Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 25, 2024, 05:34:21


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 [14] 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 29 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH .  (Przeczytany 511180 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Leszek
Gość
« Odpowiedz #325 : Marzec 07, 2010, 00:36:32 »

Wyjaśniona została tajemnica jednego z portretów królowej angielskiej Elżbiety I: zagadkowa ciemna plama na jej ręce okazała się zamalowaną żmiją lub wężem, który owijając się wokół ręki monarchini mógł wywoływać niestosowne skojarzenia....

http://fakty.interia.pl/nauka/news/wbrytania-tajemniczy-waz-na-portrecie-elzbiety-i,1448459

No cóż niektórzy tak widzą "angielską rodzinkę" i papieża...



Autor pierwotnie namalował na portrecie węża, który owija się wokół ręki królowej, jednak prawdopodobnie pod naciskiem doradców Elżbiety I przerobił węża na bardziej konwencjonalną różę Tudorów.
(...)
Wiadomo - dodaje kustoszka - że królowa miała biżuterię w formie węży i żmij,(..)


« Ostatnia zmiana: Marzec 07, 2010, 00:40:02 wysłane przez Leszek » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #326 : Marzec 12, 2010, 22:02:37 »

Jeśli ciągle zdumiewa nas fakt istnienia Całunu Turyńskiego to czas, żebyśmy poznali kolejną niepojętą zagadkę, jaką jest obraz Matki Bożej z Guadalupe. Wielcy malarze, lekarze i uczeni badali przez lata cudowny wizerunek. Wniosek był jeden – obraz Madonny z Guadalupe nie jest dziełem człowieka! W świetle współczesnej nauki nie da się wyjaśnić istnienia i tajemnicy wizerunku…



Historia wizerunku sięga roku 1531. W 12 lat po podboju Meksyku przez hiszpańskich konkwistadorów prostemu, 57-letniemu Indianinowi Juanowi Diego, u podnóża wzgórza Tepeyac, ukazuje się Matka Boża. Madonna poleca mu, by przekazał miejscowemu biskupowi, iż życzy sobie, by w tym miejscu wzniesiono kościół pod jej wezwaniem. Indianin zanosi wiadomość do biskupa Francisco Zumarragi. Ten jednak nie daje wiary jego opowieści i domaga się przekonującego dowodu potwierdzającego prawdziwość jego relacji. Maryja przyjęła to wyzwanie i poleciła Diego przyjść następnego dnia, wspiąć się na wzgórze i zerwać kwitnące tam kwiaty. Kiedy ten to uczynił, Maryja sama ułożyła te kwiaty w wiązankę i ukrytą pod osłoną tilmy poleciła mu zanieść ją do biskupa. Kiedy Juan Diego zjawił się w rezydencji biskupa i odsłonił tilmę, kwiaty wypadły na podłogę, a na tilmie biskup ujrzał niezwykły obraz Maryi, przed którym upadł na kolana i ze łzami skruchy przepraszał Maryję za swe niedowierzanie.



Uznawany za święty obraz Matki Boskiej do dziś znajduje się w świątyni u podnóża góry Tepeyac. Każdego dnia tysiące ludzi przybywa, aby oddać cześć Dziewicy z Guadalupe. Św. Juan Diego został opiekunem bazyliki i spędził tam resztę życia. W maju 1990 roku beatyfikował go papież Jan Paweł II, a 31 lipca 2002 roku został on kanonizowany.

Cudowny obraz przez wiele lat poddawany był badaniom i analizom naukowym, które prowadziły do coraz bardziej zdumiewających wniosków i niezwykłych odkryć.

Najbardziej zadziwiającym jest fakt, że na obrazie nie ma żadnych śladów znanych barwników syntetycznych oraz żadnych pigmentów pochodzenia organicznego, mineralnego lub roślinnego. Na płótnie nie ma również żadnych śladów wstępnego malowania oraz innych środków używanych przez malarzy. Każda farba jest związkiem chemicznym, którego cząsteczki wiążą się z tkaniną. Kiedy ich tam nie ma, nie ma też koloru, a więc i obrazu! Ponadto włókna tkaniny są naturalne i płótno z agawy powinno było się rozpaść po 20 latach!

Kolejne wstrząsające odkrycie dotyczy oczu Matki Bożej, które posiadają nadzwyczajną głębię. Wyglądają jak oczy żywej osoby. Specjalistyczne badania pozwoliły na odkrycie w oczach Matki Bożej tzw. zjawiska refleksu, które występuje tylko u żywych ludzi i którego nie można odtworzyć przy pomocy najdoskonalszej nawet techniki malarskiej. Badania komputerowe odkryły także, że w źrenicach Maryi została utrwalona, niczym fotografia, scena prezentacji płaszcza z cudownym wizerunkiem przed biskupem Meksyku, w której uczestniczyło kilkanaście osób.

Wykazano również, że układ gwiazd na płaszczu Maryi jest identyczny z tym, jaki miał miejsce nad Meksykiem w grudniu 1531 roku. Układ ten nie jest przedstawiony geocentrycznie, to znaczy tak, jakby obserwator znajdował się na Ziemi, lecz heliocentrycznie, czyli tak, jakby obserwator znajdował się na Słońcu.



http://www.guadalupe.opoka.org.pl/obraz.htm
http://pl.wikipedia.org/wiki/Matka_Bo%C5%BCa_z_Guadalupe






« Ostatnia zmiana: Marzec 12, 2010, 22:51:05 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #327 : Marzec 16, 2010, 22:39:49 »

Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej

Jak mówi legenda ikona ta jest jedną z siedemdziesięciu napisanych przez świętego Łukasza Ewangelistę, na fragmentach stołu, przy którym posiłki spożywała Święta Rodzina. Powstanie wizerunku miało mieć miejsce w Jerozolimie, w miejscu zwanym wieczernikiem (związanym z Ostatnią Wieczerzą).



W drugiej połowie XII wieku z wielkimi honorami ikona Bogarodzicy została przewieziona na Ruś, przebywając wcześniej, jak mówią niektóre źródła, w Bułgarii, Morawach i Czechach. Książę halicko-wołyński Lew Daniłowicz umieścił ją pod zarządem prawosławnego duchowieństwa w zamku w Bełzie, gdzie miała zasłynąć licznymi cudami. Od tej miejscowości pochodzi pierwotna nazwa ikony. Po przyłączeniu zachodnich ziem Rusi Kijowskiej do Korony Królestwa Polskiego, w 1372 r. Księstwo Bełskie, wraz z Rusią Czerwoną, przeszło we władanie księcia opolskiego Władysława, który został namiestnikiem tych ziem z ramienia Węgier.

