze wydanie zostało opublikowane latem 1978 roku w czasie rewolucji islamskiej. W 1985 roku wydrukowane zostało nowe wydanie, które szeroko rozpowszechniła Islamska Organizacja Propagandowa z Departamentu Stosunku Międzynarodowych Iranu. Fundacja Astaneh-ye Qods Razavi z Meszedu, jedna z najbogatszych instytucji irańskich, sfinansowała publikację Protokołów w 1994 roku. Fragmenty Protokołów zostały opublikowane w 1994 roku przez dziennik Jomhouri-ye Eslami, tytułując je "Zapach krwi. Plany syjonizmu". Radykalny islamski miesięcznik Sobh w grudniu 1998 roku opublikował wyjątki pod tytułem "Tekst Protokołów Mędrców Syjonu ustanowienia żydowskiej globalnej dominacji", ilustrując je karykaturą węża połykającego glob. Irański pisarz i badacz Ali Baqeri, który "badał" Protokoły, znajduje w planie globalnej dominacji jeszcze dalej idący zamiar, stwierdzając w 1999 na łamach Sobh:

Ostatecznym celem Żydów... po podbiciu świata... jest wyjęcie z rąk Pana wielu gwiazd i galaktyk.
Wiele rządów arabskich finansuje wznowienia Protokołów i narzuca w programach szkolnych przedstawianie ich jako faktu historycznego. Dokument ten odżył także w nowym pokoleniu narodowych socjalistów w Rosji i innych republikach powstałych po rozpadzie ZSRR. Jest też rozpowszechniany w Stanach Zjednoczonych przez grupy studentów palestyńskich w kampusach uniwersyteckich i przez Nation of Islam, Louisa Farrakhana. Protokoły zostały uznane za fakt przez wiele ekstremistycznych organizacji islamskich, jak Hamas, Islamski Dżihad i Al-Kaida.

Dokument jest przyjmowany za prawdziwy w wielu miejscach w Azji i Ameryce Południowej. W Japonii, gdzie wiele osób uważa go za autentyczny, wydawane były nawet samouczki, w których wyrażany jest podziw dla żydowskiego spisku i sugestia, że Japończycy powinni ją naśladować, aby uzyskać taką samą potęgę.

W Egipcie, który jest związany paktem z 1979 roku mającym zapobiegać podżeganiu nastrojów antyizraelskich, w 2002 roku państwowa telewizja egipska, jak również arabskie satelitarne stacje telewizyjne, nadały 41-częściowy dramat historyczny zatytułowany "Jeździec bez konia", w którym Protokoły są głównym elementem spisku.

W Grecji Protokoły miały w ostatnich dekadach wiele wydań opatrywanych rozmaitymi komentarzami zależnie od tego, kto je wydawał i jakie są jego poglądy. Antysemicka partia Chrisi Avji (Złoty Świt) uważa dokument za prawdziwy i rozpowszechnia go wśród swoich członków. Inne drobne grupy, które wierzą w jego autentyczność, twierdzą, że nie oddaje on sposobu myślenia Żydów, a jedynie tych, którzy należą do rzekomej tajnej elity syjonistów. Książka jest popularna wśród osób zainteresowanych teoriami spiskowymi, chociaż większość z nich uważa ją za fałsz. Podkreśla się też wpływ Protokołów na wszelkie inne publikacje dotyczące teorii spiskowych. Niektóre ostatnie wydania podkreślają, że "Żydzi" opisani w Protokołach są tylko przykrywką dla innych spiskowców, jak Iluminaci czy wolnomularze. Inne publikacje zajmują się wpływem Protokołów na antysemickie nastroje w ciągu ubiegłego wieku. Jeszcze inni porównują je z Dialogami Joly'ego, starając się dociec ich wzajemnego związku.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Protoko%C5%82y_M%C4%99drc%C3%B3w_Syjonu
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #115 : Kwiecień 03, 2010, 17:05:04 »

