Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Marzec 28, 2024, 10:57:31


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 3 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Magisterium Kosciola i zwiazane z nim zagadnienia  (Przeczytany 30466 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Rafaela
Gość
« : Luty 29, 2012, 21:27:17 »

                                                            Magisterium Kościoła i związane z nim zagadnienia.

Aby obecne zamieszanie wewnątrz Kościoła katolickiego nie skłoniło nas do przyjęcia postawy zwątpienia, jeszcze przed zagłębieniem się w studia nad Magisterium, choć chwilę powinniśmy poświęcić na refleksję. Powinniśmy sobie zdać sprawę z tego, że istnieje pewien cel dzisiejszej dezorientacji i to nawet wtedy, gdy nasze ograniczone zdolności pojmowania nie zawsze pozwalają nam go zrozumieć. Jak nam to wyjaśnia św. Paweł: "Wiemy zaś, że miłującym Boga, wszystko dopomaga do dobrego" (Rzym. 8, 28), a św. Augustyn dodaje "etiam peccata, nawet grzechy". Tę samą myśl przewodnią znajdujemy w Exultet Wielkiej Soboty, gdy Kościół śpiewa: Felix culpa, quae talem ac tantum meruit habere Redemptorem: O szczęśliwa wino (pierwszych rodziców), któraś takiego zasłużyła mieć Odkupiciela. Jak mówi Augustyn: "Bóg w Swej mądrości uznał za lepsze, by dobro mogło wydobyć się ze zła niż aby zło nigdy nie zaistniało". Bóg ma moc i mądrość by obrócić na Swoją chwałę zło, które dopuszcza na ziemi. Boska mądrość, która tak cudownie rządzi światem jest przedmiotem zachwytu aniołów i świętych (1).

 Święta Matka Kościół, jako że jest naszą kochającą matką, dostarcza nam niezbędnych wskazówek dotyczących tego co myśleć i jak zachować się w obecnych warunkach. Znajdują się one w tym, co nazywamy nauczającym Magisterium Kościoła. Niniejsze studium będzie poświęcone wyjaśnieniu natury i celu Autentycznego Magisterium Kościoła katolickiego (2).

Kościół, Mistyczne Ciało Chrystusa, jest i zawsze był obecnością Chrystusa w świecie (3). Chrystus połączył w Sobie – i obdarzył nimi Swych Apostołów, których "posłał" – trzy właściwości: Nauczyciela (Proroka), Władcy i Kapłana – mające symboliczny wyraz w potrójnej koronie, papieskiej tiarze Jego Wikariusza.

 

Chrystus powiedział nam, że kto w Niego uwierzy, pozna prawdę, a prawda go wyzwoli (Jan. VIII, 31-32), lecz kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mt. X, 33; Mk XVI, 16). Pozwolił nazywać się mistrzem, a nawet podkreślił, że jest On prawdziwym Mistrzem, który nie tylko naucza prawdy, ale sam jest Prawdą. (Mt. VIII, 19; Jan. III, 17 i Mt. XXIII, 8-10). Następnie przekazał te prawdy Swoim Apostołom i posłał ich by nauczali w Jego imieniu, mówiąc im, że "tak jak mój Ojciec mnie posłał, tak i ja was posyłam... Kto was słucha, mnie słucha; a kto wami gardzi, mną gardzi; a kto mną gardzi, gardzi tym, który mię posłał" (Jan. XX, 21 i Łk. X, 16; por. Mt. X, 40). Widzimy zatem, że Apostołom został powierzony obowiązek kontynuowania misji Chrystusa – nieomylnego Mistrza. Co więcej, Chrystus zażądał wobec tej nauczającej funkcji absolutnego posłuszeństwa – ponieważ ten, kto nie uwierzy będzie potępiony. Oczywiście, podkreślił również, że musi to być Jego nauka, a nie kogoś innego. Nie może to być nawet nauczanie anioła z nieba, jeśliby się oddaliło od Jego prawdy. Chrystus obiecał również, że Duch Prawdy zawsze będzie z nimi – pod warunkiem, że przyjmą tego Ducha. Jednakże, pozostawił im swobodę odrzucenia Go i przyjęcia jakiegoś innego ducha, jeśli taka będzie ich wola – lecz wówczas oczywiście nie będą już mieli udziału w Jego charyzmatach i utracą swą nieomylność. "Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt. XXVIII, 19-20).

Najprawdopodobniej, najważniejszy błąd, jaki się dzisiaj szeroko rozpowszechnił odnosi się do nauczającej władzy Kościoła; w szczególności zaś do koncepcji, że zwyczajne Magisterium Kościoła nie jest nieomylne. Ażeby nie było żadnych wątpliwości, posłuchajmy co na ten temat mówi Papież Leon XIII:

 "Dlatego na podstawie tego, co zostało powiedziane, stwierdza się, że Jezus Chrystus ustanowił w Kościele żywe, autentyczne, a tym samym wieczne Magisterium, które swoją władzą umocnił, Duchem Prawdy naucza, i cudami potwierdził. Zechciał i nakazał, pod najcięższą karą, aby to nauczanie [Magisterium] było przyjęte jak Jego własne. Zatem ile razy mocą tego urzędu stwierdza się, że dana kwestia jest zawarta w depozycie Boskiego Objawienia, musi przez każdego zostać przyjęta do wierzenia jako prawdziwa. Jeżeli miałaby być ona fałszywa – co jest jawnie niedorzeczne – to wynikałoby chyba, że sprawcą błędu w człowieku jest Bóg... Ojcowie na Soborze Watykańskim (I) nie zatwierdzili niczego nowego, ale postępowali za wskazaniami Boskiego Objawienia, dawnego i stałego nauczania Kościoła, i zgodnie z samą naturą wiary, gdy stwierdzili: «Wiara boska i katolicka nakazuje we wszystko wierzyć, co zawarte zostało w słowie Bożym spisanym albo przekazanym, a przez Kościół jest podawane w uroczystej definicji lub zwykłym i powszechnym nauczaniu, jako Boże Objawienie»" (Satis cognitum).

 Ponieważ Magisterium dostarcza nam jedynych stałych, obiektywnych kryteriów umożliwiających dokonanie osądu, co jest prawdą a co fałszem, to ważne jest abyśmy szczegółowo zbadali jego naturę.

 Catholic Dictionary definiuje Magisterium jako:

 "W boski sposób ustanowioną władzę Kościoła, w celu nauczania prawd religii. «Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody... nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem» (Mt. XXVIII, 19-20). Nauczanie to, będąc nauczaniem Chrystusowym jest nieomylne..." (4).

Istnieją dwa różne tryby wykonywania tego żywego i nieomylnego Magisterium.

Innymi słowy, Magisterium, inaczej "nauczająca władza Kościoła" funkcjonuje według dwóch różnych form. Pierwsza z nich określana mianem MAGISTERIUM UROCZYSTEGO bądź NADZWYCZAJNEGO dotyczy formalnych i autentycznych definicji Soboru powszechnego, albo samego Papieża: są to tak zwane dogmatyczne definicje Soborów ekumenicznych lub papieskiego nauczania ex cathedra (zob. poniżej objaśnienie tego terminu). Prawdy takie określane są jako de fide divina et catholica, co oznacza, że każdy katolik musi w nie wierzyć boską i katolicką Wiarą (5).

 Kategorią uroczystego Magisterium objęte są "symbole" bądź "wyznania wiary", takie jak Credo Apostolskie, Trydenckie albo Piusowe wyznanie wiary oraz Przysięga antymodernistyczna wymagana przez Piusa X od 1910 roku (a obecnie nieobowiązująca już w posoborowym kościele) (6). Do tej kategorii należą również "teologiczne cenzury" czyli te orzeczenia, które kwalifikują i potępiają twierdzenia uznane za heretyckie (7).

 Magisterium określane jest mianem "ZWYCZAJNEGO" i "POWSZECHNEGO", kiedy manifestuje się w postaci prawd wyrażanych w codziennym, ciągłym nauczaniu Kościoła i gdy odnosi się do powszechnych praktyk Kościoła związanych z wiarą i moralnością wyrażających się w "jednomyślnej zgodzie Ojców Kościoła, decyzjach rzymskich kongregacji dotyczących wiary i moralności, w zgodzie wiernych, powszechnym zwyczaju albo praktyce związanej z dogmatem (co z pewnością obejmuje rzymską liturgię albo tradycyjną Mszę) oraz w różnych historycznych dokumentach, wyraźnie odnoszących się do wiary". Kategoria ta obejmuje encykliki papieskie (Cool. [Dokument] nazywany jest "pontyfikalnym", jeżeli jego źródłem jest Papież, a "powszechnym", jeżeli pochodzi od biskupów będących z nim w łączności (9). Prawdy te – jak naucza Sobór Watykański I – są również de fide divina et catholica (10).

 Nazywane są "żywymi", ponieważ będąc prawdziwymi istnieją i mają swój wpływ nie tylko na przeszłość, ale również na teraźniejszość i przyszłość. Sobór Watykański I wyjaśnia, że są one nieomylne:

"Wiarą boską i katolicką (fide divina et catholica) należy wierzyć we wszystko, co jest zawarte w słowie Bożym spisanym lub Tradycją przekazanym, a przez Kościół podanym do wierzenia jako przez Boga objawione, czy to w uroczystym orzeczeniu, czy to w zwyczajnym i powszechnym nauczaniu" (Sobór Watykański I, Sesja III).

 Jest to niezwykle ważne orzeczenie, ponieważ wielu teologów głosi, że nauczanie zwyczajnego Magisterium nie jest wiążące. Niektórzy próbują pomniejszać autorytet zwyczajnego Magisterium twierdząc, iż może ono czasem zawierać błąd (11). Inni, opierając się na własnym autorytecie twierdzą, że "tylko te doktryny zwyczajnego i powszechnego Magisterium, które były głoszone zawsze i wszędzie posiadają gwarancję nieomylności" (12). Jeszcze inni, atakują to nauczanie ograniczając zawartość zwyczajnego Magisterium przez usuwanie z niego wszystkiego, co nie zostało wyrażone przy użyciu bezwarunkowej i uroczystej terminologii. Są wreszcie tacy, którzy twierdzą, że magisterium może się zmieniać – tzn. że dzisiaj może nauczać inaczej niż w przeszłości, ponieważ doktryna i prawda ewoluują. Zanim zajmiemy się tymi drugorzędnymi błędami musimy koniecznie zrozumieć dlaczego Magisterium jest nieomylne.

                                                                        NIEOMYLNOŚĆ MAGISTERIUM

Jak zaznaczono w Rozdziale I, Kościół jest z woli Bożej instytucją hierarchiczną. Jego "głową" jest Papież, wikariusz Chrystusa, "skała", na której Kościół jest zbudowany. Jest on obdarzony pełną, jedyną władzą Jezusa Chrystusa, który jest pasterzem i biskupem naszych dusz (I Piotr. II, 25), a papież, zależąc od Niego, jest także – aczkolwiek zastępczo – pasterzem i biskupem całej owczarni, zarówno pozostałych biskupów jak i zwykłych wiernych (Jan. XXI, 15-17). Jest on widomym i rzeczywistym znakiem obecności Chrystusa w świecie i to przez niego Chrystus – niewidzialny w łonie Ojca – widzialnie kieruje wszystkimi działaniami tego ogromnego Ciała i poddaje go pod Jego władzę. Jak to określił Dom Grea, "papież jest z Jezusem Chrystusem – pojedynczą hierarchiczną osobą – ponad episkopatem, jedną i tą samą głową episkopatu, jednym i tym samym doktorem, arcykapłanem i prawodawcą Kościoła powszechnego". A dokładniej "Sam Jezus Chrystus – jedyna Głowa Kościoła widzialna w osobie papieża – mówi i działa w Kościele poprzez instrument, który Sam sobie przygotował. Chrystus głosi naukę przez Swego Wikariusza, On mówi przez niego, przez niego działa i rządzi". Kiedy Chrystus mówi, działa i rządzi przez papieża, papież jest obdarzony nieomylnością, cechą wywodzącą się nie od niego, jako osoby prywatnej, lecz z faktu, że wraz z Chrystusem jest "pojedynczą, hierarchiczną osobą" (13).

 
Tę koncepcję jasno wyraża trzecie kazanie świętego Papieża Leona Wielkiego wygłoszone w rocznicę jego wyboru, w którym parafrazuje słowa Chrystusa:

 "Wyjaśnię wam, wasze ekscelencje słowa ty jesteś Piotr: to jest, ja jestem niewzruszoną skałą, kamieniem węgielnym, fundamentem, poza którym nie ma żadnego innego; tak również wy jesteście skałą, utwierdzoną mą siłą i dzielę z wami właściwą mnie władzę. I na tej skale, zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą..."