Wtedy też zamek w Bełzie mieli okrążyć Tatarzy. Licząc na pomoc Matki Bożej, książę Władysław wyniósł świętość z cerkwi i postawił na miejskiej ścianie. Strzała wystrzelona przez jednego z Tatarów trafiła w wystawioną na mury zamku ikonę. Legenda głosi, iż na cudownym obrazie miały od tamtego czasu pozostać ślady krwi przebitego strzałą jednego z najeźdźców, które widać do dzisiaj. Zapadła mgła, w której szyki nieprzyjaciół pomieszały się tak, że zmuszeni zostali przerwać oblężenie i wycofać się. Jedno z podań mówi również, że w sennym przywidzeniu Obrończyni Niebieska nakazała księciu przenieść cudotwórczą ikonę na Jasną Górę do Częstochowy. Idąc dalej tą wersją legendy książę Władysław w 1382 r. zakłada klasztor na Jasnej Górze (góra spotkania - została tak nazwana w wyniku mnóstwa cudów, które miały tam miejsce) i przenosi tam "cudotwórczą świętość", powierzając ją na przechowanie zakonowi paulinów. Kilkadziesiąt lat później klasztor został obrabowany przez husytów. Pozbawiwszy go wszystkich skarbów, chcieli oni zabrać również i cudowny obraz, lecz niewidoczna siła zatrzymywała konie, i wóz ze świętością nie zdołał się ruszyć. We wściekłości jeden z rabusiów zrzucił świętą ikonę na ziemię, a inny uderzył mieczem po twarzy. W tym samym miejscu sprawiedliwa kara dotknęła wszystkich: pierwszego rozerwało na części, drugiemu uschła ręka, pozostali padli trupem lub zostali rażeni ślepotą.

Skąd bierze się cudowna moc tego wizerunku oraz siła,która pozwalała
zwyciężać naszym wodzom w trudnych dla kraju chwilach? 


Obrona Jasnej Góry


Kazimierz Pułaski pod Częstochową, obraz Józefa Chełmońskiego 1875, na sztandarze wojsk powstańczych widnieje wizerunek Cudownego Obrazu


Jan III Sobieski z ryngrafem z podobizną Cudownego Obrazu
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #328 : Kwiecień 03, 2010, 17:47:25 »

Jezu ufam Tobie
Jezu ufam Tobie – tytuł obrazów przedstawiających Jezusa Chrystusa. Obraz ten występuje też pod nazwami Obraz Jezusa Miłosiernego oraz Obraz Miłosierdzia Bożego. Pierwszy obraz namalował Eugeniusz Kazimirowski w 1934, jednak bardziej znaną wersją jest obraz Adolfa Hyły z 1944.


Eugeniusz Kazimirowski, Jezu ufam Tobie, 1934


Obraz Adolfa Hyły z 1944.

Na obrazie przedstawiony jest Jezus ubrany w białą szatę. Stojąc, unosi prawą rękę w geście błogosławieństwa, lewą ręką wskazuje na swoje serce, z którego wychodzą promienie: jasny blady i czerwony. Ten pierwszy symbolizuje wodę usprawiedliwiającą duszę, czerwony zaś to krew, która jest życiem dusz.

Pierwszy obraz został namalowany według projektu siostry Faustyny Kowalskiej i dzięki pomocy księdza Michała Sopoćki. Według Dzienniczka siostry Faustyny, Jezus objawił się jej 22 lutego 1931 roku w celi płockiego klasztoru w tej właśnie postaci, nakazał namalować obraz i obiecał, że dusza, która będzie czcić ten obraz, nie zginie. Obiecał też duże postępy na drodze chrześcijańskiej doskonałości, łaskę szczęśliwej śmierci oraz wszelkie inne łaski i doczesne dobrodziejstwa.
Autorem pierwszego obrazu był malarz Eugeniusz Kazimirowski, prace nad nim trwały od stycznia do czerwca 1934 roku. Po raz pierwszy został pokazany wiernym w 1935 w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, czyli w dniu Święta Miłosierdzia Bożego w Ostrej Bramie w Wilnie. Obraz nie spodobał się Faustynie, gdyż nie odpowiadał pięknu jej wizji Jezusa. Jezus miał jej wówczas odpowiedzieć, że Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej.

Bardziej znaną wersją jest obraz wykonany w 1944 roku przez Adolfa Hyłę dla Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Jego kopie opatrzone słowami "Jezu ufam Tobie" w wielu różnorodnych językach są szeroko rozpowszechnione na całym świecie. Na tym obrazie spełniły się słowa Jezusa wypowiedziane do Siostry Faustyny: Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie (Dz. 47). Pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego pędzla tego malarza powstał w 1943 roku.
Od 1937 roku, wraz z szerzeniem się kultu miłosierdzia Bożego, obraz zaczął być stopniowo kopiowany oraz wydawany w formie obrazków opatrzonych Koronką do Miłosierdzia Bożego. Do roku 1951 w Polsce istniało około 130 ośrodków kultu Miłosierdzia Bożego. Jednak 6 marca 1959 Stolica Apostolska bez wnikliwszej analizy sprawy i oryginalnych dokumentów, wydała notyfikację zabraniającą szerzenia kultu, rezultatem czego było usunięcie z wielu kościołów obrazów Jezusa Miłosiernego. Pomimo tego arcybiskup Eugeniusz Baziak polecił pozostawienie obrazu na miejscu w krakowskich Łagiewnikach. Po rozmowie z prefektem Kongregacji Świętego Oficjum, kardynałem Ottavinim, w 1965 roku kard. Karol Wojtyła rozpoczął w Krakowie proces informacyjny dotyczący życia i cnót siostry Faustyny oraz przygaszonego kultu Miłosierdzia Bożego. Dzięki temu 31 stycznia 1968 proces beatyfikacyjny siostry Faustyny został formalnie otwarty w Watykanie, a 15 kwietnia 1971 Stolica Apostolska całkowicie unieważniła notyfikację z 1959 roku.

