Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 01, 2024, 23:22:24


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 2 [3] 4 5 6 7 8 9 10 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Relacje męsko-damskie  (Przeczytany 98180 razy)
0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
east
Gość
« Odpowiedz #50 : Listopad 30, 2010, 20:24:29 »

Kiaro , ale ja nie pisałem o tym, co Ci się w głowie roi , czyli
Cytuj
Wiesz east w taki sam sposob mozna rozwazac bicie zony z milosci przez czlowieka tak rozumiejacego jej okazywanie.
No i dalej co..... "Czy taka postawa może być krzywdząca ?
Gdzie nakreślilibyście jej granice ?

Miłość to miłość, a bicie to bicie.  Pisałem o tym, że miłość do kogoś powinna liczyć się z bezwarunkową akceptacją sytuacji życiowej tej osoby , bo na przykład jest ona uwikłana w stary układ.
Stąd wynikały moje pytania, czy istnieją granice wyrażania własnej miłości do takiej osoby i na ile jednak powinniśmy się samoograniczać w jej wyrażaniu biorąc ( albo i nie ) pod uwagę osoby trzecie. Cały czas piszę o "trójkątach" ( wielokątach hehe) , a nie o prymitywnym przykładzie, który Kiaro podałaś. Trochę empatii proszę Mrugnięcie
To nie są takie same rozważania. Wyczuwasz chyba czym się różnią ?
Zapisane
purattu
Gość
« Odpowiedz #51 : Listopad 30, 2010, 20:29:32 »

dla oko-ucho/ucho-oko

so now what?
so now what?  Cool


<a href="http://www.youtube.com/v/iDqkgR-JX60?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&amp;amp;color1=0x3a3a3a&amp;amp;color2=0x999999&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/iDqkgR-JX60?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&amp;amp;color1=0x3a3a3a&amp;amp;color2=0x999999&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;505&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/iDqkgR-JX60?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&amp;amp;color1=0x3a3a3a&amp;amp;color2=0x999999&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/iDqkgR-JX60?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&amp;amp;color1=0x3a3a3a&amp;amp;color2=0x999999&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;505&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>


Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #52 : Listopad 30, 2010, 23:16:16 »

Kiaro , ale ja nie pisałem o tym, co Ci się w głowie roi , czyli
Cytuj
Wiesz east w taki sam sposob mozna rozwazac bicie zony z milosci przez czlowieka tak rozumiejacego jej okazywanie.
No i dalej co..... "Czy taka postawa może być krzywdząca ?
Gdzie nakreślilibyście jej granice ?

Miłość to miłość, a bicie to bicie.  Pisałem o tym, że miłość do kogoś powinna liczyć się z bezwarunkową akceptacją sytuacji życiowej tej osoby , bo na przykład jest ona uwikłana w stary układ.
Stąd wynikały moje pytania, czy istnieją granice wyrażania własnej miłości do takiej osoby i na ile jednak powinniśmy się samoograniczać w jej wyrażaniu biorąc ( albo i nie ) pod uwagę osoby trzecie. Cały czas piszę o "trójkątach" ( wielokątach hehe) , a nie o prymitywnym przykładzie, który Kiaro podałaś. Trochę empatii proszę Mrugnięcie
To nie są takie same rozważania. Wyczuwasz chyba czym się różnią ?


Krzywdzenie to krzywdzenie ... jakie? Fizyczne czy psychiczne? Ktory bol moze byc wiekszy? Czy istnieje jakas gradacja?

W imie czego? Dobra? Czyjego dobra? Gdzie sa granice dobra i zla? Kto i w imie jakich kryteriow jest upowazniony ustanawiac dobro drugiego czlowieka?

Czy mozna kochac kogos kto jest w innym zwiazku? Pewnie ze mozna , milosc nie musi miec zadnych granic.
Mozna kochac i kochac sie w kazdym czlowieku. Bez znaczenia jest to czy on/ona sa w zwiazku i ile maja lat.
Bo milosc nigdy nikogo nie krzywdzi.

Ale .. realizowac swoje fizyczne zamysly w imie milosci wiedzac ze sie krzywdzi inna osobe nieswiadoma niczego.
Nawet w imie wlasnych uczuc , to moim zdaniem z moim systemem wartosci jest niemozliwe.

Bo to ze ktos czegos nie wie swiadomie to i tak i tak na polach energetycznych ta informacja dochodzi do niego.
Jak?

Otoz jest maz z zona polaczony ( i to bardzo) spleciony zwiazkiem uczuciowym , przysiegami i wspolnym zyciem. Dopuki swiadomie obydwie strony nie rozlacza tych wiezow one trwaja.
Ta jednia ( nie myslcie ze nie sa jednia) posiada wspolne pola informacyjne z ktorych korzystaja obydwoje.

Czy zatem nieswiadomosc ktoregos z partnerow naprawde jest nieswiadomoscia? Czy zapis zachowan drugiego jest niedostepny pierwszemu?
Jest dostepny , tylko nie zawsze odczytywany , nie zawsze chciany swiadomie.

Czy zatem zwiazki pozamalzenskie sa dobrem dla zdradzanego partnera?  Czy sa budujace i upekszajace nasza osobowosc?

Nie rozwazm zadnego konkretnego przypadku , bo nie mam prawa i woli nikogo osadzac.
Dyskutujemy nad sytuacjom teoretyczna.

Jest tylko jedna opcja powiedzmy prawidlowa na istnienie trojkatow.
A jest nia swiadoma zgoda partnera , zony/meza i nic wiecej.


Kiara Uśmiech Uśmiech


ps. Gdyby wasze udawadniania prawidlowosci istnienia takich ukrytych milosci poza malzenskich byly dobre piekne i prawidlowe to zdradzane zony nie wnosily by z tego powodu pozwow do sadu. nie uzyskiwaly by rozwodow z orzeczeniem winy partnera ktory zdradza.

Chyba wszyscy sedziowie nie maja poplatania z pomieszaniem i nie potrafia docenic piekna milosci w "skoku w bok"?
Wydaja ochydne wyroki nie ceniac "dobra" jakie czyni zdradzajacy partner kryjacy swoja zdrade przed malzonkiem?

Milosc jest piekna , kazdy niezaleznie od wieku i sytuacji zyciowej ma do niej prawo, ale nalezy zachowac godnos wlasna i uszanowac godnosc bylego partnera przed wejsciem w kolejny zwiazek. A nie oburzac sie ze nieetyczne zachowanie oparte na milosci nie budzi aplauzow.

U mnie nie.

Ale zycze kazdemu zakochanemu mozliwosci urzeczywistnienia swoich uczuc w pelnej godnosci osobistej. Z wielkim szacunkiem dla bylego , lub prawie bylego partnera.
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 23:29:25 wysłane przez Kiara » Zapisane
purattu
Gość
« Odpowiedz #53 : Listopad 30, 2010, 23:31:41 »

Kiara jakie ty poematy piszesz... Szok
kiedy masz czas na...M..?..  Cool
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #54 : Listopad 30, 2010, 23:38:22 »

Kiara jakie ty poematy piszesz... Szok
kiedy masz czas na...M..?..  Cool


Cale moje zycie jest M.... Tak wiec nie brakuje mi czasu.