(Stolicy św. Piotra w Antiochii, 22 lutego).

Papież jest także osobą prywatną (zwykłym człowiekiem) i niepublicznym teologiem (doktorem). Jednakże, tylko wtedy, gdy działa jako "pojedyncza, hierarchiczna osoba" z Chrystusem jest obdarzony nieomylnością (uczestniczy w nieomylności Kościoła, tzn. nieomylności Chrystusa). To tylko wtedy ma zastosowanie biblijne stwierdzenie Chrystusa: "kto was słucha, mnie słucha". Logicznie wynika z tego, że jego władza rozciąga się dalej poprzez tych biskupów, "którzy pozostają z nim w jedności" w rządzeniu całą owczarnią. Biskupi nie posiadają żadnej niezależnej władzy poza nim, z tej prostej przyczyny, że papież nie ma żadnej niezależnej władzy prócz tej otrzymanej od Chrystusa. To dlatego jest on nazywany "Biskupem biskupów", których "utwierdza" w doktrynie – a nie na odwrót. I tak, żadne orzeczenie Soboru Ekumenicznego nie posiada żadnej mocy dopóki nie uzyska jego aprobaty.

 Papież cieszy się zatem niemal nieograniczoną władzą. Może on jednak utracić tę władzę w rozmaity sposób. Może ją stracić, gdy umiera (fizyczna śmierć), jeżeli utraci rozum (szaleństwo), jeżeli oddzieli się od Kościoła (schizma) lub, kiedy utraci swą wiarę (herezja, a stąd śmierć duchowa). W takiej sytuacji papież już nie jest papieżem, ponieważ w samej naturze jego funkcjonowania i posługi nie zawiera się nic innego jak bycie Wikariuszem Chrystusa (14).

Władza papieża jest niemalże nieograniczona – jednakże nie jest absolutna. W ramach swoich prerogatyw posiada pełnię władzy, lecz jest ona ograniczona przez naturę pełnionego przez niego urzędu. By w pełni zrozumieć ten doktrynalny punkt, przypomnijmy raz jeszcze naturę tego urzędu.

 Hierarchia kościelna została ustanowiona przez Boga po to, by nauczać tzn., przekazywać depozyt wiary. Na czele tego nauczającego Kościoła Chrystus postawił Wikariusza, któremu udzielił pełnomocnictwa by pasł baranki i owce (Jan. XXI, 11-17). W konsekwencji, to właśnie w ramach tej funkcji – przekazywania depozytu wiary – Papież posiada "pełnię władzy". Został w nią wyposażony dokładnie po to by mógł przekazywać depozyt wiary – w całej jego integralności – "w tym samym znaczeniu i w tej samej myśli" (Denzinger 1800). "Albowiem – jak to Sobór Watykański I wyraźnie naucza – następcom Piotra Duch Święty został obiecany nie w tym celu, by na podstawie Jego objawienia podawali nową naukę, lecz aby przy Jego pomocy święcie zachowywali i wiernie wyjaśniali otrzymane od Apostołów Objawienie, tzn. depozyt wiary". (Pastor aeternus, Denzinger 1836)

Stąd wynika, że Papież może i musi dokonywać wszystkich swoich rozstrzygnięć całkowicie w ramach ortodoksji i obowiązuje to bez względu na to czy dotyczą one reformy liturgii, prawa kanonicznego, czy też – używając terminologii wcześniejszych Soborów – naprawy duchowieństwa "w jego głowie lub w jego członkach". Papież może w rzeczy samej odwołać wszystkie decyzje swych poprzedników, nawet te zasługujące na szczególną uwagę, lecz zawsze i jedynie w granicach ortodoksji. Jak to określa The Catholic Encyclopedia (1908): "celem tej nieomylności jest zachowanie depozytu wiary objawionej człowiekowi przez Chrystusa i Jego Apostołów". Z tego wynika, że w tej sytuacji, wszelkie wprowadzane zmiany dotyczyłyby tylko kwestii, które mogą ulec zmianie, natomiast nigdy – samej wiary. Papież, który ośmieliłby się odwołać najmniejszą jotę dogmatu, bądź nawet tylko próbował zmienić znaczenie stałej nauki Kościoła, wykroczyłby poza granice ortodoksji i poza ramy swej funkcji zachowywania depozytu wiary. Czyniąc tak, nauczałby nowej doktryny i "nowej ewangelii" i w ten sposób ściągnąłby na siebie klątwę, o której mówi św. Paweł w Liście do Galatów (I, 8-9).

Jest zatem jasne, że nieomylność Magisterium czyli "nauczającej władzy Kościoła" wywodzi się od Papieża działającego jako jedna, hierarchiczna osoba z Chrystusem. Źródłem tej nieomylności jest Chrystus i w rzeczy samej, nie mogłoby być inaczej. Absurdalne by było gdyby Kościół opierał swą nieomylność na jakiejś innej podstawie. I tak jak istnieje tylko jedno źródło, tak też jest tylko jedno Magisterium. Kiedy Papież korzysta ze swej nieomylności – bądź to przy uroczystej proklamacji bądź w ramach zwyczajnego magisterium – to partycypuje nie w jakiejś osobistej nieomylności, lecz w nieomylności Chrystusa. Oficjalny tekst tak to potwierdza: "[Biskup Rzymski], gdy mówi ex cathedra... posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel wyposażył swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła" (Ds 1839) (15).

ZNACZENIE OKREŚLENIA EX CATHEDRA I POWÓD ZDEFINIOWANIA PAPIESKIEJ NIEOMYLNOŚCI

Kiedy Papież używa swej nieomylności, albo używając technicznej terminologii, kiedy przemawia ex cathedra? W Piśmie Świętym "cathedra" (stolica, katedra, tron) jest synonimem autorytetu władzy mistrza i nauczyciela (Ps. I, 1; Mt. XXIII, 2; Łk. XX, 46). Przypomnijmy, że nauczanie Kościoła jest w tej kwestii oczywiste i jasne. Papież naucza ex cathedra, "gdy działając jako pasterz i nauczyciel wszystkich wiernych, na mocy swej najwyższej władzy apostolskiej, definiuje doktrynę w sprawach wiary i moralności, obowiązującą w całym Kościele". Wymagane są do tego cztery warunki:

 

1) Papież musi działać jako Pasterz i najwyższy Nauczyciel. Nie chodzi tu więc o nauczanie Papieża jako prywatnego czy też szczególnego nauczyciela.

 

2) Definiowana rzecz musi dotyczyć spraw wiary lub moralności, i to tylko proponowana doktryna – a nie rozważania jej towarzyszące – "obiter dicta" ma gwarancję nieomylności.

 

3) Papież musi mieć intencję dokonania definicji; jego nauczaniu musi towarzyszyć autorytet władzy i intencja, że jest ono podawane do wierzenia całemu Kościołowi.

 

4) Musi on wyartykułować swój zamiar, że definiowana nauka obowiązuje wszystkich katolików.

 

Aby tego dokonać nie jest wymagane by Papież musiał użyć jakichś specyficznych formuł. Wszystko, czego się wymaga to, aby wyraźnie zamanifestował swoją intencję zobowiązania całego Kościoła do przyjęcia swego nauczania jako należącego do depozytu wiary.

 

To oczywiste, że z samej natury funkcji – Wikariusza Chrystusa – sprawowanej przez Papieża, Piotr i jego prawowici następcy zawsze posiadali taką władzę. Dlaczego zatem stało się konieczne, aby ta doktryna musiała zostać zdefiniowana w nadzwyczajny sposób przez Sobór Watykański? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle pouczająca.

 cdn

 



 



 

 

 


 


 

 


 

 

« Ostatnia zmiana: Luty 29, 2012, 21:39:38 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #1 : Luty 29, 2012, 21:41:37 »

Kościół zazwyczaj nie definiuje żadnej doktryny "w nadzwyczajny sposób" o ile nie stanie się ona przedmiotem sporu bądź nie zacznie być negowana przez znaczącą liczbę wiernych (jak np. wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny). Doktryna tak zdefiniowana nie staje się również przez to bardziej prawdziwą niż nią była dotychczas.

 "...to jednak zadaniem tego urzędu [nauczycielskiego Kościoła] jest celowo przystępować w uroczystej formie i w uroczystym dekrecie do określenia pewnych artykułów, jeśli wyniknie konieczność skuteczniejszego przeciwstawienia się błędom i atakom innowierców, lub też gdy chodzi o to, by w jaśniejszy i głębiej ujęty sposób wpoić wiernym pewne punkty nauki świętej... Czyż wiara ich [wszystkich prawdziwych chrześcijan] w te przytoczone artykuły wiary ma być mniej silną i pewną dlatego, że Kościół jeden z tych artykułów w tym, inny zaś w owym, może niedawnym czasie uroczystym dekretem ostatecznie określił? Czyż Bóg ich wszystkich nie objawił?" (Papież Pius XI, Mortalium animos).

 W okresie poprzedzającym Sobór Watykański I, papieże wielokrotnie potępiali liberalny katolicyzm i towarzyszące mu wysiłki zmierzające do pogodzenia myśli Kościoła ze światem współczesnym – Papież Pius IX zebrał te cenzury w swym Syllabusie błędów. Ci, którzy podpadali pod tak ostrą krytykę usiłowali bronić się twierdzeniem, że ich postawa nigdy nie została w przeszłości potępiona przez nauczające Magisterium i że tego typu dokumenty przedstawiały jedynie prywatną opinię papieży. Takie uroszczenie poddawało w wątpliwość nieomylność Papieża. Podczas Soboru Watykańskiego I toczono na ten temat zaciekłe debaty. Liberałowie doskonale zdawali sobie sprawę z faktu, że jeżeli zagłosowaliby za definicją nieomylności to tym samym sami by się potępili, gdyby natomiast zagłosowali przeciw to, zaprzeczyliby doktrynie Kościoła. Wszelkie możliwe do pomyślenia zarzuty zdolne uniemożliwić albo przynajmniej opóźnić definicję zostały wysunięte i były silnie popierane przez tych, którzy określali się jako "inopportuniści" tzn. uważający, że definicja ta jest nie na czasie, że okoliczności nie są odpowiednie do jej ogłoszenia (16). Jednego z ortodoksyjnych biskupów, Antoniego Clareta – później kanonizowanego – próby zablokowania definicji doprowadziły do stanu takiej zgryzoty, że podczas soborowej debaty zmarł na atak serca. W celu wywarcia wpływu na ojców soborowych przeciw zdefiniowaniu czegoś, co liberałowie uznawali za jednocześnie niepotrzebne jak i szalone przywoływano przypadki Papieży: Liberiusza, Honoriusza I, Paschalisa II, Sykstusa V i innych. Nie trzeba dodawać, że ich wysiłki były wspierane przez świecką prasę, światowych przywódców, a nawet przez rządy państw. Nie bez znaczenia będzie odnotowanie w tym miejscu, że w tym samym czasie masoni zorganizowali w Neapolu "anty-sobór", który ogłosił kilka zasad uznanych za nieodzowne dla godności człowieka – zasad, które później zostały włączone do dokumentów Vaticanum II (18).

 
W przeciwieństwie do Jana XXIII – którego machinacjami na korzyść liberałów podczas Vaticanum II szczegółowo zajmiemy się później – Papież Pius IX świadomy swej odpowiedzialności robił wszystko, co było w jego mocy by wypełnić swe obowiązki wobec naszego Boskiego Mistrza. Posłuchajmy komentarza kardynała Manninga:

 
"Kampania przeciwko Soborowi oczywiście spełzła na niczym. Nie powiodła się ona, ponieważ Papież nie poddał się naciskom. Stawił czoło błędowi potępieniem i odpowiedział na żądania zmian oraz dostosowania katolickiej prawdy do ducha czasu stawiając im opór ze stałością i jasnością Soboru Trydenckiego – a wbrew proroctwom jego przeciwników o tym, że deklaracja Nieomylności Papieskiej oznaczałaby śmiertelny cios dla Kościoła, ukazał się On silniejszym i mocniejszym niż kiedykolwiek. Wywołało to oczywiście wielką furię Państwa Człowieka. Z całą oczywistością ukazała się nienawiść świata do Kościoła i jednocześnie ujawniła się boska natura Kościoła katolickiego; jako że nienawiść świata Sam Chrystus wskazał jako jeden ze znaków Jego Mistycznego Ciała, które musi nie tylko głosić Chrystusa ukrzyżowanego, lecz także dozna tajemnicy Jego ukrzyżowania i zmartwychwstania aż ponownie powróci On w Chwale... Gdyby Chrystus był gotowy do podjęcia dialogu z przeciwnikami, gdyby był gotowy dostosować się, pójść na ustępstwa, uniknąłby wtedy ukrzyżowania – lecz jaką wartość miałoby wtedy Wcielenie? Papież Pius IX poszedł za przykładem Chrystusa, którego był Wikariuszem i tak jak najwyższy punkt ściąga burzę, tak samo główne uderzenie spadło na głowę Namiestnika Chrystusa...." (19).