W obietnice Jezusa związane z obrazem wierzy wielu katolików, dla których nie jest tylko przedstawieniem miłosierdzia Bożego, ale znakiem przypominającym o obowiązku chrześcijańskiej ufności względem Boga i czynnej miłości w stosunku do bliźnich:

...żądam czci dla mojego miłosierdzia przez obchodzenie uroczyście tego święta i przez cześć tego obrazu, który jest namalowany. Przez obraz ten udzielę wiele łask duszom, on ma przypominać żądania mojego miłosierdzia, bo nawet wiara najsilniejsza, nic nie pomoże bez uczynków. (Dz. 742)
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 03, 2010, 17:54:37 wysłane przez janusz » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #329 : Kwiecień 05, 2010, 19:27:01 »

Rebus za plecami Chrystusa
02.04.2010 08:00/Przegląd, Bronisław Tumiłowicz



Czy obraz Leonarda da Vinci "Ostatnia wieczerza" rzeczywiście kryje tajemnicę końca świata? Włoska badaczka konkuruje z Danem Brownem

Wielki fresk Leonarda da Vinci "Ostatnia wieczerza", namalowany temperą na tynku, oddaje moment zapowiedzenia przez Jezusa zdrady Judasza (Judasz to czwarta postać od lewej). Artyście udało się stworzyć dramatyczne napięcia między uczestnikami wieczerzy. Wśród uczniów można dostrzec nadzwyczajne poruszenie, świadczą o tym ich twarze, gesty rąk, pochylenia postaci.

Obraz powstał w refektarzu, czyli jadalni kościoła Santa Maria delle Grazie w Mediolanie. Zakonnicy stołujący się w tej wielkiej sali otrzymali od malarza wspaniały podarek, odtąd spożywali posiłki jakby w towarzystwie Jezusa i jego uczniów. To jedno z późniejszych, a więc i najdoskonalszych dzieł mistrza, ale widać na nim nieubłagany ząb czasu. Dziś fresk jest wyblakły, pojawiły się liczne przebarwienia i ubytki, rysy postaci uległy zatarciu. Nic dziwnego – fresk ma już ponad 500 lat. Naoczny świadek, który widywał często Leonarda przy pracy nad "Ostatnią wieczerzą", opisuje, jak artysta stawał na rusztowaniu i zastygał w bezruchu. Podobno mógł tak stać całymi dniami i przyglądać się już wykonanej pracy, zanim zdecydował się na kolejny ruch pędzlem. Malowidło jest więc owocem długotrwałych przemyśleń mistrza i być może dlatego sądzi się, że zawiera niejedną zagadkę.


Leonardo da Vinci, "Ostatnia wieczerza", fot. AFP

Lista niewiadomych

Biografia Leonarda umacnia zresztą to przekonanie, bo największy artysta renesansu bardzo lubił rebusy, sam układał zagadki i otaczał się nimbem tajemniczości. Dlatego już od dawna pojawiały się różne interpretacje "Ostatniej wieczerzy". Zastanawiano się np., do kogo należy ręka z nożem widoczna tuż za trzecim apostołem w grupie uczniów siedzących po prawicy Jezusa. Ze względu na zły stan dzieła przez pewien czas uważano, że ręka ta, jeśli policzyć wszystkie ręce na obrazie, jest nadprogramowa i nie należy do nikogo. Później jednak ustalono, że jest to dłoń św. Piotra, a liczba rąk na obrazie jest prawidłowa. Gwałtowna reakcja św. Piotra na słowa Jezusa, jak i fakt, że trzyma on w dłoni nóż, może odwoływać się do późniejszych wydarzeń w ogrodzie Getsemani, gdzie św. Piotr, broniąc Jezusa, odcina jednemu z napastników ucho. Istnieje również inna interpretacja, według której wycelowane w św. Bartłomieja ostrze ma przypominać o jego męczeńskiej śmierci. Wszystkie te dociekania w sprawie tajemniczej ręki są jednak niczym wobec interpretacji zawartej w książce "Kod Leonarda da Vinci" amerykańskiego pisarza Dana Browna. Powieść ta sprawia wrażenie, że oparta jest na realnej wiedzy, lecz w istocie zawiera literacką fikcję. Bohater powieści zauważa, że choć apostołów było 12, a na obrazie Leonarda występują w czterech trzyosobowych grupach, to jednak znalazła się wśród nich Maria Magdalena, brzemienna żona Jezusa, a nie św. Jan, który znajduje się po prawicy Chrystusa i rzeczywiście trochę przypomina kobietę. Książka Browna rozeszła się w 80 mln egzemplarzy, a w Polsce została oprotestowana przez czynniki kościelne.

1/3
...

http://wiadomosci.onet.pl/1606418,720,1,kioskart.html
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #330 : Maj 05, 2010, 20:54:06 »

Leonardo da Vinci,genialny astrolog, na obrazie przedstawiającym
''Ostatnią Wieczerzę'' zakodował pod postaciami apostołów znaki zodiaku.
Ukazano ich w czterech triadach symbolizujących pory roku.



Wiosnę, patrząc od prawej reprezentują:Szymon (Baran),Tadeusz (Byk],Mateusz
(Bliźnięta).
Lato to:Filip (Rak),Jakub Większy (Lew),Tomasz (Panna).
Jesień przedstawiają:Jan (Waga), Judasz (Skorpion) i Piotr (Strzelec).
Zimę symbolizują natomiast:Andrzej (Koziorożec), Jakub Mniejszy (Wodnik) oraz
Bartłomiej (Ryby).
Jeśli przyjmujemy,że apostołowie przedstawiają znaki zodiaku, to Jezus z pewnością jest  Słońcem.Znajduje się między Panną a Wagą ponieważ hebrajski początek roku, ma miejsce w okolicy przesilenia jesiennego.Jest w tym zawarta również filozofia gnostyków, którzy uważali, że Judasz wydając Jezusa na śmierć,
ułatwił mu pozbycie się cielesnej powłoki i powrót do świata czystej myśli.Chrystus
stracił życie (Słońce straciło swój blask), ale dało to początek zwycięstwu jego myśli na Ziemi.
Umieszczenie Judasza obok Jana, najmilszego Chrystusowi ucznia, jest celowym
zamierzeniem wielkiego da Vinci.
''Bo dobro nie istnieje bez zła, a światło towarzyszy ciemności w nieodgadnionych przestrzeniach ludzkiej duszy i wszechświata''.