Kiara Uśmiech Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 23:38:48 wysłane przez Kiara » Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #55 : Grudzień 01, 2010, 00:02:08 »

Cytat: east
Można sobie wyobrazić sytuację, w której osoba w pełni Świadoma narzuca sobie samoograniczenie wobec ukochanej/ukochanego , aby nie skrzywdzić osoby trzeciej - tej nieświadomej -  ale czy to będzie działanie oparte na miłości ? Tym bardziej bezwarunkowej ?

Właśnie. Cały czas pytam, czy rezygnacja z miłości, gdy ona już zaistniała, jest działaniem słusznym i ze wszech miar etycznym? Oczywiście mając na względzie „dobro” osoby nieświadomej tego faktu.
A co z dobrem własnym i dobrem tego, który kocha, lecz nie osobę, z którą mieszka?
Czy rezygnacja w takiej sytuacji z uczucia nie naraża dwoje kochających się ludzi na szwank?
Przecież zasada nie czyń komuś, co Tobie nie miłe w tym wypadku uderza w dwie osoby, na korzyść trzeciej. Tej, która już nie kocha i nie jest kochana, a mimo to, jej byt materialny i wszelkie inne potrzeby są przez partnera zabezpieczane.

Czy można mieć monopol na uczucia kogokolwiek?
Jedyna nieprawidłowość wg mnie, to brak poinformowania dotychczasowego partnera o zaistniałym uczuciu.


Jeśli istnieje rzeczywista miłość ( choć, cóż to za określenie i czego tak naprawdę???), ale pozwólmy sobie już na tę umowność; otóż, jeśli jest to właściwe zespolenie, odnalezienie się tych połówek, to rezygnacja, albo nierezygnacja nijak się ma do tego faktu. Tzn. nie traci się nigdy takiej osoby, bo to uczucie zawsze jest. Niezniszczalne.

Wówczas bierze się inne priorytety pod uwagę. Bo, to co jest, to jest i nic tego nie jest w stanie zmienić...Zatem bez najmniejszych obaw należy  rozejrzeć się, czy inni są gotowi przyjąć to za fakt i czy mają siłę uporać się z taką nagłą zamianą miejsc, zwłaszcza jeśli dzieci są brane pod uwagę, jakoże przysparzanie świadome cierpienia innym nie przyniesie dobrych owoców!

W obliczu powyższych faktów rezygnacja jest tylko transformacją naszego uczucia, jego sublimacją i umocnieniem, wzniesieniem na nieogarniony i święty piedestał... czyli  w takie "rejony" gdzie sami do siebie czujemy o wiele większy szacunek, a i nasza połówka także! A to dlatego, że nic co piękne i prawdziwe w przyrodzie nie ginie, jeśli już, to się jedynie tylko umacnia. 

Czyli najprościej ujmując, rezygnacja w takiej sytuacji jest pozorna (no, bo z czego, z tego co niezaprzeczalnie istnieje?) i jest znakomitym akceleratorem. Jest próbą wielkiej miary i testem na szlachetność. Nagroda za to jest olbrzymia. Skąd to wiem? Ano dane mi było doświadczyć.... Wtedy dopiero zaczyna się tzw. prawdziwa miłość, ( acha, i nie muszą to być zaraz połówki, wystarczy, że ćwiartki... Chichot) jeśli oczywiście nie była wcześniej mirażem, bądź wirtualnym zwidem. Nie ma zatem lepszej możliwości, aniżeli przekonać się na własnej skórze. Gdybaniem nie dojdziemy prawdy i nie uzyskamy odpowiedzi, ale doświadczaniem tak.

Przed chwilą w TVP Kultura skończył się przeznakomity spektakl oparty na Czechowie, który poruszał kwestie nad którymi debatujemy. Był tak poruszający i odpowiadał na zawarte tutaj pytania. Wczoraj z kolei film, który także niemniej boleśnie dojmująco i wyraziście poruszał ten temat. Wystarczy mieć oczy i uszy otwarte, zwłaszcza wtedy, jeśli jeszcze się nie wie, czy nie czuje najbardziej oczywistych kwestii, a dotyczących zasady: "kochaj bliźniego swego jak siebie samego".  Wiem, w praktyce z reguły jest najtrudniejsze, to co najprostsze, a zatem  prośmy (o rozwiązanie...), a będzie nam dane!



Z serdecznym dobranoc. Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Grudzień 01, 2010, 13:38:46 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #56 : Grudzień 03, 2010, 22:37:36 »

a zapowiadał się temat ciekawie...

Niestety i tutaj także go rozmyto przy pomocy górnolotnych stwierdzeń, pouczeń i obdarto z... prozy życia. Dyskusja w większości tematów po jakimś czasie sprowadza się do tego samego - tak, takie określenie ciśnie mi się na usta - bełkotu o miłości, wolności, dualizmach, jednościach, niby-doskonałości.
Kolejny raz czuję się jakbym czytał - pomimo użytych określeń i słów - suche, beznamiętne wypowiedzi, teorię z książek, za grosz życia... Jakby słowa wypowiadały zjawy, program komputerowy, a nie ludzie z krwi i kości.

Sporo postów - szczególnie Kiary - mógłbym wkleić do większości z tematów i nikt nie zauważyłby różnicy...
Zapisane
krzysiek
Gość
« Odpowiedz #57 : Grudzień 03, 2010, 23:45:32 »

Masz rację artqu. Bo przecież Miłość, to śpiew skowronka nad łanem pszenicy falującym złociście w powiewach orzeźwiającego wiatru. To ciepło słońca ogrzewającego nasze kości i zmysły. To także wspomnienie wspaniałych wakacji u boku tej Jedynej. To energia, której nie muszę rozumieć i analizować w kontekście praw rządzących Wszechświatem. Muszę i chcę ją czuć i przeżywać, póki każda moja komórka i tkanka tego pragnie.

To przez Miłość piszę wiersze i niestraszna mi żadna choroba, bo ona mnie uleczy i da nadzieję na lepsze jutro. Nie potrzebuję i nie chcę żadnych definicji tego szczególnego stanu mojego jestestwa. Wystarczy radosne bicie serca...
Zapisane
Betti
Gość
« Odpowiedz #58 : Grudzień 03, 2010, 23:59:04 »

Mala mentalita
Pewien facet powiedział: "Wystarczyłoby mi zmienić się w kobietę, chociaż na jeden dzień, aby poprawić w sposób znaczący swój byt materialny".

To zaskakujące wyznanie daje wiele do myślenia. Czyżby mężczyźni byli aż tak dwulicowi? Swoje partnerki nękają zazdrością, a sami, gdyby im tylko stworzyć warunki, korzystaliby z kobiecych atutów w iście wyrafinowany sposób. Szokujące? Tylko początkowo. Takie podejście wynika z biologiczno-fizycznych uwarunkowań, a zaborczość nie jest tyko naleciałością wychowania, lecz wrodzonym odruchem dominacji otoczenia. Zauważmy przecież, że w świecie zwierząt odruchy kopulacyjne u samców bardzo często nie mają związku z seksualnością. Odruch kopulacyjny jest potrzebą zdominowania otoczenia, wrodzoną potrzebą bycia Alfą.