 
Nie trzeba być wcale ekspertem w kwestiach teologicznych by spostrzec, że gdyby ojcowie soborowi nie zdołali jednoznacznie obalić wszelkich obiekcji inopportunistów i w definitywny sposób pokazać, że przez wszystkie ubiegłe dziewiętnaście wieków ani jeden Papież – i to nawet spośród tych, którzy prowadzili skrajnie skandaliczny tryb życia – nigdy nie zbłądził w swych funkcjach papieskich, na stanowisku powszechnego Pasterza i Nauczyciela, to Kościół nie mógłby nigdy uroczyście ogłosić tego dogmatu. Właściwie, gdyby zagadnienia i fakty nie zostały przedstawione w absolutnie jasny sposób, to przeciwnicy nieomylności i wrogowie Kościoła z pewnością rozgłosiliby na wszystkie strony rzekomo fałszywe nauki poprzednich papieży i użyliby tego jako sposobu do ośmieszenia Kościoła. "Żaden człowiek – mówią Ojcowie wielkiego Soboru Nicejskiego – nigdy nie zarzucił Stolicy Świętej błędu, chyba że sam tkwił w błędzie" (20).

 
Kiedy doszło do ostatecznego głosowania, przeciwnicy tego dogmatu, przewidując bieg wypadków, opuścili Rzym by uniknąć osobistego uczestnictwa w podjęciu tej decyzji. Nie chcąc jednak być wyrzuconymi z Kościoła, zawczasu zdeklarowali, że przyjmują decyzję – decyzję, która ostatecznie zależała nie od Soboru, lecz od Papieża promulgującego nauczanie Soboru (21).

 
Nie mogąc nadal negować tej zasady, kościelni liberałowie szybko zmienili taktykę. "Papież jest nieomylny – mówili – i jest to pewne, gdyż Kościół ogłosił to jako dogmat. Ale uważajcie! Papież nie jest nieomylny za każdym razem, gdy otwiera usta" i pod pretekstem obrony tego dogmatu, przez ostre zdefiniowanie jego granic, zręcznie zaakcentowali koncepcję, że Papież używa tego przywileju jedynie przy rzadkich okazjach – "raz bądź dwa razy w ciągu wieku". Dzisiaj słyszymy ten sam okrzyk z ust tych, którzy gotowi są bronić posoborowych zmian. "Nic, co można uznać za naukę de fide nie zostało zmienione" – przez to rozumieją – że nie zmienił się żaden element nadzwyczajnego Magisterium. "Bo synowie tego świata roztropniejsi są w rodzaju swoim niż synowie światłości" (Łk. XVI, Cool (22).

 
Ponieważ nieomylna natura Zwyczajnego Magisterium jest obecnie tak bardzo kwestionowana, poniżej przytoczone zostaną stosowne cytaty:

"Bo gdyby nawet chodziło o to podporządkowanie, które należy zachowywać aktem wiary Boskiej, to nie powinno by być ono ograniczane tylko do rzeczy, które zostały zdefiniowane wyraźnymi orzeczeniami Soborów ekumenicznych, Rzymskich Papieży i tej Świętej Stolicy, ale należy je rozciągać na sprawy, które zwyczajnym nauczaniem całego rozproszonego po świecie Kościoła są przekazywane jako objawione na sposób Boski i stąd poprzez powszechną i stałą zgodę uznawane są przez teologów katolickich za należące do wiary" (Pius IX, Tuas libenter).

 

Leon XIII powtórzył nauczanie Soboru Watykańskiego, że "sens świętych dogmatów należy na zawsze zachować takim, jaki został raz ustanowiony przez Świętą Matkę, Kościół, i nigdy od tego rozumienia nie odstępować, pod pozorem głębszego zrozumienia". Papież dodaje: "Nie trzeba też sądzić, że wolne jest od winy owo przemilczenie, które radzą zastosować do niektórych zasad nauki katolickiej, aby je zakryć cieniem zapomnienia. Autorem i Nauczycielem wszystkich prawd, wchodzących w skład nauki chrześcijańskiej, jest jednorodzony Syn, który jest na łonie Ojcowskim. A to, że prawdy te stosują się do wszystkich czasów i do wszystkich ludów, wynika ze słów wypowiedzianych przez samego Chrystusa do apostołów: «Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody... nauczając je chować wszystko cokolwiek wam przykazałem. A oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata». Przeto ten sam Sobór Watykański powiada: «Wiarą boską i katolicką (fide divina et catholica) trzeba wierzyć w to wszystko, co się zawiera w słowie Bożym pisanym lub przepowiadanym, i co Kościół, jako objawione przez Boga do wierzenia podaje, czy to przez uroczyste określenie, czy to przez zwyczajne powszechne nauczanie». Niech więc nikt się nie kusi, z jakiej bądź racji, coś przemilczeć albo ująć z nauki przez Boga podanej; kto by to uczynił, raczej by chciał katolików rozłączyć z Kościołem zamiast rozłączonych do Kościoła pociągnąć. Niech więc wrócą do Kościoła, niczego bardziej nie pragniemy, wszyscy, którzy błądzą w dali od Owczarni Chrystusa, lecz nie inną drogą, niż tą, którą sam Chrystus wskazał... Dzieje wieków ubiegłych świadczą, że ta Stolica Apostolska, której powierzono nie tylko urząd nauczania, lecz i rządzenia całym Kościołem, trwała zawsze «w tym samym dogmacie, w tym samym pojmowaniu i w tej samej formule» ...a temu sądowi winni się poddać wszyscy, którzy nie chcą podpaść pod cenzury ustanowione przez poprzednika Naszego Piusa VI, który propozycję siedemdziesiątą ósmą zebrania synodalnego w Pistoi uznał za «uwłaczającą Kościołowi i Duchowi Bożemu, który nim rządzi, o ile że poddaje dyskusji karność ustanowioną i uchwaloną przez Kościół, jak gdyby Kościół mógł ustanowić karność zbyteczną i tak ciężką, by stała się dla chrześcijańskiej wolności nieznośną»" (Leon XIII, Testem benevolentiae).
 
"Papież jest nieomylny we wszystkich sprawach Wiary i Moralności. Przez sprawy wiary i moralności rozumie się całość objawionych prawd wiary; albo całą drogę zbawienia przez wiarę; albo cały porządek nadprzyrodzony, ze wszystkim, co jest istotne do uświęcenia i zbawienia człowieka przez Jezusa Chrystusa. Papież jest nieomylny nie tylko, jeśli chodzi o całą materię prawd objawionych; jest też pośrednio nieomylny w tych wszystkich prawdach, które chociaż nieobjawione, są tak ściśle z prawdami objawionymi związane, że depozyt wiary i moralność nie może być strzeżony, wyjaśniony i obroniony bez nieomylnego rozeznania tych nieobjawionych prawd. Papież nie mógłby pełnić funkcji Nauczyciela wszystkich narodów, gdyby nie był zdolny z nieomylną pewnością zakazywać i potępiać wszelkiego rodzaju doktryn – logicznych, naukowych, fizycznych, metafizycznych, albo politycznych – które stałyby w sprzeczności ze Słowem Bożym i zagrażałyby integralności i czystości wiary, albo zbawieniu dusz. Ilekroć Ojciec Święty, jako Najwyższy Pasterz i Nauczyciel wszystkich chrześcijan w listach apostolskich, encyklikach, przemówieniach konsystorialnych i innych dokumentach, ogłasza pewne prawdy lub coś co wspomaga zachowanie wiary i moralności, bądź też potępia przewrotne doktryny i błędy, to takie deklaracje prawdy i potępienia błędów są nieomylne, albo należą do papieskich aktów ex cathedra. (pogrubienie przez R.C.). Wszystkie akty ex cathedra są wiążące dla sumienia i wymagają naszej niewzruszonej, mocnej, wewnętrznej akceptacji, zarówno ze strony umysłu jak i woli, nawet jeśli nie nakładają one klątwy na tych, którzy się z nimi nie zgadzają. Odmowa takiego wewnętrznego przylgnięcia do nich oznaczałaby dla katolika grzech śmiertelny, ponieważ takie odrzucenie byłoby faktycznym zaprzeczeniem dogmatu nieomylności, a z chwilą gdybyśmy byli świadomi naszej negacji stalibyśmy się heretykami (Alfons Liguori, Theologia moralis, lib. I, 104). Herezją byłoby nawet utrzymywanie, że tego typu definicja prawd bądź potępienia przewrotnych doktryn jest nieodpowiednia" (Ojciec Michael Muller CSSR) (23).

"...Urząd Nauczycielski w kwestii wiary i obyczajów, dla wszystkich teologów powinien być najbliższą i powszechną regułą prawdy – jemu bowiem powierzył Chrystus cały depozyt wiary, tj. Pismo święte i Bożą tradycję, by tego depozytu strzegł, by go bronił i w miarę potrzeby wykładał... Nie trzeba też sądzić, że pouczenia w encyklikach zawarte nie wymagają same przez się wewnętrznego poddania dlatego tylko, że Papieże nie występują co do nich z najwyższą nauczycielską powagą. Albowiem i te rzeczy są przedmiotem tego zwyczajnego Nauczycielstwa, do którego także odnoszą się słowa: «Kto was słucha, mnie słucha»" (Papież Pius XII, Humani generis).

 
"Jednym słowem, całe Magisterium lub doktrynalny autorytet władzy Papieża jako najwyższego Nauczyciela wszystkich chrześcijan jest zawarty w tej definicji [Soboru Watykańskiego I] o nieomylności papieskiej. To samo dotyczy wszystkich ustawodawczych lub sądowniczych aktów, na tyle na ile są one nierozerwalnie związane z jego doktrynalną władzą; np. wszelkie rozstrzygnięcia, wyroki i decyzje, których uzasadnienie pochodzi z wiary i moralności. Do tej kategorii zaliczają się także: reguły dyscypliny, kanonizacje świętych, zatwierdzenia zakonów religijnych, pobożnych praktyk, itp.; wszystko, co w swojej istocie zawiera prawdy i zasady wiary, moralności i pobożności. A zatem, definicja nie ogranicza nieomylności Papieża do jego najwyższych aktów ex cathedra dotyczących wiary i moralności, lecz rozszerza jego nieomylność na wszystkie czyny będące najpełniejszym wyrazem sprawowania przez niego najwyższego Magisterium oraz władzy doktrynalnej" (kardynał Manning, The Vatican Council and its Definitions) (24).

W tym miejscu dochodzimy do bezspornych wniosków:

1) Chrystus ustanowił hierarchiczny Kościół, który jest Jego własnym Ciałem Mistycznym i jako taki jest kontynuacją Jego obecności w świecie.

 2) Objawił On temu Kościołowi pewne prawdy i powierzył mu je jako cenną perłę – depozyt wiary.

 3) Ustanowił Magisterium by depozyt prawd objawionych pozostał nietkniętym po wszystkie czasy i by zapewnić ich dostępność dla całego rodzaju ludzkiego.

 4) Chrystus nakazał Kościołowi głosić te prawdy. Magisterium jest pochodzącą z Boskiego nadania władzą nauczania... wszystkich narodów... wszystkiego, cokolwiek wam przykazałem.

 5) To jedyne Magisterium Kościoła obejmuje całkowicie Papieża, Namiestnika Chrystusowego, i przez niego, wszystkich biskupów, którzy pozostają z nim w jedności.

 6) Jako że prawdy te zostały nam objawione przez Chrystusa, to są one nieomylnie prawdziwe.

 7) Papieżowi działającemu w ramach uprawnień przynależnych mu jako Wikariuszowi Chrystusa – jako jednej hierarchicznej osobie z naszym Panem – należy się takie posłuszeństwo jak samemu Bogu.

 Cool Kiedy papież naucza w ramach w/w uprawnień swego urzędu – ex cathedra – to jego nauczanie jest nieomylne.

 9) Papież i biskupi pozostający z nim w jedności nie są w żaden sposób upoważniani do głoszenia czegoś innego niż to, co przynależy do tego pierwotnego depozytu, w tym samym rozumieniu i w tym samym sensie, w jakim to zawsze było pojmowane.