« Ostatnia zmiana: Styczeń 10, 2012, 00:32:19 wysłane przez janusz » Zapisane
quetzalcoatl44
Gość
« Odpowiedz #331 : Maj 06, 2010, 18:54:36 »

tak apostolowie to rowniez odnosnik do 12 znakow zodiaku, zodiak tak jak ewangelia ukazuja nam czas i znaczenie dokonywania sie pewnych wydarzen,  w naszych czasach do niedawno uwazalo sie wszechswiat jest chaosem, starozytni okazuje sie byli pod tym wzgledem znacznie madrzejsi od nas...,


http://img96.imageshack.us/i/829734.jpg/


http://img6.imageshack.us/i/809385.jpg/

symbole te ukazuja (tak jak kalendarz Majow, czy Dendera) kiedy nastapi przemiany tego co stare, a bedzie to w poblizu wejscia w ere wodnika, - te date udalo sie juz chyba dosc dokladnie ustalic..


Ostatnia wieczerza

"Tymczasem nadszedł dzień Przaśników, w którym należało ofiarować

Paschę. 8Wysłał więc Piotra oraz Jana i powiedział im: Idźcie i przygotujcie

nam Paschę, abyśmy ją spożyli. 9Zapytali Go: Gdzie chcesz, abyśmy ją

przygotowali? 10Odpowiedział im: Oto po waszym wejściu do miasta wyjdzie

wam naprzeciw człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim do domu,"
Zapisane
acentaur


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #332 : Maj 08, 2010, 21:03:17 »

Witaj quetzalcoatl44,
Cytuj
tak apostolowie to rowniez odnosnik do 12 znakow zodiaku, zodiak tak jak ewangelia ukazuja nam czas i znaczenie dokonywania sie pewnych wydarzen,  w naszych czasach do niedawno uwazalo sie wszechswiat jest chaosem, starozytni okazuje sie byli pod tym wzgledem znacznie madrzejsi od nas...,
kazdy symbol ma wiele znaczen a te odnosza sie do poziomow funkcjonowania czy postrzegania jak kto woli. Mozna zodiak wiazac z czasem astronomicznym...mozna i wyobrazic sobie, ze on obraca sie bezposrednio w naszej glowie. Ale czym on wtedy jest? Jego aktualna konfiguracja, czyli dwie pary symboli wyznaczaja jakby kolejny potencjal mozliwosci.  Uśmiech
Cytuj
symbole te ukazuja (tak jak kalendarz Majow, czy Dendera) kiedy nastapi przemiany tego co stare, a bedzie to w poblizu wejscia w ere wodnika, - te date udalo sie juz chyba dosc dokladnie ustalic..
co najwyzej symbole ukazuja "przemiany" ale tez symbolicznie.  Duży uśmiech  Bo np. wychodzac z zalozenia, ze
wszechmogacy bog juz przed eonami wszystko ustalil, a to oznacza , ze jestesmy jakby widzami
przed monitorem pokazujacym kolejne tasmy video. Jesli stac na zmiane wiary(tej szeroko pojetej)
to i nowa tasma. Przeciez zadnego obiektywnego czasu nie ma, ani przestrzeni. Wiec po co te czasy przejscia czegos w cos?  O jaki "czas" naprawde tu chodzi?
Wszystko to i wiele wiecej widziano od od zarania dziejow. I to wszystko istnieje jeszcze w postaci
mitologii, swietych ksiag starozytnych cywilizacji a w koncu mamy to wymalowane na "niebie"
czy w (nie)swiadomosci.
pozdrawiam
Zapisane
quetzalcoatl44
Gość
« Odpowiedz #333 : Maj 09, 2010, 16:47:46 »

no tak zawsze mozna sobie wybrac jakas interpretacje, z tym ze my istniejemy w czasie a Bog poza czasem...
Zapisane
acentaur


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #334 : Maj 09, 2010, 20:17:54 »

Witaj quetzalcoatl44,
Cytuj
no tak zawsze mozna sobie wybrac jakas interpretacje, z tym ze my istniejemy w czasie a Bog poza czasem...
cieplo, cieplo...
no tak zawsze mozna sobie wybrac(wolna wola ) jakas interpretacje (wiare w cos ),
z tym ze my istniejemy w czasie a Bog poz czasem (tylko pozornie )   Uśmiech
pozdrawiam
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #335 : Maj 09, 2010, 20:25:34 »

Zainteresowanie zodiakiem jest tak dawne jak początki
naszej cywilizacji.


Zodiak średniowieczny oddający to samo co na obrazie Leonarda.
Postać w jaskini,grobie oczekuje na ważne wydarzenie - powrót Mesjasza.


Zodiak z Grecji.Postać w środku opleciona wężem to sławny Faeton,
który spowodował katastrofę kosmiczną.Lew na jego piersi może wskazywać na erę w której
to się wydarzyło.

Poniżej kamienny zodiak z Indii.



Zodiak z Indii z naniesionymi nazwami zodiakalnymi.

W południowej Afryce w okolicy Johannesburga odkryto tzw.''kalendarz Adama''
mający 75 tysiecy lat.Takich megalitycznych budowli jest około 100 tysięcy w
tej okolicy.Jak widać tajemnice nieba były rozszyfrowywane od bardzo dawna
w różnych rejonach świata.Dlaczego były tak ważne dla naszych niedawnych jeszcze poprzedników?
http://www.youtube.com/watch?v=NH1wgwe6udo

« Ostatnia zmiana: Maj 09, 2010, 20:49:42 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #336 : Maj 28, 2010, 14:46:09 »

''Bitwa pod Grunwaldem'' - jej tajemnice.