Jak pisze John Fischer w swojej książce "Okiem psa": "Osobnik Alfa ma prawo do najlepszych kąsków i je pierwszy. Reszta stada zadowolić się musi tym, co Alfa pozostawi, a i to do czasu, gdy nie zdecyduje się zjeść coś jeszcze". Właśnie, dlatego homoseksualizm w wydaniu męskim jest społecznie nie do przyjęcia. Dominować można tylko kobiety, gdyż one wewnętrznym instynktem się temu podporządkowują i jest to całkiem naturalny odruch.

Kobieta jest przecież "stroną przyjmującą". Równouprawnienie, pod tym względem, jest zatem całkowicie niewykonalne i pozostanie jedynie w sferze nieuzasadnionych, feministycznych marzeń. Nieuzasadnionych, gdyż będących wbrew naturze, która stworzyła kobietę dla konkretnego celu. Niestety kultura i wychowanie ową rolę wypacza, przez co owa staje się li tylko dla kobiety cierpieniem.

Czemu ten mężczyzna zabawiałby się beztrosko swoim kobiecym ciałem?

Można by błędnie pomyśleć, że takie podejście inicjuje wrodzona pogarda do kobiet, która zdominowała męską część populacji. Byłoby to jednak stwierdzenie tendencyjne i niesprawiedliwe.

Mężczyźni, biologicznie rzecz ujmując, mają swoje narządy seksualne "na zewnątrz", stąd też ich lekkie podejście do nich. Kobiety mają narządy seksualne "wewnątrz", dlatego ich seksualność przeżywana jest na innym, wewnętrznym poziomie. Zauważmy, że jeżeli mężczyzna "klepnie" kobietę w pośladki to jest to naruszenie jej sfery osobistej. Jeżeli podobną czynność wykona kobieta wobec mężczyzn, nie nazwiemy tego naruszeniem czegokolwiek. Gotów byłby jeszcze zdjąć spodnie i krzyczeć w zachęcie: klep mnie, klep kochanie, byłem dzisiaj niegrzeczny. No chyba, że owa klepiąca będzie wyjątkowo odrażająca, oczywiście.

Dokładnie podobnie rzecz się ma z męskim podejściem do ciała. Używanie go nie stanowi w tym wypadku dla panów żadnych problemów. Gdyby, więc mieli możliwość zmienić się czasowo w kobiety, najstarszy zawód świata byłby bardzo aktywną profesją. Oczywiście pod warunkiem, że nie zmieniliby się mentalnie, czyli ich stosunek do ciała pozostałby nadal "męski".

Skąd ta zaborczość?

Cóż, kobieta dla mężczyzny zawsze pozostanie swoistym trofeum a przecież trofeum, którym się trzeba dzielić do niczego się nie przydaje. Trofeum musi być osobiste, niemalże opatentowane. Tu znowu nasuwa się skojarzenie ze światem zwierząt. Kiedy suka ma cieczkę, włóczy się za nią cały szpaler potencjalnych tatusiów. Nie dopuszcza ich bynajmniej do siebie. Czeka na najbardziej wytrzymałego.

U ludzi jest podobnie, tyle że okres czekania jest krótszy. Przedstawicielki naszego gatunku są zdecydowanie bardziej "elastyczne". Jak jednak traktowane są panie, co to i tu i tam lubią? Nie cieszą się zbyt pochlebną opinią. Czemu? Odpowiedz jest prosta, żadne z nich trofea.

Kobiety kreują rzeczywistość

Na całym świecie są miejsca, gdzie kobiety są wyjątkowo poniżane. Są sprzedawane, wykorzystywane, gwałcone, poddawane obrzezaniu, ale kto tak naprawdę za tym stoi? Czy za ten tragiczny stan rzeczy należy obwiniać panów. Nie koniecznie. Mężczyźni pomimo wszystko są bardziej podatni na zmiany. Mężczyźni mają też w sobie więcej współczucia. Kobiety potrafią sobie z tym uczuciem doskonale radzić, gdyż są odporniejsze psychicznie, a co za tym idzie mają niesamowitą wręcz zdolność "duszenia" w sobie emocji.

Ów mechanizm został ciekawie ukazany w filmie "Pan i pani Smith". Główna bohaterka jest gotowa walczyć niemalże na śmierć. Jej partner wręcz przeciwnie, walczy do momentu, kiedy racjonalizm daje o sobie znać. Kobiety potrafią być zawistne i mściwe. Nauczyły się walczyć podstępem. Mężczyźni z reguły walczą wprost, głównie dla zaznaczenia swojego terytorium. Dają sobie wtedy "po pysku", ustalają granice, a następnie idą na piwo. Kobiety zupełnie nie rozumieją tego mechanizmu. Nie jest rzadkością widok mamuś rozdzielających walczących o prawo do piaskownicy przedszkolaków.

Chłopcy tak mają i to jest zdrowe, ale u przedstawicielek płci pięknej takie sytuacje zawsze będą budziły lęk. Dla nich walka to zapowiedź tragedii, nie rozumieją bowiem jej mechanizmów. Ich walka (kobiet) nie zna przecież granic, bo w przeciwieństwie do mężczyzn, ich walka nie ma z reguły sensu. Kobiety do walki, szczególnie wobec siebie, motywuje zazdrość. Rywalka staje się wtedy wrogiem numer jeden, którego należy bezwzględnie zniszczyć, a nie mu dorównać. Wręcz nieprawdopodobnym byłoby pójście z nią na kawę, do kosmetyczki czy do solarium.

Kobiety walcząc, walczą do upadłego. Pomijam tu sytuacje walki o życie potomstwa. Walczą wtedy jak przysłowiowe lwice, są to jednak zachowania instynktowne. Szkoda, że i one zostały mocno zmienione przez tzw. cywilizowaną kulturę.

Muzułmanki cierpią i są poniżane

Ich katami są mężczyźni? Mężczyźni, wychowani przez swoje matki, w duchu bycia kimś lepszym. Celem życiowym muzułmanki nie jest zmiana stanu rzeczy. Jej celem jest wyjście za mąż i urodzenie jak największej ilości synów. Rodzenie dziewczynek jest przekleństwem. Kobieta, która rodzi chłopców ma zapewnioną starość i ważne stanowisko w rodzinie. Teściowa w rodzinie muzułmańskiej liczy się najbardziej. Teściowa potrafi wyrzucić z domu nieproduktywną (bezpłodną lub rodzącą same dziewczynki) synową, wiedząc jednocześnie, że skazuje ją tym na śmierć.