 10) Oczywiście mogą pojawić się wątpliwości, co do właściwej natury lub znaczenia jakiegoś punktu doktryny zawartego w tym depozycie. Kiedy taka sytuacja ma miejsce, zadaniem hierarchii jest udzielenie wyjaśnienia i definicji, nie zaś wprowadzanie innowacji. Papież [i rozszerzając – cała hierarchia] jest tylko interpretatorem tej prawdy, już objawionej. Udziela on wyjaśnień, definiuje, lecz nie dopuszcza się żadnej innowacji (25).

 11) Objawienie przekazane Apostołom przez Chrystusa i przez Ducha Świętego, którego On posłał by nauczył ich całej prawdy było ostateczne, definitywne. Do tego zbioru prawd objawionych nic nie zostało ani nie zostanie dodane (26).

 12) Nie ma żadnej konieczności, by Papież w swoim nauczaniu ex cathedra używał specjalnych formuł albo dołączał do niego anatemy.

 13) W nauczanie zwyczajnego Magisterium należy wierzyć tą samą boską i katolicką wiarą, co w nauki Magisterium nadzwyczajnego.

 DODATKOWE KOMENTARZE NA TEMAT MAGISTERIUM

 Magisterium jest też nazywane "żywym", nie dlatego jakoby miało ono "ewoluować" w sposób jaki współczesny człowiek omyłkowo przypisuje wszystkim rzeczom, lecz dlatego, że istnieje dzisiaj jako żywotny byt, realnie istniejący w granicach tego co teologowie nazywają "widzialnym" Kościołem. Magisterium jest "żywe", ponieważ jest ożywiane przez Ducha Świętego. Jak nam to objaśnia kardynał Manning: "na działanie Ducha Świętego składają się następujące czynniki: po pierwsze – pierwotne oświecenie i objawienie...; po drugie – zachowywanie tego co zostało objawione – albo innymi słowy – przedłużenie światła prawdy, którym Kościół został w swych początkach oświecony; po trzecie – wspomaganie Kościoła by zdołał pojąć, z jeszcze większą pełnią, wyrazistością i jasnością pierwotną prawdę we wszystkich jej relacjach; po czwarte – definiowanie tej prawdy słowami i tworzeniem świętej terminologii, która staje się trwałą tradycją i wiecznym wyrazem pierwotnego objawienia; i w końcu, wieczyste wykładanie tej samej niezmiennej prawdy w każdej epoce dziejów" (27).

 Akceptując nauczycielską władzę Kościoła powinniśmy zdawać sobie sprawę z faktu, że nie udzielamy posłuchu jakiemuś szeregowi "jałowych" doktryn ustanowionych przez zwykłych ludzi, ale raczej Samemu Chrystusowi. Co więcej – jako że Kościół i Chrystus to jedno – ten obowiązek okazywania posłuszeństwa rozszerza się również na pewne sprawy ściśle związane z wiarą, takie jak Sakramenty ustanowione przez Chrystusa oraz prawa kościelne, przez które Kościół sprawuje swe rządy. Jak mówi św. Katarzyna ze Sieny: "Kościół nie różni się niczym od Samego Chrystusa i to on daje nam Sakramenty, a Sakramenty dają nam życie" (28).

 

Kościół katolicki nie jest zgromadzeniem ludzi opartym na wspólnych założeniach, nie jest Szkołą Filozofii ani też Towarzystwem Wzajemnego Udoskonalania. Jest to raczej Żywy Głos Boga i objawienie Chrystusa wszystkim ludziom, po wszystkie czasy. Naucza tylko tego, czego nauczał jego Boski Mistrz. To w imię Boże, Kościół stawia tak wzbudzające lęk wymaganie w stosunku do wiary ludzi – żądanie, którego nie można tak po prostu odrzucić jak coś niezgodnego z tak zwanymi prawami do prywatnej opinii.

cdn.



 

 

 

 

 
« Ostatnia zmiana: Luty 29, 2012, 21:48:04 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #2 : Luty 29, 2012, 21:50:34 »

Pojawi się zaraz zarzut, że Kościół w swoich doczesnych działaniach nieraz daleki był od bezgrzeszności. Świadczy to jedynie o złym rozumieniu jego natury. Kościół jest z definicji "doskonałą społecznością", ustanowionym przez Boga – Mistycznym Ciałem Chrystusa. Ludzkie wady pojedynczych katolików – bądź grup katolików – w żaden sposób nie zmieniają esencjonalnie boskiego charakteru Kościoła. Bez wątpienia we wnętrzu Kościoła żyją grzesznicy, ponieważ podobnie jak Chrystus, Kościół istnieje na tym świecie właśnie dla grzeszników. Ci, którzy chcieliby odrzucić nauczanie Boskiego Mistrza z powodu ludzkich ułomności jego członków, byliby podobni faryzeuszom, którzy odrzucili Chrystusa, ponieważ jadał z celnikami. Pomimo takich defektów, fundamentalna natura i cel Kościoła nie może się zmienić. Kościół nigdy nie żądał, aby świat podążał za czymś innym niż za nauką Chrystusa. "Pierwszym i najistotniejszym celem Kościoła jest nauczenie wszystkich ludzi prawd Objawienia, egzekwowanie Boskich nakazów, rozdzielanie środków łaski, a przez to utrzymanie praktykowania religii chrześcijańskiej. Ostatecznym przeznaczeniem jest doprowadzenie wszystkich ludzi do życia wiecznego" (29).

 Człowiek ma swobodę badania sensowności i ważności wymagań stawianych przez Kościół; może je przyjąć lub odrzucić. Jeżeli wybierze tę drugą możliwość, która jest w istocie odmową uznania autorytetu Bożego Objawienia to, o ile jest rozumnym stworzeniem jest zmuszony poszukać jakiejś innej podstawy i autorytetu dla swego działania i dla swej wiary. A to z kolei prowadzi nas do tematu:

 
                                                                                 PRYWATNY OSĄD

Reasumując, w kwestiach religijnych człowiek musi polegać na jakimś autorytecie, który pochodzi albo z jakiejś obiektywnej "władzy nauczycielskiej", która jest od niego niezależna, albo z "wewnętrznego odczucia", które może być scharakteryzowane jako "prywatny osąd" (30). Najwyraźniej widać, że we współczesnym świecie dominującą podstawą przekonań religijnych – i to zarówno u protestantów jak i u "modernistów-katolików" – jest prywatny osąd – co oznacza, że najwyższy autorytet rezyduje w tym, co w danej chwili najsilniej przemawia do konkretnej osoby lub grupy (31). Według Vaticanum II godność człowieka polega między innymi na tym, że w sprawach religijnych, powinien się on kierować własnym sumieniem (32). Taka zasada z samej swej natury jest wyrazem buntu przeciw Kościołowi (i Chrystusowi), ponieważ głosi, że to, czego uczy Kościół nie jest moralnie obowiązujące. Vaticanum II wydaje się zapominać, że wolność człowieka mieści się nie w jego wolności wierzenia w cokolwiek, czego zapragnie, lecz w zdolności do przyjęcia bądź odmowy tego, czego Bóg naucza; że jego godność nie polega na postępowaniu jak bogowie, lecz dostosowaniu się do praw Boskich.

 Początkiem prywatnego osądu jest zawsze przyjęcie niektórych nauk ustalonej wiary i odrzucenie innych – jest tylko kwestią czasu zanim z kolei dana "nowość" ucierpi od zastosowania tej samej zasady. Już za życia Lutra powstawały dziesiątki innych protestanckich sekt i można dodać, że wewnątrz posoborowego kościoła dzieje się to samo. Powód, dla którego jest to mniej oczywiste jest taki, że ten kościół gładko uznaje za prawowite nawet najbardziej odbiegające od tradycyjnej ortodoksji poglądy. Św. Tomasz z Akwinu mówi, że "sposobem działania heretyka jest zawężenie wiary do pewnych aspektów nauki Chrystusa, wybranych i ukształtowanych według własnej woli i sądu" (Summa II-II, 1.a.1). Oczywiście, takie przebieranie i wybieranie to nic innego jak nieskrępowane rządy prywatnego osądu. I tak jak sekty dają początek innym sektom, tak wkrótce dochodzi do tego, że cała prawda i kłamstwo w religii staje się kwestią prywatnej opinii i jedna doktryna staje się równie dobra co inna. I znów, jest tylko kwestią czasu zanim wszystkie kwestie doktrynalne staną się nieistotne (a zresztą, któż mógłby w stosunku do nich dojść do porozumienia?). Następstwem tego jest to, że moralność traci swój obiektywny charakter, a mając swe źródło w "umowie społecznej" może się zmieniać stosownie do dominujących potrzeb społecznych (33). Człowiek, a nie Bóg, staje się centrum wszechświata i kryterium prawdy; czynienie innym dobra staje się jego najwyższą aspiracją i przyczynia się do "postępów" na jego drodze do osiągnięcia celu społecznego. Pojęcie "grzechu" zostaje ograniczone do tego, co "rani" naszego bliźniego lub państwo. Czy zatem potrzeba komuś Boga, prawdy, doktryn, władzy, Kościoła i wszystkich tych "frazesów" stuleci, które powstrzymały człowieka od osiągnięcia jego doczesnego "przeznaczenia"? Wszystko, czego się oczekuje od współczesnego człowieka to, aby był "szczery" i zbytnio nie niepokoił swego bliźniego. Jeżeli w takim otoczeniu zdoła on w ogóle zachować jakikolwiek religijny zmysł, to uznawane jest to za "sprawę prywatną". O godności człowieka, która tradycyjnie wynikała z faktu, że został on "stworzony na obraz i podobieństwo Boże" mówi się teraz, że wywodzi się z jego niezależności względem Boga. W rzeczywistości, człowiek został tak zwiedziony przez węża – "będziecie jako bogowie" – że sam się ogłosił swoim własnym bogiem. (Jak to powiedział Paweł VI z okazji lądowania na księżycu: "chwała człowiekowi... królowi ziemi... a dziś, księciu niebios!"). Człowiek żyje według swej własnej moralności i przyjmuje tylko te prawdy, które sam ustanowił. (Zwykło się mówić o protestantach, że "każdy jest swoim własnym papieżem"). Dokonała się szatańska inwersja i człowiek krzyczy, tak samo jak niegdyś Anioł Światła – Non serviam – nie będę służyć żadnemu panu, tylko samemu sobie (34).

 Oczywiście, wszystko to dokonuje się etapami. Zadziwiające jest podobieństwo prawidłowości, jakie zauważamy we wszystkich "ruchach reformatorskich". To, co zaczyna się od zaprzeczenia jednej lub dwóm objawionym prawdom (prawdom wywodzącym się z Objawienia), stopniowo kończy się na zanegowaniu ich wszystkich (35). Podobne są również różne wybiegi, które prowadzą do osiągnięcia takiego celu. Niemal wszyscy reformatorzy oświadczają, że są "inspirowani Duchem Świętym" (a któż może się spierać z Duchem Świętym?), a kończą odrzucając lub negując Jego istnienie. Wszyscy głoszą powrót do "pierwotnego chrześcijaństwa", które jest niczym innym jak ich wyobrażeniem o tym jak chrześcijaństwo powinno wyglądać. Wszyscy, lub prawie wszyscy twierdzą, że dostosowują Wiarę do potrzeb człowieka współczesnego, co jest niczym innym jak odwoływaniem się do pychy i arogancji ich zwolenników oraz próbą przystosowania chrześcijaństwa do swoich osobistych potrzeb (36). Wszyscy cytują Pismo Święte, jednakże wybiórczo i poza kontekstem pomijając te fragmenty, które nie zgadzają się z ich innowacyjnymi koncepcjami – z czego wynika, że odrzucają tradycyjną interpretację świętych pism podaną przez Ojców Kościoła i Świętych. Wszyscy oni mieszają prawdę z błędem, ponieważ błąd sam w sobie nie jest pociągający. Wszyscy atakują ustalone obrzędy, ponieważ wiedzą, że lex orandi (sposób modlitwy) odzwierciedla lex credendi (to, w co się wierzy); gdy zostanie zmienione to ostatnie, wtedy to pierwsze staje się dla nich ambarasem (37). Wszyscy używają tradycyjnych terminów religijnych, takich jak: miłość, prawda, sprawiedliwość i wiara, lecz przypisują im inne znaczenie. I czymże są te wszystkie fortele, jak nie jedynie środkami służącymi do wprowadzenia w sferę publiczną własnych prywatnych i osobistych osądów w sprawach religijnych? I wreszcie, żaden z reformatorów nie zgadza się w pełni z innym za wyjątkiem zgodnego odrzucania "pełni" ustalonej wiary katolickiej, ponieważ błędów jest "legion", a prawda jest jedna. Jak to określił pewien średniowieczny pisarz: "to sępy, które nigdy się ze sobą nie spotykają z wyjątkiem wspólnego ucztowania nad padliną" (38).