''Obrazy Jana Matejki wymagają od dzisiejszego widza dużego wysiłku intelektualnego. Umiejętne czytanie zawartych w nich zagadek wymaga bowiem ogólnej wiedzy i znajomości kultury – co najmniej takiej, jaka cechowała środowisko artysty, bo trzeba stwierdzić, że wśród ludzi choćby średnio wykształconych była ona wtedy znacznie wyższa od spotykanej obecnie. Dlatego żeby czytać obrazy Matejki, należałoby dorównać ludziom z jego epoki pod względem metod i poziomu wiedzy historycznej, poznać stan tej wiedzy w drugiej połowie XIX stulecia, a także poświęcić się szczegółowej analizie życiorysu artysty i atmosfery Krakowa tego okresu. Nielekka to, ale fascynująca praca. Ale czy na pewno wszystkie nasze wnioski i opinie będą wtedy słuszne i prawdziwe? Mógłby to stwierdzić jedynie sam artysta, bo mimo całej naszej wiedzy o czasach mistrza z ulicy Floriańskiej i o epoce, którą malował, nie uda się uniknąć pomyłek, potknięć czy nieścisłości. Pewne charakterystyczne szczegóły czy akcenty tej twórczości były bowiem zrozumiałe jedynie dla samego Matejki i przypuszczalnie pozostaną już tajemnicą.''
''Matejko jest specjalistą w dziedzinie kultury materialnej, wprowadza jednak w obrazie rekwizyty z różnych epok, gdy posiadają wartość symbolu. "Grunwald" jest pełen takich aluzji i znaków. Oburzano się, że malarz każe Wielkiemu Mistrzowi ginąć z rąk pachołków, a nie rycerzy. Intencję wyjaśnił Aleksander Gieysztor: "sprawiedliwość wymierza [...] i to włócznią św.Maurycego, polskim insygnium monarszym, szeregowe i półnagie wcielenie ducha polskiego". Z kolei orientalny kołpak Witolda i takiż miecz w dłoni, to symbol wschodnich ambicji rodzącej się Unii. Natomiast "udokumentowany" źródłowo jest św. Stanisław. (O objawieniu pisze w "Dziejach polskich" Długosz.) Matejko zdawał sobie sprawę, że Święty w chmurach: "w dzisiejszym wieku będzie to dla wielu zdawać się dziwaczne, ale ja chciałbym, by obraz miał legendowe znaczenie..'' Malarz świadomie tworzył i przypominał narodową mitologię - to legendowe znaczenie.''
http://www.youtube.com/watch?v=ry5nqhpIz4M
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #337 : Czerwiec 04, 2010, 12:35:23 »

29 marca 1640 roku Miguel Juan Pellicer, dwudziestotrzyletni wiejski chłopak mieszkający w Aragonii, odzyskał w cudowny sposób swą amputowaną dwa lata wcześniej nogę.
Rzecz miała miejsce w hiszpańskim miasteczku Calanda, oddalonym o 118 kilometrów od Saragossy. Pod koniec 1637 roku Miguelowi amputowano nogę na wysokości czterech palców poniżej kolana. Po dwóch latach modlitw odzyskał ją. Co zadziwiające, noga nie „odrosła”, nie została stworzona na nowo. Miguelowi została „przywrócona” łydka amputowana dwa lata wcześniej, czego dowodziły zgodne zeznania świadków, że na odzyskanym fragmencie nogi widoczny był szereg znaków szczególnych, które pozwalały ją zidentyfikować.
Jeszcze bardziej dziwne, że Miguel nie był w stanie natychmiast postawić mocno swojej stopy na ziemi. Miał bowiem ścięgna i palce stopy skurczone i niemal niewładne, nie czuł normalnego ciepła w nodze, która była trupiego koloru i nie miała ani długości, ani grubości drugiej nogi.Okazuje się, że powyższy opis odpowiada normalnemu obrazowi klinicznemu, jaki można zaobserwować po reimplantacji.
W czwartek 29 marca 1640 r. Miguel Juan nie pojechał zbierać jałmużny, lecz został w domu, aby pomóc ojcu w napełnianiu nawozem koszyków, które osioł przenosił do nawożenia pola. Po całym dniu ciężkiej pracy Miguel wrócił do domu bardzo zmęczony. Podczas kolacji wszyscy widzieli kikut jego prawej nogi wraz z odkrytą, zagojoną raną, a niektórzy z gości nawet jej dotykali.



Około godziny 22, młodzieniec pożegnał się z rodzicami i ze zgromadzonymi gośćmi, zostawił w kuchni swą drewnianą protezę oraz kule i poszedł spać, skacząc na lewej nodze. Po modlitwie i całkowitym zawierzeniu się Matce Bożej szybko zapadł w głęboki sen. Kiedy mama Miguela weszła do pokoju, w którym spał jej kaleki syn - a było to pomiędzy godziną dziesiątą trzydzieści a jedenastą wieczorem - poczuła "wspaniały, niebiański zapach". Kobieta podniosła oliwną lampkę i zauważyła, że spod płaszcza, którym był przykryty jej syn, wystawała nie jedna, ale dwie stopy, założone jedna na drugą. Wciąż jeszcze nie dowierzając, przybliżyła się do łóżka - i wtedy była już pewna, że wzrok jej nie myli. Zszokowana tym odkryciem zawołała męża, który po przyjściu odsunął cały płaszcz. Pellicerom ukazał wtedy niesamowity widok ich śpiącego syna z dwiema zdrowymi nogami. W jednej chwili zrozumieli, że stał się wielki cud: ich syn odzyskał amputowaną prawą nogę. Świadomi ogromu tajemnicy, zaczęli krzyczeć i potrząsać nim, aby się obudził. Dopiero po dłuższym czasie Miguel Juan otworzył oczy. Rozgorączkowani rodzice mówili do niego: "popatrz, odrosła ci noga!". Można sobie wyobrazić zdumienie i radość Miguela, kiedy zobaczył i poczuł, że rzeczywiście ma dwie nogi i że przestał być inwalidą. W międzyczasie zbiegli się wszyscy domownicy i z wielkim przejęciem oglądali cudownie przywróconą młodzieńcowi nogę. Miguel Juan zupełnie nie wiedział, jak to mogło się stać. Pamiętał tylko, że nim go obudzono, śniło mu się, jak namaszczał kikut swej uciętej nogi olejem z lampki w Świętej Kaplicy Matki Bożej z Pilar. Jednego był pewien: że to Jezus Chrystus dokonał tego cudu dzięki wstawiennictwu Jego i naszej Matki Maryi.