Jedna z najbardziej przejmujących scen, to scena z filmu "Kwiat pustyni", w którym stara kobieta dokonuje w makabryczny sposób obrzezania, wycięcia genitaliów, małej, niespełna trzy letniej dziewczynce i na boga, jest to film oparty na faktach. Codziennie tysiące dziewcząt, w imię zwyczaju, tradycji czy kultury, zostaje poddanych temu zabiegowi, a wykonawcami owego rytuału są właśnie kobiety. Być może znalazłby się i męski wykonawca tej procedury, myślę jednak, że byłyby to wyjątki. Dla mężczyzn już samo oglądanie porodu, że tak powiem "od dupy strony", jest nie lada przeżyciem, więc cóż tu mówić o obrzezaniu.

Bohaterce filmu, notabene znanej dziś modelce, udaje się uciec zarówno fizycznie jak i mentalnie z tego chorego systemu. Jej szczęście polega na tym, że dość wcześnie zostaje odcięta od wpływu matki. To bolesne doświadczenie jest niczym odcięcie pępowiny, przez którą przedostaje się cały ten mentalny balast zwany kulturą czy wychowaniem.

"Europejskie obrzezanie"

To przygnębiające, ale ową procedurę obrzezania dokonuje również kultura europejska, gdzie ponad 70% kobiet nie doświadcza przyjemności seksualnej lub przeżywa tylko jej namiastkę. Czy nie jest to mentalne wycięcie tej części nas, która odpowiada za doznawanie rozkoszy?

Przykłady wpływu mentalności na życie kobiet można mnożyć w nieskończoność. We Włoszech, jeszcze dwadzieścia lat temu żona musiała uzyskać zgodę męża, aby wyjechać za granicę. W Polsce, nie kto inny jak właśnie kobiety podtrzymują system patriarchalny. System, który poniża kobiecość na każdym kroku, a jednocześnie utrzymuje się z rent i emerytur tysiąca Polek! Nie trudno zauważyć, że na zgromadzeniach religijnych (mszach, procesjach, pielgrzymkach) jedynymi facetami okazują się często tylko ci w sutannach i habitach. Reszta do damskie zaplecze. Cóż, tak zwana moralność, zwyczaj czy kultura nadal tkwi w rękach kobiet, które jak na złość, nic nie chcą znowelizować.

Jedna z włoskich pisarek Dacia Maraini pisze: "Kobiety z pokoleń mojej matki czy babki nawet nie pomyślałyby o tym, żeby odejść. One uważały, że małżeństwo jest rodzajem przeznaczenia, czymś na całe życie".

To kobiety wychowują głupich mężczyzn

Same ubolewają, że im nikt nie pomaga, ale jak synkowi trafi się "babka z jajami" to siekierą gotowe by ją zarżnąć. Matki wychowują swoje dzieci ukazując im ich miejsce i rolę w życiu. Troskliwie umacniają i prostują poglądy swych pociech tak, by w dorosłym życiu odpowiedzialnie pełniły swoje (matek) przeznaczenie.

Synek powinien być mężczyzną, córka kobietą, wszyscy wg wizji kobiety-matki. Zakorzenia się to w kulturze i trwa przez kolejne pokolenia. Pokolenia "dominujących" mężczyzn i "uległych" kobiet. Okazuje się, że mimo, iż to mężczyźni wypełniają karty historii, to jednak kobiety kreują rzeczywistość, w jakiej przychodzi wszystkim żyć. To kobiety dają wzór fałszywej moralności, gnębiąc wszelki przejaw emancypacji. To kobiety mogłyby zmienić świat, ale wolą przemoc i niewolę. Nadal, nawet w najbardziej cywilizowanym kraju, mężczyzna jest nadrzędnym celem w życiu kobiety.

Czy to jakaś bliżej niezidentyfikowana siła rządzi nami, kobietami? Myślę, że swoistej identyfikacji owej siły dokonał Lars von Trier w swoim dziele "Antychryst". Ukazał w nim całą tragedię, jaką niesie za sobą mentalność. Młoda kobieta pisze książkę o naturze kobiet. Stara się dociec, dlaczego kobiety w średniowieczu pomawiano o współpracę z diabłem, nazywano czarownicami i palono na stosach? Niestety, jako kobieta nie potrafi się sama zdystansować do tego, co pisze i ulega owym chorym treściom. Zaczyna wierzyć w zło tkwiące w kobietach i w niej samej. Kolejnym etapem jest udowodnienie, że tak naprawdę jest, aż w końcu dochodzi do samoukarania. Po drodze reżyser nie zapomniał ukazać jak rodzi się nieuzasadniona nienawiść do męskiej populacji. Samoukaranie polega na wycięciu tego, co stanowi naszą, kobiecą seksualność. Czyż nie te same argumenty, a mianowicie zło tkwiące w naturze kobiet, stoją za obowiązkiem obrzezania kobiet w Somalii?

Cechą, którą szczerze podziwiam u mężczyzn, jest ich swoista zdolność dystansowanie się. Jak dzieci potrafią bawić się życiem, przez co są de facto zyskują wolność. Kobiety przywiązują się i angażują, tworząc tym samym kierat dla samych siebie. Jeden z moich ulubionych cytatów pochodzi z filmu "Gorączka". Neil Mc Cauley, w rolę którego wcielił się Robert De Niro, zwykł był mawiać: "Nie wolno przywiązywać się do czegoś, czego (…) nie porzucisz w ciągu 30 sekund".

Pytanie wbrew pozorom nie brzmi: czy potrafisz to zrobić? Pytanie brzmi: czy chcesz to zrobić? Pozycja kobiet wynika z ich nieumiejętności czy z braku chęci?

* (j. wł) zła mentalność
http://interia360.pl/artykul/mala-mentalita,41291
Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #59 : Grudzień 04, 2010, 17:44:00 »

Artqu, oj nie lubisz Ty Kiary nie lubisz! Jakoś nie po chrześcijańsku to!. Można się z kimś nie zgadzać częściowo a nawet we wszystkim, ale żeby zaraz aż tak? Tyle czasu upłynęło, a konflikt dalej trwa. Chodzi o to jak TY z nią rozmawiasz, gdyż co jest na drugim planie. Liczy się bowiem ton wypowiedzi.

Widzę, że kreujesz się na speca, że my bez praktyki, bujamy w obłokach, że to dla Ciebie górnolotne. Ano, widzisz, tylko Ci ludzie, którzy mnóstwo wycierpieli i dostali mocno w kość od życia, od jego prozy, mogą dojść do takich górnolotności. Inaczej się nie da! Jak nie poczujesz najpierw smaku łez, nie poczujesz i smaku szczęścia w całej jego okazałości. Zapewniam.

Przynajmniej w moim przypadku. Wszystko co tutaj piszę, wynika z moich doświadczeń. Bardzo głębokich doświadczeń. Nie pozazdrościłbyś mi takiej prozy życia, o nie! I obawiam się, że mało kto tutaj...Napisz do mnie prywatnie, a naświetlę Ci przynajmniej tło moich doświadczeń, jeśli chodzi o relacje. Zapewniam Cię, że skóra Ci się zjeży. Dlatego wiem, co znaczy cierpienie, porzucenie na rzecz sekty, choroba, w tym też poważne kalectwo, zdrada i wybaczanie, rzeczywiste poświęcenie, wreszcie też i  śmierć,  rezygnacja dla drugiej osoby ( nie chodzi tu o trójkąt, gdyż na to nie pozwalałem sobie nigdy) i dzięki temu znam też smak piękna, świadomej pracy w związku i mnóstwa też takich codziennych, małych rezygnacji,  nie mówiąc o rzuceniu na szalę wielkiej kariery....etc... I na tej właśnie podstawie mogę pisać, tak jak piszę i na tej też podstawie mogę pisać o kreacji w związku, (o jego świętości, czyli czystości też!), jak też i o Kreacji w ogóle.