Dzienniczek Siostry Faustyny



Dzienniczek autorstwa św. Siostry Faustyny Kowalskiej ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia jest zapisem doświadczeń wewnętrznych Autorki. Faustyna ujawnia w nim swe przeżycia duchowe oraz głosi orędzie Miłosierdzia, które, jak dowodzi, przekazał jej Chrystus. Dzieło stanowi świadectwo egzystencji, zaliczane jest też do arcydzieł literatury mistycznej oraz do ważnych utworów literatury polskiej dwudziestolecia międzywojennego.Dzienniczek jest najczęściej tłumaczoną na świecie polską książką
Siostra Faustyna pisała Dzienniczek w Wilnie i Krakowie na polecenie, jak mówi tekst, Jezusa, potwierdzone przez jej spowiedników: bł. ks. Michała Sopoćkę i o. Józefa Andrasza SJ. Pierwsza notatka pochodzi z lipca 1934 roku, ostatnia datowana – z czerwca 1938 roku. Całe dzieło składa się z 6 zeszytów o różnej objętości oraz zeszytu zatytułowanego Moje przygotowanie do Komunii św.. Rękopis nie ma żadnych poprawek ani skreśleń, jedynie ołówkiem zostały podkreślone słowa Pana Jezusa, co w wydaniach książkowych zostało zaznaczone tłustym drukiem lub kursywą. Autograf Dzienniczka przechowywany jest w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na Łagiewnikach w Krakowie.

Pierwszy maszynowy odpis Dzienniczka nie był dokładny, a z prywatnych odpisów zrobiono tłumaczenie na język włoski, w którym znalazły się błędy teologiczne.To m.in. było powodem wydania przez Stolicę Apostolską w 1959 roku Notyfikacji zabraniającej szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formach przekazanych przez Siostrę Faustynę. Notyfikacja została odwołana 15 kwietnia 1978 roku za pontyfikatu Pawła VI.
Pierwsza krytyczna edycja całego Dzienniczka została przygotowana dla potrzeb procesu beatyfikacyjnego Faustyny i wydana w Rzymie w 1981 roku w 70. rocznicę pierwszego objawienia obrazu Jezusa Miłosiernego (22 lutego 1931), które rozpoczynało prorocką misję Apostołki Bożego Miłosierdzia.
W „Dzienniczku” opisane są wizje Chrystusa, które otrzymywała święta, stany oschłości wewnętrznej, widzenia piekła, czyśćca i Nieba. Wskazuje on na Miłosierdzie Boże, jako na jedyny ratunek dla świata. Opisuje również dialog duszy Marii Faustyny z Jezusem Chrystusem. „Dzienniczek” zawiera również orędzie Miłosierdzia Bożego przekazane świętej przez Chrystusa, wraz z nowymi formami kultu tego nieznanego dotąd tak dobrze przymiotu Boga: świętem Miłosierdzia Bożego, obrazem Jezu ufam Tobie, Godziną Miłosierdzia, Koronką do Miłosierdzia Bożego i szerzeniem kultu Miłosierdzia Bożego na cały świat. „Dzienniczek” opisuje gorącą miłość świętej Marii Faustyny do Trójcy Świętej, która doprowadziła ją do głębokiego zjednoczenia z Bogiem i poznania najgłębszych tajemnic serca Bożego. W „Dzienniczku” czytamy, że głoszenie kultu Miłosierdzia Bożego stało się z czasem dla Marii Faustyny główną treścią jej życia. Na kartach dzieła Chrystus obiecuje jej pośmiertnie ją wywyższyć i uczynić w Niebie „sekretarką Bożego Miłosierdzia”.

„Dzienniczek” pisany jest barwnym, poetyckim językiem i zaskakuje bogactwem słownictwa u autorki, która skończyła zaledwie trzy klasy szkoły podstawowej.
http://www.zaufaj.com/dzienniczek-swietej.html
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #116 : Maj 05, 2010, 21:46:57 »

Papus
Prawdziwe nazwisko Gerard-Anaclet-Vincent Encausse (1865-1916). Urodził się w rodzinie francusko-hiszpańskiej zamieszkującej w Paryżu. W 1885 rozpoczął studia medyczne. Równoczesnie poświęca długie godziny w Bibliotece Narodowej na czytanie literatury ezoterycznej, m.in. dzieł Eliphasa Levi'ego, Paula Christiana, Józefa Hoene-Wrońskiego. Wielu z wybitnych okultystów poznał w Paryżu osobiście. Zaczął pisać dzieła ezoteryczne i przybrał pseudonim Papus. Doktor medycyny i płodny autor dzieł okultystycznych. Promotor Tarota jako skarbca starożytnej wiedzy ezoterycznej i narzędzia dywinacji.