 Tradycyjny Kościół oczywiście zawsze wystrzegał się stosowania "prywatnego osądu" w sprawach religijnych. Z tradycyjnego punktu widzenia, człowiek powinien starać się "myśleć właściwie" aniżeli "myśleć po swojemu". (Cóż za matematyk byłby z kogoś, kto po swojemu wykonałby obliczenia i uważał poprawną odpowiedź za kwestię "uczucia" powstającego w jego podświadomości?) Żydowscy ojcowie uważali prywatny osąd za najwyższą formę bałwochwalstwa, ponieważ źródłem prawdy czynił siebie, a nie Boga. Jak już wcześniej zostało to zaznaczone "wolność" człowieka nie polega na swobodzie decydowania według własnego widzimisię o tym, co jest prawdziwe lub fałszywe, lecz na wolności przyjęcia bądź odrzucenia prawdy, którą ofiarują i nauczają Chrystus i Kościół. Istnieje powiedzenie, że nikt nie powinien być własnym adwokatem lub lekarzem, po to by własne emocje nie miały wpływu na podejmowaną decyzję (39). Jeżeli jesteśmy tak skrupulatni w poszukiwaniu autorytatywnej porady mogącej nam dopomóc w zapewnieniu sobie materialnej i ekonomicznej pomyślności, to absurdem jest, gdy w kwestii zdrowia naszej duszy zawierzamy "kaprysom" naszych emocji. Jak powiedział Sokrates: "bycie oszukiwanym przez samego siebie jest najstraszniejszą ze wszystkich rzeczy, bo czyż nie jest przerażające, gdy osoba nas oszukująca nawet na moment nigdy się z nami nie rozstaje, ale zawsze jest przy nas obecna?" (Kratyl, 428, D). Skoro tylko uczynimy siebie – a nie Boga przemawiającego przez Kościół – kryterium prawdy, to skończymy na uczynieniu człowieka centrum wszechświata, a wtedy cała prawda stanie się zarówno subiektywna jak i względna. To dlatego Papież święty Pius X powiedział, że "konieczne jest dołożyć wszelkich starań, aby wszelkimi środkami i wysiłkami wykorzenić zupełnie ten okropny i przerażający występek, cechujący nasze czasy, że człowiek przywłaszcza sobie miejsce, należne Bogu" (E supremi apostolatus).

 
Istnieje oczywiście obszar, na którym należyty użytek może i naprawdę musi być robiony z tego, co czasami – chociaż błędnie – nazwane jest Prywatnym Osądem. W takim przypadku mówimy nie o osądach rozumianych po protestancku, które są zwykłymi opiniami, lecz raczej o obiektywnie pewnych sądach, które niemniej jednak są uzasadnione (40). Nigdy nie można zapominać, że umysł prywatnej osoby jest zdolny – i to w częstych sytuacjach – wydawać sądy niepodlegające błędowi, ponieważ we właściwych granicach ludzki umysł jest nieomylny. Ojciec Hickey stwierdza w swojej Summa philosophiae scholasticae, "umysł jest per se – nieomylny, chociaż per accidens może błądzić". Dr Orestes Brownson uważa, że "z prywatnym osądem (w sensie protestanckim) mamy do czynienia tylko wtedy, gdy oceniane sprawy leżą poza zakresem rozumowym i gdy jego podstawą nie jest zdrowy rozsądek ludzkości, ani katolicki czy też publiczny autorytet, lecz urojenie, kaprys, uprzedzenie lub nawyk osoby, która go wypowiada (41)" (Brownson's Quarterly Review, październik 1851).

 
Przykładem może być sytuacja, gdy człowiek w poszukiwaniu prawdy dokonuje osądu mając świadomość, że w tych sprawach gdzie brak mu pełnego zrozumienia, właściwe jest odwołanie się do przewodnika. Ponadto, z osądem spotykamy się też w sytuacji zastosowania zasad do konkretnej sytuacji (katolik ma tu na myśli sumienie), bądź w tych obszarach gdzie Kościół nigdy wyraźnie się nie wypowiedział i gdzie dopuszcza zróżnicowanie prawowitej "opinii teologicznej". We wszystkich tych sytuacjach kryterium pewności znajduje się poza osobą i powołuje się na dowody, które powinny być przekonywujące dla intelektu każdego człowieka, a kiedy już zostaną one przytoczone, przekonują każdego człowieka o przeciętnej inteligencji. Po przedstawieniu rozróżnienia między zwykłą opinią a właściwym indywidualnym zastosowaniem osądu możemy jeszcze dodać, że nigdy nie można w racjonalny sposób zastosować takiego osądu w celu uchylenia zasad lub zanegowania prawd objawionych. To rozgraniczenie sprawia, że staje się jasnym jak fałszywe jest oskarżanie tradycyjnych katolików – którzy trwają przy naukach i praktykach Kościoła Wszechczasów oraz odrzucają innowacje godzące w depozyt wiary – o stosowanie prywatnego osądu w protestanckim sensie. Nazywanie ich "buntownikami" albo "protestantami", dlatego że nie chcą zmienić swej wiary jest albo nadużyciem języka albo czystą hipokryzją.

Prywatny osąd w znaczeniu protestanckim jest szkodliwy dla życia duchowego nie tylko dlatego, że neguje autorytet Objawienia, ale ponieważ jest także negacją intelektu. Bóg obdarzył nas inteligencją, dzięki której potrafimy odróżnić prawdę od kłamstwa i dobro od zła. Rozum jest normalnie sługą intelektu, tzn. jego funkcją jest wyprowadzanie wniosków z przesłanek. Prawda nie zależy od rozumu, lecz to raczej z pomocą rozumu prawda staje przed nami w całej wyrazistości. Nie mówimy, że coś jest prawdziwe, ponieważ jest logiczne, lecz raczej, że jest logiczne, ponieważ jest prawdziwe. Rozum musi się zatem karmić jakimś pokarmem i dostaje go z góry lub z dołu; z góry – od intelektu i Objawienia; z dołu – od uczuć i postrzegania zmysłowego. Człowiek współczesny, który co prawda od czasu do czasu używa swych wyższych zdolności "poznawczych", to jednak w praktyce nie chce uznać ich istnienia. Mówiąc ściślej – jako nominalista – odmawia przyjęcia wszelkich przesłanek pochodzących z góry i ogranicza funkcję rozumu do zajmowania się tylko tym, co przychodzi z dołu, czyli ze strony swych uczuć lub percepcji zmysłowej. W tym schemacie rozum zostaje postawiony na samym szczycie zdolności człowieka (racjonalizm). Konsekwencją tak zawężonych zasad jest to, że cała prawda opiera się na uczuciach i zmysłowych wrażeniach – a stąd jest względna (42). Człowiek współczesny żyje "opiniami odseparowanymi od poznania [tzn. od wiedzy, znajomości rzeczy]", co Platon określa jako "potworność" (43). W tym samym czasie dochodzi do analogicznego ataku na wolę. Podczas gdy zwolennicy teorii mechanistycznej i ewolucjoniści całkowicie negują istnienie wolnej woli, pseudo-teologowie wymazali ją w imię fałszywej koncepcji łaski. (Czymże innym jest "usprawiedliwienie przez wiarę" jak nie zanegowaniem "dobrych uczynków" – tj. działań, które podejmujemy "dobrowolnie". Bez wątpienia łaska wykorzystuje naturę i opuści nas proporcjonalnie do naszej odmowy współpracy z nią) (44).

cdn.



 
« Ostatnia zmiana: Luty 29, 2012, 21:51:49 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #3 : Luty 29, 2012, 21:58:18 »

Ci, którzy dostrzegają bezskuteczność rozwiązywania zagadnień religijnych na bazie swych (albo kogoś innego) osobistych i subiektywnych opinii i szukają obiektywnych i zewnętrznych źródeł Prawdy, niechybnie muszą zwrócić się w poszukiwaniu odpowiedzi do różnych "kościołów". Spośród wszystkich różnorakich "wspólnot kościelnych", które zakładają możliwość znalezienia obiektywnej prawdy, tylko jedna konsekwentnie odrzuciła "prywatny osąd" jako źródło prawdy. Tylko jedna z nich głosi, że Sam Bóg (przez Chrystusa i Apostołów) objawił prawdę i tylko jedna utrzymuje i może wykazać, że od czasów apostolskich aż do dzisiaj zachowała ten "depozyt" w nietkniętym stanie. Jest nią oczywiście "Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół". Zacytujmy św. Alfonsa Liguori:

 "Odrzucić boskie nauczanie katolickiego Kościoła to odrzucić samą podstawę rozumu i Objawienia, jako że zasady zarówno pierwszego jak i drugiego nie mają wtedy żadnego stałego oparcia; mogą być przez każdego interpretowane według własnego uznania; każdy może zanegować dowolną prawdę, jaką tylko zdecyduje się odrzucić. Dlatego powtarzam: Jeżeli boski autorytet nauczycielskiej władzy Kościoła i należne mu posłuszeństwo zostaną odrzucone, to wszelki błąd zyska uznanie i musi zostać przyjęty" (45).

  JEDNOSC  KOSCIOLA                                                             

 Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest  , Sw.Pawel (Ef.IV,5).
 OBECNA SYTUACJA
 KONSEKWENCJE SAKRAMENTALNE
 SŁOWO NA TEMAT KIEROWANIA SIĘ WŁASNYM SUMIENIEM
 Summa summarum, Kościół nie pozostawił nas sierotami. Dostarczył nam wszystkiego, czego potrzebujemy, by być katolikami w dzisiejszych warunkach. Ci, którzy chcieliby wysunąć zarzut, że odrzucenie nieprawowiernego nauczania posoborowych "papieży" prowadzi do zaprzeczenia nieomylności Kościoła są po prostu nierozumni. Jest dokładnie odwrotnie. Jeżeli ktoś ich uznaje to tym samym przyznaje, że posoborowy kościół faktycznie odszedł od Wiary, ponieważ zmienił swoje nauczanie i praktyki – co jest właśnie istotą odstępstwa. To samo można powiedzieć o buncie. To właśnie ci, którzy zmienili naukę Chrystusa (oraz ci, którzy świadomie przyjmują zmiany) są buntownikami. Ich oponentami są ci, którzy lojalnie przylgnęli do tradycji i odmówili zmiany swej wiary, którzy udowodnili, że Kościół – podobnie jak Prawda, której jest on przedstawicielem – nigdy nie zdradził i nigdy zdradzić nie może. Bramy piekielne prawdy nie przemogą.

 Istnieje droga powrotna. Jej wzorzec odnajdujemy w analogii do Syna Marnotrawnego. Po zażądaniu naszego majątku i opuszczeniu domu rodzinnego, wielu z nas skończyło na karmieniu się modernistycznymi pomyjami odpowiednimi tylko dla świń. Kiedy się opamiętamy musimy powrócić do domu i spocząć na piersi Naszego Ojca. Wtedy to "jagnię" – które "zostało zgładzone, a wszakże ciągle żyje" może nam zostać zwrócone – ten baranek, którym jest nie kto inny jak Sam Chrystus. Ci z nas, którzy z jakiejkolwiek przyczyny opuścili nasz tradycyjny dom, który jest w Świętej Matce – Kościele, muszą dokonać wyboru.

 W ostatecznym rozrachunku, wszyscy musimy wybrać między Barabaszem a Chrystusem!

 Ks. Rama P. Coomaraswamy (2002)

Temat jest bardzo dlugi, dlatego postanowilam do reszty tematu podac : http://www.ultramontes.pl/problemy_magisterium.htm

Temat ten choc w malej czesci naswietli  nam sytuacje w Kosciele Katolickim. Rafaela

 





« Ostatnia zmiana: Luty 29, 2012, 22:21:41 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #4 : Listopad 18, 2012, 13:51:40 »

                                  Brazylia. Księża śpiewem, tańcem i z seksapilem ratują katolicyzm

    Stanisław Cybruch
    Data dodania: 2012-11-10 18:26
 

W jaki sposób księżą z Brazylii próbują walczyć z kryzysem wiary i odchodzeniem od Kościoła katolickiego?

Tamtejsi kapłani, w ramach akcji ratowania Kościoła, podjęli nowoczesne starania i kroki na rzecz powstrzymania złych trendów. Rzucili na ratunek Kościoła swoich kolegów kapłanów-przystojniaków uwielbianych przez tłumy, którzy potrafią nie tylko modlić się, ale też śpiewać, tańczyć i głosić prawdy wiary. Uznali to najwyraźniej za najlepszą deskę ratunkową dla brazylijskiego katolicyzmu, któremu mocno zagraża ostra i skuteczna ofensywa protestantów.