A artykuł jest nieco tendecyjny. Napisała go bowiem  osoba, mająca szczere chęci, ale widać że nie nadąża jeszcze owa treść za  rzeczywistym doświadczeniem autorki.



koliberek33
« Ostatnia zmiana: Grudzień 04, 2010, 18:11:32 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #60 : Grudzień 04, 2010, 18:31:55 »

Alez koliberku 33 nie ma co sie unosic. Widac nasz arteq moze z tych  z tych ?  Co to z jednej strony dom rodzina zona dzieci i kosciolek w niedziele ,  a z drugiej ukryta kochanka i wolna milosc. Moze to dla niego jest norma? Moze, nie wiem?

Duzo facetow posiada takie dwie twarze , zatem jak kobiety osmiela sie krytykowac takie postawy , nastepuje natychmiast swiete oburzenie i atak.

No bo dlaczego skoro to milosc dajaca im tyle przyjemnosci i rozkoszy? Przeciez to normalne prawo samcow i samic ....

Tylko .... , tylko czy nadal mezczyzna  i kobieta  sa  tylko  samica i samcem? Czy jeszcze nie stali  sie  Ludzmi  panujacym nad swoimi emocjami?

A niby kosciol w naukach przedmalzenskich uczy.. , a niby arteq te zasady gloryfikuje. A niby ludzie rozwinieci duchowo to wiedza No tak , niby.... a gdy zycie stawia sprawdzian przed Czlowiekiem wowczas wiekszosc zostaje w tej nibylandii.

Nie nalezy rozpaczac , to nic tragicznego i nie w nieskonczonosc. Kiedys nastapi przejscie z  dania mozliwosci niesienia  przez emocje ( ktore tez sa uczuciami milosci , jest to milosc emocjonalna)  nad panowaniem nad nimi. Zycie piekna glebia MILOSCI.

Wowczas Czlowiek zrozumie sens tej dyskusji i usmieje sie serdecznie z tak drapieznego stanowiska zajmowanego wczesniej.

Kiara Uśmiech Uśmiech


Ps. Nie jestem nastolatka przeszlam bardzo trudna droge zyciowa , posiadam olbrzymi bagarz doswiadczen  pieknych i ciezkich, zatem nie pisze na podstawie wiedzy "wyssanej z palca".

Zycie nauczylo mnie jednej waznej rzeczy; kregoslup etyczno moralny ( ten wbrew pozorom twardy) jezeli ktos posiada i on wyznacza mu mozliwosc wchodzenia  , lub  nie w rozne sytuacje nigdy pozniej nie ponosi konsekfecji ktore brudza biel osobowosci.

To nie jest dar od Boga , to jest przeolbrzymia praca codzienna nad samym soba, to sztuka dokonywania wyborow , ktore zawsze daja plon.

Jaki?

« Ostatnia zmiana: Grudzień 04, 2010, 19:59:36 wysłane przez Kiara » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #61 : Grudzień 04, 2010, 21:10:18 »

Witaj Kiaro, piszesz

Cytuj
Zycie nauczylo mnie jednej waznej rzeczy; kregoslup etyczno moralny ( ten wbrew pozorom twardy) jezeli ktos posiada i on wyznacza mu mozliwosc wchodzenia  , lub  nie w rozne sytuacje nigdy pozniej nie ponosi konsekfecji ktore brudza biel osobowosci.
Nie wiem, pewnie posiadam zupełnie inny bagaż doświadczeń, ale wiem, że nikt nie wychodzi z problemów wybielony niczym Vizir  Mrugnięcie
Popełniam błędy, które mają swoje konsekwencje, staram się ich skutki minimalizować .Nie śmiałbym twierdzić , że jestem taki czyściutki i w ogóle, bo tak tylko może ego sądzić. Wybujałe ego wybiela siebie niebotycznie.
W stosunkach damsko-męskich mam również doświadczenie niejakie i wiem, że wybielanie siebie to podstawowy błąd . Kobieta powinna znać mój "brud" i wiedzieć z kim ma do czynienia zanim będzie za późno, zanim się rozczaruje niepotrzebnie. Niech lepiej nie wchodzi ze mną w związek, jeśli nie ma przekonania co do pełnej akceptacji mojej mrocznej , męskiej strony. To jest po prostu UCZCIWE.
Dzięki świadomości na temat własnego "brudu" łatwiej mi pojąć i zaakceptować wady kobiety, jej odmienność, jej intymny świat.
Moim zdaniem to nie najwyższe noty decydują o atrakcyjności potencjalnego związku, tylko świadomość wzajemnych ułomności i wzajemna zdolność do ich akceptacji.
Ciężko by mi było żyć z Aniołem  Mrugnięcie Czułbym się ciągle tym gorszym hehe Mrugnięcie

Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #62 : Grudzień 04, 2010, 22:26:46 »

Alez east niewlasciwie mnie zrozumiales.
Czym innym jest doswiadczanie roznych zadrzen , wchodzenie w nie z okreslonym systemem wartosci by go podnosic. A czym innym posiadanie juz posiadanie wyzszego ( przynajmniej takie deklaracje) i wbrew temu sprzeniewierzanie sie sobie.

To dwie rozne rzeczy, ktore sa mozliwe , bo mamy wolna wole. Ale przy "twardym kregoslupie teyczno moralnym" jz sie nie czyni takich rzeczy.

Piekno osobowosci tworzy sie doswiadczajac , zanurzajac sie i w brzydocie i w doskonalosci, tak rozwija sie kazdy. Ja tez. Napisalam iz mam przeogromny bagaz osobistych doswiadczen , bo mam i to nie tylko pozytywnych ( bo nie posiadala bym calkowitej wiedzy), ale...

Gdy juz osiagasz pewien poziom "bieli" nie sprzeniewierzasz sie sobie z premedytacjom by ja "brudzic" niegodnoscia zachowan.

Nie oceniamy Ludzi ( oni w roznych sytuacjach niezbednych dla nich) dokonuja wyborow , by ewoluowac pieknem.

Oceniamy sytuacje , poprzez ocene jej rowniez mozemy stwierzic czy chcemy sie w niej zanurzyc czy nie.

Bielenie osobowosci to podejmowanie decyzji dzisiaj innych niz wczorajsze , ktore nie uwazamy za dobry wybor dla siebie.

Czy ja jestem Aniolem? Mysle ze kazdy Czlowiek nim jest , tylko wiedze o tym ma jeszcze uspiona.

Tak wiec i Ty tez nim jestes i to bardzo pieknym Aniolem.