Zakres zainteresowań okultystycznych Papusa był bardzo szeroki. W książce Podstawy okultyzmu zajął się wpływami astralnymi na ludzkość; historią, charakterystyką i misją ludzi różnych ras; tradycjami duchowymi (Hinduizm, Buddyzm, Judaizm, Chrzescijaństwo); tajemnymi stowarzyszeniami (Templariusze, Różokrzyżowcy, Masoneria). Papus wydawał dwa czasopisma: Inicjacja oraz Welon Izys. Niekiedy z uwagi na bogactwo literackie Papus nazywany jest Balzakiem okultyzmu.
Papus był uznanym lekarzem. W 1894 obronił doktorat medycyny. Kierował klinikami w Paryżu i w Tours, gdzie w leczeniu chorych stosowano homeopatię i metody medycyny alternatywnej. W tym samym czasie skupiał wokół siebie szerokie grono ludzi zainteresowanych ezoteryką i zrzeszonych w bractwa, zakony i towarzystwa.
Już w 1889 w wieku 24 lat Papus wydał Tarot Cyganów; najstarszą księgę Świata, swoje najbardziej znane dzieło o Tarocie. Podobnie jak jego słynni poprzednicy: Court de Gebelin, Levi, Papus wywodził Tarota ze starożytnego Egiptu. Karty Tarota są Biblią Biblii, księgą Hermesa Trismegistusa, księgą Adama, księgą pierwotnego Objawienia dawnych cywilizacji. 
Papus rozwija odniesienia Tarota do astrologii, numerologii, teogonii, androgonii, kosmogonii. Poglądy są przedstawione dogmatycznie, bez dowodow i źródeł, lecz w sposób systematyczny i uporządkowany.
Książka ta szybko zyskała opinię najbardziej kontrowersyjnego, ale też i kompletnego dzieła, traktującego o ezoterycznej symbolice tarotowych kart. Krytycy Papusa zarzucali mu nieznajomość arkanów kabały, zaś zwolennicy twierdzili, że autor książki odsłonił przed nie wtajemniczonymi sekret kabalistycznych spekulacji na temat świętych liter Tetragrammatonu JHWH.
Sięgnąć po "Tarota Cyganów" musi każdy, kto zetknął się z tarotem i jego tajemnicą. Nim bowiem wyruszymy w nieznane, winniśmy pamiętać, że wiedza o dziejach kształtowania się tajemnej wiedzy jest podstawą wszelkich samodzielnych działań w tej dziedzinie. I że bez spojrzenia w przeszłość niczego nie nauczymy się w przyszłości.
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #117 : Maj 28, 2010, 13:51:41 »


''AURORA'' J.Boehme

Jednym z najbardziej znanych mistyków gnostycznych był Jakub Boehme. Siedemnastowieczny mistyk niemiecki.
Pierwszym i najbardziej znanym dziełem J. Boehmego była „Aurora”.

W otwierającej „Aurorę” przypowieści Boehme porównał świat do ogrodu, naturę zaś do gleby, na której wyrasta drzewo życia. Poza używanym wielokrotnie potocznym rozumieniem, słowo „świat” oznacza najczęściej jedną z kilku następujących po sobie, stworzonych (nie wiecznych) rzeczywistości. Różnica między naturą i światem sprowadza się więc głównie do „gotowego” i „wykończonego” świata-jest czymś otwartym, surowym, podlegającym zmianom. Pragnąc określić „początek każdej rzeczy” Boehme dokonuje podziału na siedem sfer kosmicznych.

Sześc pierwszych duchów łączy się ze sobą, tworząc siódmy-naturę.