Gdyby dzisiaj Jezus wszedł między nas, kazania głosiłby w telewizji i internecie - przekonują brazylijscy księża celebryci - czytamy w portalu Wyborcza.pl. "Kościół musi wyjść ze sztywnych ram", bo w sztywnej postawie i postaci zginie. Brazylijscy księża pomysłowo urozmaicają nabożeństwa, inscenizują je muzycznie i scenicznie, niczym recitale wokalne z choreografią, nagrywają płyty i wydają książki. "Wyborcza" pyta: czy dzięki temu Brazylia pozostanie największym skupiskiem katolików na świecie?

Brazylijski ksiądz Marcelo Rossi z Sao Paulo chlubi się, że wybudował w swoim mieście największą świątynię w kraju, niemal dwukrotnie większą i pojemniejszą niż bazylika św. Piotra w Rzymie. Nazwał ją Matką Wszystkich Kościołów. Pomieści 20 tys. ludzi pod dachem i 80 tys. na zewnątrz, skąd będą mogli śledzić nabożeństwa na ośmiu ogromnych ekranach telewizyjnych.

Ksiądz Marcelo Rossi nie chce ujawnić kosztów trwającej dziesięć lat budowy. Mówi jedynie, że świątynię sfinansował z własnej fortuny, którą zbił na płytach i książkach, a także z "drobnych" datków katolickich miliarderów. Ujawnił, iż teren pod nią - trzy hektary - kosztował 2,5 mln euro. Znany i ceniony architekt, Ruy Othake, podobno nie wziął za projekt żadnych pieniędzy.

Budowa kościoła, ciągnąca się od 10 lat, będzie trwała jeszcze dłużej, więc niecierpliwy ksiądz Marcelo Rossi, niedawno uroczyście otworzył świątynię Matki Bożej Theotokos, mimo iż nie jest gotowa. Otworzył, bo to bardzo wiele znaczy dla niego, a przede wszystkim dla szarych wyznawców wiary - ludu Bożego. Jak na razie otwarta nawa liczy 8,5 tys. m kw., zasiądzie w niej "tylko" 6 tys. wiernych, a 14 tys. będzie jeszcze musiało stać. Nawę przykrywa niebieski dach w kształcie ogromnej morskiej fali, a krzyż stojący na ołtarza jest wysoki na 42 m.
Lud boży musi mieć miejsce, gdzie może się skupić na modlitwie - podkreśla ksiądz Marcelo. Jest on od wielu lat gwiazdą w brazylijskim kościele. Wielokrotnie, na gigantycznych mszach pod gołym niebem, gromadził ponad milion wiernych. Śpiewa na nich i tańczy, modli się i odprawia liturgie, a swoje występy i celebracje publikuje w internecie. Od 1999 roku nagrał dziesięć płyt i sprzedał je w 11 mln egzemplarzy. Ostatnia jego książka "Agape" jest największym bestsellerem w dziejach Brazylii.

Przed dwoma laty papież Benedykt XVI wyróżnił ks. Marcelo Rossiego, jako jednego z przywódców neokatolickiego ruchu Odnowa Charyzmatyczna, nagrodą Van Thuan - Solidarność i Rozwój - za zasługi w krzewieniu wiary katolickiej i nowej ewangelizacji, propagowania zasad wiary chrześcijańskiej.

Brazylia - jako największe skupisko katolików na świecie, liczące ok. 125 mln wiernych na blisko 200 mln obywateli, jest dla Watykanu perłą w koronie. Zasługi ewangelizacyjne księdza Marcelo Rossiego są nie do przecenienia, tym bardziej, że dzisiaj nawet brazylijski wielki Kościół, dotknął też wielki kryzys.

Od co najmniej kilkunastu lat, Kościół katolicki na świecie, nie wyłączając Polski czy Włoch, idzie po linii pochyłej w dół - ku głębokiej zapaści wiary. Według znawców zagadnienia, od ponad dwudziestu lat światowy katolicyzm gwałtownie traci wyznawców, na rzecz "kościołów i sekt neoewangelickich", które rosną jak grzyby po deszczu. Neoewangelickie kościoły i sekty, np. Assembleia de Deus (Zgromadzenia Boga) i Igreja Universal do Reino de Deus (Kościół Powszechny Królestwa Bożego) - odkryły na nowo nabożeństwo, jako masowy obrzęd i zarazem wielką kwestę.

Ich pastorzy w trakcie obrzędów wprawiają ludzi (swoich wiernych) w trans i ekstazę. Śpiewają i tańczą, krzyczą i szepczą, błagają i gromią, karcą i pocieszają. Przechadzają się wśród wiernych, głaszczą ich po głowach, obejmują i przytulają. Doprowadzają do stanu silnego uzależnienia i głębokich wewnętrznych emocji, których wyrazem są łzy i spazmy oraz bezwzględne posłuszeństwo i składanie w ofierze często ostatnich pieniędzy.

Gwałtownie rośnie liczba wyznawców kościołów protestanckich, których tylko w okresie dziesięciu minionych lat, odnotowano wzrost o 61 proc. Zwolennicy rekrutowani są zwłaszcza wśród biedoty, która niemal od ręki otrzymuje od pastorów wspaniałe obietnice natychmiastowej poprawy losu. W dodatku, w zamian za choćby drobne datki pieniężne, serwują bożą opiekę.
Karla Martins, historyk Kościoła katolickiego wyjaśnia, że odpływ wiernych z Kościoła katolickiego do protestanckiego zaczął postępować wraz z rozkwitem zjawiska pastorów gwiazd popu, którzy lepiej niż tradycyjni kapłani w ich dotychczasowym Kościele, trafiają "w potrzeby społeczeństwa konsumpcyjnego".

Rzecz ciekawa - ks. Marcelo Rossi, jako jeden z niewielu księży brazylijskich i nie tylko tego kraju, potrafi się skutecznie przeciwstawić ekspansji protestantyzmu. Pastorom gwiazdorom z protestantyzmu, np. biskupowi Emirowi Macedowi, ks. Marcelo potrafi dorównać nie tylko popularnością, czy zdolnością dyrygowania uczuciami tłumów (wiernych) podczas wielkich zgromadzeń i mszy. Inscenizuje też, podobnie jak tamci, nabożeństwa, czyniąc z nich coś na wzór recitali wokalnych z choreografią. Nieźle idą mu również zbiórki na Kościół, choć na razie nie słychać, żeby tak jak Emir Macedo i jego naśladowcy, gromadził milionowe fortuny w rajach podatkowych.

Gigantyczne msze, nazywane czasem "gigamsze" oraz megaświątynie to nowa i kosztowna mania Brazylijczyków. Kapłan Marcelo Rossi nie jest jedynym w to zaangażowanym. Przed kilkoma dniami, w portowym mieście Fortaleza (2,4 mln ludności) inny kapłan gwiazdor, Reginaldo Manzotti, zgromadził na swoim nabożeństwie 1,6 mln wiernych. On także odbywa nowoczesne msze, podczas których śpiewa i tańczy w rytmach samby i reggae. Jego zdaniem, Kościół musi wyjść ze sztywnych ram. Nie wymyśliłem nowej treści religijnej, chodzi mi tylko o nową formę - mówi Reginaldo.

W jednej z największych faweli (rozległych dzielnic nędzy) Rio de Janeiro, Complexo Alemao (100 tys. mieszkańców), pracuje i działa proboszcz Omar Raposo. Także i on musi stawić czoło silnemu naporowi protestanckich pastorów, którzy w obecnych czasach fali przemocy ze strony gangów narkotykowych, zbliżyli się do mieszkańców, głównie biedoty, i przeciągnęli ich na swoją stronę.

Jednak proboszcz Omar Raposo zbyt łatwo nie oddaje pola. Działa aktywnie w internecie. Na Facebooku ma 100 tys. fanów. Jak wyjaśnia - wprowadził sambę i reggae do nabożeństw, gdyż "Kościół musi dostosować swój język do wymagań współczesności". Jest pewien, że gdyby dzisiaj Jezus żył i wszedł między nas, głosiłby kazania w telewizji i internecie.
Inny ksiądz - Fabio de Melo, proboszcz miasta Taubaté w brazylijskim stanie Sao Paulo, regularnie odbywa koncerty. Płatne. Za występ bierze 40 tys. euro. Jego nowy krążek ma drugie miejsce na liście najlepiej sprzedających się płyt. A ksiądz Fabio de Melo, uchodzi za jednego z dziesięciu najbardziej atrakcyjnych, nie tylko kapłanów, ale przede wszystkim mężczyzn w Brazylii. Zdaniem teologów, czasy mamy takie, że księża z seksapilem i bożyszcza tłumów to ratunek dla katolicyzmu.

Teolog Valeriano dos Santos Costa, z Uniwersytetu Katolickiego w Sao Paulo, wyjaśnia, że ewangelicy głoszą "teologię materialnego powodzenia jakoby miłego Bogu". Są przez to przekonujący i trafnie apelują do ludzkich uczuć, a katolicy tymczasem utracili tę zdolność. Nie ma innego wyjścia - księża muszą zdobyć serca młodych dla religii. "W przeciwnym razie czeka nas sekularyzacja i religijna obojętność jak w Europie" - podkreśla Valeriano dos Santos Costa.


http://www.wiadomosci24.pl/artykul/brazylia_ksieza_spiewem_tancem_i_z_seksapilem_ratuja_249803-1--1-d.html

« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 13:53:15 wysłane przez Rafaela » Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #5 : Listopad 18, 2012, 16:20:45 »

Artykuł jest ciekawy, ale nie jako pochwała brazylijskich kapłanów, a jako znak, że własnych na oczy nie widzimy.
Autor, który to pisał, niewielkie ma pojęcie o faktycznym obrazie Kościoła Katolickiego nie tylko w Europie, ale przede wszystkim w Polsce (czyli tam, gdzie najprawdopodobniej mu najbliżej).
Odkąd wróciłam do Kościoła po kilku, jak nie kilkunastu latach przerwy, nadziwić się nie mogę zmianom, jakie w nim zaszły. Ilość wiernych faktycznie jest mniejsza niż była, ale ci, co zostali, wynagradzają ubytek tych, którzy wcześniej na mszę przychodzili, bo zwyczajnie wypadało.
Kościół nie jest DRĘTWY!
Są nabożeństwa, w których mnóstwo ludzi młodych uczestniczy. Jest śpiew, jest taniec, jest radość i wzajemna życzliwość. Czasem wystarczy, że ktoś obok się po prostu uśmiechnie, bądź też weźmie nas za rękę w taki sposób, jakby było to dla niego coś kompletnie powszedniego, a wszystko, w co zwątpliśmy, znów nabiera sensu i kolorów. Jest życie. Jest życie i wdzięczność za nie. Jest też świadomość, kto za tą radością stoi, i ochota, by się nią z Nim dzielić.
Nie należy też zapomnieć o kapłanach, bo często chyba natknąć się można na takich, co jak najlepszy przyjaciel z oczu potrafią troski i problemy wyczytać.
To, co mi się nasuwa po lekturze z twojego posta, Rafaelo, to że cudze chwalimy, swego nie znamy Uśmiech

EDIT:
Przecinek musiałam wstawić  Duży uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 16:34:50 wysłane przez janneth » Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
ptak
Gość
« Odpowiedz #6 : Listopad 18, 2012, 16:31:19 »

Cytat: Janneth
Odkąd wróciłam do Kościoła po kilku, jak nie kilkunastu latach przerwy, nadziwić się nie mogę zmianom, jakie w nim zaszły.