Kiara Uśmiech Uśmiech
Zapisane
purattu
Gość
« Odpowiedz #63 : Grudzień 04, 2010, 22:29:07 »

Kiara idz praktykowac...na zdrowie    Buziak     Cool Cool Cool Cool
burek ktory szczeka najglosniej nie daje mleka Cool Cool Cool Cool

nie sama klawiatura czlowiek zyje
no chyba ze...sama klawiatura zyje  Cool Cool Cool Cool
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #64 : Grudzień 04, 2010, 22:52:12 »

Burek daje mleko?CośCośCośCośCoś? Od kiedy?CośCośCośCoś?? Mrugnięcie Uśmiech Uśmiech Uśmiech Uśmiech Uśmiech
Zapisane
krzysiek
Gość
« Odpowiedz #65 : Grudzień 04, 2010, 22:55:54 »

Kiara napisała:

Ps. Nie jestem nastolatka przeszlam bardzo trudna droge zyciowa , posiadam olbrzymi bagarz doswiadczen  pieknych i ciezkich, zatem nie pisze na podstawie wiedzy "wyssanej z palca".

To brzmi, jak fragment z CV.

I sądzisz, że to Cię upoważnia do objęcia roli nauczyciela w temacie: Jak kochać, by być szczęśliwym?
To nie jest kurs nauki jazdy ani gotowania. Moje uczucia nie potrzebują "instruktora", choćby nie wiem jak był doświadczony. A i mnie tych "doświadczeń" nie brakuje, tylko nie ośmielam się ich wciskać nikomu na siłę, bo to sfera ezoteryczna. Liczy się tylko wrażliwość na odczuwanie szczęścia. Rzecz bardzo indywidualna, nie poddająca się regułom i "doświadczeniom", zwłaszcza innych osobników. To jest MÓJ wewnętrzny świat i NIC nikomu do tego...
« Ostatnia zmiana: Grudzień 04, 2010, 23:25:35 wysłane przez krzysiek » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #66 : Grudzień 04, 2010, 23:14:07 »

Cytat: arteq
a zapowiadał się temat ciekawie...

Niestety i tutaj także go rozmyto przy pomocy górnolotnych stwierdzeń, pouczeń i obdarto z... prozy życia. Dyskusja w większości tematów po jakimś czasie sprowadza się do tego samego - tak, takie określenie ciśnie mi się na usta - bełkotu o miłości, wolności, dualizmach, jednościach, niby-doskonałości.
Kolejny raz czuję się jakbym czytał - pomimo użytych określeń i słów - suche, beznamiętne wypowiedzi, teorię z książek, za grosz życia... Jakby słowa wypowiadały zjawy, program komputerowy, a nie ludzie z krwi i kości.

Sporo postów - szczególnie Kiary - mógłbym wkleić do większości z tematów i nikt nie zauważyłby różnicy...

Cytat: Kiara
Widac nasz arteq moze z tych  z tych ?  Co to z jednej strony dom rodzina zona dzieci i kosciolek w niedziele ,  a z drugiej ukryta kochanka i wolna milosc. Moze to dla niego jest norma? Moze, nie wiem?

Jaka jest Twoja norma Kiaro? Poniżenie i zeszmacenie „przeciwnika”?
Niedobrze mi się robi, jak czytam tak niskie i podłe insynuacje. I Ty mówisz o twardym kręgosłupie etyczno moralnym? Ty mówisz o swojej bieli?
Przypatrz się sobie Kiaro , dobrze się przypatrz i patrz dotąd aż cokolwiek zobaczysz.
Ja nie widzę bieli.


Zapisane
Kahuna
Gość
« Odpowiedz #67 : Grudzień 05, 2010, 09:32:40 »

Cytuj
Cytat: Kiara
Widac nasz arteq moze z tych  z tych ?  Co to z jednej strony dom rodzina zona dzieci i kosciolek w niedziele ,  a z drugiej ukryta kochanka i wolna milosc. Moze to dla niego jest norma? Moze, nie wiem?


No po tym, ja tez.Kiara daleka od osadzania,posadzania,oceniania i oczerniania..zwatpilem naprawde.
Na prozno, Ptaku, namawiasz Kiare na zobaczenie czegos,czego i tak nie jest w stanie,bo Kiara nie dosc,ze nie widzi siebie,to i nawet nie chce zobaczyc.Jej wizjonerskie i prorocze plany dla ludzkosci juz daja w leb,a bedzie jeszcze weselej w 2012-tym.Oczywiscie dla nas,nie dla Kiary718.Ooops..Jeden "718"zwial z tego forum z podkulonym ogonem,drugi/a moze jakos wytrzyma do konca - w co osobiscie bardzo watpie,gdyz przez dwa dlugie sezony, bedzie Jej bardzo trudno pisac o tym samym,w sposob iscie katarynkowy.No i trzeba bedzie duzo odwagi by zachowac twarz i spojrzec sobie prosto w oczy,chocby przed lustrem.Mam jednak duze watpliwosci,czy i wtedy Kiara czegos sie w sobie dopatrzy...oprocz bieli,milosci i wszelakich innych "doskonalosci" - of, course.
Pozdrawiam.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 05, 2010, 09:35:45 wysłane przez Kahuna » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #68 : Grudzień 05, 2010, 16:49:40 »

Widac nasz arteq moze z tych  z tych ?  Co to z jednej strony dom rodzina zona dzieci i kosciolek w niedziele ,  a z drugiej ukryta kochanka i wolna milosc. Moze to dla niego jest norma? Moze, nie wiem?

Dom - tak, rodzina - tak, dzieci - tak, "kościółek" - tak, kochanka - nie, nigdy; "wolna miłość" - nie, nigdy. Cóż mogę powiedzieć - doskonale wiadomo, że nie ma możliwości aby na forum obronić się przed tego typu pomówieniami, bo i niby jak? Mam poprosić żonę aby się wypowiedziała? Zaraz mogę w odpowiedzi usłyszeć, że to podstawiona osoba, a gdybym natomiast próbował udowadniać, że to jednak ona - mogę usłyszeć, że przecież na tym polega dwulicowość aby mieć to w ukryciu przed żoną... Poprosić znajomych? Sprawa wyglądałaby podobnie. Oczywiście nie można również zarzucić Kiarze bezdyskusyjnych pomówień bo ucieknie za "może" i dolepione "nie wiem". To tak samo jakby o kimś powiedzieć: "może on jest skończonym kretynem... nie wiem". Zresztą, szkoda strzępić języka na takie przepychanki - kto ma pojęcie o socjotechnikach doskonale widzi o co chodzi, kto ma intuicję - czuje, każdy może oceniać po owocach.