    Kiedy Miguel Juan ochłonął z pierwszego wrażenia, zaczął dotykać swej uzdrowionej nogi i poruszać nią tak, jakby chciał się upewnić, że to wszystko jest prawdą. W świetle oliwnych lamp wszyscy dokładnie oglądali jego cudownie odzyskaną nogę. Widoczna była na niej jedna duża blizna po złamaniu kości piszczelowej podczas wypadku, a także trzy mniejsze blizny: po ugryzieniu w dzieciństwie przez psa. po wycięciu czyraka i zadrapaniu przez kolczasty krzak. Blizny te wskazywały w oczywisty sposób na to, że była to ta sama noga, którą amputowano i pogrzebano na cmentarzu przed dwoma laty i pięciu miesiącami. Nastąpiło więc nie odrośnięcie, lecz cudowne przywrócenie uciętej nogi. Zachował się egzemplarz miejscowej gazety Aviso Historico z 4.06.1640 r., w której napisano, że przeprowadzono badania na cmentarzu szpitalnym w Saragossie i nie znaleziono tam żadnego śladu nogi w miejscu jej pogrzebania.
 Wieść o niezwykłym wydarzeniu bardzo szybko rozeszła się po okolicy. Ludzie, którzy przybiegli do ubogiego wiejskiego domku Pellicerów, głośno modlili się i dziękowali Matce Bożej i Jezusowi Chrystusowi za ten wielki cud. Wszyscy zebrani odczuwali cudowny, "niebiański" zapach, który utrzymywał się w izbie przez kilka dni. Rankiem następnego dnia do domu Pellicerów przybył proboszcz, ks. Herrero. wraz z burmistrzem i najwyższymi przedstawicielami miejscowej władzy oraz dwaj chirurdzy, którzy przez dłuższy obmacywali prawą nogę Juana - wszyscy oni chcieli w sposób urzędowy i "naukowy" potwierdzić, że to wszystko jest prawdą. Już 30 marca, a więc następnego dnia po cudzie, sędzia pierwszej instancji Martin Corellano, odpowiedzialny za publiczny porządek w Calandzie, sporządził pierwszy oficjalny dokument o tym nadzwyczajnym wydarzeniu. Natomiast w niespełna 70 godz. od cudu w domu Pellicerów został sporządzony przez przedstawicieli władz kościelnych, świeckich oraz lekarza, spisany przez notariusza i potwierdzony przez dziesięciu świadków, akt notarialny dotyczący tego niesamowitego faktu, w którym stwierdza się "Boską interwencję". Uzdrowionego młodzieńca zaprowadzono w procesji do miejscowego kościoła, gdzie zebrali się wszyscy mieszkańcy Calandy, którzy widzieli, że Miguel Juan szedł na dwóch nogach, a jeszcze wczoraj miał tylko jedną. W kościele Miguel Juan najpierw poszedł do spowiedzi, a później razem ze wszystkimi mieszkańcami Calandy uczestniczył w uroczystej, dziękczynnej Mszy św.

     Odcięta noga, która po przeszło dwóch latach przebywania w ziemi całkowicie zgniła, dzięki bezpośredniej interwencji Boga została przywrócona do życia i połączona z resztą żyjącego ciała. Jest to z pewnością dany nam przez Chrystusa znak i zapowiedź zmartwychwstania naszych ciał w dniu Paruzji. Stwórca natomiast uszanował prawa natury i dlatego odzyskiwanie niedoskonałych cech fizycznych i motorycznych cudownie przymocowanej nogi następowało u Miguela Juana w ciągu kilku miesięcy.

     25 kwietnia 1640 r. Miguel razem ze swoimi rodzicami wybrali się na pielgrzymkę do sanktuarium w Saragossie, aby podziękować Matce Bożej za cud przywrócenia nogi. Wszyscy mieszkańcy Saragossy doskonale znali żebrzącego przy bazylice młodzieńca z jedną nogą. Możemy zatem wyobrazić sobie ich zdumienie, kiedy zobaczyli, że Miguel Juan przestał już być kaleką i ma dwie zdrowe nogi. Prawdziwy jednak szok przeżył profesor Estanga - chirurg, który amputował Miguelowi nogę i który przez dwa lata opatrywał mu ranę w miejscu odcięcia kończyny. Teraz mógł naocznie stwierdzić, że ta część nogi, którą amputował, została przywrócona do normalnego życia i funkcjonowania, w sposób całkowicie dla medycyny niewyjaśniony. Podobny wstrząs przeżyli na widok Miguela Juana z dwiema nogami asystujący profesorowi lekarze oraz cały personel szpitalny.
http://adonai.pl/cuda/?id=36
« Ostatnia zmiana: Październik 08, 2011, 20:35:05 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #338 : Czerwiec 15, 2010, 23:13:40 »

Uwolnienie Prometeusza


Obraz Christiana Griepenkela przedstawiający chwilę tuż przed uwolnieniem Prometeusza przez Heraklesa. Heros przed chwilą ustrzelił z łuku sępa, który wyjadał wątrobę Tytana, a teraz przychodzi mu na ratunek z otwartymi ramionami, by za chwilę zerwać kajdany i wypuścić Prometeusza. Tytana przykuto do góry za karę za to, że ośmielił się ukraść bogom ogień i podarować go ludziom - mimo że odebrał go im sam Zeus.

Prometeusz należał do tytanów. To on ulepił z gliny człowieka. Dał mu życie, a tym samym i duszę. Ludzie jednak byli dość nieporadnymi istotami. Nie potrafili okiełznać przyrody, nie radzili sobie z otaczającym ich światem. Prometeusz widząc to, niczym dobry i mądry ojciec, zaczął szkolić ludzi w łowach, pokazywał proste rzemieślnicze prace. Chciał także, aby ludzie posiadali ogień. Zeus jednak nie zgodził się na to z obawy przed niezależnością ludzi. Ale Prometeusz traktował ludzi jak swoje własne dzieci. Patrzył na ich ciężki żywot i serce mu się kroiło. Wiedział, ze poniesie za to karę, ale mimo wszystko odważył się wykraść bogom ogień i podarować go ludziom. Ta niesubordynacja bardzo rozgniewała zarówno Zeusa, jak i innych bogów. Bogowie więc postanowili stworzyć cudnej piękności kobietę, nadać jej imię Pandora, co dosłownie oznaczało dar bogów. Miał to być dar dla Prometeusza. W ręku Pandora trzymała tajemniczą puszkę. Tak wyposażoną kobietę Hermes zniósł na ziemię i postawił przed drzwiami tytana. Sprytny Prometeusz jednak wyczuł podstęp i odprawił kobietę. Niestety, Prometeusz posiadał brata, był to głupiutki Epimeteusz. Pandora dotarła i do jego chaty. Ten ujrzawszy taką piękność od razu ją poślubił i ciekawy jej posagu otworzył puszkę. I stało się nieszczęście. Z puszki bowiem wydostały się na zewnątrz, do ludzkiego świata wszystkie choroby, nieszczęścia, smutki, łzy. Prometeusz rozgniewał się na bogów i postanowił się na nich zemścić. W tym celu zabił woła i podzielił go na dwie części. Jedną z nich miał wybrać Zeus jako odświętną ofiarę ludzi na cześć bogów. Prometeusz użył fortelu. Mięso woła przykrył suchą skórą, natomiast kości - grubym tłuszczem. Zeus nie spodziewał się tego i wybrał tę część z tłuszczem. Wielkie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że pod spodem są same kości. Ale jeszcze większy był jego gniew. Z zemsty rozkazał przykuć Prometeusza do skały. Co dzień przylatywał sęp i wyżerał tytanowi wątrobę, która co dzień odrastała. Z tej męki wybawił tytana dopiero Herkules. Ale od tej pory Prometeusz jest symbolem poświęcenia się boga dla ludzkości.
Jak widać legendy lubią się powtarzać.Mamy tutaj również przekaz,że nie wszyscy bogowie są źli. Mrugnięcie
« Ostatnia zmiana: Styczeń 10, 2012, 00:30:45 wysłane przez janusz » Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #339 : Czerwiec 16, 2010, 08:23:17 »