No i chwała ludziom, że łamią struktury, gdziekolwiek wchodzą.
Nie ważne miejsce, ważne co sobą wnosimy…  Uśmiech
Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #7 : Listopad 18, 2012, 17:16:15 »

Dodam do tego co piszecie szacowne, że odczuwalny jest powrót do KK wielu hm pozwolę sobie nie nazywać.
Zgodzę się że sobą coś wnoszą np lęk choć oczywiście nie generalizuję Uśmiech
Dla mnie jest to potwierdzenie, że wiara nie jest żadnym fundamentem.
Więc odbierając pierwszy impuls w coś się weszło działając po staremu czyli licząc na gotowe podane na dłoni Uśmiech
No i jak zaczęła się Praca (nie mówię o tej zarobkowej) to hm wróciło się tam gdzie zaspokaja się swoje przyzwyczajenie czyli ktoś mi poda na tacy hm ...zbawienie Uśmiech
Oczywiście dla każdego co innego Uśmiech
to pa Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 17:16:58 wysłane przez Przebiśnieg » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #8 : Listopad 18, 2012, 19:28:28 »

Witaj Janneth.
Nie bardzo rozumiem dlaczego zwracasz sie do mnie z powodu tego art. Ja nikogo nie pochwalam i nikogo nie ganie. Uwazam ze informacja jest ciekawa, i dlatego ja wstawilam. Kazdy moze myslec co chce. To Twoja osobista sprawa, czy powrocilas do kosciola czy nie. Milo sluchac ze znajdujesz sie w grupie ludzi ktorzy swoja wiara buduja kosciol katolicki w pozytywny sposob w twoich oczach.
Ja zawsze potwierdzalam ze jestem katoliczka, miesieczne place ladna sume dla kosciola. Musze przyznac ze niestety ale mam otwarte oczy na to co sie dzieje obojetnie w jakim kraju. Budowanie ogromnych kosciolow, zbieranie bogactw i zycie w luksusowych willach, nie przemawia do mnie .
Ja wierze w Boga, rozmawiam z nim kazdego dnia i godziny , jest moim najwiekszym przyjacielem. Wiem ze Bog nie potrzebuje tego wszystkiego, co zgarnia czlowiek. Napewno zadasz mi pytanie, dlaczego naleze do kosciola i place pieniadze. To jest dobre pytanie. Wypisanie sie z kosciola jest troche skomplikowane, bo trzeba isc przed sad, poza tym mam nadzieje ze moze choc troche trafi z tych pieniedzy dla ludzi potrzebujacych pomocy.
Pozdrawia serdecznie. Rafaela.

Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #9 : Listopad 18, 2012, 20:06:32 »

Cytuj
Ja zawsze potwierdzalam ze jestem katoliczka, miesieczne place ladna sume dla kosciola
.
 Uśmiech
Ja płacę ładna sumkę na WOŚP, ale oczywiście dla każdego co innego Duży uśmiech
to pa Duży uśmiech
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #10 : Listopad 18, 2012, 20:11:07 »

Witaj Przebisniegu, czy mozesz mi wyjasnic co to jest  WOSP

W Niemczech nalezy sie do kosciola, jesli sie placi miesiecznie na kosciol, prosto z pensji. Jesli w urzedzie miasta wpisales ze jestes katolikiem, to juz cie maja. Jesli nie chcesz placic tych pieniedzy, to znaczy ze od momentu nieplacenia jestes niewierzacy i nie masz prawa wchodzic do kosciola i kozystac z jego uslug.Przed miesiacem KK w Niemczech jeszcze raz sie wypowiedzial na ten temat bardzo regorystycznie. Amen.
« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 20:14:52 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #11 : Listopad 18, 2012, 20:18:42 »

WOŚP -Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Uśmiech
W Polsce to taka bardzo popularna akcja polegająca na pomaganiu chorym  Uśmiech
Prowadzi ja Jurek Owsiak i wspomaga go troszkę ludzi Uśmiech
to  pa Duży uśmiech
Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #12 : Listopad 18, 2012, 20:42:16 »

Dodam do tego co piszecie szacowne, że odczuwalny jest powrót do KK wielu hm pozwolę sobie nie nazywać.
Zgodzę się że sobą coś wnoszą np lęk choć oczywiście nie generalizuję Uśmiech
Dla mnie jest to potwierdzenie, że wiara nie jest żadnym fundamentem.
Więc odbierając pierwszy impuls w coś się weszło działając po staremu czyli licząc na gotowe podane na dłoni Uśmiech
No i jak zaczęła się Praca (nie mówię o tej zarobkowej) to hm wróciło się tam gdzie zaspokaja się swoje przyzwyczajenie czyli ktoś mi poda na tacy hm ...zbawienie Uśmiech
Oczywiście dla każdego co innego Uśmiech
to pa Uśmiech

Czytając cię między wierszami (w tym wypadku między jednym a drugim zapożyczonym od skryptu forum uśmiechem), widzę tylko pesymizm i wynikającą z niego zgorzkniałość. Szkoda. Ale może ktoś ci kiedyś poda rękę, a ty ją przyjmiesz i jeszcze się z tego ucieszysz (twoimi słowami - zadziałasz po staremu, instynktownie; jak dziecko, które dobrze się czuje, gdy ktoś się o nie troszczy). To pa!


Witaj Janneth.
Nie bardzo rozumiem dlaczego zwracasz sie do mnie z powodu tego art. Ja nikogo nie pochwalam i nikogo nie ganie. Uwazam ze informacja jest ciekawa, i dlatego ja wstawilam.
 

Spokojnie, Rafaelo, nic ci nie zarzucam. Przeczytałam artykuł, uznałam go za ciekawy, zwracając jednocześnie uwagę, że w dobrej woli i innowacyjności nasi kapłani ani trochę braciom zza oceanu nie ustępują.

EDIT:
Usunęłam przecinek. Problemy z interpunkcją Mrugnięcie
« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 20:43:09 wysłane przez janneth » Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
Astre
Gość
« Odpowiedz #13 : Listopad 18, 2012, 21:41:51 »


Ja wierze w Boga, rozmawiam z nim kazdego dnia i godziny , jest moim najwiekszym przyjacielem.

Skoro rozmawiasz z Bogiem każdego dnia i każdej godziny mogłabyś przytoczyć co ów Bóg Ci powiedział ?

Wiem ze Bog nie potrzebuje tego wszystkiego, co zgarnia czlowiek.

Mimo najszczerszych swoich chęci NIE rozumiem powyższego  twierdzenia ?


 Wypisanie sie z kosciola jest troche skomplikowane, bo trzeba isc przed sad

Jeżeli to prawda co piszesz, to jedynym rozsądnym słowem,  aby to określić jest faszyzm.

A, czy zadałaś sobie kiedykolwiek jakże proste pytanie ?
Czy kościół, lub Watykan robi cokolwiek za darmo ?

No cóż ?
Aby ostudzić choc trochę jakże złudne wyobrażenia o kościele katolickim, który nawet katolickim NIE jest pozwolę sobie przytoczyć zaledwie mały fragment z dziejów tej instytucji.

A jak ktoś ma wątpliwości co do treści poniższego tekstu  to proszę z łaski swojej   zaznajomić się chociaż z tym co  Darek Kwiecień na Harmonii Kosmosu i w innych wykładach przedstawił - chyba wystarczająco jasno... ?



 ''Na paszportach załatwionych przez Watykan opuściło Europę około 30 tys. zbrodniarzy hitlerowskich w tym wielu generałów SS oraz tacy arcyzbrodniarze jak Adolf Eichmann czy Franz Stangl — szef obozu w Treblince. Wielu z nich znajdowało schronienie w katolickich klasztorach i wyjeżdżało z Włoch w przebraniu księży katolickich.
Watykan nie ujawnia swoich operacji finansowych, które stanowią jego najbardziej strzeżoną tajemnicę. Podobnie jest z finansami Kościoła w Polsce. Wszelkie nieprawości wychodzą na jaw w wypadkach afer takich jak w „Banku Ambrosiano",

« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 22:19:31 wysłane przez Astre » Zapisane
Astre
Gość
« Odpowiedz #14 : Listopad 18, 2012, 22:13:43 »


Są nabożeństwa, w których mnóstwo ludzi młodych uczestniczy. Jest śpiew, jest taniec, jest radość i wzajemna życzliwość.

Tylko, że powyższe wartości, są to wartości na codzień, które są naturalnym uposażeniem człowieka.


Kościół nie jest DRĘTWY!

Kościół zmienia swe oblicza w zależności od epoki. Kiedyś Kościelny Bóg był mściwy i straszny, a teraz (o dziwo !) stał się pałający miłością. Kiedyś pierwsze  miasta lokacyjne były czymś ohydnym i bezbożnym. A, dziś są normą.

Wypada, a może należałoby  zadać w końcu pytanie ?

 Dlaczego ta elastyczność "ducha wiary'' wywodząca się  ze struktur plemiennych nie budzi u nikogo wątpliwości ?

EDIT :

Proszę scalić posty.
« Ostatnia zmiana: Listopad 18, 2012, 22:15:14 wysłane przez Astre » Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #15 : Listopad 18, 2012, 23:22:28 »


Ja wierze w Boga, rozmawiam z nim kazdego dnia i godziny , jest moim najwiekszym przyjacielem.
Skoro rozmawiasz z Bogiem każdego dnia i każdej godziny mogłabyś przytoczyć co ów Bóg Ci powiedział ?

Nie za bardzo się, Silver, do wszelkiej maści channelingów przyzwyczaiłeś?
To pytanie jest nie tylko osobiste, ale może też służyć wykpieniu i zubożeniu wypowiedzi, jakiej ktoś ci w dobrej wierze udzieli.
Cwane, ale cóż... Każdy daje to, co ma w sercu...  Smutny

Są nabożeństwa, w których mnóstwo ludzi młodych uczestniczy. Jest śpiew, jest taniec, jest radość i wzajemna życzliwość.

Tylko, że powyższe wartości, są to wartości na codzień, które są naturalnym uposażeniem człowieka.

Brak zrozumienia tematu.
W niektórych miejscach obowiązują pewne wytyczne dot. zachowania. Tak jak nie będziesz się rozbierał na ulicy, czy fikał w podskokach po cmentarzu, tak w Kościele Katolickim - jak sama do niedawna wierzyłam - nie będziesz tańczył i radośnie podrygiwał. Weryfikacja przekonań nastąpiła samoistnie, w efekcie uczestnictwa w nabożeństwie.

Dlaczego ta elastyczność "ducha wiary'' wywodząca się  ze struktur plemiennych nie budzi u nikogo wątpliwości ?

Można prosić jaśniej?
Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
arteq
Gość
« Odpowiedz #16 : Listopad 19, 2012, 00:38:37 »

Kościół zmienia swe oblicza w zależności od epoki. Kiedyś Kościelny Bóg był mściwy i straszny, a teraz (o dziwo !) stał się pałający miłością. Kiedyś pierwsze  miasta lokacyjne były czymś ohydnym i bezbożnym. A, dziś są normą.

Wypada, a może należałoby  zadać w końcu pytanie ?

 Dlaczego ta elastyczność "ducha wiary'' wywodząca się  ze struktur plemiennych nie budzi u nikogo wątpliwości ?

Według mnie to nie sam Bóg się zmienił lecz sposób postrzegania Go przez ludzi, którzy wszak sami się zmieniali na przestrzeni wieków i tysiącleci... Ponadto Jezus, przychodząc na "nasz" świat nauczał jak postrzegać Boga.

Rozbawiło mnie natomiast, że to Ty zarzucasz domnienane "przebieranki", nowe tożsamości... Ty który sam zmieniasz po cichu nicki :]
« Ostatnia zmiana: Listopad 19, 2012, 00:41:01 wysłane przez arteq » Zapisane
Astre
Gość
« Odpowiedz #17 : Listopad 19, 2012, 00:41:38 »


To pytanie jest nie tylko osobiste, ale może też służyć wykpieniu i zubożeniu wypowiedzi, jakiej ktoś ci w dobrej wierze udzieli.

Janneth !
Przecież oto nie pytam  Ciebie tylko Rafaeli ?
Więc po co się wypowiadzasz  w czyimś imieniu ?
A moje pytanie było uczciwe ?
Jeżeli ktoś w społecznych przestrzeniach informuje, że na codzień rozmawia z Bogiem, to prośba o merytoryczne wyjaśnienie tego uważam
za właściwe.



Brak zrozumienia tematu.
W niektórych miejscach obowiązują pewne wytyczne dot. zachowania. Tak jak nie będziesz się rozbierał na ulicy, czy fikał w podskokach po cmentarzu, tak w Kościele Katolickim - jak sama do niedawna wierzyłam - nie będziesz tańczył i radośnie podrygiwał. Weryfikacja przekonań nastąpiła samoistnie, w efekcie uczestnictwa w nabożeństwie.


Ja naprawdę nie rozumiem dyskusji z Tobą ?

Przecież rozmawiamy o wartościach (wymienionych przez Ciebie), a pojawiających się w kościołach między innymi - wzajemna  życzliwość, radość ...., a nie o moralno-etycznych zasadach, które nie pozwalają (użyję Twojej nomenklatury) - fikać na cmentarzu, czy rozbierać się na ulicy.
To nie jest merytoryczna dyskusja. Tylko epatowanie jakimiś hasłami ?

Bajj...

« Ostatnia zmiana: Listopad 19, 2012, 00:43:06 wysłane przez Astre » Zapisane
Astre
Gość
« Odpowiedz #18 : Listopad 19, 2012, 00:53:48 »


[Rozbawiło mnie natomiast, że to Ty zarzucasz domnienane "przebieranki", nowe tożsamości... Ty który sam zmieniasz po cichu nicki :]

Masz chyba najwyraźniej jakiś psychiczny problem ?
Bo niby dlaczego nie wolno mi zmienić NICKU ?
Bo co ?
Co Ci do tego, hę ?
Zmieniłem NICK bo miałem do tego prawo !