Wracając jednak do sedna wątku - własnie ze względu na szacunek do innych, w tym konkretnym przypadku - kobiet, nigdy nie brałem od nich czegoś na co nie zasługiwałem albo nie mógłbym uczciwie odwdzięczyć się tym samym. Jest to szczególnie istotne w kwestii intymności i bliskości cielesnej. Z obserwacji widzę, że nawet wiele kobiet nie wie jakie to ważne, co taka czystość może dać, jak może pomagać w związku, być może tego nie wiedzą, bo niestety wcześniej - z rożnych powodów - odeszły od tego. Mam tego świadomość dlatego nigdy nie igrałem niczyimi uczuciami, nigdy nie zbliżałem się do nich cieleśnie, bo wiedziałem, że nie mi to się "należy". Wiem, że gdybym zachował się inaczej to skrzywdziłbym daną osobę. Wiem, że można skrzywdzić kogoś - nawet bardzo, a pomimo tego dana osoba może nawet tego nie zauważyć.
W tym i wszystkich innych wątkach piszę swoje spostrzeżenia i doświadczenia, oraz opisuję jak sam zachowuję się w życiu i co z tego wynikło/wynika, zawsze jestem w tym prawdziwy. Dlatego również nie boją się konfrontacji czy weryfikacji tego co piszę, tego o czym mówię. Fakt, w tym wątku, w jednym z postów swoją postawę, racje, przedstawiałem w sposób który mógł być odebrany jako zarozumiały - za to już przeprosiłem. 

Swoje uwagi odnośnie formy i treści dyskusji w tym temacie przedstawiłem. Zgodnie z nimi uważam, że zbyt dużo tutaj bicia przysłowiowej piany, rozmywania tematu, ogólników za którymi można się chować, ot zwykłego lania wody. Jeżeli chcecie komuś pomóc, poradzić wypowiadajcie się konkretnie, rzeczowo - wtedy ma to rację bytu. Przecież ludzie żyją w konkretnym świecie, wśród konkretnych spraw, problemów, sytuacji, a nie wyłącznie bujają w obłokach. Praktycznie każdy wybór który muszą podjąć musi mieć konkretny wymiar, skutek, nie mogą wtedy zasłaniać się wywodami filozoficznymi.

Koliberek, oczywistym jest, że nie przepadam za treścią i formą wypowiedzi Kiary - nigdy się z tym nie kryłem. Nie zgadzam się z pewnymi z jej poglądów, mówię otwarcie, że nie wierzę w jej zapewnienia, uważam, że w pewnych sytuacjach manipuluje - oczywiście staram się wtedy wskazać dlaczego. I wcale nie jest to sprzeczne z duchem chrześcijaństwa. Wydaje mi się, że myślisz pojęcie akceptacji z tolerancją. To, że jestem jawnie niechętny jej naukom przecież nie oznacza - jak może wynikać z kontekstu Twojej wypowiedzi - że życzę jej źle, czy też gdyby była w potrzebie odwróciłbym się od niej jako człowieka.
Tak, o pewnych swoich poglądach wypowiadam się z pewnością bo widzę jakie przynoszą owoce. Być może postępowanie zgodnie z tym co staram się propagować uchroniło mnie od konieczności przeżywania rozpadu związku, dawania komuś "wolności", zdradą... Czy jest 100% gwarantem spokojnego życia? Czy uważam, że pozjadałem wszystkie rozumy? Nie. Ale moje zasady znacząco zwiększają szanse na udany związek, udane życie, z szczególnością w zakresie na który mamy wpływ. Widzę to nie tylko w odniesieniu do własnego życia lecz również i innych którzy hołdują podobnym poglądom i wprowadzają je w czyn. Być może powinienem wypowiadać to w formie mniej konfrontacyjnej - pracuję nad tym. Ale zawsze lubiłem jasne sytuacje i mówienie wprost a nie za plecami.   

Co do sugestii o byciu dwulicowym jest pewien sposób na forum. Aby się o tym przekonać czy jestem "jednotwarzowym" oraz czy moje opinie nie zmieniają się w zależności od tego gdzie czy z kim rozmawiam kilkakrotnie dałem na forum oficjalne przyzwolenie aby każdy kto tego zapragnie mógł odnosić się czy też ujawniać moje PW. Czy Kiara może również odważnie stanąć i powiedzieć/zezwolić na to samo? Kto jeszcze jest gotów?
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #69 : Grudzień 05, 2010, 18:58:03 »

No coz arteq , przepraszam Cie za "Widac nasz  arteq moze z tych  z tych ?  Co to z jednej strony dom rodzina zona dzieci i kosciolek w niedziele ,  a z drugiej ukryta kochanka i wolna milosc. Moze to dla niego jest norma? Moze, nie wiem?"

Ale byla to swiadoma i wyrachowana prowokacja do napisania wlasnie takiego tekstu jak napisales.

Akurat w tym wzgledzie ufam w slowa artqa  w 100%.

W tym temacie pojawily sie dziwne i nienaturalne ( moim zdaniem) opinnie iz bycie w trojkatach i wszelakich wielokatach jest dobrem oraz prawidlowoscia gdy towarzysza temu uczucia.

Poniewaz ( tak mysle) wiekszosc czytelnikow i uczestnikow forum ma podobne zdanie o Tobie w temmacie uczciwosci malzensko- rodzinnej , byl to sposob bys je wypowiedzial wedle swoich prawdziwych wartosci a nie niecheci do mnie.

I ta opinnia mozna juz zamknac temat by nie ingerowac w cudza sfere decyzjalnosci a podsumowac zagadnienie jako takie.


Kiara Uśmiech Uśmiech

Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #70 : Grudzień 05, 2010, 20:09:20 »

Cytat: Kiara
Ale byla to swiadoma i wyrachowana prowokacja do napisania wlasnie takiego tekstu jak napisales.

Dziwna to praktyka wymuszania na kimś, poprzez wyrachowaną prowokację napisanie tekstu potwierdzającego własne poglądy. Mój system wartości nie przewiduje takich zachowań. Ale widocznie nie znam bieli.

Cytat: Kiara
W tym temacie pojawily sie dziwne i nienaturalne ( moim zdaniem) opinnie iz bycie w trojkatach i wszelakich wielokatach jest dobrem oraz prawidlowoscia gdy towarzysza temu uczucia.

Kolejna manipulacja, bo nikt nie wyraził takiej opinii, że bycie w trójkątach i wielokątach jest dobrem oraz prawidłowością, nawet gdy towarzyszą temu uczucia.
To Twoja ocena i próba ukazania dyskutantów w niekorzystnym świetle. I jakoś mnie to już nie dziwi. 

Cytat: Kiara
I ta opinnia mozna juz zamknac temat by nie ingerowac w cudza sfere decyzjalnosci a podsumowac zagadnienie jako takie.

Nie uważam, by temat wymagał zamknięcia, tym, bardziej, że niewiele tak naprawdę zostało poruszone. A dyskusja, jeśli jest prowadzona z poszanowaniem dyskutantów, nie ingeruje w cudzą sferę decyzyjności.  No chyba, że stosuje się świadomą i wyrachowaną prowokację.

Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #71 : Grudzień 05, 2010, 20:53:07 »

Kiaro, według mnie było tak: powiedziałaś to co zamierzałaś i po chwili zadumy tudzież postach innych forumowiczów zdałaś sobie sprawę, że po prostu przesadziłaś, a te konkretne "podejrzenia" były jednoznacznie śmieszne. Być może zobaczyłaś, że zbyt mocno się odsłoniłaś, a rozdźwięku pomiędzy deklaracjami a czynami nie da się już ukryć. Być może spodziewałaś się całkowicie odmiennej reakcji z mojej strony - np. jakiegoś wybuchu agresji? W związku z tym naprędce przytoczona historyjka z prowokacją. Przecież ja nie oburzałem się na krytykę dwulicowości w kwestii oszukiwania kobiet, ba sam od dawna to piętnowałem. Pogrążasz się coraz bardziej.