Piękne Chichot  !!! przypuszczam Janusz że to nie tylko mit,ale trochę prawdy....hm jak nie cała prawda  Szok  Bardzo podobna do mitów Sumerów i Enki ,który też stanął w obronie ludzi .
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 16, 2010, 08:23:37 wysłane przez chanell » Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
nagumulululi
Gość
« Odpowiedz #340 : Czerwiec 16, 2010, 08:56:31 »

O wine czy niewinności bogów nie ma co przesądzać. Chrześcijanie też w imię boże cywilizowali indian amazońskich aby nieść im światło i cywilizacje, zapewne z powodów "dobrego serca", bo im żal było biednych indian. Ale czy to było dobre? Strażnikiem ognia powinien być jeden, gdy są nimi wszyscy cały świat płonie.
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #341 : Czerwiec 16, 2010, 20:30:04 »

Posty o nas, ludziach - syntetykach, przeniosłem tu:

http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=2367.0
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
PHIRIOORI
Gość
« Odpowiedz #342 : Czerwiec 16, 2010, 21:52:25 »

Cześć,
Bardzo fajna ta opowieść
Cytuj
przypuszczam Janusz że to nie tylko mit,ale trochę prawdy....hm jak nie cała prawda

Ciekawe...
Cytuj
Pandora, co dosłownie oznaczało dar bogów.
..Dosłownie.. wygląda na to, że oznaczało coś całkiem innego,
a jednocześnie to 'coś całkiem innego' jest faktycznie darem bogów.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 27, 2010, 22:31:06 wysłane przez PHIRIOORI » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #343 : Czerwiec 21, 2010, 11:43:10 »

Johann Rottmayer na sklepieniu kościoła jezuitów we Wrocławu,wyraził
plastycznie chwałę dla ''Imienia Jezus''.
Obraz skomentował słowami - ''Od wschodu słońca aż do zachodu niech
będzie uwielbione Imię Pana''.



Dorothea Forstner w swej książce ''Świat symboliki chrześcijańskiej'' twierdzi,że cztery istoty
ciągnące wóz to symbole ewangelistów:Marek-lew,Łukasz-wół,Jan-orzeł,Mateusz-człowiek.
Siostra zakonna uważa też,że początków tych czterech postaci,należy szukać tysiące lat przed
Chrystusem,w obrazie świata starożytnych Babilończyków.Wyobrażali oni sobie niebieską drogę,
po której wędrują planety jako ląd stały,podobny do grobli otaczającej ocean niebieski,zamieszkany
przez wielkich bogów.W tę drogę wmontowany jest ''zodiak'',którego najważniejszymi punktami są
cztery strony świata,mianowicie konstelacje Byka,Lwa,Orła i Człowieka.Te konstelacje gwiazd
uważano za potężne boskie istoty,strzegące czterech głównych stron świata i zarazem odpowiadające
położeniu Słońca w danym okresie oraz czterem porom roku;Byk-wiośnie,Lew-latu,Orzeł-jesieni,
Człowiek-zimie.
Asyryjscy bogowie czterech stron świata to; Marduk-skrzydlaty byk, Nebo-człowiek,
Nergal-skrzydlaty lew, Ninurta-orzeł.
Jak widać w rozważaniach o symbolach chrześcijańskich trzeba opierać się także na wiadomościach
zaczerpniętych ze świata starożytnych cywilizacji, min. Sumeru. Mrugnięcie
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 21, 2010, 11:46:07 wysłane przez janusz » Zapisane
jerkey
Gość
« Odpowiedz #344 : Czerwiec 21, 2010, 13:08:31 »

Cytuj
Dorothea Forstner w swej książce ''Świat symboliki chrześcijańskiej'' twierdzi,że cztery istoty
ciągnące wóz to symbole ewangelistów:Marek-lew,Łukasz-wół,Jan-orzeł,Mateusz-człowiek.

Jak już nawiązuje się do symboliki biblijnej to niech będzie raczej tak:
Czworo zwierząt: byk, orzeł, lew i człowiek są odpowiednikami czterech twarzy, która występuje także w symbolice rydwanu bożego z księgi Ezechiela. Każdy z cherubów stojący przy każdym kole posiada cztery twarze o obliczach wspomnianych zwierząt. Jako, że zadaniem cherubów jest oznajmianie chwały bożej, więc uosabiają one cztery podstawowe cechy Boga, które są istotne dla wszystkich Jego stworzeń: człowiek-miłość, byk-moc, orzeł-mądrość, lew-sprawiedliwość. Być może malarz kierował się nawet tą wizją, ale przedstawił ją w sposób, który sam uważał za właściwą.

Jer
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 21, 2010, 13:17:35 wysłane przez jerkey » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #345 : Czerwiec 22, 2010, 16:16:46 »

Może w poniższym artykule nie ma jakichś ukrytych przesłań jednak chyba warto zamieścić to w tym wątku. >Janusz<, jeśli uznasz, że jednak tu nie pasuje to przenieś, gdzie uważasz za stosowne:

W Rzymie znaleziono najstarsze portrety czterech apostołów [ZDJĘCIA]
mar, PAP
2010-06-22, ostatnia aktualizacja 2010-06-22 16:02



Najstarsze na świecie portrety apostołów Piotra, Pawła, Andrzeja i Jana znaleźli archeolodzy w rzymskich katakumbach świętej Tekli
Fot. Pier Paolo Cito AP

Najstarsze na świecie portrety apostołów Piotra, Pawła, Andrzeja i Jana znaleźli archeolodzy w rzymskich katakumbach świętej Tekli. Wyniki swych prac przedstawili na konferencji prasowej w Watykanie.