Najciekawsza jest jednak koncepcja Boga, którą Boehme czerpie z wewnętrznego wglądu duchowego.

O ile natura jest wieczna to Bóg zajmuje pozycję czegoś „bardziej wiecznego” przejawia się bowiem już w „Ungrund”. Słowo to oznacza w języku niemieckim „brak podstawy”. Tłumaczenie dosłowne byłoby jednak nieścisłe, Boehme nadaje mu bowiem sens o wiele głębszy.

„Ungrund” moglibyśmy sobie wyobrazić jako nieskończoną otchłań i absolutną próżnię, która przeobrazi się dopiero w Boga. „Ungrund” z całą pewnością nie obejmuje natury ani żadnego bytu stworzonego, dość tajemniczo przedstawia się jego Boskość. „W wieczności poza naturą, w >>Ungrund<< niczego nie ma prócz ciszy bez bytu; nie ma niczego co by było, jest jedna wieczna cisza i żadnego podobieństwa (keine gleiche), >>Ungrund<< bez początku i końca. Nie ma też żadnego celu, ani miejsca, żadnego szukania, ani znalezienia, ani czegoś, co by możnością było”.

„Ungrund” jest dla Boehmego symbolem wiecznej pustki, ale także nieograniczonej wolności. Zdanie, że „Bóg mieszka wolny w Ungrund”, nasuwa przypuszczenie, że „Ungrund” nie jest prabytem, odrębnym wobec Boga ani nawet jedną z Jego postaci, lecz stanem, w którym znajdować się ma Bóg.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakub_B%C3%B6hme
« Ostatnia zmiana: Maj 28, 2010, 13:55:11 wysłane przez janusz » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #118 : Maj 28, 2010, 14:58:01 »

Ungrund przypomina więc buddyjską koncepcję nie-umysłu, PUSTKI. Coś jest na rzeczy gdyż nawet współcześni fizycy badający rzeczywistość w skali Plancka twierdzą, że czarne dziury są immanentną cechą materii. Protony są na przykład uważane za takie mini czarne dziury przy czym każdy proton, każdego atomu we Wszechświecie jest ze sobą "połączony". Każdy proton ma dostęp do całej energii wszechświata, co - innym językiem - oznacza, że tam mieszka Bóg.
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #119 : Maj 28, 2010, 15:20:35 »

"nie ma formy, nie ma treści", a jest źródłem wszystkiego-
cóż za Paradoks(źródło wszystkich paradoksów)
Chichot
« Ostatnia zmiana: Maj 28, 2010, 15:22:57 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Silver
Gość
« Odpowiedz #120 : Maj 28, 2010, 16:20:38 »

"nie ma formy, nie ma treści", a jest źródłem wszystkiego-
cóż za Paradoks(źródło wszystkich paradoksów)
Chichot

 Formy (kształtu) to może nie mieć, przynajmniej takiej jaką to sobie ludzie wyobrażają.
Stąd dla mnie ''Bóg'', to pole energii - świadomości.
Różne mistyczne tradycje określały ''Boga'' - Wszystko jest Panem, wszystko jest Bogiem.
Wszystko oznacza przynajmniej dla mnie, pole świadomości, w sumie pole energii.
Czy można więc mówić o kształcie lub formie pola ? Można mówić jak ona wygląda, lub gdzie ono jest. Można to sobie tylko wyobrazić, ale będzie to tylko wybrażenie.

Mówienie, że ''Bóg'' jest tym lub tamtym, jest taki lub inny, to nic innego tylko ograniczenie i wstawianie w ludzkie formy myślowe samego ''Boga''.
Mistyczne tradycje zawsze powiadały - ''Boga'' możesz tylko doświadczyć, a nie powiedzieć kim On jest ?
Biblia mówi o '' Bogu'' - Jestem  Kim Jest, co wyraźnie sugeruje, że nadawanie ''Bogu'' rozmaitych definicji i znaczeń  mija się z celem.