Jak chcesz wiedzieć, to zmieniłem między innymi dlatego, że na innych forach,  też ktoś używał takiego samego  nicku i nie chciałem, aby jego treści
były przypadkiem mylone z moimi.

 
« Ostatnia zmiana: Listopad 19, 2012, 00:55:10 wysłane przez Astre » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #19 : Listopad 19, 2012, 01:08:19 »

O jakim problemie psychicznym piszesz i to tylko dlatego, że zauważyłem że robisz sam to co krytykujesz   - zresztą jak napisałem, bezpodstawnie - w zachowaniu innych... Fukasz bez podstaw bo nie zabraniam tego. Zauważyłem jedynie że zrobiłeś to z tzw. partyzanta. Aha, na TYM forum nikt nie używał nicku Silver - to tak dla ścisłości..

Ech, kolejny oświecony który sam robi co krytykuje u innych i krzyczy gdy ktoś zwróci na ten fakt uwagę

Jeżeli nie chcesz aby inni odnosili się do postawionych na forum pytań, jest proste wyjście - wal na pw.
« Ostatnia zmiana: Listopad 19, 2012, 01:18:42 wysłane przez arteq » Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #20 : Listopad 19, 2012, 01:20:42 »


To pytanie jest nie tylko osobiste, ale może też służyć wykpieniu i zubożeniu wypowiedzi, jakiej ktoś ci w dobrej wierze udzieli.

Janneth !
Przecież oto nie pytam  Ciebie tylko Rafaeli ?
Więc po co się wypowiadzasz  w czyimś imieniu ?
A moje pytanie było uczciwe ?
Jeżeli ktoś w społecznych przestrzeniach informuje, że na codzień rozmawia z Bogiem, to prośba o merytoryczne wyjaśnienie tego uważam
za właściwe.

Nie wypowiadam się w czyimś imieniu. Nie odpowiedziałam ci przecież na pytanie, bo ani nie do mnie, ani chęci bym nie miała, by to robić.
Delikatnie ujmując, wyraziłam zniesmaczenie użytą przez ciebie formą i prawdopodobnym celem.
Forum jest publiczne. Gdy chcesz rozmawiać kameralnie, PW jest u góry.

Ja naprawdę nie rozumiem dyskusji z Tobą ?

Szkoda.

Zmieniłem NICK bo miałem do tego prawo !
Jak chcesz wiedzieć, to zmieniłem między innymi dlatego, że na innych forach,  też ktoś używał takiego samego  nicku i nie chciałem, aby jego treści
były przypadkiem mylone z moimi.

Usunąłeś konto po wtopie z podobnym jak ten tematem. "Wyznania kapłańskie", pamiętasz?




Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
Astre
Gość
« Odpowiedz #21 : Listopad 19, 2012, 02:18:20 »


Forum jest publiczne. Gdy chcesz rozmawiać kameralnie, PW jest u góry.


No właśnie - forum jest publiczne.
A oznacza to, że bierze się odpowiedzialność za publiczne treści, które się głosi !

Niby dlaczego, jeżeli ktoś publicznie twierdzi, że na codzień, a nawet co godzinę rozmawia z Bogiem, to ja mam pytać o merytoryczne wyjaśnienie na PW ?

Po pierwsze są to światopoglądowe opinie nic więcej, które nie każdy musi podzielać, a nie jakaś tam.... osobista sprawa ?


Usunąłeś konto po wtopie z podobnym jak ten tematem. "Wyznania kapłańskie", pamiętasz?



Usunąłem konto ponieważ w swej  ''twórczej'' fiksacji dyskutanci zaczęli
obrzucać  mnie wprost epitetami typu cham i podobnymi na co administracja, ani moderacja wogóle nie raczyła reagować ?
Więc to był powód opuszczenia tego środowiska gdzie  zostały naruszone podstawowe zasady wzajemnej międzyludzkiej komunikacji.
 
Ale, według oczywiście Ciebie wtopą było to, że zacytowałem kawałek tekstu z biuletynu racjonalisty nie dając cytowanego tekstu w cudzysłów.
No cóż ?
 Małostkowość ludzi - conajmniej porażająca !...?

A, to że wróciłem pod nickiem ASTRE, a nie pod nickiem Silver, to wogóle jakie to ma znaczenie, hę ?
Nie mam żadnego obowiązku pisać pod jednym nickiem między innymi z powodów, które wyżej wyjaśniłem.
« Ostatnia zmiana: Listopad 19, 2012, 02:32:07 wysłane przez Astre » Zapisane
Astre
Gość
« Odpowiedz #22 : Listopad 19, 2012, 02:56:35 »

Aha, na TYM forum nikt nie używał nicku Silver - to tak dla ścisłości..

Tak dla ścisłości, to wpierw czytaj ze zrozumieniem i nie fałszuj cudzych tekstów ! Bo NIE pisałem, że na TYM FORUM, tylko pisałem, że (na innych forach).


Ech, kolejny oświecony który sam robi co krytykuje u innych i krzyczy gdy ktoś zwróci na ten fakt uwagę


Tak. Jestem oświecony.

Jestem oświecony, a  zwłaszcza wobec tych, których życiową domeną jest wiara, czyli śmierć inteligencji. A z klinicznego punktu widzenia, to  brak aktywności mózgowej, czyli  koniec życia.
Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #23 : Listopad 19, 2012, 06:59:09 »

Astre
Cytuj
Jestem oświecony, a  zwłaszcza wobec tych, których życiową domeną jest wiara, czyli śmierć inteligencji. A z klinicznego punktu widzenia, to  brak aktywności mózgowej, czyli  koniec życia.
Szacowny moim skromnym zdaniem jeżeli człowiek, który deklaruje, że jest wierzący rozmawia z Bogiem to z uwzględnieniem, że nazwy tego samego są różne nawiązał kontakt z własnym wnętrzem. Uśmiech
Dodam też, że moim skromnym zdaniem takie ,,rozmowy" skutkują tym samym bo są tym samym. Uśmiech
Jedyną różnicą może być ale nie musi jest lęk przed informacją, która będzie nośnikiem treści z którą zakodowana podświadomość nie będzie umiała sobie poradzić więc ją odrzuci, a to będzie skutkowało tymczasową rezygnacją z odbioru.
Cierpliwy jestem więc cierpliwie powtórzę:Każdy człowiek jest inny więc dla każdego co innego.
Każdy siebie zweryfikuje sam bo każdy kowalem swojego losu.
Dodam też, że synteza zachodzi wtedy gdy następuje wymiana informacji, a nie wtedy, gdy jeden chce drugiego przekonać często broniąc ,,swoich racji, przekonań"
Do czego prowadzi obrona swoich przekonań to widać w ,,dyskusji", która między Wami szacowni rozgorzała. Uśmiech
janneth
Cytuj
Czytając cię między wierszami (w tym wypadku między jednym a drugim zapożyczonym od skryptu forum uśmiechem), widzę tylko pesymizm i wynikającą z niego zgorzkniałość. Szkoda. Ale może ktoś ci kiedyś poda rękę, a ty ją przyjmiesz i jeszcze się z tego ucieszysz (twoimi słowami - zadziałasz po staremu, instynktownie; jak dziecko, które dobrze się czuje, gdy ktoś się o nie troszczy). To pa!
To co widzisz to efekt lustra. - oczywiście moim skromnym zdaniem
Pozwolę sobie zauważyć jeszcze próbę przewidzenia mojej przyszłości i za to podziękuję bo informuję, że sam wykuwam swój los, ale rozumiem, że złych intencji nie miałaś więc jeszcze raz dziękuję
Możesz nazywać inaczej, możesz doświadczać inaczej, bo jesteś inna, ale i ty i ja jesteśmy kowalami własnego losu (tylko własnego) i ty i ja to co posiejemy to zbierzemy.
By nie urazić twoich hm przekonań powiem tak wstępując do partii, grupy, czy innej organizacji często (oczywiście nie zawsze) rezygnujesz z własnej indywidualności, zrzekasz się odpowiedzialności za, że tak się wyrażę swój los bo składasz go na barki kogoś tam jak to mówi east  jakiejś fikcji.
Wtedy zamiast wyciągać wnioski z doświadczeń obwiniasz kogoś i masz pretensje do kogoś często do całego świata dlaczego to czy tamto spotkało właśnie ciebie.
Oczywiście dla każdego co  innego, jeden postrzega przestrzeń wokół siebie z pozycji tworzącego drugi z pozycji stworzonego
Zresztą łatwo zauważyć choćby jakość kontaktów miedzy ludzkich w swojej własnej przestrzeni.
To jaka jest jakość naszych myśli skutkuje jakością ludzi, których przyciągamy i to chyba nie zapachem
to pa


 
« Ostatnia zmiana: Listopad 19, 2012, 07:05:55 wysłane przez Przebiśnieg » Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #24 : Listopad 19, 2012, 07:41:35 »


Forum jest publiczne. Gdy chcesz rozmawiać kameralnie, PW jest u góry.


No właśnie - forum jest publiczne.
A oznacza to, że bierze się odpowiedzialność za publiczne treści, które się głosi !


Zatem weź ją również za skierowane do Rafaeli pytanie i nie rzucaj się, że prawa go skomentować nie miałam.

Po pierwsze są to światopoglądowe opinie nic więcej, które nie każdy musi podzielać, a nie jakaś tam.... osobista sprawa ?

Czyż nie zapomniałam wczoraj "przewidzieć", że dążysz do zubożenia?
To, o co pytałeś, nie jest "opinią światopoglądową i niczym więcej". Spytałeś Rafaelę, o czym z Bogiem rozmawia, a ona, aby ci odpowiedzieć, wyjawiłaby ci treść swoich modlitw.
Tak, Silver - modlitw...
Dlatego pytanie potępiłam. Dlatego się wtrąciłam, mówiąc że to osobiste i że ja bym ci nigdy na takie zuchwalstwo nie odpowiedziała.


Usunąłeś konto po wtopie z podobnym jak ten tematem. "Wyznania kapłańskie", pamiętasz?



Usunąłem konto ponieważ w swej  ''twórczej'' fiksacji dyskutanci zaczęli
obrzucać  mnie wprost epitetami typu cham i podobnymi na co administracja, ani moderacja wogóle nie raczyła reagować ?
Więc to był powód opuszczenia tego środowiska gdzie  zostały naruszone podstawowe zasady wzajemnej międzyludzkiej komunikacji.

Nikt cię chamem nie nazwał.
Naprawdę sądzisz, że skoro temat "Wyznań kapłańskich", podobnie zresztą jak setki innych, usunięto z naszego forum jakimś dziwnym "przypadkiem", to nie da się już jego treści zobaczyć i ponownie uznać, że w świetle twoich powyższych, podkreślonych przeze mnie stwierdzeń, znów manipulujesz i naciągasz? Robiąc z siebie męczennika w dodatku (tak, to ta sama karta, którą ferujesz, wszczynając swe liczne psychoanalizy) i obarczając swym przewinieniem wszystkich wokół?


Ale, według oczywiście Ciebie wtopą było to, że zacytowałem kawałek tekstu z biuletynu racjonalisty nie dając cytowanego tekstu w cudzysłów.
No cóż ?
 Małostkowość ludzi - conajmniej porażająca !...?

Masz rację. Wtopą było tylko niewstawienie cudzysłowu. Reszta twoich postów (w poniższych odnośnikach) była już brnięciem w kłamstwo, a gdy wyszło ono na jaw i gdy argumentów ci zabrakło - dziecinnym obrażeniem się, tupnięciem nogą i ucieczką.
Tym, co robią samozwańczy oświeceni, gdy więcej światła się na ich czcigodne osobliwości rzuci.

http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:bUKos90Ia6wJ:www.cheops.darmowefora.pl/index.php%3Faction%3Dprintpage%3Btopic%3D6787.0+wyznania+kap%C5%82a%C5%84skie+site:www.cheops.darmowefora.pl&cd=3&hl=en&ct=clnk&client=ubuntu

http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=3966.1110;wap2 - tu od postu Artka, aż przez kilka kolejnych stron.

Jestem oświecony, a  zwłaszcza wobec tych, których życiową domeną jest wiara, czyli śmierć inteligencji. A z klinicznego punktu widzenia, to  brak aktywności mózgowej, czyli  koniec życia.

Bądź oświecony. Bądź inteligentny. Bądź wszystkim tym, czym pragniesz i za czym gonisz z taką zaciekłością.
Imponuj i szachuj swą nieprzeciętną "aktywnością mózgową".  Możliwe, że to już jedyne, co ci pozostało.
Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
Strony: [1] 2 3 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.155 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

kursor world-anime managerzuzlowy fifa11 wild-reign