...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80355,8049200,W_Rzymie_znaleziono_najstarsze_portrety_czterech_apostolow.html
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #346 : Czerwiec 23, 2010, 11:46:19 »

Wracając jeszcze do czterech stworzeń otaczających Rydwan Boga
siedzącego na tronie.Tradycja żydowska łączy każde z tych istot
z literami wielkiego imienia JHWH; J-odpowiada orłu, H-lwu, W-wołu,
drugie H-człowiekowi.



Jednak na obrazie z kościoła jezuitów oddającym chwałę imienia Jezus,
cztery stworzenia są w tym wypadku symbolami poświęconymi Chrystusowi
i odnoszą się do czterech ewangelii.
Pewien wiersz w ewangeliarzu pochodzącym z XIV w. ujmuje go źwiężle tak:

''Te cztery istoty są symbolami Chrystusa:
Jest człowiekiem, bo się urodził, wołem, bo umarł złożony w ofierze;
lwem, bo powstał, a orłem, bo wzniósł się do nieba.
Dostatecznie tak opiszesz to, co stworzenia te wyobrażają.''




Według kardynała Caro y Rodrigueza obrzędowość masońska zdradza swe judaistyczne pochodzenie.Uważa on, że znaki heraldyczne, w których znajdują się postacie cherubinów, opisanych w drugim widzeniu Ezechiela:
wół, człowiek, lew, orzeł są tego wyraźnym przykładem.


Herb Zjednoczonej Wielkiej Loży Anglii.

Darku artykuł absolutnie pasuje do tego wątku, odkryto przecież ukrytą tajemnicę. Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 23, 2010, 23:29:55 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #347 : Lipiec 01, 2010, 18:14:19 »

Lewitacja - tajemnicze unoszenie się w powietrzu, które zaprzecza znanym
prawom ciążenia.Czy w lataniu pomagają aniołowie, czy też pod wpływem
ekstazy, transu czy medytacji w komórkach ciała zachodzą dziwne
zmiany osłabiające pole grawitacyjne?Czy można się tego nauczyć?
Tą jak dotąd nie wytłumaczoną zdolnością obdarzeni byli dawniej
głównie święci i cudotwórcy.Między innymi św.Franciszek z Asyżu,
mniszka Teresa z Avila.Ukazany poniżej św.Józef z Copertino umiejętnością
lewitacji zadziwiał i wprawiał w zakłopotanie.



Ten XVII-wieczny franciszkanin zadawał sobie rany i zadręczał się, by osiągnąć
stan religijnej ekstazy.Po latach tortur nagle zaczął fruwać podczas modłów.
Mówił, że unosi się w powietrzu na widok świętych obrazów.Latając, śpiewał
niezwykle czystym głosem, niepodobnym do własnego.Osoby, które chwytał
za rękę, unosiły się razem z nim.Naocznym świadkiem jego lewitacji był papież
Urban VII. Pewnego razu Józef nagle wzniósł się do góry i usiadł na gałęzi drzewa
oliwnego.Jego ciało w tajemniczy sposób straciło cały ciężar, zakonnik nie
złamał nawet jednej małej gałązki.Dokonywał też lotów tyłem, czego nikt inny
nie praktykował.
Rekordzistką w sztuce latania była święta Maria Magdalena.Według podań uniosła
się aż 76 tysięcy razy, przez 30 lat, zdarzało się to jej 7 razy dziennie.Podobno
odbyła również lot do sąsiedniej miejscowości.

Zapisane
mani
Gość
« Odpowiedz #348 : Lipiec 11, 2010, 03:05:29 »

Jeśli ciągle zdumiewa nas fakt istnienia Całunu Turyńskiego to czas, żebyśmy poznali kolejną niepojętą zagadkę, jaką jest obraz Matki Bożej z Guadalupe. Wielcy malarze, lekarze i uczeni badali przez lata cudowny wizerunek. Wniosek był jeden – obraz Madonny z Guadalupe nie jest dziełem człowieka! W świetle współczesnej nauki nie da się wyjaśnić istnienia i tajemnicy wizerunku…

Witam Cie "januszu".
Czy mozesz mi powiedziec kto jest ta "Matka Boza"... Nie wiedzialem ze Bog ma jakas matke, z tego co widze to ich ma duzo. Z Guadalupy, z Czestochowy, i nie wiem skad jeszcze. To znaczy w takim razie ze to Ona nas stworzyla...? O wiedzy tajemnej pisze chyba w ksiedze Enocha, jezeli sie nie myle. Pan Bog ostrzegal wlasnie ludzi przed ta wiedza. Jest to wiedza upadlych aniolow, ktorej czlowiek nie powinien sie uczyc. Dzis nawet KK zaczyna nam zciemniac ze wierzy w ufoludki, wiedzac doskonale kim oni sa. Ludzie ktorzy prowadza ten caly PCh chca niby wykryc illuminatow kiedy sami nimi sa. A to moim zdaniem powinno byc najwiekszym powodem aby wreszcie sie obudzic. I to jeszcze opieraja sie na Biblii do bajecznych wywiadow, moim zdaniem beda bardziej horrorystyczne niz bajeczne, conajmniej dla nich.

Co do Calunu Turynskiego to nie dojda do tego zadni naukowcy, poniewaz nie chca sie pogodzic z tym ze sa zeczy ktorych czlowiek nie potrafi wytlumaczyc. A wiesz dlaczego? Bo nie maja wiary w Boga. Calkiem inaczej jest z tym obrazem z Guadalupy, i napewno nie jest on swiety, ani malowany przez swietych, o nie...
Pozdrawiam serdecznie.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 11, 2010, 03:07:00 wysłane przez mani » Zapisane
Robin
Gość
« Odpowiedz #349 : Lipiec 11, 2010, 13:17:05 »

Witaj mani Uśmiech

Jakbyś doczytał do konca post Janusza to zapewne zrozumiałbys o czym pisze. Kiedy się nie zna tematu i dzieł sztuki ,lepiej nie zabierać głosu. Z tego co zauwazyłem to Janusz i reszta ludzi pisze tu o " Wiedzy tajemnej ukrytej w obrazach" a ty wyskakujesz z kazaniem  Zły

Cytuj
Calkiem inaczej jest z tym obrazem z Guadalupy, i napewno nie jest on swiety, ani malowany przez swietych, o nie

podaj dowody i źródła
 pozdrawiam

« Ostatnia zmiana: Lipiec 11, 2010, 13:26:06 wysłane przez Robin » Zapisane
Strony: 1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 [14] 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 29 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.137 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

everyone black-for zlotahodowla11 smallskill klubbeardedcollie