Ramana Maharishi pisał, że gdy wnikniesz w wyższą jaźń doświadczysz ''Boga''. Ale będzie to tylko doświadczenie, a zarazem zrozumienie, a nie żadne tam słowa. Dalej... mistycy mówią, że gdy doświadczysz ''Boga'' nie będziesz mógł podzielić się z nikim tym doświadczeniem, bo to doświadzczenie będzie Twoim doświadczeniem, a inni mogą mieć inne.


 
« Ostatnia zmiana: Maj 28, 2010, 16:23:42 wysłane przez Silver » Zapisane
quetzalcoatl44
Gość
« Odpowiedz #121 : Maj 28, 2010, 17:51:43 »

Bog moze byc wszystkim i objawiac sie w jakikolwiek sposob np w ksiazce Ubik objawia sie w formie sprayu Uśmiech, no tak bo wszystko jest polem swiadomosci i polem energii

Termin Ubik pochodzi z łacińskiego słowa ubique, co znaczy „wszędzie” i jest źródłem dla słowa w języku angielskim ubiquitous (wszechobecny), czyli będący albo zdający się być wszędzie w tym samym czasie. Może to być postrzegane ironicznie, biorąc pod uwagę, że Ubik to rzadka i wysoce pożądana substancja w powieści, ale może to również wskazywać, że Ubik to forma życiowej siły.

Ubik odnosi się także do platońskiej idei formy, wielkiego absolutu, który definiuje esencje wszystkich rzeczy. Gdy świat zaczyna się pozornie uwsteczniać w czasie, a wraz z nim wszystkie jego obiekty (tak jak zestawy telewizyjne, lodówki i pojazdy), czas ten staje się okresową wersją tego obiektu, tak Chip zauważa, że każdy zbliża się do pierwotnej, najprostszej formy.

Nazwisko Joe Chip ma takie same inicjały jak Jezus Chrystus. Można wysuwać paralele do postaci Jezusa (który tymczasowo umiera lub prawie umiera, a następnie zmartwychwstaje), Runcitera można postrzegać jako odniesienie do Boga Ojca, a Ubika do Ducha Świętego. Jednak te i inne aluzje do chrześcijaństwa nie są w żadnym razie bezpośrednie i lepiej jest badać metafory religijne Ubika w kontekście ważniejszego duchowego i metafizycznego widzenia świata przez Dicka, niż traktować powieść jako łatwo wytłumaczalną religijną historię.

Ubik jest definiowany na początku ostatniego rozdziału książki następująco:

Ja jestem Ubik. Zanim świat był, jam jest. Stworzyłem słońca. Stworzyłem światy. Stworzyłem istoty żywe i miejsca przez nie zamieszkiwane; umieszczam je to tu, to tam. Idą, gdzie im każę, robią, co im polecę. Jestem słowem i nigdy nie bywa wypowiedziane moje imię - imię, którego nikt nie zna. Nazywają mnie Ubik, ale to nie jest moje imię. Ja jestem. Ja będę zawsze.

— Philip K. Dick
« Ostatnia zmiana: Maj 28, 2010, 17:56:37 wysłane przez quetzalcoatl44 » Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #122 : Maj 28, 2010, 19:03:14 »

"nie ma formy, nie ma treści"- ta formuła buddyjska jest ucieczką od definicji która oczywiście nie istnieje, a nie jest żadną próbą dookreślenia czegoś nieuchwytnego,-
polemika więc w tym temacie w ogóle nie ma sensu, i zgadzam się z tym że najważniejsze są nasze osobiste metafizyczne doznania!

edit: no i dalej gonimy króliczka Duży uśmiech
« Ostatnia zmiana: Maj 29, 2010, 07:02:05 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
j13
Gość
« Odpowiedz #123 : Maj 28, 2010, 21:31:56 »

... czyli życie -> interakcje z drugim człowiekiem (... coś o protonach i kontakcie z Bogiem) - po 4  "niepasteryzowanych" składa się na całkiem spójną koncepcję...

pzdr
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #124 : Czerwiec 09, 2010, 18:14:27 »

Propozycje książek godnych przeczytania przeniosłem tu:

http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=282.25
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Strony: 1 2 3 4 [5] 6 7 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.672 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

naprawiacze world-anime k-l foxlive kociaprzystan