Przecież w treści postu do którego miałabyś mnie sprowokować nie powiedziałem nic czego nie powiedziałbym wcześniej, po prostu powtórzyłem spokojnie wcześniejszą opinię. Nie zmieniam w nim również swoich poglądów, nie odkrywam żadnych nowości...  

Cóż Kiaro, jeżeli chcesz możesz uprawiać dalej swoje gierki, podchody, nauczania, nie zamierzam Ci tego zabraniać. Zastrzegam sobie jedynie prawo aby móc się do tego odnieść tytułem komentarza.

Tak ja to widzę, tak ja to czuję.  

edit: i na tym ze swojej strony zakończę.

 
« Ostatnia zmiana: Grudzień 05, 2010, 21:10:07 wysłane przez arteq » Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #72 : Grudzień 05, 2010, 21:15:02 »

O, tylko trochę mnie nie było, a tu widzę, że niechcący nieźle narozrabiałem, bowiem wywołałem burzę niejaką! Ale będę skromny i nie przypiszę sobie zaraz całej zasługi. Mrugnięcie

Artqu, od dawna wiadomo, że Twoja postawa dotycząca kwestii partnerskiej jest jednoznaczna i oczywista. I masz u mnie szacuneczek, co już wcześniej wyraźnie podkreśliłem. Wcale nie musisz tyle tłumaczyć i udowadniać, przynajmniej mnie, że tak jest, gdyż to wiedzą chyba wszyscy, a cóż dopiero Kiara. Dlatego też odebrałem to jako dość żartobliwą prowokację, bo wie się  jaki jesteś w tych sprawach, gdyż podobny temat już tu figuruje. Osobiście zaglądam rzadko i czytam od czasu do czasu, a jednak to jest dla mnie jasne!!!

Rzeczywiscie zdanie zabrzmiało niezbyt zręcznie. Może gdyby Kiara powiedziała Ci to wprost, to byście się oboje uśmiechnęli i od razu zrozumieli. Mnie się wydaje, że powinniście się spotkać osobiście. Może  oboje zdziwilibyście się, że ten "papier" czyli klawiatura jest dość zimna w przekazie.

Nie piszę tego, żeby bronić Kiary dla samego bronienia, bo sam stawałem czasem okoniem, jeśli mi coś nie grało w jej wypowiedzi. Jednakże  rozumiem doskonale jej wywody dotyczące relacji, są one dla mnie jasne, słuszne i widać, że "wydoświadczone", a nie takie tam teoretyczne trele -morele. Poza tym niechaj ktoś znajdzie mi na ziemi człowieka, który się nigdy nie myli,  to takiemu oczywiście "konia z rzędem". Okazuje się, że i bogowie nieźle w kulki, czy tam kości sobie z nami pogrywali. Kiara zamieszcza coraz więcej mądrych i wyważonych myśli, podobnie Ty Arteq; nie można Twoich postów porównać z tymi jeszcze ze starego forum i początków tego. Zrobiłeś milowy krok i niejedna tutaj osoba także...

Są wypowiedzi, które podważam bez względu na to kto napisał, czy mój przyjaciel Ptak, czy Kiara, czy Arteq. Ale też się mogę pomylić. Nie aprobuję jednak, gdy wszyscy huzia na Józia. Gdy się kopie leżącego, albo tego, który nie może się bronić. Nie aprobuję także, jeśli ktoś pouczając kogoś, robi identycznie tak samo, zmienia jedynie nieco nomenklaturę, jednakże przekaz jest w treści energetycznej taki sam jak atakowanego. Stosowanie ping-pongów w komunikacji jest czymś prymitywnym i wyraża postawę agresji. Rozumiem: uczynić zwierciadło, to przynajmniej może poskutkować, jeśli oczywiście "przeciwnik" jest choć trochę reformowalny i  nie idzie w zaparte; no ale  to niełatwa sztuka i wymaga sporego talentu, by zwierciadło owe żadnych rys nie miało...

Ale, cóż wszyscy się wciąż uczymy, jedni z natychmiastowym niemal skutkiem, inni z wolniejszym, a inni tylko przelewają z pustego w próżne, albo mają znakomity sposób na ładowanie swoich wątpliwych w rzeczywiste treści, zbiorników. Cóż, można i tak: wolna wola, jednak konsekwencje nic na temat wolnej woli nie wiedzą. Jakoś tak już jest!

Dla mnie najbardziej cenne Artqu jest to,  że napisałeś, iż nie życzysz Kiarze źle. Tak, to jest po chrześcijańsku. I to cieszy!


Z serdecznym pozdrowieniem Uśmiech


koliberek33
« Ostatnia zmiana: Grudzień 05, 2010, 21:17:26 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #73 : Grudzień 05, 2010, 22:09:33 »

Zauważam, że "twarde moralnie kręgosłupy" są zwyczajnie pozbawione wyobraźni...
Są tak zmanipulowane dogmatami, zaduszone poprawnością zachowań, że nie widzą niczego poza nimi.
Ciekawi mnie, dlaczego dla siebie atrakcyjne postrzeganie miłości wynoszą do rangi wzorca dla mniej moralnie rozwiniętej społeczności.
Dlaczego nie pozwalają się kochać ludziom inaczej niż sami? Dlaczego tolerancja jest wadą, a wzorem konserwatywny beton?
Pewnie nigdy nie odpowiedzą na pytania szczerze, bo najczęściej nie zdają sobie sprawy, że wyuczone, zaprogramowane postawy wcale nie są ich, tylko ich nauczycieli.


Potrafię sobie wyobrazić męża kochającego wszystkie trzy swoje małżonki z wzajemnością, potrafię sobie wyobrazić wiele innych relacji męsko damskich bez oceniania, piętnowania i wydawania wyroków...



Pozdrawiam - Thotal Uśmiech
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #74 : Grudzień 05, 2010, 22:34:51 »

Jak to dobrze, że są jeszcze ludzie z wyobraźnią i tolerancją na inność, nawet tą wielokątną.  Chichot

Daje to nadzieję na różnorodność wzorców, czyli na totalną wolność, a nie zniewolenie poprawnością wyznawanego stwórcy.
No i gdzie jest powiedziane, że stwórca jest jeden? Dogmat taki bardzo ogranicza i staje się dyktatem jego wyznawców. Tym bardziej, gdy wyznawcy wiedzą lepiej od samego stwórcy, co jest poprawne i właściwe, a co takim nie jest.
A każdy głos przeciwny jest zaraz podciągany pod walczące siły ciemności. Niezła manipulacja. Tylko, że spod jasnych szat często wystają ciemne.
Zapisane
Strony: 1 2 [3] 4 5 6 7 8 9 10 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.079 sekund z 17 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

nawijka lodux pifpaf bornfost wrickenridge